Rozdział 25 [Ja vs Team 7]
Obudził mnie odgłos pukania do drzwi. Do pokoju wszedł Haku.
- [imię] zbieraj się. Idziemy.
- Rozumiem. Jak mam się zachowywać
- Tak aby nie zdradzić, że coś dla ciebie znaczymy. I pamiętaj... Nie możemy ci pomóc na polu bitwy. Musisz dać sobie radę sama.
- Wiem... Haku?
- Hmm?...
- Mogę się ostatni raz przed wyjściem... Przytulić?
- Pewnie.
Podeszłam do Haku i się przytuliłam. Następnie sprawdziłam zawartość mojej kabury i po upewnieniu się, że niczego nie zapomniałam, ruszyłam w stronę wyjścia.
«Time skip 30 min»
Drogę pokonaliśmy w ciszy, przybierając już maski obojętniości, uczucia zamykając w sobie.
- Za chwilę będziemy na miejscu. - poinformował Zabuza.
Na horyzoncie było widać już most.
~ Spotkam Naruto! Moje serce bije szybciej na samą myśl... Ale muszę się skupić na zadaniu. ~
Kiedy byliśmy tuż przy moście Haku pod rozkazem Zabuzy zlikwidował pracowników. Chwilę po tym, na moście pojawił się cel waraz z Kakashim, Sakurą i Sasuke. Zabuza użył ukrycia we mgle.
- UWAŻAJCIE!
- Panie Kakashi ta mgła... To jego ,, we mgle ukrycie" prawda?
~ Jakaś ty spostrzegawcza Sakura... Eh... Muszę przestać. Nawet wrogie uczucia mogą spowodować, że się zawacham, a to może oznaczać śmierć. ~
Kiedy mgła zrobiła się wystarczająco gęsta, weszliśmy na most.
- Kopę lat, Kakashi. Znów przeprowadziłeś jakieś bachory... Przecież biedaczysko całe się trzęsie...
Na obkoło (aktualnie) wrogów pojawiły się klony Zabuzy.
- To dreszczyk emocji przed walką.
- Sasuke. Do dzieła. - powiedział Kakashi z uśmiechem.
Po 15 sekunkach nie było już żadnego klona. Wszystkie zniszczył Sasuke.
- Ho ho... Przejrzał wodne podzielenie? Nieźle się chłopak wyrobił... Wygląda na to, że pojawili się godni nas przeciwnicy, co Haku, [imię]?
- Na to wygląda proszę pana.
- Mhm... - mruknęłam.
- Wszystko wskazuje na to, że spełniły się moje najgorsze przypuszczenia... To ten w masce... Jakby nie patrzeć, to człowiek Zabuzy. Stoją obok siebie, ramię w ramię... Co gorsza jest z nimi [imię].
- On jest mój. Marny aktorzyna... Ja nie znoszę takich małych kombinatorów.
- Sasuke, bez urazy, ale nie masz z nim szans.
- [imię]...
- Błagam cię, nie mów, że wielki pan Uchiha, będzie zbierać się na wspominki i powstrzymać przed walką, bo się znaliśmy. W końcu nawet nie pałaliśmy do siebie sympatią.
- [imię]... Czemu?
- Chłopak sporo potrafi. Nawet jeśli te wodne klony miały tylko 1/10 siły oryginału, to mimo wszystko jest coś... Kto by przypuszczał...
- Haku nie przesadzaj. On po prostu się popisuje.
- [imię].
- Rozumiem. Już nie będę się odzywać, panie Zabuzo.
- To dobrze... Przewaga jest po naszej stronie Haku. Leć!
- Już.
Haku w sekundę znalazł się przy Sasuke, a w miejscu gdzie wcześniej się znajdował został po nim tylko mały wicherek. Sasuke ledwo zdążył sparować atak Haku. Kakashi odskoczył od walczących i staną przy Sakurze i Tazunie.
- Sakura bądź przy panu Tazunie i trzymajcie się mnie. Tego w masce zostawmy Sasuke.
- Tak jest!
~ A Sakura jak zawsze nawet własnej dupy nie potrafi obronić i Kakashi musi jej pomóc.~
- Nie chciałbym cię zabijać... Lecz pewnie nie wycofasz się po dobroci.
- Oszalałeś?
- Tak myślałem... Ale następnym razem nie nadążysz za mną. Do tego wyprzedzam cię o dwa ruchy.
- Jakie ruchy?
- Pierwszy to rozlana wokół woda... Druga rzecz to twoja zablokowana ręka... Możesz się tylko bronić i unikać moich ataków. Nic więcej...
Haku zaczął składać pieczęcie jedną ręką.
~ Oho... Te pieczęcie... To jego tajemna technika ,,Tysiąc śmiercionośnych igieł wody"... Swoją drogą, nauczył mnie tej techniki. ~
Haku tupną i z wody w powietrzu utworzyło się tysiąc igieł.
- SASUKE!
~ Nie dryj się Sakura. ~
Ziewnęłam. Nudziło mi się patrzenie. Podczas treningów tak często widziałam Haku w akcji, że ta walka teraz była dla mnie po prostu nudna jak flaki z olejem. Nagle poczułam uderzenie i zemdlałam. Kiedy się obudziłam Kakashi tworzył chidori i chciał zaatakować Zabuze.
~ Nie! Haku obroni Zabuze i zginie! Oni są moją jedyną rodziną! Nie pozwolę na to! ~
Kumulując czakrę w stopach pobiegłam w stronę Zabuzy.
~ Muszę zdążyć! Muszę! ~
Kakashi już biegł w stronę Zabuzy.
~ Jeszcze kawałek!~
Przed Zabuzą pojawił się Haku... A przed Haku ja. Natomiast Kakashi przebił mnie swoim chidori.
- [imię]! Coś ty zrobiła!
To były ostatnie słowa jakie usłyszałam. Udało mi się jeszcze tylko otworzyć kieszeń i wyciągnąć zwój, ale nie miałam dość siły aby go utrzymać. Obraz zaczął się zamazywać. Nie słyszałam i nie czułam już nic.
~ A więc tak umrę?... Jedyne czego żałuję, to to, że nie powiedziałam Naruto co do niego czyję.~
To było ostatnie co pomyślałam, bo po tych myślach nastała ciemność...
Umarłam.
Hejo =^ω^=
Tak, wiem. Smutne zakończenie. Ale to nie jest koniec! Nie martwcie się ;)
Papatki ^^
Szczęśliwego Nowego roku!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro