Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Jacob

Budzi mnie koszmarny, rozwalający czaszkę ból. Jęk ucieka z moich ust, przekręcam się na drugi bok, jednak łóżko po stronie Nili jest puste. Postanawiam podnieść tyłek z wyra, wciągam na dupę spodenki i człapię na dół, osłaniając oczy dłonią. Rażące światło wpadające przez okna wręcz mnie zabija.

– Nie przejmuj się nim, słodziutka. Mój brat to idiota, co zostało potwierdzone. Obiję mu za to mordę.

– Uwierz, sama mam ochotę to robić – marszczę brwi na dochodzące z kuchni głosy, a kiedy staję w progu, dostrzegam moją dziewczynę oraz Coltona z Davos'em. Siedzą naprzeciwko niej, uśmiechając się szeroko i obserwując, jak coś gotuje. Nie podoba mi się to, co ma na sobie – Szkoda tylko, że trochę się boję.

– Boisz się? Daj spokój! We wszystkim ci pomogę, a zemsta na moim bracie będzie słodko smakować.

– Hej – burczę pod nosem, a wszystkie głowy przekręcają się w moją stronę – Co tu się wyprawia?

– Nic wielkiego, chłopcy wpadli do ciebie, ale jeszcze spałeś i nie chciałam cię budzić. Jak się masz?

– Koszmarnie – przecieram twarz rękami, podchodzę do mojej dziewczyny i całuję ją w czoło – Łeb mi pęka, a w gardle mam pieprzoną Saharę. Potrzebuję czegoś na ból, inaczej przekręcę się z tego bólu.

– Usiądź – Nila wskazuje krzesło obok Coltona, które zajmuję bez sprzeciwów. Po chwili na moim talerzu znajdują się dwa naleśniki z syropem klonowym i owocami oraz kawa – Najpierw śniadanie, potem proszek.

– Chryste, naprawdę chcesz mnie tak torturować, brzoskwinko? Ledwie funkcjonuję, a ty każesz mi jeść.

– Każę, ponieważ nie wolno brać tabletek na pusty żołądek. Zjedz chociaż kęs, a potem możesz coś łyknąć.

– Normalnie niczym doktor Quinn – Colton puszcza jej oczko, upijając łyk kawy – Nieźle zabalowaliśmy.

– Weź nic nie mów – odkrawam kawałek naleśnika, wpycham do ust i przeżuwam. Nie ukrywam, ale jest kurwa przepyszny – Jesteś kłamczuchą, Nila – patrzę jej w oczy, niestety odbiera moje słowa zbyt poważnie, bo robi się blada – Mówiłaś, że przypalasz wodę w czajniku, a okazuje się, że świetnie gotujesz. Wczoraj kolacja, dzisiaj to. Mam dziwne przeczucie, że ściemniłaś, żebym nie chciał cię za żonę, co?

– Za żonę?! – Davos krztusi się kawą, a Colton bezlitośnie wali go po plecach – O czym ty kurwa mówisz?

– Wyluzuj, przyjacielu. Po prostu chcę się ożenić z Nilą, co w tym takiego dziwnego? Kocham ją.

– Nie było mnie dwa lata, a tu takie zmiany – Colton kręci głową, zerkając na mnie kątem oka – Kiedy ślub?

– Dajcie spokój – Nila zawstydza się i skupia uwagę na naleśnikach – Do tego jeszcze bardzo daleka droga.

– Nie taka daleka, brzoskwinko. Góra pół roku, tak powiedziałem, prawda? Możecie się powoli szykować.

– Co się właściwie stało z Domi? – Colton rzuca luźno, a atmosfera natychmiast gęstnieje. Nila się spina, schyla głowę, a ja się wkurwiam – Przed moim wyjazdem wyglądaliście na całkiem szczęśliwych.

– To nie jest odpowiednia chwila na zwierzenia, stary. Domi jest przeszłością, Nila jest moją przyszłością.


Po pysznym śniadaniu we czwórkę jedziemy do magazynu. Wczorajsza rozmowa z pilotem bardziej przypominała bełkot, niż próbę wyciągnięcia prawdy. Dlatego teraz, na trzeźwo, chociaż z pękającym łbem, mam zamiar dowiedzieć się, o co tutaj, kurwa, chodzi. A mam przeczucie, że to coś grubego.

– O Boże, to znowu wy – pilot kręci głową na nasz widok – Mam nadzieję, że wasz stan jest dzisiaj lepszy.

– Powiedzmy – staję przed nim, zakładam ręce na piersi i zaczynam – Masz ostatnią szansę powiedzieć mi, w co się bawisz. Ostatnio wypaplałeś, że to Venom stoi za wyrolowaniem mnie, co jest bzdurą. Colton zaprzeczył, a ja mu wierzę, bo jesteśmy rodziną. Wychodzi na to, że to ty kłamiesz. Mów prawdę!

– Okej, skłamałem! Nie miałem innego wyjścia, nie dałbyś mi spokoju. Venom to twarda sztuka, każdy zna go w mieście. Zrzuciłem na niego podejrzenia, ponieważ nie było go na miejscu, tak było prościej.

– Niespodzianka! – Colton rozchyla ramiona, uśmiechają się szeroko – Nie ładnie zrzucać winę na kogoś, kto jest niewinny. Nie uważasz? – kuca przed nim, wyjmuje pistolet z tłumikiem, a dźwięk odbezpieczania paraliżuje stojącą obok mnie Nilę. Zasłania dłonią usta, a ja daję jej znać, że ma siedzieć cicho – Jacob to mój brat, nigdy nie odwróciłbym się od niego, a ty próbowałeś brzydkich zagrań. Powiedz mi, dlaczego miałbym cię za to teraz nie zabić? – przystawia broń do jego głowy, a facet blednie – Czemu milczysz?

– Bo nie mam nic na swoją obronę. Nie mogę powiedzieć, kto wyrolował Jacoba. Nawet za cenę życia.

– No proszę. Zaimponowałeś mi swoją lojalnością wobec tej osoby. Jaka szkoda, że i tak zginiesz.

– Colton, nie – Nila zrywa się z miejsca, podchodzi do niego i kuca, wlepiając w niego te piękne, ciemne oczy – Nie możesz tego zrobić, rozumiesz? Ten człowiek być może ma rodzinę, dzieci, tak nie wolno.

– W jakim ty świecie żyjesz, cukiereczku? – Colton uśmiecha się do niej, dotykając policzka – Twoja przeszłość dobiegła końca, o czym doskonale wiesz, musisz być twarda i przywyknąć do nowego życia, które prowadzi twój chłopak i jego rodzina. Uwierz mi, kiedy musi, pociąga za spust bez wahania.

– Ten człowiek mnie zdradził, Nila. Miał do wykonania zadanie, za które wziął mnóstwo pieniędzy, a mimo to zostawił mnie w momencie, kiedy miałem wsiąść na podkład i odlecieć daleko od więzienia – szarpię ją za ramię, stawiam na nogach i karcę spojrzeniem – Zdrada to jedyne, czego nigdy nie wybaczę, rozumiesz mnie? – zaciska usta, a jej oddech przyśpiesza – Zabiję każdego, kto odwróci się ode mnie. Nie chcesz, żeby umarł, brzoskwinko? Gdyby nie jego ucieczka, nigdy byśmy się nie spotkali. Byłabyś wolna.

– P-proszę, nie możesz – szepcze cicho, a w jej oczach pojawiają się łzy – Bez względu na wszystko, nie chcę śmierci tego człowieka, Jacob. Widocznie tak musiało być, może musiał uciec, żebyśmy się spotkali?

– Och, to urocze, że tak myślisz – wsuwam palce w jej włosy, przyciągam bliżej i opieram czoło o jej – Kocham cię, kotku, wiele bym dla ciebie zrobił, ale ten człowiek musi umrzeć. Musi zapłacić. Zrozum.

– Czy mogę to zrobić? Niecierpliwię się, a świerzbią mnie palce – Colton patrzy na mnie z nadzieją, jedynie Davos jest dzisiaj milczący – Po co się tak bawić, huh? Jeden strzał i będzie po wszystkim. No dalej!

– Dobra – wypuszczam powietrze, a ciszę przecina odgłos strzału. Niestety to nie Colton strzela, a ktoś z ukrycia – Chować się! – krzyczę do braci, ciągnąc Nilę w stronę filaru, który stoi tuż obok. Trzęsie się jak galareta, ściskając w pięściach moją kurtkę – Spokojnie. Nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda.

– O–oni strzelają, Jacob. Boże! To nie dzieje się naprawdę – wtula głowę w mój tors, wystawiam pistolet i na oślep oddaję kilka strzałów. Nie mam pojęcia, kto wpadł do tego cholernego magazynu! – Boję się.

– Wiem – przekręcam głowę, natrafiając na spojrzenie Davos'a. Pokazuje na palcach ilość przeciwników i oddycham z ulgą, że jest ich tylko trzech – Zostań tutaj, dobrze? Usiądź na podłodze i nie wystawiaj nosa, zaraz wracam – kręci głową jak w amoku, ale posłusznie wykonuje moje polecenie – Davos, na trzy i ruszamy – odliczam na palcach, a kiedy daję znak, zaczynamy strzelać. Colton dołącza do nas, a trzech łepków pada jeden po drugim – To podejrzane, że było ich tak mało. Nic z tego nie rozumiem.

– A ja rozumiem – Colton podchodzi do nas, wsuwając pistolet za pasek spodni – Nie ma kurwa pilota!

– Szlag! – chwytam się za głowę, rozglądam dookoła, ale po facecie nie ma śladu – O niego chodziło.

– Dokładnie. Ktoś chciał go po prostu odbić, a my nie byliśmy na to przygotowani. Spierdoliliśmy sprawę.



Nila

Trzymam w drżących dłoniach kubek z herbatą, starając się wziąć w garść i dojść do siebie po strzelaninie. Takie rzeczy widywałam jedynie na ekranie telewizora, kiedy oglądałam ekscytujący film akcji. Nigdy nie sądziłam, że sama znajdę się w centrum wydarzeń, które wcale mi się nie podobały. Jacob mnie porwał, nie zamierzał wypuścić, a teraz dostałam próbkę, jak bardzo niebezpieczne życie prowadzi. Musiałam przyśpieszyć plan ucieczki, inaczej mogę nie mieć do tego okazji. Dzisiaj mogłam zarobić kulkę w łeb!

– Wszystko w porządku? – Enzo przysiada obok, posyłając mi współczujące spojrzenie – Jesteś blada, Nila.

– Dziwisz się? Nie codziennie biorę udział w takim szaleństwie. Po prostu nadal trzyma mnie szok.

– Nie powinnaś się tam znaleźć. Jacob popełnił błąd, zabierając cię do magazynu. Mogli cię skrzywdzić.

– Na szczęście nic się nie stało, spokojnie – uśmiecham się lekko i upijam łyk gorącej herbaty – Jest okej.

– To nie jest miejsce dla ciebie – zaciekawiona podnoszę głowę, Enzo przysuwa się i szepcze, aby nikt go nie usłyszał – Powinnaś wrócić do domu – gapię się na niego z niedowierzaniem, a moje serce przyśpiesza. Dom, rodzina, przyjaciele, dawne życie. Czyż nie do tego dążę przez cały czas? – Pomogę ci, Nila. Może nie będzie to dzisiaj ani jutro, ani pojutrze, ale krok po kroku obmyślę plan ucieczki. Tylko musisz mi zaufać.

– Ufam Ci, Enzo. Jak mogłoby być inaczej? Przyszedłeś do mnie w lesie, co było bardzo niebezpieczne.

– Kocham cię, zrobię dla ciebie wszystko – ukradkiem chwyta moją dłoń, ściskając mocniej, a w moich oczach wzbierają łzy. Wystarczyły trzy miesiące, aby nasze relacje się zmieniły – Bądź dzielna, dobrze?

– Dziękuję – połykam łzy, spuszczając wzrok na nasze dłonie. Tak bardzo chciałabym go przytulić, pocałować, podziękować za to, że ryzykuje dla mnie tak wiele, niestety w kuchni kręcą się chłopcy.



Jacob

Nie podoba mi się widok, na który właśnie patrzę. Nila siedzi w salonie wraz z Enzo, rozmawiają cicho, a mój przyjaciel nie spuszcza z niej wzroku. Obym się mylił, jednak przeczucie mówi mi, że coś się kroi. Jeśli Enzo czuje miętę do mojej dziewczyny, źle to się dla niego skończy. Nigdy żaden z nas nie naruszył paktu, nie ruszyliśmy dziewczyn, z którymi kiedykolwiek spotykał się któryś z nas, czyżby Enzo miał być pierwszym, który to zmieni? Nie jestem pewny swojej reakcji, ale wszelkie hamulce mogłyby puścić.

Odprowadzam chłopaków do drzwi, ale zatrzymuję Enzo, który patrzy na mnie zniecierpliwiony.

– Jesteśmy rodziną, dlatego zapytam wprost. Widzę, jak patrzysz na Nilę, czy cokolwiek do niej czujesz?

– Nie, Jacob, nic nie czuję do Nili. Jest moją przyjaciółką, troszczę się o nią, nic więcej. Śpij spokojnie.

– Mam taką nadzieję. Naprawdę nie chcę, żeby nasze relacje uległy zmianie. Jesteś mi bardzo bliski.

– Ty mnie również, Jacob. Nie martw się, z mojej strony nic ci nie grozi. Po prostu zmartwiłem się, bo Nila jest przerażona. Nasz świat różni się od jej, w którym żyła, a dzisiaj mogła zarobić kulkę. Uważaj na nią.

– Taki mam zamiar, nigdy więcej nie narażę ją na niebezpieczeństwo – Enzo przytakuje głową, przybija żółwika i wychodzi. Zamykam drzwi, wracam do Nili i siadam obok, zgarniając ją w swoje ramiona – Przepraszam, brzoskwinko. Dzisiejsza sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nie przewidziałem tego.

– Nie przepraszaj, to nie była twoja wina, Jacob. Nie jesteś jasnowidzem, skąd mogłeś wiedzieć?

– Masz rację, nie wiedziałem, co nie zmienia faktu, że nie powinno cię tam być. Będziesz siedzieć w domu.

– Och! – patrzy na mnie niepewnie, oblizując usta – Dawno nie widziałam Harper i Laury. Tęsknię za nimi.

– Czyżbyś liczyła na kolejny babski wypad? – unoszę brew, wciągam ją na swoje ciało i układam dłonie na pupie. Przytakuje głową i posyła mi uroczy uśmiech – No nie wiem. Na pewno na to zasłużyłaś, kotku?

– Wydaje mi się, że tak. Wcześniej popełniłam kilka błędów, ale od tamtej pory sporo się nauczyłam.

– Zgadzam się, poprawiłaś swoje zachowanie. Pomyślę nad wypadem do miasta, ale na pewno nie dzisiaj. Przez weekend chcę cię mieć tylko dla siebie, brzoskwinko. Po strzelaninie nie spuszczę cię z oka.

– Nie przesadzaj. Przecież w tym domu jestem bezpieczna, sam tak mówiłeś. Jest niczym twierdza.

– Taki miał być, to mój azyl, Nila. Ktoś, kto nie zna hasła nie dostanie się do środka. A zna je garstka osób.

– Chłopcy i Colton? – przytakuję, ogarniając kosmyk jej włosów z czoła – Co teraz? Będziesz szukał pilota?

– Sam nie wiem. Wydaje mi się, że i tak nie piśnie słowa. Jest bardzo lojalny, skoro wybrał śmierć zamiast prawdy. Muszę się nad tym zastanowić – układam dłoń na jej głowie i przysuwam do siebie, po czym całuję czule – Nie mówmy już o tym. Mam ochotę na coś zupełnie innego – uśmiecham się szeroko, chwytam skraj jej bluzki i pociągam w górę, po czym odrzucam, a przed moimi oczami ukazują się jej piersi, odziane w bordowy stanik – Kocham cię, Nila. Jesteś moja – szepczę cicho, składając pocałunki na jej obojczykach.

– A ja k-kocham ciebie – zacina się, kiedy przygryzam płatek jej ucha – Masz zamiar się nade mną znęcać?

– Lubię, kiedy jesteś taka niecierpliwa – odrywam się od jej skóry, układam dłonie pod pupą i przenoszę do kuchni – Umieram z głodu, ale najpierw zjem ciebie – puszczam jej oczko, sadzam na blacie i pozbywam się dolnej części garderoby. Nila obserwuje mnie uważnie, a jej zwinne paluszki wślizgują się pod mój t–shirt. Kiedy unoszę wzrok, a nasze oczy się spotykając, zamieramy oboje. Wpatruję się w siedzącą przede mną dziewczynę, a moje myśli uciekają do widoku jej i mojego przyjaciela – Czujesz coś do Enzo?

– C-co? – marszczy brwi, a jej dłonie opadają – O czym ty mówisz, Jacob? Dlaczego o tym pomyślałeś?

– Ponieważ widzę, jak na ciebie patrzy. Patrzę tak samo, a przecież cię kocham. Jeśli on coś do ciebie...

– Nic do mnie nie czuje – ujmuje moją twarz w dłonie, przysuwa się i cmoka w czubek nosa – Enzo jest moim przyjacielem, lubię go, ale na tym sprawa się kończy. Wyznałam ci miłość, to ciebie kocham.

– Lepiej, żebyś mnie nie oszukiwała. Wiesz, do czego jestem zdolny. Nie chcę zrobić ci krzywdy, Nila.

– Więc nie rób, zapomnij o Enzo. Jesteśmy tylko my – zarzuca dłonie na moją szyję i całuje namiętnie.


Wieczorem fundujemy sobie wspólną, gorącą kąpiel, z mnóstwem pachnącej piany. Nila odpręża się i na co mam nadzieję, zapomina o dzisiejszych wydarzeniach. Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie pozwolę, aby była świadkiem czegoś podobnego. Jest dla mnie najważniejsza, nie dopuszczę do tego, aby ktokolwiek ją skrzywdził. Znajdę tego, kto wpadł do tego magazynu i zrobił sobie strzelnicę. Popełnił wielki błąd.

Po dwudziestej drugiej Nila wypija szklankę mleka i kiedy wkłada ją do zmywarki, nagle po domu roznosi się dzwonek do drzwi. Przewracam oczami, podchodzę do ściany i wciskam guzik, który wpuszcza intruza.– Kogo kurwa znowu niesie – przecieram twarz rękami, Nila przytula się do mojego boku i całuje w ramię – Marzę o łóżku, a nie o gościach – przewracam oczami i unoszę wzrok, który wbijam w ścieżkę prowadzącą od bramy do drzwi. Na widok znajomej postaci krew odpływa mi z twarzy. Mam wrażenie, że w moim brzuchu wybucha bomba, rozbryzgując wnętrzności na wszystkie strony, mózg ucina sobie drzemkę, a nogi odmawiają posłuszeństwa – Chryste – szepczę cicho, a postać staje przed przeszklonymi drzwiami. Nie musi pukać, Nila je uchyla, a kiedy wchodzi do środka, powietrze gęstnieje – Domi – tylko tyle wychodzi z moich ust. Przez szok nie mogę wykrzesać z siebie nic więcej.



**********************************
Hejka!

No i wróciła Domi, tadam! Nie ma to jak dwie dziewczyny pod jednym dachem ;)

Nudno na pewno nie będzie :D

Ps. Dziękuję wam za wszystkie komentarze i gwiazdki! Widzę, jak ich przybywa, co bardzo mnie cieszy, bo wiem, że ktoś tutaj jest. Buziak dla każdego z osobna :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro