Prolog
O Fortuna
velut luna
statu variabilis
Poczułam, jak sznury zaciskają się na moich nadgarstkach. Do zasłoniętych czarną opaską oczu napłynęły mi łzy. Dlaczego mnie to spotykało? Czym sobie na to zasłużyłam? Przecież przez całe moje krótkie życie starałam się być dobra.
sors immanis
et inanis
rota tu volubilis
status malus
vana salus
semper dissolubilis
Wokół mnie głębokie, męskie głosy śpiewały przerażającą pieśń, która sprawiała, że całe moje ciało drgało. Nigdy wcześniej nie słyszałam niczego równie demonicznego.
nunc per ludum
dorsum nudum
fero tui sceleris
Poczułam, jak czyjeś zimne ręce zdzierają ze mnie białą suknię. Łzy popłynęły po moich policzkach. Dlaczego?
sors salutis
et virtutis
michi nunc contraria
est affectus
et defectus
semper in angaria
Do złowieszczych basów i barytonów przyłączyły się kobiece soprany, dodające pieśni katastroficzny wydźwięk. Z gardła mimowolnie wyrwał mi się jęk. Zarówno moje serce jak i oddech przyśpieszyły. Nie byłam głupia. Wiedziałam, co miało zaraz nastąpić.
I wtedy poczułam przeszywający ból w piersi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro