Przeznaczenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Przeznaczenie to suka...-odpowiedziałam upijając łyk drinka od młodego księcia.

- tylko mi się nie upij...- zaśmiał się długowłosy.

- spokojnie mam mocną głowę- uśmiechnęłam się lekko.

- a ty nic nie zaśpiewasz?- chłopak przybliżył się do mnie-...masz przecież anielski głos.

- jakoś nie kręci mnie bycie chórzystką na królewskim ślubie- odparłam odsuwając się od chłopaka.

- a co Cię kręci? -Jay wysłał mi uśmiech podrywacza.

- czy ty właśnie próbujesz ze mną flirtować?  -spojrzałam na niego spod byka.

- nie no co ty...- zaśmiał się nerwowo-...ja tylko z Tobą rozmawiam jak przyjaciel z przyjaciółką.

- jesteśmy co najwyżej znajomymi Jay- warknęłam próbując stłumić zapał chłopaka.

- a kiedy zostaniemy kolegami? - spytał z nadzieją.

- kiedyś na pewno...-zażartowałam

Chłopak zaczął ze mną rozmawiać na różne tematy. Czasami nawet potrafił mnie rozbawić. Próbował nakłonić mnie abym bardziej otworzyła się na rozmowę, ale ja szłam w zaparte. Jay również się mi zbytnio nie zwierzał. Więc dlaczego mam mu cokolwiek powiedzieć o sobie?
Nasza rozmowa trwała do godziny dwudziestej drugiej. W barze nie było nikogo oprócz nas a kapela po mału zaczęła się pakować. Spojrzałam w górę gdzie wcześniej siedzieli Bracia Muz, ale teraz zapanowała tam ciemność.

- no weź tylko jedna piosenka...- chłopak próbował mnie namówić abym zaśpiewała.

- przestań...- zaśmiałam się-...nie mam nut, ani pomysłu co mogłabym zaśpiewać.

- nie wiesz że najlepsza jest improwizacja? Na plaży poszło ci rewelacyjnie...- Jay pochwalił mnie, a ja czułam jak na twarzy pojawiają mi się rumieńce.

Spojrzałam na kapele, która zaczęła się pakować.

- chłopaki czekajcie! - wstałam z miejsca i podeszłam do sceny-...dacie radę zagrać jeszcze jeden utwór?

- no nie wiem...- jeden z nich popatrzył na pozostałych-...właśnie mieliśmy się pakować, a przesłuchanie skończyło się piętnaście minut temu.

- wiem, ale to jest indywidualna piosenka bez żadnego oceniania. Proszę dajcie się namówić...- zatrzepotałam rzęsami i zrobiłam słodki uśmiech.

- no dobra...- gitarzysta podał mi dłoń, pomagając mi wejść na scenę-...masz chociaż nuty.

- nie ma to być improwizacja, grajcie coś szybkiego.

Chłopaki spojrzeli na siebie i zaczęli  grać. Popatrzyłam na jedyną publikę, którą był Jay oraz barman i zaczęłam śpiewać.

Z kapelą szybko złapałam wspólny rytm. Zwykle moje piosenki były spokojnie, a teraz dałam się ponieść drapieżności piosenki.

Ciszę po występie przerwały oklaski Jay'a, barmana i chłopaków z kapeli.

- to było niesamowite! - Jay podszedł do mnie i pomógł mi zejść ze sceny.

Dotykając jego ciepłej dłoni przeszedł mnie miły dreszcz, a uśmiech sam pojawił mi się na twarz.

- twój chłopak ma rację mała...- odezwał się gitarzysta-...byłaś najlepsza!

- on nie jest moim chłopakiem...-odsunełam się od Jay'a śmiejąc się zawstydzona.

- czyli można się z Tobą umawiać? - spytał blondyn, który grał na perkusji.

- raczej nie szukam chłopaka- odparłam nie śmiało.

- Tak czy inaczej...- gitarzysta skarcił swojego przyjaciela wzrokiem-...powinnaś pokazać swój talent Braciom Muz. Nigdzie nie znajdą lepszej wokalistki. A jeżeli oni Cię nie przyjmą dołącz do nas,  gramy w tym barze co weekend i również żeński głos by nam nie zaszkodził a wręcz przeciwnie. -chłopak wyciągnął z kieszeni spodni mała karteczkę z numerem telefonu.

-przemyślę to...- odpowiedziałam przyjmując karteczkę-...muszę wracać już do akademika.

- mam nadzieję że się jeszcze kiedyś spotkamy...-podał mi dłoń na pożegnanie czarnowłosy gitarzysta o zielonych oczach.

Wyszłam z baru omijając Jay'a szerokim łukiem. Na ulicach nie było żywego ducha. Moją skórę przeciął zimny wiatr, powodując gęsią skórkę na moim ciele. Wyciągnęłam telefon, taksówka spóźniała się już dziesięć minut.
Zaczęłam cała trząść się z zimna. Nagle na moich ramieniach pojawiła się kurtka. Spojrzałam na przystojnego właściciela.

- może Cię odwieźć? - spytał długowłosy.

- dam sobie radę- oddałam chłopakowi kurtkę.

- na prawdę będziesz tutaj czekać i marznąć tylko dlatego, że chcę Cię lepiej poznać? - w jego głosie można było wyczuć rozdrażnienie.

- Tak właśnie dlatego! -splotłam ręce na klatce piersiowej

Nagle na moją dłoń spadła kropelka wody, a później następna. Westchnęłam ciężko, przeklinając w duchu psującą się pogodę.

- chyba będzie padać...- odezwał się Jay, wkładając dłonie do kieszeni kurtki-...a raczej lać- poprawił się.

Chłopak zaczął sie chwiać do przodu i do tyłu czekając aż odpowiem na jego aluzje. Przewróciłam oczami.

- dobra jadę z Tobą...- powiedziałam z niechęcią-...ale jedziemy w ciszy!

Jay uśmiechnął się lekko i razem zaczęliśmy iść w stronę czarnego samochodu. Długowłosy przed samochodem wyprzedził mnie i otworzył drzwi. Wystawił do mnie rękę aby pomóc mi wsiąść, ale wsiadłam sama, olewając jego szarmański gest. Chłopak zamknął za mną drzwi i szybko zajął swoje miejsce siadając za kierownicą.
Jay uszanował moją prośbę o milczeniu, ale widziałam że ciężko jest mu się powstrzymać od rozpoczęcia jakiegoś tematu. Po krótkim czasie włączył radio i zaczął przwijać stacje szukając jakieś dobrej piosenki. Aż w końcu natrafił na utwór "Girls Like You". Jay zaczyna śpiewać i od razu poprawia mu się  humor i uśmiecha się do mnie, a ja przerwacam oczami. Cały czas wyrazem twarzy próbuje mnie namówić do wspólnego śpiewu. Mimo prób na twarzy pojawia mi się szczery uśmiech i zaczynam śpiewać razem z chłopakiem.

Oboje po zakończeniu piosenki wybuchamy śmiechem. Nie wiem jak on to robi, że potrafi poprawić mój humor. Przez chwilę udało mi się zapomnieć o wszystkich troskach i problemach.

- bardzo lubię twój głos.- mówi kiedy przestajemy się śmiać.

Patrzymy sobie głęboko w oczy i czuje jak się rozpływam i jestem bezsilna na jego urok. Siedzimy w ciszy. Nie mogę się oderwać od jego wzroku.
Chłopak przybliża swoją twarz do mojej coraz bardziej. Mój oddech przyśpiesza a serce wali jak oszalałe.
Podświadomość każe mi to przerwać ale nie mogę. Po prostu nie mogę.
On jest blisko, co sprawia że jestem bezsilna na jego zamiary.
Wszytko dąży do spotkania się naszych ust, gdy nagle rozlega się hałas, a samochód zaczyna wirować po ślizgiej pojezdni.
Jay odruchowo przystrzymuje mnie i przyciskuje do fotela. Nie daje się jednak przerażeniu i wypowiadam zaklęcie, które pozwala mi zatrzymać auto.
Chłopak patrzy na mnie z przerażeniem i próbuje uświadomić sobie co właśnie się wydarzyło.

- wszytko w porządku? - spytał oglądając mnie

Przytaknełam kiwając głową. Zaczęłam regulować oddech i powoli uspokajać się. Kiedy adrenalina z nas opada, chłopak wychodzi  na zewnątrz. Siedzę w ciszy słuchając jak kropelki deszczu pukają w szybę. Po chwili Jay wraca wkurzony do auta uderzając pięściami w kierownicę. Nerwowo przeczesał do tyłu mokre kosmyki włosów, które niesfornie opadały mu na twarz.

- co jest? - spytałam widząc zdenerwowanie chłopaka.

- opona poszła, nigdzie dalej nie pojedziemy! -odpowiedział obserwując moją reakcję.

- a nie masz zapasowej? - spytałam z nadzieją.

- nie mam, ostatnio wykorzystałem...- przyznał z wstydem.

- często zdarzają Cię się wypadki? - zaśmiałam się lekko.

- nie...- próbował wydusić z siebie lekki uśmiech.

Spojrzałam na telefon, miałam godzinę do północy. Ciężko westchnełam. Bez słowa otworzyłam drzwi.

- co ty robisz? -spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- nie będę tu siedzieć z Tobą do rana albo do kiedy przestanie padać -wytłumaczyłam zirytowana.

- to bardzo kuszące. -wysłał mi uśmiech podrywacza.

Przewróciłam oczami i wyszłam z samochodu. Nie minęła chwila kiedy byłam już mokra do suchej nitki, ale nie przeszkadzało mi to. Musiałam dotrzec na wzgórze za wszelką cenę.
Zaczełam iść do przodu, wokół był tylko las i opustoszała droga, która trwała dwa kilometry do akademika.
Po chwili jednak słyszę trzask zamykanych drzwi od auta.

- poczekaj! -usłyszałam stłumiony głos przez szum deszczu.

Chłopak podbiegł do mnie i zaczął podtrzymywać mi kroku. Widziałam jak Jay zaczął się trząść z zimna. Dla mnie pogoda nie robiła żadnej różnicy, dzięki demonowi umiem dopasować się do każdej temperatury.
Nie mogłam wytrzymać dźwięku jego  drżącej szczęki.
Złapałam go za dłoń i przekazałam część swojego ciepła. Spojrzał na mnie zaskoczony a kąt jego wargi lekko drgnął ku górze.

- nie wiedziałem że tak potrafisz

- czasmi zaskakuje samą siebie.- zaśmiałam się przegryzając lekko wargę. Po chwili ciszy jedną ręką zaczęłam zdejmować czarne buty na koturnach.

- co ty robisz? - spytał patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- przecież nie będę biegała w tych butach, uwierz mi to bardzo nie wygodne.

- chcesz pobiec? I tak już jest dawno po ciszy nocnej, a niedługo wybije północ. Poza tym od kiedy ty przestrzegają zasad?

- jeżeli Ben dowie się że wróciłam z Tobą po północy do internatu pomyśli że masz na mnie zły wpływ, wtedy będę musiała Cię unikać- zaśmiałam się.

- i tak to robisz...- stwierdził z smutkiem-...nie dajesz się do siebie zbliżyć.

- a ty dajesz? -mówiłam krzykliwym tonem-...próbujesz mnie poznać, zdajesz mnóstwa pytań na mój temat. A kiedy ja chce cię poznać ty odwracasz kota ogonem. Poznawanie się działa w dwie strony. Więc dlaczego mam się przed Tobą otworzyć jeżeli ty tego również nie robisz!

Chłopaka na chwilę zatkało i nie wiedział co ma odpowiedzieć. Puściłam jego dłoń i zaczęłam iść sama.

-Przepraszam...- krzyknął, a ja stanęłam w miejscu nie odwracając się.

- za co mnie przepraszasz?

- za to kim jestem...- odwróciłam się do chłopaka-...masz rację. Jestem samolubnym dupkiem, który myśli że może ufać tylko sobie.

- nie powiedziałam tego...- splotłam ręce na klatce piersiowej.

- Ale tak myślisz...- nie zaprzeczyłam, ponieważ to prawda, tak właśnie o nim myślę-...nie potrafię inaczej. Tak zostałem wychowany, wiem nie powinienem bronić swojego charakteru błędami mojego ojca. Ale wpoił we mnie nie ufność do innych i nawet jeślibym się bardzo starał, nie umiałbym nikomu w pełni zaufać...- nie zauwarzyłam kiedy chłopak stanął już na przeciwko mnie i załapał moje dłonie-...inaczej czuje się przy tobie. Kiedy jesteś ze mną czuje jakbyś tylko ty miała klucz, który może otworzyć moje serce i tylko czeka aż to zrobisz.

Jay objął moją twarz swoimi zimnymi dłońmi i uniósł do góry zmuszając mnie abym na niego spojrzała. Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej i mimo że bardzo chciałam spróbować tego zakazanego owocu, nie mogłam tego zrobić...

- nie powinniśmy...-powiedziałam szeptem, tłumiąc zapał chłopaka -...tak jak mówiłam przeznaczenie to suka i jeśli będzie chciała nas kiedyś połączyć to, to zrobi.

- właśnie teraz to robi...- powiedział z nadzieją.

- nie kosztem innych...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro