Rozdział 7 [Wizyta u Hokage]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam w ciszy starając się nie zgubić. 

~ Mimo godziny jest jeszcze dość jasno, cóż nic dziwnego, przecież jest lato... Chyba... Zastanawiam się co takiego ma mi do powiedzenia Hokage. ~

Moje myśli przerwał widok celu podróży. Weszłam do budynku i zapukałam w drzwi do biura Hokage.

- Proszę. -

Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.

- Dobry wieczór [imię]. -

- Dobry wieczór staruszku Sarutobi... Wzywałeś.

- Tak, tak... Siadaj, mam ci coś do powiedzenia.

- Dziękuję, ale wole postać...

~ Stresuję się i nie chcę spóźnić na spotkanie z Naruto! ~

- Tooo... Co masz mi do powiedzenia?

- Są dwie sprawy... Pierwsza odnośnie twojego pochodzenia i powrotu do domu...

- Znaleźliście sposób, abym wróciła?!

~ TYLKO NIE TO! NIE CHCĘ WRACAĆ! ~

- Nie, jeszcze nie. Chciałem cię zapytać, o tamten kunai i okoliczności towarzyszące przeniesieniu.

- Aha...

~ Uff... Niech mnie tak nie straszy! ~

- A co konkretnie chcesz wiedzieć? Już mówiłam, kunai zupełnie jak ten czwartego, na około jakieś dziwne pieczęcie... A i był wbity w skałę, jeśli ma to jakieś znaczenie... Jeśli chodzi o okoliczności... Było około szesnastej, niebo bezchmurne, bezwietrznie i ciepło... 

- O czym myślałaś, zanim dotknęłaś kunai i się tu przeniosłaś? Wiem, że pytanie może wydawać się głupie i bezsensowne, ale ma dość spore znaczenie.

- Myślałam o jednym, aby się stamtąd wydostać... Znaleźć się gdziekolwiek tylko nie tam... A kiedy ujrzałam kunai pomyślałam o czwartym i tym miejscu...

- Rozumiem... A jak tak drużyna? Wpasowałaś się?

- Bardzo się cieszę z tego do jakiej drużyny należę i podoba mi się tam, myślę, że nie wydałam tego, że nie jestem stąd...

- Nie chodzi mi o to czy ktoś cię...,,nakrył"... Chodzi mi o to jak ty się czujesz.

- Jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd!

- To świetnie moja droga, bardzo mnie to cieszy... Przejdźmy teraz do drugiej sprawy.

~ Ciekawe o co chodzi?... ~

- Możesz wyjść z ukrycia.

Z cienia zaczęła się wyłaniać znajoma sylwetka. 

- Część [imię].

- Kakashi-sensei?!

~Co on tutaj robi?!~

- [imię]. Poinformowałem Kakashiego o twojej sytuacji. Będzie cię trenować osobno.

- Widziałem twój trening z Naruto i Sasuke.

~ Czyli nie zdawało mi się że ktoś mnie obserwuje. ~

- Wyszło nie najgorzej. Myślałem, że nie będziesz w stanie pokonać Naruto.

- Za bardzo się odsłonił, poza tym nie użył pełnej siły, ponieważ jestem dziewczyną i nie jestem wrogiem.

- Skromność jest ceniona, ale brak pewności siebie jest sporym problemem.

- O to sensei się nie musi martwić.

- To dobrze, a teraz możecie iść.

- Do widzenia staruszku Sarutobi!

- Do widzenia dziecinko.

Wraz z Kakashim wyszliśmy z budynku.

- Masz jakieś plany na wieczór.

- Przecież sensei wie.

- Hmm?

- Śledził mnie pan i wie, że jestem umówiona z Naruto.

- Hehe... Zorientowałaś się?

- Od wyjścia z domu po południu miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje, ale byłam pewna, że mi się zdaje.

- Już wtedy mnie wykryłaś? Szybko, choć śledziłem cię od rozstania na dachu akademii.

-Aha... Zaraz czyli widziałeś jak byłam w łazience i...!

- Nie, nie martw się. Nie podglądałem cię.

- No ja nie wiem. Biorąc pod uwagę książki jakie czytasz, to można by się wszystkiego spodziewać.

- O jakich książkach mówisz?

- O ,,Icha Icha Paradise" i nie udawaj idioty!

- Ahaha... Skąd...?

- Niech tym się sensei nie przejmuje. Ja mam swoje sposoby, a teraz jeśli można, chciałabym już iść do domu i poczekać na Naruto.

- To jutro po...

- Po teście, który zadecyduję, czy mamy wrócić do akademii.

- Skąd...?

- Już mówiłam, żeby się sensei tym nie zamartwiał. Po prosty wiem i już!

- Mhm... To jutro zaraz po teście urządzimy sobie trening.

- Hai! To papa sensei!

Po pożegnaniu poszłam do domu. Wróciłam za  pięć dwudziesta druga. Szybko zdjęłam buty i bluzę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.

- Już idę!... Cześć Naru... Zaraz! Czego znowu chcesz Sasuke?!

- Spodziewałaś się Naruto o tej godzinie?

- A co cię to obchodzi?

-...

- Czego tu chcesz?

- Odpowiedzi na pytania.

- Już ci mówiłam. Nie potrafię żadnych tajemnych technik, moje umiejętności są mniej niż przeciętne i mój klan nie miał żadnych tajemnic. Wiec jeśli to wszystko to WON!

- Co Naruto miałby tutaj robić o tej godzinie?

- Ma u mnie nocować jeśli musisz wiedzieć.

- Nocować?

- Przeliterować? N-o-c-o-w-a-ć. Nocować. Czyli zostać u kogoś na noc.

- Phi... Bardzo śmieszne.

- Czyżby coś było nie tak? Przecież tylko potraktowałam cię jak ty traktujesz innych.

- Milusio. Mógłbym wiedzieć czemu mnie nienawidzisz?

- A kto powiedział, że cię nienawidzę?

- Nie jestem głupi.

- Z tym nie do końca się zgadzam.

- Powiesz mi wreszcie, czy nie?

- Bo wiem jaki jesteś. Jesteś arogancki i wszystkimi gardzisz. Masz wszystkich w dupie i myślisz, że jesteś najlepszy. Nie lubię takich jak ty! Gardzę nimi!

- Skąd możesz wiedzieć jaki jestem?

- Heh... To już MÓJ sekret, a teraz jeśli możesz, to WYJDŹ!

Wypchnęłam go i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

~ Grrr... Jak on mnie drażni! ~

Znowu pukanie.

- Czego chcesz Sasuke?!

- Sasuke?

- Naruto?!... Sorry, ale przed chwilą był tutaj Sasuke i mnie wkurzył... Wchodź.

- Dzięki. Co Sasuke tutaj robił?

- A żebym ja wiedziała. Coś tam ględził czemu go nienawidzę i czemu miałbyś do mnie przyjść.

- A co go to interesuje?!

- Dokładnie. To nie jego sprawa... Chodź do pokoju.

- Ano [imię]... Czemu tu jest jedno łóżko?

- Bo mieszkam sama?

- Nie o to mi chodziło...

Naruto zrobił się czerwony.

- Naruto coś się stało? Jesteś czerwony. Może masz gorączkę?

Przyłożyłam czoło do jego czoła. 

- Nie masz.

- [i-i-imię]... Co ty robisz, dattebayo?!

- Hmm?... Sprawdzam czy nie masz gorączki.

~ Zaraz... Jedno łóżko... Jezu jaka ja tempa! Jemu o to chodzi, a ja jeszcze coś takiego odwalam! ~

- Am... Będziemy spać w jednym łóżku, bo niedawno się wprowadziłam i nie mam żadnego futonu, materaca, ani śpiwora.

- To może ja będę spać na ziemi?

- Nie wygłupiaj się!

- A co z twoimi rodzicami? Nie będą źli?

- Nie ma ich.

- Wyjechali? {Naruto, jaki ty czasami tępy!}

- Nie żyją.

- A... Przepraszam, ja nie...

- Nie!... Nie przepraszaj... Nic się nie stało... P-po prostu...

~ Szlag! Znowu! Cholera jasna! Znowu ryczę! Nie chcę płakać... Nie przy Naruto, który przeszedł więcej ode mnie i nie płacze... Nie chcę być beksą! Więc czemu te łzy nadal płyną?! ~

- [imię]...

- ...

Naruto podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja odwzajemniłam uścisk.

- Możesz płakać jeśli chcesz.

- Ale...Ale zasada ninja...

- Nikt teraz nie widzi.

Rozryczałam się na dobre. Płakałam w ramionach Naruto, mocząc mu przy tym całą bluzę. Po piętnastu minutach nareszcie udało mi się uspokoić.

- Dziękuję Naruto...

- Nie ma sprawy.

Przetarłam jeszcze raz oczy rękawem.

- Chodź zrobię popcorn i oglądniemy ten film.

- Jesteś pewna? Jest dwudziesta druga dwadzieścia, jutro mamy być na piątą na poligonie. Mogę jeszcze kiedyś wpaść, a teraz jesteś na pewno zmęczona. Najpierw trening, teraz to. Powinnaś wypocząć.

- Masz rację... Jeszcze raz dzięki... Chodź się przebrać. Idź pierwszy do łazienki. Ja się przebiorę tutaj.

- Jasne.

Przebraliśmy się, umyliśmy zęby i takie tam. Położyłam się spać prze Naruto, wcześniej nastawiając budzik na szóstą, wiedząc, że Kakashi i tak się spóźni.



Hejo =^-^=

Wrzucam wam dłuższy rozdział, gdyż miałam wrzucić wczoraj, ale nie dałam rady.

Jeszcze chcę poinformować, że moja wena chyba gdzieś poleciała, bo już tutaj miałam małe problemy, tak więc nowe rozdziały mogą nie pojawiać się co dziennie (raz MałaFala x reader, a raz Naruto x reader) tylko max raz na tydzień. Do czasu, aż wena nie wróci.

To by było na tyle. Papatki =3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro