Rozdział szesnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myślałem, że oszalałem. Chłopak stojący przy bramie z daleka przypominał Subaru, jednak miał mundurek z innej szkoły. Z takiej odległości może się wydawać, że go znam, ale co jeśli podejdę bliżej i znów się zawiodę? Równie dobrze to może być ktoś podobny do Subaru. Powinienem podjąć to ryzyko?

Zostawiając za sobą Harukę i Shina, szedłem wolnym krokiem do bramy. Serce waliło mi jak oszalałe, w ogóle nie chcąc się uspokoić. Kiedy w końcu podszedłem na tyle blisko, żeby zobaczyć jego twarz... olazało się, że to naprawdę był Subaru. Te same oczy, ten sam uśmiech, te same włosy (chociaż te były odrobinę krótsze). Bez namysłu rzuciłem szkolną torbę na ziemię i zacząłem biec w stronę bruneta.

- Subaru! - krzyknąłem, czując się tak, jakbym miał zaraz się rozpłakać. W tym momencie chciałem być obok niego, żeby mnie przytulił i nie puszczał.

- Yasuo - chłopak rozpostarł swoje ramiona, gdy byłem zaledwie kilka kroków od niego. Zrobiłem to samo i w taki sposób wleciałem w niego, tuląc go. Miałem łzy w oczach. - Dawno się nie widzieliśmy.

- Su-subaru...

- Spokojnie, już tu jestem.

Po tych słowach zacząłem płakać, zwracając uwagę innych uczniów opuszczających teren szkoły. Ich akurat miałem gdzieś, ważniejsze jest to, że w końcu odnalazłem Subaru! A może on znalazł mnie...? Nieważne, jest teraz obok i bardzo się cieszę!

Uspokoiłem się dopiero po paru minutach. Ryczałem jak małe dziecko, które zgubiło mamę jednak Subaru był względem mnie cierpliwy. Zmarnowałem połowę paczki chusteczek, w tym samym czasie Haru-chan i Shin podeszli do nas, trzymając moją torbę. Dalej nie wiedziałem po co ją wrzuciłem. Chyba, żebym szybciej biegł.

- Subaru, powiedz, czemu zmieniłeś nagle szkołę?! Czułem się bez Ciebie samotny! Szukałem Cię, ale kompletnie nie wiedziałem, gdzie powinienem!

- Uspokój się, histeryku - Shin podał mi moje rzeczy, odsywając mnie jednocześnie od Subaru. Chyba zauważył, że się do niego zbytnio wkleiłem i możliwe, że zaczął się tym martwić. - Samotny nie byłeś, miałeś mnie i Kobayashi. Nie zasypuj go tyloma słowami naraz. 

- Dokładnie, Watbe! Możesz przeciążyć mu mózg!

- Ale...

- Nie szkodzi, Yasuo. Chętnie odpowiem Ci na wszystkie pytania. Dlatego tu jestem. Pójdziesz ze mną?

- Subaru...

- Hola, hola! Mieliśmy iść na gofry! - już miałem się zgadzać, ale przerwał mi głos Shina. Wcześniej może dostał ulgi, bo Subaru się znalazł, a ja jestem szczęśliwy, jednak teraz się wściekł. Sam go nie uspokoję.

- Myślę, że Yasuo powinien sam zdecydować z nim chce iść - odpowiedział mu Subaru, budząc tym we mnie zdziwienie.

- Wiem, że ma prawo do własnego zdania, ale już się umówiliśmy!

- Suzuki-kun, dajmy mu iść.

- I Ty, Kobayashi?!

- Widzisz, jaki Watbe jest teraz wesoły? Przez ostatnie miesiące chodził przybity, oboje nie umieliśmy poprawić mu humor. Ten chłopak może, dobrze to wiesz.

- Ale... gofry...

- Shin, na gofry możemy iść innym razem - stanąłem przy przyjacielu, na chwilę zapominając o Subaru. Ta kłótnia zamierzała do niczego. - Subaru jest... On jest dla mnie kimś wyjątkowym. Chciałbym z nim porozmawiać, ale jeśli nie chcesz--

- Nie chodzi o to, że nie chcę, po prostu... Martwię się, że potem przestaniesz się ze mną zadawać...

- Shin, ja...

- Nie zamierzam stawać pomiędzy waszą przyjaźnią - odezwał się milczący do tej pory Subaru. Czuję się, jakby ci dwaj się o mnie bili...

- Widzisz? Puśćmy go. Watbe będzie ci za to dozgonnie wdzięczny.

- Tak! Będę! Proszę, Suzuki! Bardzo ładnie proszę!

- Ja również proszę.

- I ja~!

- Ech... trzech na jednego... Chyba nie mam wyjścia - mój przyjaciel podrapał się po karku, by następnie spojrzeć na nas wszystkich. - Na gofry idziemy jutro, ale wtedy Ty za nie płacisz.

- Oczywiście! Kupię Ci nawet 10 gofrów! - poklepałem Shina po ramieniu, a następnie podszedłem do Subaru, żeby zacząć z nim iść. Nie mam zielonego pojęcia gdzie, ale ważne, że z nim!

- Ej, kolego! Tylko żadnych niestosownych rzeczy! Niedługo mamy egzaminy!

- Przepraszam, ale nie wiem, czy to mi się uda! - odkrzyknął idący obok mnie brunet, a ja poczerwieniałem od tego. Nie wiem, gdzie zaprowadzi mnie Subaru, ale... jeśli dojdzie do intymnych sytuacji pomiędzy nami, tym razem będę przygotowany i zdecydowany!

•••

Zanim opuściłem przyjaciół, spodziewałem się spokojnej rozmowy w parku. W połowie drogi Subaru oznajmił mi, że powinienem zapamiętać trasę, którą idziemy. Zapytałem się po co, a w odpowiedzi uzyskałem informację, że... idziemy do jego mieszkania. Zastanawiałem się, co mam z tym faktem, jako, że w jego domu może... nie być ciekawie. Dlatego, gdy już doszliśmy na miejsce, czułem się bardzo dziwnie.

- Yasuo, chcesz herbaty?

- Poproszę... - siedząc na podłodze przy małym stoliku, wzrokiem patrzyłem na całe pomieszczenie, w którym aktualnie byłem. Mieszkanie było ładne, czyste i małe, jak na 3 osoby. Ledwo 2 by się zmieściły. Są tu może 2 pokoje, ale jeden z nich to salon, a drugi przypomina kuchnię. Łazienka chyba była przy drzwiach wejściowych. Tu naprawdę mieszkają 3 osoby?

- Twoja herbata - Subaru postawił przede mną kubek z napojem i usiadł obok mnie, również mając przy sobie napój.

- Dziękuję...

- Ładnie tu, prawda?

- Nienajgorzej... Trochę tu ciasno.

- Dam radę. W końcu mieszkam tu sam.

- Sam...? - spojrzałem na niego zdziwiony, a on się do mnie uśmiechnął. - Ale... Nie mieszkałeś wcześniej z mamą i ojczymem...?

- Mieszkałem. Wyprowadziłem się.

- Co...? Jak...? Kiedy...?

- Po tym, jak policjanci odwieźli Ciebie, pojechaliśmy do mnie. Możesz w to uwierzyć lub nie, ale... kiedy stanąłem w drzwiach, zobaczyłem mamę, we łzach. Cały ten czas zastanawiała się gdzie jestem... Wyrzuciła ojczyma z domu i chyba się ogarnęła przez tą ucieczkę. Znów była matką, którą pamiętałem...

- Wybaczyłeś jej?

- Można tam powiedzieć. Chociaż... nie do końca. Nie miałem siły z nią dalej mieszkać.

- Oh... to... raczej dobrze.

- Tak. Yasuo, ja... chciałem z Tobą porozmawiać wcześniej, ale miałem tyle spraw na głowie. Zmiana szkoły, przeprowadzka, praca...

- Nie szkodzi! Miałeś ważny powód, rozumiem.

- I jeszcze... chcę Ci podziękować. To wszystko twoja zasługa. Gdybyś wtedy nie zgodził się ze mną pójść... nie miałbym odwagi na nic. Cieszę się, że to w tobie się zakochałem.

Widząc uśmiech Subaru, nagle przypomniałem sobie najważniejszy powód rozmowy z nim. Muszę mu powiedzieć, że... czuję się w ten sam sposób co on! Natychmiast odsunąłem mały stoliczek w bok i rzuciłem się mu na szyję, całując go krótko. Kompletnie się tego nie spodziewał.

- Yasuo, co ty...?

- Ja też Cię kocham, Subaru! - wraz z powiedzeniem tego, poczułem ulgę, jak i jego ramiona, oplatające mnie. To uczucie było przyjemne. Poczerwieniałem.

- Cieszę się... Tak się cieszę...

- Su-subaru... Bo... Trochę tu zimno, nie uważasz...? W L-love Hotelu też było zimno...

- Spokojnie. Zaraz sprawię, że będzie Ci cieplej.

Brunet popchnął mnie na plecy, kiedy on nade mną zawisł. Uśmiechałem się, nawet wtedy, gdy pozbywał się ze mnie ubrań. Byłem szczęśliwy. Myślałem, że popełniłem błąd, zgadzając się na ucieczkę, ale tak się nie stało. Postąpiłem słusznie, a na końcu obaj znaleźliśmy naszą Nirvanę.

Koniec.

__________

Tak więc dotarliśmy do końca!

Dziękuję wam, że czytaliście to opowiadanie, które w sumie było zwyczajne xd

Jako taki mini dodatek, podam kilka faktów na temat tego opowiadania:

- Shin jest biseksualny i przez jakiś czas podobał mu się Yasuo

- naturalny kolor włosów Haruki to czarny, ale farbuje je na bląd

- mama Yasuo początkowo nie miała zajść w ciążę

- Subaru i Yasuo mieli tak naprawdę w połowie książki trafić do nieznanego im miejsca, gdzie wybudowaliby sobie domek i szczęśliwie tam żyli, a potem okazałoby się, że umarli z zimna w namiocie

- Subaru zakochał się w Yasuo już w pierwszej klasie, ale wtedy jeszcze tak dużo ze sobą nie rozmawiali

- Haruka ścięła włosy na znak żałoby, że Yasuo kogoś ma, bo ona go lubiła

- Edwin (świnka Sary) miał być dużym psem

Dziękuję za uwagę!

Do zobaczenia~!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro