Rozdział 9 [Dzwonki]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy przybyliśmy na miejsce zbiórki, zostaliśmy na miejscu tylko Sakure.

- Gdzie byliście?! Zbiórka była na 5 rano! - krzyknęła Sakura.

- Kakashi- sensei przyszedł? - zapytałam zdziwiona.

- Jeszcze nie. - odpowiedziała.

- To w czym problem? - zapytałam.

- Która godzina? Ktoś wie? - zapytał Naruto.

- 8:45 - odpowiedział Sasuke.

- To jeszcze z 15 minut sobie poczekamy.

- Skąd to wiesz? - zapytała Sakura.

- Przeczucie. - dodałam.

Poczekaliśmy jeszcze to 14 minut i sensei się pojawił.

- Cześć moi drodzy!

- Spóźniłeś się Sensei! - krzyknęliśmy wszyscy zgranym chórem.

- Spóźniłem się, bo spotkałem czarnego kota i musiałem iść na około...

- Nie wierzymy ci! - krzyknęliśmy z Naruto.

- Dobra, a teraz przejdźmy do powodu dla którego was tutaj sprowadziłem.

~ Taktyczna zmiana tematu. ~

- Alarm nastawiam na 12-stą! Mam tu dwa dzwoneczki. Waszym zadaniem będzie odebranie mi ich do południa. Osoby które zostaną bez dzwonka, mogą się pożegnać z dzisiejszym obiadem! Oprócz tego zostaną przywiązane do tych tutaj pni, aby patrzeć jak zjadam obiad.

- Buuuuuurkk -

~ Oho... Tylko ja i Naruto zjedliśmy śniadanie. ~

- Na jedną osobę przypada jeden dzwoneczek, więc przynajmniej dwie przywiążę do słupa. Ten kto nie zdobędzie dzwonka automatycznie obleje... Czyli wróci do akademii. Macie mnie atakować tak jakbyście chcieli mnie zabić. Możecie oczywiście używać shurikenów.

- Zaraz, zaraz...Jak to trafi z powrotem do akademii?! - krzyknęła Sakura.

- To co usłyszeliśmy. Nie ma sensu się kłócić, sensei nie zmieni zdania. - odpowiedziałam nie chcąc przedłużać.

- Ale...!

- Wasza znajoma mądrze mówi. Nic nie zmieni mojej decyzji, a wszystko zostało wyjaśnione. Dobra... Koniec pogawędek. Czas zaczynać.

Naruto rzucił się w stronę Kakashiego z kunai'em. Ja pobiegłam w jego stronę, chcąc go powstrzymać. Za Naruto pojawił się Kakashi trzymający jego głowę i rękę z kunai'em tak aby celował w tył własnej głowy.

- I gdzie ci się tak śpieszy? Przecież nie powiedziałem jeszcze ,,START"

- Eh... Wiedziałam, że nie zdążę.

- Chociaż z drugiej strony dobre nastawienie. Chciał mnie zabić, a ta tutaj chciała mu pomóc.

~ Miło, że pamięta nasze imiona (sarkazm) ~

- Hehe... Coś mi się zdaję, że jednak da się was lubić. Uwaga, zaczynamy! Gotowi... START!

Wszyscy uciekli, a ja co? Ja stałam jak ten dureń. Przecież nie jestem na tyle wysportowana, aby jednym skokiem wleźć na drzewo jak oni!

- O... Nie uciekasz jak reszta.

~ Nie powiem mu, że nie potrafię. ~

- Phi... Tylko tchórze i wyszkoleni skrytobójcy uciekają. Ja nie jestem ani jednym, ani drugim.

- A JA BĘDĘ WALCZYŁ NORMALNIE! TWARZĄ W TWARZ! WALKA TO WALKA! - krzyknął Naruto

~ Zbawienie! Naruto kocham cię!~

- Słuchaj...Trochę odstajesz od reszty.

- ODSTAJE TO TA TWOJA PRZEKRZYWIONA FRYZURA!

- Pierwsza taktyka shinobi to taijutsu!... Podszkolę cię.

~ Naruto wybacz, ale na razie, nie mamy szans. Lece się ukryć puki mam okazję... Pomogę ci trochę później. ~

Pomyślałam i ukryłam się w pobliskich krzakach. Kakashi wyciągnął swoją książkę.

~ To jest to! Naruto zaraz oberwie i trafi do rzeki. Później zaatakuje Kakashiego... Wiem gdzie się pojawi i tam zaatakuję. Dzięki bogu zbijałam kamieniami butelki na murze z chłopakami z sierocińca! Swoją drogą całkiem fajna zabawa i poprawia celność... Tylko pamiętaj. Celuj w książkę bo tego się nie spodziewa! ~

No i jak pomyślałam tak się stało. Sakura zdążyła się jeszcze wydrzeć na głos.

~ Naruto chwycił Kakashiego... Teraz! ~

Szybko rzuciłam kunai w drzewo przy którym stał Naruto. Oczywiście nie trafiłam, a jakże by inaczej.

~ Szlag! Zna moją pozycję... Jedyne co mogę zrobić to pomóc Naruto. ~

- ODWOŁAJ KLONY! - krzyknęłam i wyskoczyłam jak oparzona z krzaków, stając przy Naruto.

- Dzięki. To ty rzuciłaś tamten kunai?

- Mhm...

Staliśmy do siebie plecami czekając na ruch Kakashiego.

- Patrz [imię] ten idiota z pośpiechu zgubił dzwoneczek!

- Naruto, nie! To... Eh... pułapka.

- Naruto, tylko idiota daje się złapać w tak oczywiste pułapki, a dla ciebie punkt za próbę trafienie mnie, tylko zleksza nie tam gdzie trzeba.

- Ale ja w sensei'a nie celowałam.

- To w co?

Wyciągnęłam kunai i zaatakowałam. Udało mi się drasnąć jego książkę. Szybko wykorzystując szok wyciągnęłam rękę po dzwonki, ale byłam za wolna i musiałam odskoczyć unikając kopniaka.

- A więc celowałaś w moje Eldorado Flirtujących?

- Oj sensei... Dopiero teraz się zorientowałeś?

- Niezły pomysł, ale za zniszczenie książki musi być kara.

~ No to mam przerąbane! O tym nie pomyślałam. ~

I nadleciało moje wybawienie. Odetchnęłam z ulgą. Sasuke rzucił w Kakashiego shurikenami, a ten zamienił się w kłodę i zniknął z mojego pola widzenia.

~ Poleciał za Sasuke. Najpierw załatwi Sakure, później Sasuke, znów Sakure i przyjdzie po mnie i Naruto. ~

- [imię] pomożesz, dattebayo?

- Ah... No tak, sory zapomniałam o tobie Naruto. Rozhuśtaj się.

- Po co?

- Po prostu to zrób. Ok? I postaraj się wylądować jak najdalej od miejsca gdzie wisisz.

- Nie rozumiem, po co, ale ok.

Naruto się rozbujał, a ja jednym celnym rzutem przecięłam line.

- To po co miałem się rozhuśtać?

- Patrz.

Wzięłam gałęź z ziemi i rzuciłam w miejsce gdzie wcześniej wisiał Naruto. Lina związała gałąź które teraz wisiała tak jak przed chwilą Naruto.

- Dlatego.

- Aha... Dzięki wielkie.

- Mhm...spoko.

- Buuuuuuurk....

- Już jesteś głodny?!

- Hę? To nie ja.

- To kto?

- No dobra... Ja.

- Eh... Masz. Wzięłam ze sobą 3 naleśniki, które zostały, ze śniadania i wodę.

- Ratujesz mi życie, dattebayo!

- I to nie pierwszy i nie ostatni raz Naruto!

Zjedliśmy wszystko i usłyszeliśmy krzyk Sakury.

- Oho... Kakashi dorwał Sakure. Naruto nie biegnij tam. Kakashi nie skrzywdzi jej. Pewnie użył genjutsu.

- Aha... Tooo mamy jakiś plan? W sumie to są tylko dwa dzwonki. To co robimy?

- Proste, współpracujemy. Ja i tak przeskoczyłam akademie.

- Ale [imię], co z resztą?

- Ten test ma nas skłócić. Jeśli oddamy dzwoneczki, zdamy, a oni mając dzwoneczki też.

- No to postanowione. Teraz tak, idziemy się ukryć tak, aby nas nie znalazł. Najlepiej razem, abyśmy sobie pomogli, jeśli jednak mu się uda.

- Ale chowaniem się, nie zdobędziemy dzwonków.

- No i tu właśnie jest problem... Hmm... Dobra. Mam plan. Mógłbyś użyć Kage Bunshin no Jutsu i Henge no Jutsu jednocześnie?

- Tak, ale po co?

- Połowa klonów zmieni się we mnie. Będą one atakować z dystansu. Ty i druga połowa klonów, z bliska. A i jeden niech się zmieni w kunai. Rzucę nim i kiedy będzie obok sensei'a zmieni się w siebie i weźmie dzwoneczki. Pytania?

- Nie. Załapałem.

- A... I jeszcze jedno. Celuj w jego książkę. Jest dla niego ważna i spodziewa się ataku na niego, a nie na nią. Pierwszy atak pójdzie z ukrycia, a żeby nie wiedział o naszej sile, niech z ukrycia klony wychodzą stopniowo. Tylko te które atakowałaly i sensei poznał ich położenie. Ok. To do dzieła!

Naruto wykonał moje polecenia, a ja wraz z Naruto schowaliśmy się na pobliskich drzewach. Każdy z nas miał po 10 kunai.

Na polanie pojawił się Kakashi.

- Wiem, że tu jesteście!

<Atakujmy!>

<Jeszcze nie.>

~ Musimy poczekać, aż stanie się odrobinę mniej czujny, z powodu braku naszych reakcji. ~

- No nic pozostało tylko wykurzyć z kryjówki.

< Teraz! >

Rzuciliśmy jednocześnie. Sensei odskoczył nic sobie nie robiąc z naszych ataków.

< Zdradziliśmy naszą pozycję! Nie ma sensu się chować! Chodź Naruto!>

<Hai!>

Wyskoczyliśmy na polane.

- Już się nie chowacie?

Klony Naruto wyskoczyły na Kakashi'iego. On nic nie robił oprócz parowania ich ciosów. W tedy dołączyły ,,Moje" klony, ale on nic sobie z tego nie robił.

- To wszystko?

Po tych słowach ja rzuciłam. Sensei złapał kunai, ale upuścił go, kiedy drugi prawie trafił jego książkę.

~ To był twój błąd.~

Upuszczony kunai zmienił się w Naruto, który pochwycił dzwoneczki.
Sensei właśnie miał je odzyskać, ale zbawił na dzwonek.

- Szkoda. Koniec czasu... Dobra robota dzieciaki.

Wylądowaliśmy przy pieńkach.

- Kilka słów na temat testu. Słuchajcie. Nie ma potrzeby, żebyście wracali do akademii.

- Czyli, dattebayo... Cała czwórka...

Kakashi się uśmiechną. Wiedziałam co zaraz powie.

- Tak cała dwójka możecie się pożegnać z ninjutsu na zawszę!.. oprócz [imię],która jako jedyna postanowiła pomóc Naruto i z nim współpracować. Razem udało im się zdobyć dzwoneczki... I oczywiście Naruto który razem z nią je zdobył.

- ŻE CO?! ONI JE ZDOBYLI!? JAK? - krzyknęła Sakura.

- Współpraca.

- Dobrze. Wasza dwójka, zostaje.

- Heh... Nie. Oddaje je Mój dzwonek Sasuke!

- A ja mój Sakurce!

- Ale w tedy dla was nie zostanie! - krzyknęła Sakura.

- Tutaj chodziło o pracę zespołową. A zespół to nie połowa tylko wszyscy! Sakura myślała tylko o Sasuke, a Sasuke tylko o sobie! Dlatego oblaliście. My wolimy zostać w akademii i stworzyć drużynę niż być połówką.

- Ja dziękuję... Naruto. - powiedziała Sakura.

-Dzięki [imię], ale to ty na niego zasłużyłaś. - powiedział Sasuke.

- I tak go nie przyjmę z powrotem.

- To oddam swój Naruto i wrócę z tobą do akademii.

Co ty mówisz Sasuke-kun?!- powiedziała Sakura.

- Nie przyjmę tego, dattebayo! Jeśli [imię]-chan wraca, to ja też!

- Idę z wami. - odpowiedział.

~ Sasuke chcę zostać? I to jeszcze ze względu na mnie? Coś mi tu śmierdzi.~

- Jeśli Sasu... znaczy wszyscy, wracają to ja też. - dodała Sakura.

- Jesteśmy drużyną sensei! I jeśli jeden z nas wraca, to wracamy wszyscy!

~ No to mi mowa wyszła, że aż jestem z siebie dumna.~

- Tak! - krzyknęli chórem.

- No moi drodzy... Wszyscy zdaliście! Dla Naruto i [imię] należą się gratulacje za zdobycie drzonków i poświęcenie dla reszty drużyny. W świecie shinobi osoba łamiąca zasady jest śmieciem, ale ten kto nie dba o towarzyszy jest gorszy od śmiecia.

- Hura! - krzyknęli wszyscy.

- To teraz podzielcie się obiadem i zmykajcie do domu. - powiedział.

- Macie... W końcu to dzięki wam zdaliśmy... - powiedziała Sakura

- A... Nie trzeba... Jedliśmy już... - powiedziałam.

- ŻE CO?! KIEDY?! - krzyknęła Sakura.

- [imię]-chan przyniosła naleśniki i wodę. - powiedział Naruto.

- Plus jedłiśmy jeszcze śniadanie. - dodałam.

- Więc obiad jest dla was! - powiedzieliśmy jednocześnie.

Sasuke i Sakura poszli do swoich domów, z obiadami.

- [imię]-chan odprowadzić cię?

- Sorki Naruto, ale mam sprawę do sensei'a i trochę mi to zajmie.

- Aha... Szkoda. To cześć!

- Mhm... Część!

Naruto pobiegł do do domu, a kiedy zniknął z linii wzroku sensei się odezwał.

- To co zaczynamy? Czy może jesteś zbyt zmęczona?

- Jeszcze się pytasz? I kto tu jest niby zmęczony?

Hejo =^ω^=

Jednak udało mi się dziś wrzucić dwa rozdziały. Mam nadzieję, że się cieszycie =)

Papatki.

I oczywiście sry za błędy. Uroki pisania na komórce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro