4 lata wcześniej...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Boli mnie całe ciało, a głowa pęka. Czuje że leżę na czymś niewygodnym. Nie mogę otworzyć oczu przez ciężkie powieki. Jęczę z bólu.

Kiedy nabrałam tlenu do płuc poczułam coś  niezwykłego. Powietrze nie było ciężkie i gorące, tylko świeże i czyste. Zapach również był taki sam, piękny. Nagle usłyszałam dźwięk ptaków, który nie słyszałam od jedenastu lat. Kiedy w końcu dałam radę otworzyć oczy promienie słońca mnie oślepiły . Jak to możliwe?!

Po chwili już wszytko dokładnie widziałam. Leżałam na łące a wokół rósł las. Nie było to jednak sztuczne lecz prawdziwe. Otaczały mnie kolorowe kwiaty i świeży zapach drzew.
Na mojej twarzy powstał uśmiech, a po policzkach spływały mi łzy szczęścia.
Nie mogę to uwierzyć! Jestem na zewnątrz!
Powoli wstałam, nadal byłam cała obolała. Wokół mnie nikogo nie było. Zaczęłam się śmiać kiedy moje nagie stopy stanęły na trawie. Tańcząc tworzyłam przyjemny wiatr wokół siebie. Moja błękitna sukienka nadal olśniewała swoim pięknem, ale moje włosy były rozpuszczone i poplątane.

Kiedy sobie uświadomiłam że to wszytko prawda, po głowie zaczęła mi krążyć myśli, że muszę odnaleźć rodziców i zacząć wszytko od nowa. Ruszyłam przed siebie do lasu. Dopiero gdy wyszłam z krzaków zdałam sobie sprawę że znajduje się na wzgórzu z którego widać cały Auredon. Ten widok znów doprowadził mnie do łez szczęścia. Ujrzałam zamek w którym kiedyś mieszkałam, właśnie tam muszę się udać. Jednak czeka mnie długa wędrówka przez las, ale mi to nie przeszkadza wręcz raduje mnie to.

Idąc zauważam sarnę z młodym, stają i mnie obaj uważnie obserwują. Wystawiam rękę, a młody jelonek podchodzi do mnie i daje się pogłaskać. Z początku bałam się że przez przypadek zrobię mu krzywdę, ale odkąd jestem na zewnątrz nie czuje mojego demona, tak jakby go w ogóle nie było.

Idąc dalej nie mogę powstrzymać w sobie emocji i zaczynam śpiewać.


Znów zaczęłam się śmiać. Nie wiem jak to się stało że jestem tutaj, na powierzchni. Ale nie chce o tym myśleć, liczy się tu i teraz.

Kiedy idę dalej nagle wpadam do dziury i czuje nagły chłód wody. Gdy się wynurzam patrzę w górę, wpadłam do jakieś jaskini, w której nie widziałam wyjścia. Nie wiedzieć czemu nie bałam się. Postanowiłam skupić się i zastosować magię. Nagle wokół mnie zaczęły świecić się kamienie, które były wryte w ściany. Było to coś magicznego. Kamienie również świeciły pod wodą, ale tylko w jednym miejscu. Kierując się instynktem zanurkowałam i znalazłam podwodne wyjście z jaskini. Wynurzyłam się w stawie, gdy tylko wyszłam z wody magią wysuszyłam się.

Nie mogłam się doczekać i równocześnie bałam się spotkania z rodzicami. Chce aby zobaczyli że nie jestem już demonem który mnie opętał i chce zacząć wszytko od nowa. Wybaczę im, a oni mnie.
Po godzinie niezwykłej wędrówki doszłam do miasta. Dużo się tu zmieniło. Idąc ulicami wszyscy się na mnie patrzyli a ja wysłałam im szczery uśmiech, ale wtedy ich mina wyglądała tak jakby widzieli wariatkę.

- przepraszam...- zaczepiłam taksówkarza który stał przy samochodzie-...wie Pan może którędy dostanę się do zamku króla Adama i królowej Belli?

Mężczyzna obejrzał mnie analizująco.

- A co skarbie na bal się wybierasz?- taksówkarz wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego-...spóźniłaś się wczoraj był bal.

- jaki bal? - mężczyzna popatrzył na mnie zdziwiony.

- bal urodzinowy księcia Beniamina wczoraj skończył piętnaście lat.

- ja wczoraj skończyłam osiemnaście...- odpowiedziałam wesoła.

- na prawdę?...- mężczyzna wyrzucił niedopałek i zdeptał-...Wiesz co, mogę Cię podwieźć za darmo do zamku, to będzie taki prezent urodzinowy.

- dziękuję panu...- podskoczyłam szczęśliwa.

Taksówkarz otworzył mi drzwi a ja jak księżniczką wsiadłam do środka.
Przez pierwsze pięć minut drogi milczeliśmy.

- powiesz mi dziecko jak się nazywasz? -spojrzał na mnie w lusterku.

- Freya...- odpowiedziałam
- ...księżniczka Freya- dopowiedziałam ciszej.

- księżniczka? Nigdy nie słyszałem o żadnej księżniczce Fryei...- zaśmiał się.

- ostatnim razem byłam tu jedenaście lat temu, a poza tym rodzice się mną nie chwalą...- powiedziałam smutno.

- a nie uczysz się tutaj w liceum?

- nie, mam naukę w domu. -odpowiedziałam krótko i nim się zorientowałam byliśmy już przed wielką bramą-...dziękuje panu bardzo.

- nie ma za co i wszystkiego najlepszego.

Wysłałam mężczyźnie lekki uśmiech, a kiedy tylko zamknęłam drzwi odjechał.
W budce przy bramie dostrzegłam mężczyznę w mundurze.

- Tak? - spytał kiedy mnie zauważył.

- czy może zastałam króla Adama i królową Bellę? -spytałam niepewnie.

- zależy kto pyta...

- a tak... przepraszam... nazywam się Frya.

- a była pani umówiona? - spytał przeglądając jakieś kartki.

- nie ale muszę się z nimi spotkać to bardzo ważne...- mówiłam lamentacyjnym tonem.

- przykro mi ewentualnie mogę coś przekazać...

- nie! Muszę tam wejść.

- nie mogę tego zrobić...

Nagle mnie olśniło. Przecież znam ten zamek i znam wszystkie tajne wejścia i wyjścia jakie tutaj są. Nic nie odpowiadając odeszłam do lasu.
Obeszłam zamek i zobaczyłam tajne, zarośnięte wejście do ogrodu. Otwierały się ciężej niż w dzieciństwie, ale z lekkim hałasem skrzypnięcia drzwi dałam radę. Wchodząc ujrzałam piękny ogród, w którym głównie dominowały różę, krzewy były idealnie przecięte a trawa świeżo skoszona. Fontanny dawały temu miejscu magiczną atmosferę. Idąc cały czas obracałam się wokół siebie aby dostrzec każdy detal jaki się tutaj zmienił. Nagle czuje że na kogoś wpadam i lecę ku ziemi, ale czyjeś ręce szybko mnie łapią.

- przepraszam nie zauważyłem Cię...- usłyszałam znajomy głos. Popatrzyłam na chłopaka, który wydawał się być znajomy. Był niższy ode mnie i miał jeszcze dziecięcą urodę, ale jego postawa była szlachecka i dumna-...nazywam się książę Ben...- chłopak całuje mnie delikatnie w rękę.

- Ben? - patrzę na niego z niedowierzaniem.

Tak bardzo wyrósł i się zmienił. Jak mogłam go nie poznać! Przecież to on! Mój mały braciszek.

Z emocji przytuliłam go.

- Tak bardzo za Tobą tęskniłam...- czułam jak łzy spływają mi po policzkach.

- wow spokojnie...- chłopak odrywa się ode mnie-...wybacz ale nie wiem kim jesteś.

- jak to? Wybacz...- zaśmiałam się-...bardzo się zmieniłeś i ja również nie jestem tą dziewczynką co kiedyś...- chłopak nadal darzył mnie nieufnym wzrokiem-...Ben to ja, Freya.

- Freya? - w jego głosie można było usłyszeć zaniepokojenie-...wybacz ale pierwszy raz Cię widzę, a twoje imię nic mi nie mówi.

- jak to nie wiesz kim jestem...- mój głos zaczął drżeć-...Ben jestem twoją siostrą.

- ja nie mam siostry...- zaśmiał się niepokojąco-...jestem jedynakiem.

- jedenaście lat temu musiałam odejść, ale to prawda jestem twoją siostrą- próbowałam go przekonać.

-może mam po kogoś zadzwonić lub zawołać, żeby ci jakoś pomóc?

- Nie!

Ominełam chłopaka i pobiegłam w stronę zamku. To co na początku wydawało się być pięknym snem tetaz zamieniło się w koszmar.

Kiedy tylko otarłam łzy, zakradłam się do środka zamku. Muszę znaleźć rodziców! Muszą mi wyjaśnić dlaczego nikt mnie nie pamięta! Zaglądam w każdy pokój, próbując aby nikt mi nie zauważył. Po godzinie  poszukiwania postanowiłam wejść do mojego starego pokoju, który znajdował się w drugiej części zamku.
Kiedy doszłam do drzwi prowadzących do prawego skrzydła okazały się być zamknięte, nie rozumiałam dlaczego. Wpadłam na pomysł aby drzwi otworzyć magią. Jednak to nie podziałało ponieważ drzwi były zamknięte magicznym zaklęciem które mnie przerastało. Wkurzona zaczęłam walić w drewniany drzwi rękami.

- To nie może być prawda...- szepnełam do siebie kuląc się przy ścianie i płacząc.

Nie dawała mi spokoju myśl że nikogo nie ma w tej części zamku.

- ej ty! - usłyszałam męski, znajomy głos-...co ty tam robisz!?

Nie mogłam uwierzyć w to kogo spotkałam.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Hey! Hey! Hey...

I jak podobał się powrót do przeszłości? Domyślacie się kogo spotkała Freya? I dlaczego nikt jej nie pamięta?

Wszytko wyjaśni się w następnych rozdziałach!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro