Rozdział 58 [Głupi Wąż]
Skakałam z gałęzi na gałąź, od jakiegoś czasu. Nawet sobie pogwizdywałam w rytm odbijania się od następnych gałęzi. Lekki wiatr rozwiewał moje włosy i miło chodził ciało.
~ Ninja to dopiero mają łatwo się przemieszczać, zanim tu trafiłam, to byłam z trzy razy wolniejsza... ~
Moje rozmyślania przerwało urwanie tropu. Przestałam wyczuwać czakrę za którą podążałam, aby dotrzeć do Naruto. Miałam przeczucie, że zdarzyło się coś złego, więc szybko weszłam do mojego umysłu.
- Ahri co się stało!? Czemu trop się urwał dattebaya!?
- Dattebaya?
- TO NIE CZAS NO TO!
- Co racja, to racja. Jest źle, nie wyczuwam czakry Kuramy, co może oznaczać tylko jedno: Pieczęć została wzmocniona i Jinchuuriki Kuramy ma odcięty dopływ czakry.
- ŻE CO!?... OROCHIMARU! - krzyknęłam, przypominając sobie o mojej drugiej najbardziej znienawidzonej postaci.
Już chciałam wyjść z mojego umysłu, ale powstrzymała mnie Ahri.
- [Imię] posłuchaj, Orochimaru jest strasznie silny i jak na razie nie masz z nim szans, więc nie idź tam, bo to samobójstwo! Moja chakra zbyt obciąża twój organizm, a nie możemy liczyć na pomoc Kuramy.
- CHCESZ MI POWIEDZIEĆ, ŻE MAM MU POZWOLIĆ SKRZYWDZIĆ MOICH PRZYJACIÓŁ, DATTEBAYA!? - krzyknęłam.
- ON CIE ZABIJE, IDIOTKO! NIE MOŻESZ UŻYĆ MOCY KURAMY ANI MOJEJ!
- CZEMU NIBY NIE!?
- Nie słuchałaś mnie!? To zbyt obciąża twój organizm!
- Ale nie mogę mu dać ich skrzywdzić! Mam gdzieś moje zdrowie, nie dam mu skrzywdzić Naruto!... Znaczy się mojej drużyny.
- Tiaaa... Drużyny.
- Ahri... Ja muszę im pomóc!
- Eh... Jesteś tak samo uparta jak ona... Dobra pomogę ci.
- Ona?
- Yyy... Ekhem... Chodzi mi o moją poprzednią Jinchuriki, a teraz leć, ale pamiętaj, że masz z piętnaście minut maks, a Technika Latającego Boga Piorunów skraca ten czas, bo jeszcze jej nie opanowałaś normalnie.
- Jasne! - krzyknęłam i wyszłam z mojego umysłu.
Czułam jak czakra Ahri wypełnia moje ciało. Czułam jak moje zmysły się wyostrzają, jak budowa ciała się zmienia. Ruszyłam. Szybciej biec nie potrafiłam, w każdym drzewie od jakiego się odbiłam, zostawiałam dziurę, stworzoną czakrą, której używałam aby być szybszą. Nie chciałam używać techniki Drugiego, bo wiedziałam, że przeciąży moje ciało i mogę zemdleć podczas walki. W oczach pojawiły mi się łzy, które pod wpływem szybkości rozwiewały się.
~ Nie mogę im pozwolić skrzywdzić Naruto! NIE POZWOLĘ MU SKRZYWDZIĆ NIKOGO Z MOICH BLISKICH! ~
Moje myśli przerwał impuls, który poczułam, wyczuwając trzy znajome czakry i jedną obcą.
~ Już tak blisko! ~
Widziałam już zarys postaci. Orochimaru zaczął się wtapiać w drzewo. Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się tuż przed nim i walnęłam z siłą Tsunade, przez co przeleciał dobre parę metrów łamiąc przy tym potężne drzewa, które stanęły na drodze jego ciału.
~ Nieświadomie użyłam Latającego Boga Piorunów, czyli mam jakieś dziewięć minut maks. ~
Spojrzałam za siebie, gdzie zastałam przerażający widok. Naruto cały poobijany i zakrwawiony zawieszony na drzewie i płacząca Sakura (jej akurat nie za bardzo szkoda, bo jako jedyna była cała i zdrowa), nad ciałem Sasuke, który widocznie cierpiał.
- [IMIĘ] ZA TOBĄ! - krzyknęła Sakura.
Obróciłam się i w ostatniej sekundzie uniknęłam spotkania z jadowitymi kłami węża, odskakując w bok. Tuż przede mną, na ogromnym wężu stał Orochimaru. Przypomniałam sobie ile zła wyrządził w tym świecie i jak bardzo go nienawidzę, czułam jak ogarnia mnie złość, moje oczy już nie były czerwone, lecz wręcz świeciły szkarłatem świeżej krwi.
- [IMIĘ] NIE PATRZ MU W OCZY! JEGO ŻĄDZA KRWI JEST ZBYT DUŻA! - krzyknęła Sakura, chcąc mnie ostrzec.
Zaśmiałam się pod nosem.
~ Żądza krwi? Aktualnie, chyba to moja jest większa! ~
Spojrzałam prosto w jego oczy, a pogardliwy uśmieszek natychmiast zniknął z jego twarzy.
- No, proszę, proszę. Jednak Konoha ma jeszcze jakieś interesujące dzieciaki, oprócz Uchiha. - powiedział i w błyskawicznym tempie zaatakował mnie swoim językiem, który oplótł się o okół mojej szyi.
Wsadziłam rękę pomiędzy jego język, a szyję, aby mnie nie udusił, drugą natomiast złapałam język w innym miejscu i z całej siły pociągnęłam do siebie, czego się nie spodziewał, więc jego twarz szybko spotkała moją pieść i przypomniała sobie siłę Tsunade. Język pościł moją szyję natychmiast, ale ja nie dałam mu tak łatwo uciec i nie puściłam go, lecz ponownie przyciągnęłam ku sobie i jedną wolną dłonią wykonałam pieczęcie na technikę wielkiej ognistej kuli, przez co z bliska nią oberwał, a jego spalone ciało kopnęłam tak, że odleciało znów kilka metrów stąd. Pewna, że nic nam nie grozi spokojnie odwołałam czakre Ahri, przez co wyglądałam normalnie. Odwróciłam się do Sakury i przeskoczyłam na gałąź, na której siedziała. Najpierw ściągnęłam z drzewa przybitego do niego kunai'em Naruto i położyłam obok Sasuke, który zemdlał pod wpływem bólu. Zmęczyłam się i było mi gorąco, więc rozpięłam bluzę, ale nie mogło być tak pięknie, bo znów poczułam czakrę tego węża. Obróciłam się w idealnym momencie, aby zobaczyć jak dłonią łapie moją szyje i podnosząc do góry dusi mnie.
- Jesteś naprawdę niezła. Znam tylko jedną osobę, która potrafi przywalić tak jak ty, ale to za mało, dziewczyno. - sarknął kpiąco.
<Zobaczymy> wychrypiałam.
Znów czakra Ahri zaczęła krążyć w moim ciele. Wiedziałam, że nie zostało mi dużo czasu.
- [Imię]! - krzyknęła Sakura, która dopiero otrząsnęła się z szoku.
Utworzyłam włócznie z lodu i przebiłam nią jego brzuch. Od razu mnie puścił i odskoczył. Upadłam na kolana, lecz natychmiastowo się podniosłam. Spojrzałam na mojego przeciwnika, który trzymał się za brzuch, który intensywnie krwawił. Nagle jego szyja się wydłużyła
i ruszył na Sakure. Widząc to, rzuciłam się aby ją zasłonić, ale taki był jego plan, bo ukąsił mnie w ramie, a mnie sparaliżowało. Ból był niemiłosierny. Jakby ktoś pod skórę mi wstrzykiwał nagrzany do granic możliwości metal. Po chwili, która trwała dla mnie godziny, oderwał się ode mnie, a moje kolana ugięły się pode mną, ale nie upadłam. Nie pozwoliłam sobie na to. Ledwo stojąc na trzęsących się nogach, złapałam się za ramie, które było teraz źródłem przeraźliwego bólu.
- Nie dość, że siła samej Tsunade, to jeszcze kenkei gekkai lodu i do tego żywioł ognia. Naprawdę jesteś godna uwagi, dlatego zostawiam ci mały prezencik ode mnie. Jeszcze stoisz? No proszę, nie doceniłem cię.
Zignorowałam jego wypowiedź i bez namysłu rzuciłam się w jego stronę, zahaczając o jakaś gałąź która rozdarła moją bluzkę, tworząc dziurę, która ukazała moją pieczęć. Oczy Orochimaru powiększyły się na widok pieczęci. Natychmiast mnie złapał i w ten sam sposób, co Naruto, zapieczętował też moją pieczęć {przypominam, że Reader oglądała Naruto, więc stąd wie jak Orochimaru pokonał Naruto}, a następnie puścił. Padłam na gałąź nie mogąc ustać, ani się podnieść. Ledwo widziałam na oczy. Przeklęta pieczęć, obciążenie ciała siłą Tsunade, czakrą Ahri i Techniką Latającego Boga Piorunów, a do tego odcięcie mi częściowo przepływu czakry, to było dla mnie za dużo. Ostatnie co widziałam, to Orochimaru wtapiający się w drzewo, a później była już tylko ciemność i rozdzierający ból.
Heyo =^-^=
Tiaa... Pomysły co napisać dalej, jak widać wróciły i tu jest problem bo mam już 4 wersje co dalej i nie mogę się zdecydować którą wybrać Xd
Kara nie minęła, ale mam zajebistą mame i pozwoliła mi nie iść do szkoły, zapominając, że przez prawie 2 h będę w domu sama, a znalezienie lapka nie zajęło mi długo dattebayo XD
No ni, to ja lecę cześć ;*
Jeszcze zrobię chamską reklamę, mojej książki z rysunkami dattebayo X3
Zapraszam do oglądania moich rysunków w książce MałaFala Rysuje. (Te pod koniec są lepsze od tych pierwszych X3)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro