Rozdział czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czekanie na pociąg było nudne. Tanaka-kun również tak myślał. Mimo to, żaden z nas przez te 30 minut się nie odezwał. Właściwie, nie było o czym rozmawiać. Ja jednak miałem plan. Zamierzam zapytać się, jak jest w domu Subaru. Niby powiedział, że nikt nie zwraca na niego uwagi, ale taka odpowiedź mnie nie zadowala. Czy obrazi się na mnie, jeśli o to zapytam? W sumie, jest to zwykłe pytanie i nie powinien mieć do mnie dąsów. Tak! Mój plan wejdzie w życie!

Po skończeniu moich rozmyślań, przyjechał nasz pociąg. Trochę bałem się do niego wejść, ale Subaru pomógł mi w tym. Byłem mu za to wdzięczny. Znalezienie wolnych miejsc nie było trudne, gdyż tylko my i jakaś staruszka z wnukiem byliśmy w pociągowym przedziale. Poszczęściło nam się. Kiedy w końcu usiedliśmy na fotele, jakiś czas później zwróciłem wzrok na bruneta.

- Subaru... jak jest w twoim domu? - nie powiem, trochę bałem się o to zapytać. Głównie dlatego, że może mi nie odpowiedzieć.

- Aż tak bardzo interesuje Cię ten temat?

- Tak.

- Nic z tego. Nie powiem Ci.

- Czemu? Nie ufasz mi?

- Nie o to mi--

- Więc powiedz. Proszę. Nikomu nie powiem - chwyciłem przyjaciela za rękę, na co on się chyba zdziwił, jednak jej nie zabrał. Wyglądało to tak, jakbym go przekonał.

- Ech... Dobra...

Swoją wypowiedź zaczął od chrząknięcia. Następnie poprawił się na siedzeniu i zaczął opowiadać. Jeszcze w swoich dziecięcych latach wiódł normalne życie. Mama i tata bardzo go kochali i troszczyli się o niego. Wszystko jednak zmieniło się, kiedy jego tata zmarł z powodu choroby. Subaru miał wtedy 13 lat. Bardzo to przeżył, a jego mama najbardziej. Popadła w nałóg alkoholowy i zaczęła się nad nim znęcać. Rok później znalazła sobie kogoś i razem z partnerem uwzięli się na bruneta. Była to bardzo smutna historia, która sprawiła, że zacząłem płakać. Tak bez powodu.

- I znosiłeś to wszystko przez te lata...?

- Nie jest tak źle. Musiałem być silny - wyższy dotknął mojego policzka i kciukiem wycierał moje łzy. Spod rękawa jego bluzy zobaczyłem coś dziwnego, więc wziąłem jego rękę i odsłoniłem rękaw. Na jego ręce widniał duży siniak. Miał też poparzoną skórę (chyba od papierosów).

- Co to...? Kto Ci to zrobił...?

- Partner matki. To nic, zagoi się.

Nie mogłem uwierzyć, że w domu Subaru jest aż tak źle. Gdybym wiedział o tym wcześniej, zaproponowałbym mu zamieszkanie u mnie. Bezinteresownie. Trzeba mu pomóc. Jednak... wydaje mi się, że brunet nie chce pomocy...

•••

Jechaliśmy do jakiegoś tam miasta prawie dwie godziny. Po drodze trochę się zdrzemnąłem i obudziłem na ramieniu przyjaciela, który czytał jakąś książkę. Wyjął ją najpewniej ze swojego plecaka. Wyszliśmy z naszymi rzeczami na peron i usiedliśmy na ławce, zastanawiając się co dalej.

- Która godzina?

- Nie wiem, nie ma tu zegara.

- Sprawdzę na telefonie! - sięgnąłem do kieszeni swojej bluzy, wyciągając telefon z klapką.

- Wziąłeś telefon?

- Aha!

- Mogę na chwilę?

- Jasne! - podając telefon brunetowi nie miałem pojęcia co chce z nim zrobić. Dopiero, gdy przełamał go na zgięciu w pół, zrozumiałem swój błąd. - Czemu to zrobiłeś?!

- Idioto. Mogą nas namierzyć za pomocą telefonu.

- Można było go wyłączyć!

- To nic nie da.

Byłem trochę zły. Subaru zniszczył mi telefon bez żadnego powodu i jeszcze nie wierzy mi, że wystarczyłoby go wyłączyć, aby nas nie znaleziono. W sumie, na razie nikt nas nie szuka, bo powiedziałem rodzicom, że idę na noc do kolegi. Nie powinno być z tym problemy na jakiś czas.

Zaczęliśmy iść drogą przez miasto. Szczęściem było, że na nikogo się nie natknęliśmy, a nawet jeśli, udawaliśmy turystów. Takiej akcji jak na razie nie trzeba było. Zrobiliśmy sobie małą przerwę, zachodząc do pobliskiego sklepu, kupić sobie obiad. Nie był ciepły, jednak lepsze to, niż nic. Bułka z budyniem zawsze jest smaczna i nie wyobrażam sobie bez niej dnia. Mniam!

- Chyba bardzo lubisz te bułki.

- Tak! Uwielbiam je!

- Widać - jego ręka powędrowała na moją brodę, wycierając z niej odrobinę budyniu. Zarumieniłem się na to, a on zlizał z palca ten budyń. - Flejtuch z Ciebie.

- Nie... To... Trzeba pomyśleć nad tym, gdzie będziemy spać...

- Może dzisiaj będziemy spać w hotelu? Będzie prysznic i toaleta.

- W sumie... Niedługo zrobi się ciemno...

- Po drugiej stronie ulicy jest hotel - Tanaka-kun wskazał na budynek, który miał nad sobą duży napis "Hotel".

- Będzie nas na niego stać?

- Tak, to tylko jedna noc.

Razem poszliśmy na drugą stronę ulicy. Weszliśmy do budynku i od razu ujrzałem piękny korytarz. Na podłodze znajdował się duży, czerwony dywan, który prowadził do recepcji. Stała tam kobieta. Po podejściu do niej uśmiechnęła się się do nas miło.

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

- Chcielibyśmy wynająć pokój dwuosobowy na jedną noc.

- Dobrze. To będzie 3000 yenów* za osobę. Mamy też ofertę specjalną dla par. 2000 yenów* za cały dzień.

Kiedy Tanaka-kun to usłyszał, złapał mnie nagle za rękę. Kobieta uśmiechnęła się przez to szerzej i po zapłaceniu dała nam klucz do pokoju. Teraz wszystko zrozumiałem. Brunet wykorzystał mnie do zapłacenia mniej za pokój! Jak się później okazało, mamy połączone, dwuosobowe łożko. Takie jak dla par...

- Ty skąpcu...

- No ej, wolisz zapłacić 10% swoich pieniędzy, czy mniej?

- Oczywiście, że mniej, ale czuję się przez to wykorzystany!

- Ale w słusznym celu.

- Grr! - rzuciłem w Subaru swoim namiotem, A ten go złapał. Wkurzyłem się przez to bardziej i po odłożeniu rzeczy na podłogę, zacząłem bić bruneta po ciele (ale lekko).

- Uspokój się. Zachowujesz się jak małe dziecko.

- Nie jestem dzieckiem?

- Serio? Kto właśnie próbuje mnie bić?

Nasza szwrpanina stała się agresywniejsza. Obaj ciagnęliśmy się za włosy, ubrania i nawet się kopaliśmy. Przez przypadek potknąłem się o coś i wylądowaliśmy na łóżku. Ja na plecach, on na mnie. Chwilę potem Subaru oparł swoje ręce po bokach mojej głowy. Patrzył na mnie z odrobiną złości.

- Słuchaj, nie chcę się z Tobą kłócić, ani nic, więc uznajmy, że jest remis.

- Nigdy.

- Dobra. W takim razie remis.

- Przecież powiedziałem, że--

Tanaka-kun zatkał mi usta swoją dłonią i zaczął niebezpiecznie przybliżać się do mojego ucha. Wykorzystałem jego nieuwagę w odpowiednim momencie i to ja teraz opierałem się nad nim. Byłem z tego bardzo zadowolony.

- Wygrałem. Dlatego pierwszy pójdę się myć.

Z uśmiechem na ustach zszedłem z niego i tacznecznym krokiem poszedłem w stronę toalety. Uprzednio wziąłem rzeczy na zmianę, aby się przebrać. Ciepła wodo, nadchodzę!

__________

*około 90 zł

*około 60 zł

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro