Rozdział 34 [2 Kyuubi?!]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wraz z Sasuke i Naruto ciężko trenowałam. Oni co prawda wbiegali na drzewa, a ja na spokojnie wchodziłam, ale i tak wychodziło na to samo. Niestety jak tylko się choćby odrobinę zdekoncentrowałam, to moja czakra rosła i odbijałam się od drzewa. Naruto poprosił Sakure o radę.

~ Ale czemu nie mnie? T-T ~

Kiedy Sakura i sensei sobie poszli Sasuke spytał Naruto co powiedziała mu Sakura, natomiast Naruto powiedział, że nic mu nie powie. Więc Sasuke kiedy Naruto nie patrzył podszedł do mnie.

< Am... [Imię]... Idzie ci całkiem nieźle i chciałbym się zapytać, czy masz może na to... No nie wiem... Jakiś sposób czy coś...>

Popatrzyłam zdziwiona na Sasuke.

~ Wielki pan Uchiha, prosi mnie o pomoc?... Nie pomogłabym mu gdyby nie to, że chcę dać popalić Naruto za to, że poprosił o pomoc Sakure, nawet nie myśląc o mnie!... Tak, wiem jestem bardzo zazdrosna... No ale co ja poradzę?! ~

< Dobra... Ale musisz poprawnie poprosić.> powiedziałam z uśmiechem.

<Eh... Niech ci będzie. Proszę daj mi jakieś wskazówki.>

< Ładnie poproś.>

<Nie chcesz mi pomóc to nie.> powiedział i się odwrócił, mając zamiar już iść.

< Dobra, ale jak cię przegoni Naruto, to już ci nie pomogę.> na te słowa zatrzymał się.

Westchnął i podszedł do mnie. Złożył ręce jak do modlitwy i położył uszy po sobie.

< Proooszę.>

Zamrugałam kilka razy.

~Nie wierzę własnym oczom! Sasuke właśnie, szczerze prosi mnie o radę! I do tego te uszy! Kawaii!~

< Dobra... Mam ci tłumaczyć jak Naruto, czy mogę normalnie?> zapytałam z przekąsem.

<Bardzo śmieszne... Normalnie jeśli można.>

<Jasne. Więc jest jeden jedyny sposób. Jedna zasada. I jest to....>

<Jest to?>

<Skupienie. Trzeba się skupić i tyle. Z czasem dochodzi się do wprawy i robi się to automatycznie.> powiedziałam z uśmiechem.

- TO TYLE!?

- Mhm... To cały sekret Sasek.

- Zaraz, jak mnie nazwałaś?

- Ups... Sorki, już nie będę.

- Nic nie szkodzi... Jeśli chcesz możesz tak do mnie mówić, przecież ci nie zabronie... Zresztą wolę to od Uke.

- Hihi...

- Z czego się śmiejesz?!

- Nic, nic... Lepiej wróćmy do treningu, bo Naruciak zaraz cię przegoni.

Wróciliśmy do treningu, ale mimo mojej porady Sasuke się nie poprawił. Lepiej! Szło mu gorzej!

- Ej! Jak się nie skupisz na treningu to nigdy ci nie wyjdzie! - krzyknęłam z gałęzi na której aktualnie stałam.

- Łatwo ci mówić! - odkrzyknął z ziemi.

Trenowaliśmy do późnego wieczoru.

- Wiecie co... Trzeba by się zbierać. Obiad już przegapiliśmy i jak nie wrócimy, to kolacji też nie dostaniemy.

Oboje przytakneli i ruszyliśmy do domu pana Tazuna... Nooo, bardziej Sasuke ciągnął Naruto, bo padł zużywając za dużo czakry, aby móc normalnie chodzić, a ja ciągnęłam Sasuke który też ledwo chodził. Kiedy wreszcie dotarliśmy, zjedliśmy kolację i padłam. Nie chciało mi iść pod prysznic i wyjść do łazienki aby przebrać, więc po prostu zasłynęłam tak jak się położyłam, czyli w brudnych ciuchach z treningu.

«sen»

Stałam przed wielką klatką, taką jak ta Kyuubiego.

- A więc wreszcie raczyłaś się pofatygować i mnie odwiedzić? - spytał straszny głos.

- K-kim jesteś? - zapytałam niepewnie.

- Kim? Jestem demonem zapieczętowanym w tobie, tak jak Kurama w tym blond-włosym chłopaku.

- Mógłbyś wyjść z ukrycia? Czuję się trochę nie pewnie nie widząc cię...

Przy bramie pojawiła się postać Kyuubiego, tylko biała.

- Zadowolona? - spytał poirytowany.

- Dlaczego wyglądasz jak Kyuubi?

- Właśnie dowiedziałaś się, że masz w sobie zapieczętowanego demona, a ty pytasz się czemu wyglądam jak Kyuubi?

- No bo mnie to ciekawi!

- Eh... Bo jestem jego taką jakby lepszą kopią. Kiedy trafiłaś do tego świata, pojawiłam się ja.

- Jak masz na imię?

- Jestem drugą wersją Kyuubiego, więc Kyuubi.

- Ja się nie pytam o to. Pytam się o prawdziwe imię.

- Phi... Głupi człowiek... Eh... Niech ci będzie. Kurama.

- Tak samo jak... Eee... Ten drugi Kyuubi?

- Eh... Jak jesteś taka mądra to sama coś wymyśl.

- Hmm...

- Tylko nie męskie.

- Hę? Czemu?

- Jestem lisicą, a nie lisem.

- Czyli jesteś kobiecą wersją Kyuubiego?

- Mniej więcej.

- Aha... Nie będę ci zmieniać imienia. Nazywasz się Kurama i nie mam prawa tego zmienić... Poza tym pasuje ci.

- Jestem demonem... Czemu się cieszysz? Nie powinnaś mnie przeklinać, że istnieje?

- Nie! To że jesteś demonem nie oznacza, że jesteś potworem! Ogoniaste bestie czują, tak samo jak ludzie!

- Głupia jesteś.

- Ej!

- No co? Mówię prawdę. Wiesz ile osób zginęło z mojej łapy?

- Nie...

- No właśnie. Nie możesz mówić, że jestem tą dobrą, puki mnie nie znasz.

- W takim razie opowiedz mi o sobie.

- Że co?

- No opowiedz mi swoją historię.

- Nie.

- Eeee... Dlaczego?!

- Bo nie.

- No weź!

- Eh... Zaraz się obudzisz.

- Spotkam cię jeszcze kiedyś?

- Jak zaśniesz.

- To nie mogę z tobą normalnie porozmawiać? Muszę iść spać za każdym razem?!

- Eh... Nauczę cię jak jutro, a teraz idź sobie. Chcę iść spać.

- To... Część.

- Phi...

«koniec snu»

Obudziłam się, obok leżał Naruto, a na futonie Sasuke. Nie mieli już uszu i ogonów.

<Kurama?>

~ To był tylko sen?...~

Hejo =^ω^=

Mam nadzieję, że się podobało ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro