Rozdział piąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwielbiam hotelowe żele pod prysznic. Pachną tak ładnie i w dodatku sprawiają, że moja skóra staje się jedwabiście gładka. To chyba najlepsze, co może mnie spotkać w całej tej sytuacji z ucieczką. Zostanę tu na zawsze!

- Nie chcę Cię poganiać, ani nic, ale siedzisz w tej łazience od godziny! - zza drzwi usłyszałem krzyki Subaru, a gdy zaczął głośniej w nie pukać, zezłościłem się bardziej.

- Nie poganiaj mnie! Chcę wykorzystać tę 2000 yenów tak dobrze, jak mogę!

- I chyba też ciepłą wodę! Wychodź!

- Za chwilę!

Rany... Gdybym wcześniej wiedział, że Tanaka-kun będzie mi tak skąpił wody, nie zabierałbym się z nim... Ale w sumie ma rację. Już za długo tu siedzę. Pora wychodzić.

- Nareszcie! - krzyknął Subaru, kiedy ja wyszedłem z łazienki w ubraniach, w których spałem.

Nie wiem o co tyle szumu. Przecież to nic złego brać prysznic, aby być czystym. Po to właśnie je wymyślili! Kurcze... Pewnie sam będzie siedział tam niewiadomo ile. Przekonamy się. W sumie, jak długo musiałem tam siedzieć, skoro jest już ciemno? Czy ja serio tak bardzo lubię prysznic?

Nie wiedząc, co mógłbym dalej robić, położyłem się na wygodne łożko. O dziwo, było miększe, niż to w moim pokoju. Poczułem małą zazdrość, a zaraz potem zamknąłem oczy. Musiałem potem zasnąć, bo nic nie pamiętam.

•••

Obudziłem się dość wczesnym rankiem. Wstałem z łóżka, kiedy to spojrzałem na Subrau, który jeszcze spał. Postanowiłem go nie budzić i wolnym krokiem ruszyłem do łazienki. Po zobaczeniu swojej fryzury, myślałem, że mam z wody. Moje brązowe włosy sterczały na wszystkie strony, a w niektórych miejscach wydawały się poplątane. Szczęśliwie, już wcześniej przewidziałem taką akcję, dlatego wziąłem z domu jedną że szczotek mamy. Ma ich dużo, więc nie powinna zauważyć jej zniknięcia. Co innego tyczy się mnie...

Poprzedniego dnia zostawiłem szczotkę w łazience na umywalce i tam właśnie się znajdowała. Starałem się jakoś poprawić fryzurę, ale mi nie wychodziło. Dopiero po niecałych 10 minutach znalazłem sposób na ujarzmienie moich włosów. Kolejne 20 minut poświęciłem na ich poprawę. Moja walka trwała długo, ale w końcu mi się udało. Wygrałem! A co zobaczyłem po wyjściu z łazienki? Subaru, który jadł śniadanie.

- Skąd to masz?

- Ta pani z recepcji to przyniosła. Dała jeszcze opakowanie prezerwatyw w gratisie. Jedz, bo wystygnie.

- Oke-- Zaraz, co?!

- Jedz, bo wystygnie - na początku myślałem, że tylko się przesłyszałem i tak naprawdę Tanaka-kun nic takiego nie powiedział, ale po zobaczeniu wspomnianego wcześniej przedmiotu w jego rękach, zrozumiałem swój błąd. Dlatego wyrwałem mu je, otworzyłem okno i wrzuciłem pudełko w krzaki.

- Wynocha!

- Co ty robisz? Były darmowe.

- Jeszcze jedno słowo na ten temat, a uduszę Cię poduszką!

- Ale...

- Grr!

Po zjedzeniu śniadania Tanaka-kun niespodziewanie zaczął się przy mnie przebierać. Gdyby nie moja szybka reakcja,  musiałbym patrzeć na jego nagie ciało. Uniknąłem tego, zabierając rzeczy do przebrania i ciekłem do łazienki. Przez niego byłem strasznie czerwony.

Jakiś czas później byliśmy już gotowi. Wzięliśmy swoje ogromne plecaki i zeszliśmy do recepcji. Oddaliśmy klucz do pokoju niemal w milczeniu, a następnie wyszliśmy na zewnątrz. Mimo wczesnej godziny, świeciło słońce, które raziło mnie w oczy. Postanowiłem nałożyć okulary przeciwsłoneczne, ale niewiele to dało.

- Mógłbym wiedzieć, gdzie idziemy?

- Przed siebie.

- A konkretniej?

- Wiesz co jest za miastem?

- Las?

- Dokładnie. Tam idziemy.

- Czy my... będziemy spać w lesie? - zadałem to pytanie odruchowo, jakbym nie znał odpowiedzi. Głupi, głupi Yasuo...

- Tak.

- Okej...

- Nie martw się. Do zachodu słońca powinniśmy tam dotrzeć.

Też mi pocieszenie. Jeszcze nigdy nie spałem pod namiotem (bo to w nim będziemy spać) i to w lesie. Jak mam się w takiej sytuacji zachować? Mogę powiedzieć Subaru, że się boję? Nie... lepiej zachować to dla siebie. Poza tym, już za późno na wycofanie się z tego planu.

•••

- J-jesteś pewny, że to tu wejdzie?

- Wejdzie. Jest duże, ale się zmieści.

- No dobrze... Ufam ci...

Tanaka-kun włożył duży drut w ziemię, a potem przymocował przy nim materiał namiotu, aby lepiej się trzymał. Nie miałem pojęcia, jak on to robił, skoro pierwszy raz w życiu rozstawia namiot. Szczególnie, że ja tylko planuję naszych rzeczy i nic mu nie pomagam...

- Gotowe - przede mną pojawił się duży, czerwony namiot. Nawet nie wiedziałem, co mam powiedzieć, więc tylko przybiłem sobie piątkę za jego osiągnięcia... Jakieś 5 razy...

- Dobra robota.

- Miejmy nadzieję, że się nie zawali.

- Ech?

- Jeszcze nic nie jadłeś od obiadu w mieście, co nie?

- Ach... nie.

- Trzymaj - Subaru wyjął z kieszeni swojego plecaka bułkę z budyniem i mi ją dał. Byłem tym zdziwiony, jak i uradowany. Moja ulubiona bułka!

- Dziękuję! A Ty nie jesz?

- Nie jestem głodny.

- Na pewno?

- Tak.

Martwiłem się trochę o Subaru. Prawie wcale nie widać, żeby jadł, a jak już to robi, to wiele zostawia. Czy to możliwe, żeby on... się głodził?! Niemożliwe, przecież wygląda niesamowicie! Nieraz widziałem, jak jakaś dziewczyna się za nim ogląda, więc czemu?! W dodatku ma mięśnie! Wiem, co mówię, bo wiele razy widziałem je w szatni, jak przenieśliśmy się na wf! Tak być nie powinno! Muszę zmusić go, aby coś zjadł! Jako jego przyjaciel, postaram się mu pomóc!

- Subaru, kun, proszę. Podzielę się z Tobą moim posiłkiem - po podejściu do bruneta, oderwałem połowę bułki z budyniem i mu podałem. Ledwo co na to spojrzał.

- Nie, dzięki.

- Zjedz to.

- Mówię, że nie chcę.

- Zjedz to!

- Nie chcę.

- Zjedz! To!

- Dobra! - czułem rosnącą satysfakcję, kiedy wyższy w końcu zjadł dany mu posiłek. - Zadowolony?

- Bardzo.

Poczułem w pewnej chwili, jak na mój nos coś spadło. Chwilę potem zaczął padać deszcz, a my schowaliśmy się do namiotu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro