Rozdział 37 [Prawdziwa Kurama]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie chłód nocy. Jeszcze wczoraj było tak ciepło, że spanie na śniegu było zbawieniem, a dziś w krótkich spodenkach jest chłodno.  Znów usiadłam w pozycji do medytacji.

- Kurama?! - krzyknęłam zaskoczona widząc jej prawdziwą postać.

Była piękna i majestatyczna, biła od niej siła, ale nie wyglądała na groźną, choć wiadomo, że pozory mylą. Po przemianie Kuramy cały wystrój wnętrza mojego umysłu się zmienił. Było jakoś tak... Weselej. Zamiast czterech ścian pojawiła się wolna przestrzeń. Była to taka jakby śnieżna polana. Na ,,niebie" była zorza polarna i miliony gwiazd. O dziwo nie było tam księżyca. Gdzie niegdzie w powietrzu unosiły się małe niebieskie ogniki. Popatrzyłam spowrotem na piękną śnieżnobiałą lisice. Nie miała już krwisto czerwonych oczu, które powodują strach. Zastąpiły je przepiękne złote. Przy świetle ogników sierść lisicy wydawała się gdzieniegdzie błękitna.

- Kurama?...

- [imię]... Skoro odpieczętowałaś mój wygląd... Muszę ci powiedzieć prawdę... Proszę nie bądź zła, zrozum, że ludzie wyrządził mi wiele zła i dlatego stałam się bardzo nie ufna...

Jej głos także się zmienił. Stał się łagodny i kobiecy.

- O co chodzi Kurama?

- Kurama to takie jakby drugie imię... Moje pełne imię to Ahri lisica o dziewięciu ogonach... Ja... Nie oszukujmy się. Do wczoraj ci nie ufałam. Jednak postanowiłam ci zaufać i podać prawdziwe imię... Ja... Przepraszam...

- Nic nie szkodzi. Żyjesz dużo dłużej niż ja. Ludzie musieli wyrządzić wiele krzywdy... Czyli Ahri, tak?

- Jeśli wolisz możesz nadal mówić do mnie Kurama.

- Nie. Twoje prawdziwe imię to Ahri i nie mam zamiaru cię nazywać inaczej... Nooo chyba że lisku, przyjaciółko itd.

- Eh... Same z tobą kłopoty wiesz?

- Wiem. - powiedziałam z uśmiechem.

- Kiedyś pokaże ci moją ludzką postać.

- Kiedy, kiedy?

- Nie podniecaj się tak. Na pewno nie w tym tygodniu.

- Oooo... Czemuuu? - jęknęłam zawiedziona.

- Bo żebym to zrobiła musiałabyś mnie odpieczetować.

- To mnie naucz!

- To nie takie proste. Aby zwolnić pieczęć potrzebujesz klucza.

- Takiego jak Naruciak do pieczęci Kyuubiego?

- Tej samej.

- Przecież w tym tempie to ja cię nigdy nie odpieczętuję!

- Uspokój się... Jeśli będziesz tutaj przychodzić <w co nie wątpię> i korzystać z mojej czakry pieczęć się poluzuje i będziemy mogły ją otworzyć częściowo.

- Częściowo?

- Nie będziesz mogła wejść w tryb ogoniastej bestii i nie będziesz mogła mnie wypuścić do waszego świata, ale klatka będzie otwarta, a my będziemy mogły rozmawiać, bez konieczności twojego przychodzenia tutaj.

- Tak jakby telepatycznie?

- Można to tak ująć.

- Hura!... A kiedy to będzie?

- No ja zaraz nie wytrzymam! To nie jest coś co możemy zrobić w dwa dni! To będzie trwało co najmniej miesiąc.

- Ile!?

- Przy dobrych wiatrach.

- O nie... Chciałam cię wypuścić z tej klatki jak najszybciej, to musi być okropne cały czas siedzieć w zamknięciu.

- [imię] mną się nie przejmuj! I tak zrobiłaś dla mnie wiele... Ktoś się zbliża.

- Hę?

Skupiłam się aby wykryć czyja to czakra.

- Ten z sharinganem.

- Sensei też ma sharingana... Co tutaj robi Sasuke?

- Mnie się pytasz? Zapomniałaś ukryć czakrę, więc się nie dziw, że cię znaleźli.

- Dobra, lecę się dowiedzieć czego chce. Pa Ahri!

- Część.

Otworzyłam oczy, wstałam i zeskoczyłam z drzewa.

- [imię]!

- Czego tutaj chcesz Sasuke? - zapytałam chłodno z miną bez wyrazu.

- [imię]... Ja... Znaczy się Naruto na pewno się zmarwi jak się dowie, że nie wróciłaś na noc.

- I?

- I!? Wracaj martwimy się!

- Ahahaha... - zaśmiałam się sztucznie.

- Czemu się śmiejesz!?

- Bo wygadujesz takie kłamstwa! - wrzasnęłam.

Mogłam dostrzec przerażenie w jego oczach.

- Ludzie nie potrafią nic tylko kłamać i oszukiwać! Powinieneś coś o tym wiedzieć!

- [imię] o czym ty mówisz!? Jesteśmy przyjaciółmi.

- Nie mów tego słowa przy mnie! A więc to tak zachowują się przyjaciele!? Obgadują za plecami i nazywają potworem!? Podziękuję za takich przyjaciół! Moim jedynym przyjacielem jest Ahri!

- [imię] o czym ty mówisz!?

- Dość! Nie udawaj, że ci zależy! Słyszałam rozmowę Kakashiego z Sakurą! Na pewno myślicie tak samo!

- Ale o czym ty mówisz!?

- Odejdź!

- Nie! Pójdziemy razem!

- Nie zmusisz mnie. - powiedziałam głosem pełnym jadu.

Odwróciłam się i zaczęłam biec, zanim zdążył zareagować. Kiedy zrozumiał co właśnie zrobiłam, zaczął mnie gonić, ale po 20 minutach go zgubiłam. Szybko ukryłam czakrę i usiadłam na drzewie aby odsapąć. Zaczęło świtać. Postanowiłam się jeszcze chwilę zdrzemnąć. Wiedziałam, że gdyby coś się działo to Ahri mnie obudzi.

Hejo =^ω^=

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro