"Nie zwlekaj..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle jakby wszytko stanęło w miejscu. Zesztywniałem. Jak to nie chce bym moją przyjaciółką? Zrobiłem coś nie tak? Może Zhao zakazał jej się ze mną zadawać? Kompletnie nie rozumiem.

- jak to nie chcesz być moją przyjaciółką? - spytałem w prost.

- Jay...- dziewczyna wstała, a ja razem z nią, chwyciła mnie za dłoń-...Zhao dzisiaj kazał mi podjąć decyzję...

- jaką decyzję?! - emocje stanęły nade mną górą wiedziałem, że ten cały Zhao jest niezłym dupkiem.

- powiedział że muszę zdecydować...-wzięła głęboki wdech-...albo wyjeżdżam dzisiaj z nim, albo on jedzie sam i z nami koniec.

- i co zdecydowałaś? - spytałem z nadzieją, nie chciałem aby wyjeżdżała.

- Zhao wyjechał godzinę temu...- po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

Podeszłem do niej i ją przytuliłem. Nigdy jeszcze z Lonie nie byliśmy tak blisko, czułem jak oplata mnie swoimi ramionami i wtula się w mój tors. Czuje jak oddech jej się reguluje, a jej ciało przestaje drgać. Chyba tego potrzebowała, chwili bliskości. Nagle dziwnie się poczułem. Odkąd ją poznałem, chciałem być z nią tak blisko, ale teraz sam nie wiem.
Dziewczyna jednak odrywa się odemnie i patrzy na mnie.

- dziękuję ci Jay...- lekko się uśmiecha.

- za co?

- że jesteś...-szepneła.

Znów się przybliżyła, ale tym razem do mojej twarzy. I poczułem jej usta na moim poliku. To był lekki niewinny pocałunek. Kiedy się odsuneła wysłałem jej zakłopotany wzrok.

- Ale dlaczego nie możemy się przyjaźnić? - spytałem mając nadzieję na odpowiedź.

- nie chciałabym być twoją przyjaciółką...-westchnęła-...ale kimś więcej.

Znów mnie zatkało.

- Ale jak to? Przecież przed chwilą zerwałaś z Zhao! - próbowałem to sobie wszytko poukładać.

- nie zostałam tu zostałam tu z powodu przyjaciół, szkoły lub tego że kocham to miejsce... oczywiście to też jest dla mnie ważne, ale również był główny powód. Powodem mojego rozstania Zhao było to że ja go nie kocham...- dziewczyna znów wzięła wdech-...ale również dlatego że czuje coś do Ciebie...- kompletnie mnie zamurowało, te same słowa chciałem powiedzieć jej w dniu kiedy poznałem Gamorę, w dniu kiedy wszystkie moje uczucia się zmieniły-...wiem że nie znamy się zbyt dobrze. Łączą nas głównie treningi i to dzięki tobie jestem w drużynie. To było bardzo dla mnie ważne Jay. Od tamtego momentu coś do Ciebie poczułam.

- Ale dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?

- z powodu Zhao, go już dawno przestałam kochać, ale nigdy nie byłam co do tego pewna.

- a ty mnie kochasz? - spytałem niepewnie.

Niby zwykłe słowo, a tak wiele znaczy. Tak wiele zmienia w życiu każdego człowieka. Ale co to jest miłość? Sam chyba jeszcze do końca nie wiem co to słowo oznacza.

- nie wiem...- odpowiedziała zakłopotana-...ale dziś dostałam bardzo mądrą poradę "Nie zwlekaj...". I chce z tej porady skorzystać. A ty chcesz spróbować?

- mielibyśmy być parą?

- jeżeli nie chcesz...-widziałem w jej oczach zrezygnowanie.

- nie! To znaczy...- nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. To wszytko jest zbyt skomplikowane. Lubię Lonie i sam z początku chciałem aby była moją dziewczyną, ale teraz wszytko się zmieniło. A to tylko dwa dni.-...możemy spróbować.

Na jej twarzy zagościł uśmiech. Dziewczyna podskakując uwiesiła mi się na karku. A ja nie wiedząc dlaczego to robie objąłem ją w talii lekko podniosłem i zakręciłem. Wtuliłem głowę w jej kark, jej włosy pachniały różami. W głowie mam wielki mętlik. Zgodziłem się. To było nie przemyślane. Nie wierzę że to przyznam, ale się boję...
Boję się że skrzywdzę Lonie...
A tego bardzo nie chce...
Lubię ją i to bardzo...
Nasz związek się jeszcze nie zaczął a już boję się że coś spieprze.
Nie zgodziłem się na to ze względu,  że zrobiło mi się dziewczyny żal, albo z tego że z mojego powodu zerwała z chłopakiem. Po prostu chyba czuje to samo co ona. Ale teraz niczego nie jestem pewny.
Nagle czuje jak zaczyna mi burczeć w brzuchu. Dziewczyna słysząc ten dźwięk zaczyna się słodko śmiać.

- może pójdziemy już na kolację?

- okej...-wysłałem jej lekki uśmiech.

Idąc korytarzem Lonie złapała mnie za dłoń. Wyglądaliśmy jak typowa para, ale czułem na sobie wzrok każdej przechodzącej obok nas osoby. Nikt się chyba nie spodziewał tego że kiedyś to nastąpi. Wielki podrywacz Auredonu w końcu ma dziewczynę. Kiedy o tym myślę serce zaczyna mi bić szybciej. Nie wiem czy to z radości lub wątpliwości, które trapią mnie dopiero od kilku minut.

Cały czas rozglądam się, aby nie napotkać Gamory. Nie wiem dlaczego tak bardzo boję się teraz z nią spotkać. W końcu nawet jej dobrze nie znam.

Co się ze mną do jasnej cholery dzieje?!
Przecież chciałeś być z Lonie to teraz jesteś i ciesz się tą chwilą!
I nie przejmuj się to słodką dziewczyną o pięknych oczach i zabujczym charakterze... charakterze, który ty uwielbiasz... Dość!

Moja podświadomość wariuje. Kłócę się sam ze sobą.

Dość! Teraz Gamora dla Ciebie nie istnieje. Jesteś tylko ty i Lonie!

Wychodzimy razem na dwór. Wszyscy obecni ukradkiem patrzą na nas i szepczą. Spoglądam na twarz mojej dziewczyny, na której gości radość i jednocześnie duma.

Że też mamy stolik na samym środku tego wścipskiego tłumu ludu!

Wcześniej gdy szłem z jakąś dziewczyną, byłem z siebie dumny, że znowu wyrwałem jakąś laskę. Ale teraz gdy jestem w prawdziwym związku jest to dla mnie obce i dziwne jednocześnie.
Kiedy dochodzimy do naszego stolika, trzymając w rękach jedzenie moje serce zaczyna szybciej bić.
Ben przy stoliku nie siedzi sam.
Siedzi przy nim i rozmawia, śmiejąc się przy tym blond włosa piękność. Ślina staje mi w gardle kiedy spogląda na mnie a później wzrok przenosi na moją dziewczynę. Pragnęłem dostrzec na jej twarzy żal, wściekłość lub nawet zawód aby tylko mieć przekonanie, że ona czuje to samo co ja do niej. Ale tam znajdowała się tylko pustka i obojętność, której tak u niej nienawidzę.
Kiedy tylko się przysiedliśmy ich rozmowa oraz śmiech został przerwany.

- o... hey wam...- odezwał się Ben.

- cześć...- odpowiedziała wyrywając się pierwsza Lonie.

- hey...-odpowiedziałem drugi patrząc na Gamorę.

Czekałem aż dziewczyna coś odpowie ale ta zaczęła jeść swoją porcję jedzenia. Jej cisza była dla mnie torturą.
Po kilku minutach dołączyła do nas Mal, siadając obok Ben'a popatrzyła zdziwiona na obecność Gamory.

- cześć skarbie...- Ben pocałował swoją narzeczoną w policzek tym odrywając morderczy wzrok od znienawidzonej dziewczyny.

- hey...-odpoweidziała szeptem uśmiechając się lekko.

- jak tam idą przygotowania?- spytał brunet próbując podjąć jakiś temat.

- mamy jeszcze dużo pracy, ale idzie nam całkiem nieźle...- odpowiedziała fioletowowłosa przegryzając kanapkę

Wtedy dołączyli do nas Carlos i Jane. Również byli zaskoczeni obecnością Gamory, ale próbowali tego po sobie nie poznać.

- chciałam wam pogratulować...-Jane zwróciła się do mnie i Lonie

- czego? - spytał się zszokowany Carlos swojej dziewczyny.

- głupku...-powiedziała słodkim tonem-... oni są razem. Już cała szkoła o tym wie. Plotki szybko się rozchodzą.

- tylko dlaczego ja dowiaduje się ostatni? - spytał zbulwersowany

Córka dobrej wróżki spojrzała na białowłosego spod byka.

- dobra nie ważne...- mruknął Carlos.

- Tak czy inaczej szczęścia życzę...-uśmiechneła się słodko do mnie i do Lonie.

- dzięki...- moja dziewczyna odpowiedziała za nas oboje-... A gdzie Evie i Dough?

- Dough ma próby orkiestry a Evie sama nie wiem czemu jej nie ma...-odpowiedziała Jane.

- podobno wpadła na świetny pomysł sukienki i teraz ją projektuje...- wyjaśniła Mal.

Na odpowiedź przyjaciółki Gamora podniosła na nią wzrok a potem przeniosła go na mnie. Czułem jak jej brązowe oczy pochłaniają moją duszę. Nie mogłem wytrzymać już jej ciszy i kiedy znów odwróciła odemnie wzrok.

- Gamora...- dziewczyna znów na mnie spojrzała a mi zamarzło serce-...będziesz dzisiaj nad jeziorem? - spytałem i nie wiem czy nie popełniłem kolejnego błędu, ponieważ wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli.

- no chyba muszę...- odpowiedziała odczepnie i wszyscy przenieśli na nią wzrok.

Widziałem skrępowania dziewczyny.
Chyba tym pytaniem pogorszyłem sytuację. Gamora musiała potwierdzić że jest nad moim nadzorem. Ale ze mnie głupek! Przez to pytanie powstała wśród nas krępująca cisza. Każdy nas szukał w myślach tematu, ale nikt z moich przyjaciół nie chciał się otworzyć przy obcej dziewczynie.

- dlaczego nie Gamora?- sytuację próbowała uratować Lonie-... ta impreza może być dobrą rozrywką. Mamy tutaj dużo przystojnych i samotnych książąt. Kto wie? Może poznasz kogoś fajnego.

Wiem że Lonie nie powiedziała nic złośliwego. Próbowała tylko rozluźnić atmosferę, ale na twarzy blondynki pojawił się smutek i zakłopotanie.

- możliwe...- odpowiedziała skrępowana-...przepraszam ale straciłam apetyt.

Dziewczyna wstała i zniknęła w wnętrzu budynku.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro