III

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Hiszpania nie był już do końca pewny ile dni tak płynom. Wszystko zlewało się ze sobą. Chwilami, nie wiedział czy jest noc czy dzień bo leżał godzinami w swojej kajucie i myślami błądził do domu. zaczynał powoli tracić nadzieje, że  tam dokąd płynie czeka go upragniony ląd.

 Za każdym razem gdy spoglądał na swoje odbicie widział w nim nieogolonego i bladego człowieka zmęczonego życiem. Jego broda za niedługo zacznie zakrywać całą szyje. Zastanawiał się gdzie się podział tamten bogaty kraj, który wsiadał na ten statek.

 Jego rozmyślenia nad swoim losem przerwały wiwaty dochodzące z pokładu. Niechętnie zmusił się do wyjścia z kajuty, aby sprawdzić skąd ta nagła radość wśród marynarzy. Gdy tylko wyszedł musiał osłonić oczy ręką z powodu słońca. Wszyscy stali wpatrzeni w stronę dziobu i wychylali się za baryjerkę. Hiszpania gdy przyzwyczaił się do światła podszedł do kapitana stojącego na dziobie. Mężczyzna wpatrywał się na coś przez lunetę. Na widok Hiszpanii uśmiechnął się i poklepał go przyjaźnie po plecach.

-Udało się. Przed nami ląd.- Powiedział i podał mu lunetę, aby mógł sam się przekonać. Hiszpania nie dowierzał jego słowom. Gdy tylko podano mu  przedmiot do obserwacji od razu zaczął przez niego potrzeć. W oddali ujrzał ląd o którym marzył każdego dnia. 

 Gdy tylko statek zacumował Hiszpan wszedł do szalupy i razem z załoga powiosłowali prosto w stronę plaży. Im bliżej byli lądu tym woda robiła się jaśniejsza i można było dostrzec podwodny świat pełen najróżniejszych stworzeń morskich.

 Po dotarciu na brzeg Hiszpania ukląkł na złotym piasku i z niedowierzaniem wziął garść piasku do rąk. To nie był sen. On na prawdę był na lądzie. Jego towarzysze podróży również byli w niebo wzięci.

 Hiszpania z zachwytem podziwiał tę rajska plażę pełną egzotycznych roślin prowadzących zapewne w głąb tej wyspy albo i nawet czegoś większego. Hiszpania rozpoznał jedno z drzew. Była to palma ale znacznie większa niż te które widywał w domu.

 Nagle przyleciał jakiś czerwony ptak z kolorowym ogonem i usiadł na kamieniach przyglądając się podróżnym. Hiszpania z zachwytem na niego patrzył. Musiał przyznać, że jeszcze nigdy nie widział takiego ptaka. Postanowił zawołać pozostałych i gdy tylko ucichł ptak powtórzył jego słowa. Marynarze postanowili mówić różne słowa do zwierzęcia, a on za każdym razem powtarzał jej dając radość Europejczykom którzy zaczęli dawać mu okruszki chleba jaki im został i dla nich nie nadawał się do spożycia.

Przybysze bawili się w najlepsze ucząc papugę nowych słów i nie zdawali sobie sprawy, że są obserwowani. Po między krzakami siedziały ukryte trzy personifikacje tutejszych plemion. Kobiety przypatrywały się im z zaciekawieniem. Nigdy nie widziały ludzi o tak jasnej skórze i tak dziwacznym stroju jak oni. 

-Myślicie, że są groźni?- Zapytała najmłodsza z sióstr, przedstawicielka Inków nazywana przez wszystkich Inca.

-Na moje oko to raczej dziwaczni- Średnia z nich była personifikacją plamienia Majów, a nazywano ją na cześć bogini księżyca Azala

-To nic. Miejcie się na baczności- najstarsza z sióstr była z plemienia Azteków, została nazwana przez swój lud na cześć bogini wulkanu i ogniska domowego Chantico.- Mam złe przeczucia co do nich.

-A co jeśli to są ci bogowie? Z pradawnych opowieści jest wzmianka o bóstwach za wielkiej wody o bladej skórze. A jeśli to o nich?

-Eh wy Majowie to tylko w legendy wierzycie.

-A ja jej wierzę.- Ince powiedziała z entuzjazmem na co Chantico tylko wzruszyła ramionami

-No dobra niech wam będzie. Pora przekonać się kim oni są i czego chcą.- Młodsze siostry jedynie zachichotał z radości. 

 Hiszpania razem ze swoim kapitanem zaczęli rozmyślać jaki teraz plan. czy iść w głąb tropikalnego lasu, zrobić obóz na plaży czy wrócić na noc na statek. Ich rozmyślenia przerwał szelest w krzakach. Odruchowo chwycili za miecze i skierowali je w tamtym kierunku. Ku ich zaskoczeniu to nie był żaden niebezpieczny stwór lecz trzy kobiety w dość niespotykanym stroju w Europie. Ich ubrania ledwo co zakrywały części intymne a ich czarne włosy spływały kaskadami po plecach. Dwie z nich uśmiechały się nieśmiało, a trzecia i najwyższa z nich mierzyła ich nieufnie wzrokiem.

Hiszpania przez chwile przyglądał się im z niedowierzaniem. Nie spodziewał się spotkać jakichkolwiek tubylców chyba, że zwierzęta. Patrząc na nie zdał sobie sprawę, że są takie jak on. Postanowił spróbować nawiązać kontakt używając języka krajów.

-Wybaczcie jeśli was przestraszyliśmy drogie panie. - ukłonił się w teatralnym stylu i posłał im uwodzicielski uśmiech, który zawsze działał na znane mu Europejki.  Lecz dziewczyny wyglądały na zdziwione jego gestem i lekko rozbawione. Nigdy nie widziały kogoś, aż tak dziwnego jak on. Hiszpan gdy zorientował się jakie zrobił pierwsze wrażenie poczuł się głupio.

-Coś za jeden?- powiedział ta która patrzyła nie ufnie na niego? Przynajmniej znają ten sam język co on. Tylko to go pocieszyło w tym momencie.

-Racja, gdzie moje maniery. Jestem Królestwo Hiszpanii. A wy drogie panie jak się zwiecie?

-Czemu tak dziwacznie mówisz? - powiedział dziewczyna o najdłuższych włosach i pięknych ciemnych i dużych oczach z lekkim uśmiechem. Dziewczyna stojąca obok niej z wysokim spiętymi włosami przypominający koński ogon wyglądała jakby powstrzymywała śmiech.

-No...u nas każdy tak mówi. No ale nie odpowiedziałyście na moje pytanie.

-Jam jest państwem Azteków, a to moje młodsze siostry Państwo Majów i Inków. A teraz gadaj dziwaku po co tu przybyłeś i co to jest?- wskazała na statek 

-Po pierwsze jest królestwem liczącym się na świecie więc nie nazywaj mnie dziwakiem. Po drugie przybyłem tu, aby odkrywać nowe ziemię na cześć mego władcy. Po trzecie to statek. 

-Czy wszyscy w twoim plemieniu ubierają się tak dziwacznie? - powiedział dziewczyna o długich włosach, nazwana wcześniej państwem Inków.

-To są najmodniejsze stroje w całej Europie. Każdy kto się tak ubiera ten jest bogaty i ważny

-A kim jest Europa? - Państwo Majów zaczęła przyglądać się marynarzom z bliska. A jej długi kucyk powiewał na lekkim wietrze.

-Nie kim a czym. To najstarszy kontynent w którym leży mój kraj.

-To ile was tam jest? I jak wygląda ten twój jak to mówisz kontynent?

-W Europie jest dużo państw. A opisać jak wygląda będzie ciężko. Ale może wy pokażecie mi wpierw swój świat?

-Dlaczego miałybyśmy to zrobić?-Państwo Azteków nadal była nieprzyjaźnie nastawiona do przybyszy 

-Przebyliśmy daleką drogę, aby tu trafić. Proszę. Pozwól mi opisać wasz świat i odjadę.

-Niech będzie ale wiedz, że mam was na oku. 

-Dziękuję.

-Jeej! Ale fajnie! Chodź pokażemy ci najpierw najpiękniejsze miejsca nim dojdziemy do wioski Majów. A kiedy już poznasz ten świat zapraszam cię do mnie. A i nie przej mój się Chantico. Ona już taka jest.

-Chantico?

-Tak. Nasze ludy nadały nam imiona na część bóstw. Aztek to Chiantici na pamiątkę bogini wulkanu, a Majowie nazwali swoją przedstawicielkę Azala na cześć bogini księżyca.

-A ty? Jak ty się nazywasz?

-Inca na cześć pierwszej królowej mego plemienia.

-Masz króla?

-Wszystkie mamy. dawniej był to po prostu wódz plemienia, lecz czasy się zmieniają, a tytuły z nimi.

-Racja. U nas też tak jest.  - nagle Hiszpania poczuł jak coś owija się wkoło jego nogi. Gdy spojrzał zobaczył jakiś olbrzymi sznur w dziwacznym wzorze oplatający jego nogę. Gdy tak na to patrzył nagle wyłoniła się głowa tego czegoś i wysunęła swój cienki język. Hiszpania na widok tego stwora aż pisnął. Jego towarzyszki tylko spojrzał na niego bez cienia strachu. 

-Nie krzycz tak bo go spłoszysz. On nie lubi jak się krzyczy. 

-C...c...co to jet?

-Anakonda. zajmuję się nim od kiedy się tylko wykluł.-powiedział Azala i odwiązała tego stwora z jego nogi.

-Prz...przypomina węża.

-Bo to jest wąż głuptasie. Tylko oswojony. Zalu nic ci nie zrobi, chyba że go zaatakujesz. 

-A jak bardzo jest jadowity.- powiedział przestraszony Hiszpan patrząc jak Azala głaskała stwora owiniętego wkoło jej odkrytego brzucha.

-Jadowity? Aleś głuptasek. On nie ma jady. 

- On owija się wkoło swojej ofiary i dusi ją. Jeśli już cię oplecie to módl się aby nie był głodny i przestraszony bo jeden mocny ścisk a zginiesz - Powiedziała Chantico z pierwszym uśmiechem tego dnia.

-Zapamiętam... Ej a jak nazywa się taki ptak który powtarza słowa?

-Nazywamy go papuga. To u was nie ma taki zwierząt jak tu?

-Węże są, ale nie takie ogromne. A papug nie ma. 

-Musisz zobaczyć flamingi. Są przepiękne i na pewno c i się spodobają.- Inca wyglądała na podekscytowaną z powodu obecności przystojnego Hiszpana. 

 Dziewczyny zabrały go nad jezioro między skałami porośniętymi mchem i różnymi innymi roślinami. Woda była tak bardzo błękitna i przejrzysta. A słońce było dokładnie nad wodą co sprawiało, że połyskiwała niczym klejnoty.

 Hiszpan wpatrywał się w ten niesamowity i piękny widok z zachwytem. Jeszcze nigdy nie widział czegoś tak pięknego. Rozejrzał się po swoich towarzyszkach. W ich oczach odbijała się tafla wody połyskująca w słońcu. ten widok wywołał u niego szczery uśmiech. W tym momencie przestał żałować, że postanowił założyć się z Portugalią i wypłynął w nieznane.

  Po dość długiej chwili milczenia dziewczęta rozebrały się i wskoczyły do wody. Hiszpania jak zorientował się, że są zupełnie nagie starał się nie patrzeć w ich stronę. Poczuł jak się cały rumieni. 

-No na co czekasz? Wskakuj.

-A...ale...jesteście nagie i...

-A jakie mamy być skoro się kąpiemy? 

-No wskakuj bo nie pachniesz za ładnie. A brudasa nie wpuszczę do domu.

-A twój zapach może przypaść do gustu Zalu. - Słowa Azteczki sprawiły, że  zaczął się rozbierać  i wszedł do wody.

 Towarzystwo zaczęło się chlapać i bawić w wodzie. Hiszpania nie spodziewał się, że można się tak bawić. W Europie panują dość surowe zasady zachowania. Nie myślał nawet, że nie przystoi kąpać się zupełnie nago z obcymi kobietami.

 Zaczynało się ściemniać i wszyscy zaczęli się wysuszać. Kiedy się ubrały musiały jeszcze zaczekać na swojego egzotycznego gościa który zakładał swoje dziwaczne ciuchy najdłużej. Kiedy wreszcie skończył udali się do wioski Majów na kolację, a raczej huczne przyjęcie z okazji przybycia niezwykłych gości.

 Wioska nie była wcale taka malutka i prymitywna jak się wydawało Hiszpanii. na środku stała olbrzymia piramida z kamienia Mieszkańcy witali śpiewem i tańcem nowo przybyłych gości za wielkiej wody.

 Po przywitaniu się z wodzem, będącym królem całego ludu Majów zasiedli wszyscy do wspólnego stołu stojącego pod ogromnymi schodami piramidy będącej pałacem i świątynią w jednym. 

 Każda z podanych potraw była niezwykła, a zarazem przepyszna. marynarze ze smakiem zajadali się wszystkim co znalazło się na stole. Po tak długiej podróży marzyli o normalnym jedzeniu, a nie żarciem pokładowym.

 Po uczcie odbyło się przyjęcie pełne niesamowitej muzyki i tańców wokół ogromnego ogniska. Hiszpania przyglądał się temu wszystkiemu z zachwytem. Po chwili zobaczył, że Inca siedzi sama przy stole. Postanowił do niej podejść. Gdy był już przy niej zaczął lekko bać się usiąść. dziewczyna trzymała łeb tego ogromnego gada na kolanie i głaskała go. 

-Nie bój się. Zalu nic ci nie zrobi. Azala dobrze go wychowała.-Powiedziała łagodnym głosem, który sprawił, że Hiszpan usiadł bez strachu i jeszcze pogłaskał gada po jego ogromnym łbie.

 Przez chwile w milczeniu patrzyli na tańczących, a potem patrzyli sobie w oczy. Chłopak musiał przyznać, że jest najładniejszą z sióstr. czuł, że mógłby wpatrywać się w nią godzinami i podziwiał jej egzotyczną urodę, której nie ma żadna w Europie.

 Po skończone zabawie Hiszpania został zaproszony do pałacu, a jego załogo nocowała w domach mieszkańców. Nim jednak zasnął udał się do pokoju, w którym spały siostry, aby powiedzieć dobranoc. Czuł, że wreszcie jego życie nabiera sensu....

__________________

I jest rozdział trzeci

Przyznaje dość trudno opisuje się inny kontynent niż Europę. Ale przynajmniej jest zabawa ;)

Postaram się dodać jak najszybciej nowy rozdział

I to jest jak na razie najdłuższy rozdział

~1873 słowa xD







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro