Rozdział 47 [Tylko nie to!]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oto moje nowe cudowne profilowe od AyaWhite (patrz góra, zdjęcie)
A tu przerobione przeze mnie:

Oczywiście moje wyszło gorzej, a dla AyaWhite należą się brawa i chwała, za tak cudowny rysunek ^^

O 7 obudziło mnie pukanie do drzwi. Po przeciągnięciu się, ruszyłam otworzyć drzwi.

- Halooo? - spytałam zaspana, otwierając drzwi.

- Halo? [Imię] dobrze się czujesz?

- Sensei? Co pan tutaj robi?

- To chyba raczej oczywiste. Nikt nigdzie cię nie widział od dwóch dni.

- Nikt nie szukał u mnie w domu.

- Mogę wejść?

- Hmm?... A, tak tak. Proszę.

Wypuściłam sensei'a do środka, po czym zaprowadziłam go do kuchni.

- Herbaty?

- Poproszę... A więc... Czemu ostatnio cię nie było na misjach?

- Hmm... Siedziałam w domu. Można powiedzieć, że byłam dość zajęta.

- Rozumiem... Posłuchaj zgłosiłem cię, tak samo jak reszte...

- Do egzaminu na chunina.

- Skąd..?

- Hokage mi mówił. Nawet gdybyś mnie nie zgłosił musiałabym wziąć udział... Swoją drogą, nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna za napisanie tak dokładnego raportu z misji w wiosce pana Tazuny.

- A co takiego się stało, że prezentujesz mi taki sarkazm?

- Nie nic. Jestem po prostu szczęśliwa, że trafię pod opiekę samego DANZO-sama... I oczywiście wcale nie wiem, że będzie chciał ze mnie wyprać wszystkie uczucia i wykorzystać jako broń.

- ŻE CO!? Jak to Danzo!? I trzeci się zgodził!?

- Normalnie. Hokage był jak najbardziej zadowolony, że trafię pod opiekę tego drania i stanę się ANBU.

- [Imię], wybacz... Ja nie wiedziałem, że ten raport zobaczy Danzo! Myślałem, że Trzeci poleci ci trzymanie się blisko Naruto, lub coś w tym stylu!

- Spokojnie sensei.

- Kiedy cię zabiorą?

- Po zakończeniu egzaminów.

- Mamy mało czasu.

- Mamy? - przerwałam przygotowanie herbaty i obróciłam się w stronę Kakashiego z uniesioną jedną brwią. - Sensei, bez urazy, ale ty tu nic nie zdziałasz. Prędzej tylko pogorszysz sytuację.

- Jaki masz w takim razie plan? Uciekniesz z wioski? Nie pozwolę na to.

- Po pierwsze, mam już plan. Po drugie, nie ,nie mam zamiaru uciekać. Po trzecie, nawet jeśli byś chciał, to gdybym się uparła, to nawet ty nie dałbyś rady mnie zatrzymać.

- Nie bądź zuchwała. Za duża pewność siebie grozi zagładą.

- Ja to wiem. Dlatego twierdzę, że bym wygrała. Zignorowałbyś moje umiejętności, zlekceważył i dlatego udałoby mi się. Proszę.

Postawiłam kubki z gotową herbatą na stole.

- Dziękuję... Jaki masz w takim razie plan?

- Nie mogę powiedzieć.

- Czemu?

- Za oknem. Twoje prawo, czerwony dach.

Kakashi spojrzał za mnie.

- Korzeń.

- Mhm... Śledzą mnie od kiedy wyszłam z biura Hokage.

- Rozumiem... Cóż, egzamin zaczyna się o 13, więc masz dość sporo czasu. Będę się już zbierać.

- Ok. To część sensei... Miejmy nadzieję, że po egzaminach, także sensei...

- Powodzenia.

Kakashi wyszedł, a ja poszłam wykonać poranną rutynę. Tym razem, wyjątkowo na śniadanie zrobiłam naleśniki.

<Więc choć pomaluj mój świat,
na żółto i na niebieeeskoo
Niech na niebie stanie tęcza
malowana twoją, kre-dką.> nuciłam smażąc naleśniki.

Po zjedzeniu naleśników z [dżemem/nutellą/serem/inne], weszłam do swojego umysłu.

- Ahri, to już dziś.

- Mhm... To idź i po wszystkim daj mi znać jak ci poszło.

- Ahriii... Bo mam do ciebie prośbę. Mogłabyś nie spać tylko pilnować podczas egzaminu czy gdzieś w pobliżu nie ma ANBU z korzenia?

- Eh... No dobra, ale nie cały czas.

- Yatta! Dziękuję!

- Idź już bo się spóźnisz.

- A która godzina?

- Za piętnaście trzynasta.

- ŻE CO!? Ja nie znam drogi na miejsce!

Wyszłam ze swojego umysłu i po zamknięciu drzwi wyleciałam z domu jak rakieta. Oczywiście z maską obojętności na twarzy, która ukrywała moje zdenerwowanie, tym, że nie zdążę. Udało mi się dotrzeć na miejsce pięć minut przed czasem. Kiedy weszłam na drugie piętro, zobaczyłam jak Sakura, Sasuke i Naruto... Dobra Sasuke i Sakura, ujawniają przekręt jakiś chłopaków. Chodzi o zmiane numeru sali.

- Hej Naruto!

- Część [imię]-chan!

Jeden z chłopaków, kopnął, a raczej próbował kopnąć Sasuke, który nie był gorszy bo już jego noga także leciała w stronę przeciwnika. Miedzy nimi pojawił się Rock Lee i zatrzymał ich.

- O! Rock Lee! Geniusz ciężkiej pracy i ulubiony uczeń Gai'a.

Zarówno moja jak i ich drużyna spojrzała na mnie ze sporym zdziwieniem.

- To ty mnie znasz? - zapytał zaskoczony Lee.

- N-nie osobiście, ale... Można powiedzieć, że coś tam o tobie słyszałam... W każdym razie podziwiam twój zapał i wytrwałość w treningu. Wierzę, że kiedyś uda ci się pokonać Neji'ego. - powiedziałam z uśmiechem.

Teraz to wszyscy popatrzyli na na mnie jeszcze bardziej zdziwieni.

- Skąd znasz nasze imiona? - zapytał Neji.

- Słyszałam o was i tyle.

Postanowiłam pójść przodem i już ruszyłam na schody. Usłyszałam jeszcze w tle jak Neji, pyta Sasuke o imię i że Lee wyznaje Sakurze miłość.

- A jak ty masz na imię? - usłyszałam zza pleców głos Lee.

- [Imię].

- Piękne imię, pięknej właścicielki.

Zarumieniłam się lekko.

- D-dziękuję...

Naruto wyglądał jakby się wkurzył. Pochwycił moją dłoń i pociągnął.

~ Czyżby był o mnie zazdrosny? Miło.~

Posłusznie ruszyłam za nim. Okazało się, że mamy jeszcze pół godziny, a Kakashi po prostu się pomylił, kiedy podawał mi godzinę egzaminów. Nagle pojawił się Lee wzywając Sasuke na pojedynek. Naruto rzucił się na niego i został znokautowany od razu.

~ Ja też chcę walczyć! Ale wiem, że nie mogę się popisywać... To nie fer! ~

Sasuke został pokonany w chwilę, a Lee dostał ochrzan od żółwia. Później pojawił się Gai i go walnął.

- Jak tam się trzyma Kakashi?

- A co to pana obchodzi? - spytała Sakura.

- Sakura, bądź milsza. To jest Maito Gai. Odwieczny rywal naszego sensei'a. Gai-sensei, proszę się nie martwić. Kakashi jest cały i zdrowy. - odpowiedziałam

- Dobrze wiedzieć, em...

- To [Imię] Gai-sensei! - krzyknął Lee.

- [Imię], tak?

Przytaknęłam.

- Jesteś tą nową w wiosce, prawda? Nie widziałem cię wcześniej.

- Bardzo prawdopodobne, że po egzaminach, także nie będzie sposobności, aby mnie pan zobaczył.

- Co masz na myśli?

- Najprędzej powie Kakashi-sensei.

- Rozumiem. No nic młodzi. Idźcie, bo się spóźnicie, a i pozdrówcie Kakashiego!

- Do widzenia. - krzyknęliśmy i ruszyliśmy na egzaminy.

Przed wejściem spotkaliśmy Kakashiego.

- Część dzieciaki. - przywitał nas.

- Dzień dobry sensei. - powiedziała Sakura jak idealna uczennica.

- Część sensei! - przywitał się Naruto.

- My się już dziś widzieliśmy, więc się nie witam. Mam przekazać pozdrowienia, od Gai'a.

- Aha... Widzę, że wszyscy startujecie. W takim razie zapraszam.

- Sensei... Nie powinieneś wspomnieć, że gdyby Sakura zrezygnowała to nie moglibyśmy wziąć udziału?

- Jak to!? - krzyknęła Sakura.

- [Imię] mówi prawdę. W sprawdzianie musi brać udział cała drużyna. Okłamałem was, aby Sakura z własnej woli się zgłosiła, bo gdyby nie chciała, a wiedzielibyście, to byście ją namawiali, a wiemy, że dla Sasuke, zrobiłaby to na pewno. Ja wam już nie przeszkadzam. Teraz musicie polegać na sobie nawzajem.

- Dziękujemy sensei.

Otworzyliśmy ogromne drzwi i weszliśmy do środka.

Hejo =^ω^=

Dziś rozdział z leksza dłuższy. Postaram się pisać rozdziały mniej więcej takiej długości, no ale obawam się, że mi to nie wyjdzie... No cóż. Trzeba próbować ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro