Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Jacob

Biorę głęboki oddech, chwytam za klamkę i otwieram drzwi, przez które ze strachem przechodzi Nila. Nie patrzy mi w oczy, uparcie wpatruje się w dół, unikając mojego spojrzenia. Tak czy siak, będzie musiała to zrobić, ale nie mam zamiaru jej niczego ułatwić. Poczekam tak długo, jak będzie trzeba aż sama odezwie się jako pierwsza. Przystępuje z nogi na nogę, nerwowo miętosząc w palcach rąbek bluzy. Boi się.

– Ups, no to się porobiło – ciszę przerywa Domi, która opiera się o ścianę i patrzy na nas z chytrym uśmieszkiem – Jeszcze niedawno tak zachwalałeś jej idealne zachowanie, a jednak daleko jej do tego.

– Milcz, Domi!! – wydzieram się, aż obie podskakują – Idź do swojego pokoju, nie przekraczaj granic!

– Przecież nie robię nic złego, kochanie. Po prostu stwierdzam fakt, iż twoja dziewczyna to buntowniczka.

– Powiedziałem, żebyś poszła do swojego pokoju. Czego, do kurwy nędzy, w tym nie zrozumiałaś, huh?!

– Pamiętasz, jak radziliśmy sobie z twoim gniewem? – podchodzi do mnie, przytula policzek do mojego ramienia i unosi głowę, patrząc na mnie z czułością – Kochaliśmy się długo i namiętnie. Było cudownie.

– Przypomnij sobie, co powiedziałem ci w samochodzie – karcę ją, jednak ona nic sobie z tego nie robi. Spogląda na Nilę, która stoi w miejscu niczym sparaliżowana – Idź, Domi, Zostaw nas samych – wdycha ciężko, puszcza mi oczko i wchodzi po schodach. Kiedy tylko znika z zasięgu mojego wzroku, ponownie skupiam się na Nili, która milczy jak grób – Więc? Masz zamiar stać tak całą noc? Powiesz coś wreszcie?

– J-ja... – zacina się, otula ramionami i niepewnie podnosi głowę – Ja nie chciałam, przepraszam.

– Czego nie chciałaś, Nila? Wyjść z domu?! Chcesz przez to powiedzieć, że Enzo cię do tego zmusił?

– Nie! – krzyczy, aż bolą mnie uszy – Jezu! – przeciera twarz rękami, oddycha kilka razy i zaczyna chodzić tam i z powrotem – To był spontan, Jacob. Po prostu musiałam stąd wyjść, dusiłam się. Potrzebowałam trochę oddechu, błagam cię, zrozum mnie! – wyrzuca ręce w górę i zaczyna płakać – P-przepraszam.

– Ponownie mnie zawiodłaś, Nila. Zaufałem ci, starałem się, byłem dla ciebie dobry. Znowu to zepsułaś.

– Nie! Nie chciałam niczego zepsuć, wybacz mi! – podchodzi do mnie i przytula się do mojego torsu. Stoję w miejscu, obojętny na jej dotyk – Boże, Jacob! Tak bardzo mi przykro. Co mam zrobić? Powiedz mi!

– Weź prysznic i idź spać. Pokażę ci pokój – chwytam ją za ramię, wchodzimy po schodach i skręcamy w prawo. Otwieram drzwi naprzeciwko naszej sypialni, wpychając ją do środka – To twój nowy pokój. Dobrej nocy – zamykam drzwi i wchodzę do siebie. Muszę ochłonąć, inaczej zrobię coś, czego będę żałował.


Tak jak poprzedniej nocy, dzisiaj również nie mogę spać. Wczoraj myślałem o Domi, która nagle pojawiła się znikąd, teraz moją głowę zaprząta Nila. Rozczarowanie jej zachowaniem sprawia mi ogromny ból, przez który czuję się rozbity i sponiewierany. Kiedy liczyłem na to, iż Nila wreszcie zaakceptowała moje zasady, pogodziła się z nowym życiem, ona ponownie wywija numer z listy zakazanych. Wyszła z domu bez mojej wiedzy, nawet nie pytając o zgodę! Po prostu poszła z Enzo i Bóg wie, co robili sami. A jeśli oni...? Na samą myśl zalewa mnie krew, zrywam się z łóżka i wchodzę do swojego biura. Chwytam za telefon, wykręcam numer przyjaciela, niestety łapie mnie poczta głosowa. Jestem wkurwiony, więc postanawiam się nagrać.

– Witaj, bracie. Wiedz, że kurewsko nie spodobało mi się to, co zrobiłeś dzisiaj. Zabrałeś Nilę z mojego domu! Jakim, kurwa, prawem, huh?! Ona należy do mnie, nie waż się więcej do niej zbliżać! Jeśli dowiem się, że dotknąłeś ją chociażby palcem, skręcę ci kark – kończę połączenie, rzucam telefon na biurko i schodzę na dół. Chwytam za butelkę whisky, pociągam z gwinta i wygodnie rozsiadam się w salonie.


Budzi mnie ruch. Uchylam powieki w tym samym momencie, w którym Nila siada na brzegu kanapy. Dostrzegam koc w jej dłoniach, a kiedy nasze oczy się spotykają, zamiera zszokowana. Gapię się w jej piękne oczy, które przepełnione są strachem. Ma worki pod oczami, zapewne przepłakała pół nocy, nie mogąc spać, tak jak ja. Nawet nie miałem głowy, aby pomyśleć nad odpowiednią karą. To i tak bez sensu.

– Przepraszam, nie chciałam cię obudzić – szepcze cicho, odkładając koc – Chciałam cię tylko okryć.

– Dziękuję za twoją troskę, jest niepotrzebna – rzucam obojętnie, podnoszę się z kanapy i przecieram twarz ręką. Zegar wskazuje dziesiątą trzydzieści, a widok pustej butelki przyprawia mnie o mdłości.

– Porozmawiaj ze mną, proszę – niepewnie dotyka mojej dłoni, którą zabieram – Pozwól mi wyjaśnić.

– Wyjaśnić? Zrobiłaś to wczoraj, brzoskwinko, niczego więcej nie musisz dodawać. I tak spotka cię kara.

– Wiem – uśmiecha się smutno, cmoka mnie w policzek i wychodzi, zostawiając mnie samego. Szlag!


Chwilę później wszyscy spotykamy się w kuchni. Domi zrobiła grzanki, kawę i owsiankę. Nigdy nie przepadałem za tym ostatnim, to właśnie ona mnie przekonała. Często serwowała mi takie śniadania.

– Kłopoty w raju, huh? – przerywa ciszę, wgryzając się w chrupiącą grzankę – Jaką karę wybierzesz?

– Nie twój pieprzony interes – zaskakuje mnie ostry jak brzytwa głos Nili. Aż z ciekawości zerkam na nią spod byka – Przestań wpieprzać się w nasz związek, który ciebie nie dotyczy. Kiedy się wyniesiesz?

– Ouć! Walisz prosto z mostu, skarbie – Domi prycha rozbawiona, przewracają oczami – Jeszcze nie wiem.

– To się dowiedz. Nie mam zamiaru znosić twojego ciekawskiego nosa. Działasz mi na nerwy, dziewczynko.

– Dziewczynko? – wybucha śmiechem, ocierając łezkę z oka – Jesteś całkiem zabawna, Nila. Przyjmij do wiadomości, że wyniosę się stąd tylko wtedy, kiedy to Jacob mi o tym powie, to jego dom. Co ty na to?

– Gówno. Jacob powiedział, że to również mój dom, więc ja ci mówię, żebyś wyniosła się jeszcze dzisiaj.

– Nila – upominam ją, wpatrując się w jej oczy. Widzę, jak bardzo ranię ją swoim zachowaniem.

– W porządku. Skoro wybierasz ją, ja odejdę – odkłada serwetkę, zeskakuje z krzesła i wychodzi z kuchni.

– No proszę! Twoja urocza brzoskwinka pokazała pazurki. Nie rozumiem, czego ona ode mnie chce.

– Jest zazdrosna – wzruszam ramionami, a ta myśl cholernie mi się podoba – Dlatego cię tu nie chce.

– A ty? Chcesz mnie tutaj? – przygryza wargę, przysuwa się i kładzie dłoń na mojej – Powiedz szczerze.

– Jesteś przeszłością, Domi. Pomagam ci, ponieważ mnie o to poprosiłaś. Liczysz na cokolwiek więcej?

– Nie ukrywam, że chciałabym cię odzyskać. Pragnę, żeby było jak dawniej. Było nam ze sobą wspaniale.

– Nie chcę do tego wracać, było minęło. Zostań, ale zacznij szukać rozwiązania. Dałem ci kilka dni.

– Dobrze mi tutaj z tobą – uśmiecha się i przytula do mojego ramienia – Tęsknię za twoim dotykiem.

– Rozpędzasz się, mała. Jeśli myślisz, że ze złości na Nilę przyjdę po seks do ciebie, to jesteś w błędzie.

– Nigdy nie mów nigdy, kochanie. Wciąż mam kolczyki, które uwielbiałeś – bez ceregieli podwija cienką koszulkę, a moim oczom ukazują się jej przebite sutki. Przełykam ślinę na wspomnienie tego, jak kurewsko uwielbiałem je pieścić – Widzisz? Nadal ich pragniesz – bierze moją dłoń i przykłada do swojej piersi – Nie bój się, dotknij mnie – ponownie dopada mnie dziwny paraliż, mózg ucina sobie drzemkę, a pożądanie wychodzi na pierwszy plan. Mój kciuk wędruje na sutek, który pocieram wyduszając z Domi jęk. To właśnie ten jęk przyprawa mnie do rzeczywistości – Och, tak dobrze nam szło, Jacob. Co cię obchodzi ta smarkula, hmm? Mamy siebie – wsuwa palce w moje włosy, przeczesuje i i całuje po szyi – Pragnę cię. Weź mnie.

– Uspokój się – zrywam się z miejsca, wkładam filiżankę do zlewu i staram się wziąć w garść – Mówiłem, żebyś nie próbowała żadnych sztuczek, ale nie słuchasz mnie. Rób tak dalej, a faktycznie wyniesiesz się jeszcze dzisiaj – obrzucam ją obojętnym spojrzeniem, opuszczam kuchnię i wchodzę na górę. Kiedy staję przed nowym pokojem Nili, biorę głęboki oddech i dopiero wtedy wchodzę do środka. Stoi przy oknie, wpatruje się w ogród a widok jej smutnej, zgarbionej uruchamia we mnie poczucie winy. Cholera! – Nila – podskakuje przestraszona, gwałtownie odwracając się w moją stronę. Ponownie jej oczy są podpuchnięte i dostrzegam mokre policzki – Nie lubię, kiedy płaczesz – szybko ociera łzy rękawem, dowód swojej słabości.

– Przepraszam – chrypi cicho, wlepiając wzrok w swoje stopy – Płaczę, bo nie mam powodów do radości.

– Nie, żeby to była moja wina. To ty postanowiłaś złamać moje zasady. Mam nadzieję, że było warto.

– Enzo zabrał mnie tylko na plażę – zwijam dłonie w pięści, na wzmiankę o przyjacielu – Spacerowaliśmy, a ja poczułam się wspaniale. Brakowało mi wolnej przestrzeni, chwili oddechu od tego domu. Mimo tego, że między nami jest dobrze, ja się tutaj dusiłam. Miałam nadzieję, że zdążymy wrócić przed tobą.

– Doceniam twoją szczerość, brzoskwinko. Niestety to niewiele zmienia w tej sytuacji. Źle postąpiłaś.

– Powiedz mi szczerze – unosi wzrok i patrzy mi w oczy – Zabrałbyś mnie na plażę, gdybym poprosiła?

– Oczywiście! Twoje zachowanie było idealne, nie karałem cię od dawna, Nila! Mogłaś prosić o wszystko.

– Więc tym bardziej przepraszam, Jacob. Wiem, że cię zawiodłam, ale naprawdę nie chciałam tego.

– I co mam niby z tobą zrobić, huh? Kocham cię, uwielbiam, staram się dla ciebie! Pragnę, żebyś była tutaj szczęśliwa, ze mną. Staję na głowie, aby było ci dobrze, a ty postanawiasz to zepsuć. Nawet jebane kary niczego cię nie uczą!! – wydzieram się, Nila wzdryga się przestraszona, ponownie wpatrując się w dół. Szlag, ledwo nad sobą panuję – Zapytam cię o coś, oczekuję szczerej odpowiedzi. Podnieś głowę, spójrz na mnie – wykonuje moje polecenie bez sprzeciwów, ocierając świeże łzy – Czy Enzo cię dotknął? – nie spuszczam z niej oka, próbując wychwycić jakąkolwiek zmianę w jej spojrzeniu. Niestety nic takiego się nie dzieje, po prostu stoi i patrzy na mnie bez mrugnięcia okiem – Mów prawdę dla własnego dobra.

– Skąd ci to przyszło do głowy, Jacob? Nie, Enzo mnie nie dotknął. Po prostu spacerowaliśmy, nic więcej.

– Jeśli kiedykolwiek cię dotknie, skręcę mu kark – uchyla usta zszokowana, a z jej i tak bladej twarzy odpływa reszta kolorów – Nie chcesz wiedzieć, co spotka ciebie, gdy przyjdzie ci do głowy rozłożyć przed...

– Przecież cię k–kocham – wybucha płaczem tak głośnym i rozpaczliwym, aż mnie zatyka. W kilku krokach dopadam do niej, przytulam do swojego ciała i uspokajam. Jest to niezmiernie ciężkie, a jej szloch uruchamia we mnie coś dziwnego, coś, czego nienawidzę. Współczucie. Wiem już, że przez jej stan nie będę w stanie wykonać kary, na którą zasłużyła – P–przepraszam, skarbie. Tak bardzo przepraszam.

– Już dobrze, Nila – głaszczę ją po włosach, całuję w czubek głowy i przenoszę na łóżko. Wczepia się we mnie jak rzep, obejmując mocno w pasie – Nigdy nie pozwolę ci odejść, brzoskwinko. Nigdy.


Nila

Ponownie musiałam wspiąć się na wyżyny i idealnie zagrać swoją rolę. Nie pozostało mi nic innego, jak wykorzystać łzy, których Jacob nienawidził. Zagrać na jego emocjach, wzbudzić współczucie. Gdybym tego nie zrobiła, ponownie ukarałby mnie w okrutny sposób. Opuściłam dom bez jego wiedzy, kara zapewne złamałaby mnie na kawałki. Nie tylko Jacob poznał moje słabości przez te trzy miesiące, ja również poznałam jego. Wiem, co powiedzieć, aby go zadowolić. Wiem, jak się zachować, aby był dumny. Wiem, jakie wytoczyć działa, żeby uniknąć kary. Nie tylko on posiadał nade mną kontrolę, ja również miałem jej trochę w swoich rękach. Z każdym mijającym dniem odkrywałam w nim coś nowego, coś, co mogłam wykorzystać przeciwko niemu. Grałam załamanie, żal, rozpacz. Przepraszałam, chociaż niczego nie żałowałam. Mówiłam "kocham cię", a przed oczami migała mi twarz Enzo. Nie drgała mi powieka, kiedy perfidnie kłamałam, iż jego brat, przyjaciel, nie dotknął mnie, kiedy prawda wyglądała zupełnie inaczej. Kochaliśmy się jak szaleni, całkowicie oddając się pożądaniu. Enzo działał na mnie niczym mocny alkohol zmieszany z jointem. Traciłam przy nim głowę, oddawałam się w jego ręce i pochłaniałam przyjemność, którą mi fundował. W tych chwilach kompletnie zapominałam o zagrożeniu, jakie na nas czekało.


Leżymy w wannie wypełnionej wodą, pianą, a panująca wokół cisza działa na mnie uspokajająco. Jacob również wyluzował, masuje mi stopy i patrzy na mnie z rozczuleniem. W takich chwilach nieco mącił mi w głowie, zapominałam o Enzo, swoim planie ucieczki, bo najzwyczajniej w świecie było mi dobrze.

– O czym myślisz, brzoskwinko? – Jacob przerywa ciszę, posyłając mi jeden z tych słodkich uśmiechów.

– Właściwie zastanawiam się nad dwoma rzeczami. Po pierwsze; czy odkładasz moją karę na później?

– Nie – bierze głęboki oddech, skupiając uwagę na mojej stopie – Kocham cię, Nila. Wcale nie chcę cię karać, bo te kary i tak gówno dają. Może trzeba obrać inną taktykę, pomyślę nad tym. Druga rzecz?

– Kiedy Domi ma zamiar stąd odejść? – nie jestem zazdrosna. Po prostu boję się, że spieprzy mój plan.

– Jesteś zazdrosna? – Jacob przygryza wargę i patrzy na mnie zadowolony. Mam ochotę przewrócić oczami, ale posłusznie przytakuję głową – Nie masz powodu, kotku. Domi nie jest dla ciebie żadnym zagrożeniem – przysuwa się, układa moje nogi na swoich i całuje czule – Kocham tylko ciebie, to się nigdy nie zmieni.

– Cieszę się, jednak nie odpowiedziałeś na moje pytanie – gryzę go w wargę i chwytam za penisa. Jęczy w moje usta, a ja wykorzystuję sytuację. Muszę pokazać mu swoje oddanie, aby bardziej go urobić.

– Mam nadzieję, że jak najszybciej. Męczy mnie jej zachowanie, jest natrętna. Wyznała, że chce mnie odzyskać – odchylam głowę, posyłając mu pełnie niedowierzania spojrzenie – Nie chcę jej, chcę ciebie.

– I ty mówisz mi, że nie jest dla mnie żadnym zagrożeniem? Robisz sobie jaja? Chce mi ciebie odebrać!

– Nigdy jej się to nie uda, Nila. Dam jej równy tydzień na wyniesienie się, a potem zostaniemy sami.

– Nie mogę się doczekać – pociągam go za włosy, unoszę biodra i siadam na nim. Gra nadal się toczy.


Następnego dnia postanawiam skorzystać z pięknej pogody. Przebieram się w czerwone bikini, usadawiam nad basenem, trzymając się od wody jak najdalej, i delektuję się słońcem, które ogrzewa moje ciało. Niestety mój spokój nie trwa długo, ponieważ drzwi rozsuwa Domi. Wchodzi pewna siebie, zmysłowo kręcąc biodrami, jakby chciała pokazać mi, kto tutaj rządzi. Ciekawiło mnie, czy Jacob faktycznie już nic do niej nie czuł. Gdyby tak było, czy dałby jej się pocałować, wtedy w kuchni? Może już go uwiodła?

– Hejka, Nila – zadowolona siada na leżaku, a mój dobry humor ulatuje – Muszę przyznać, że masz całkiem niezłe ciałko – zsuwa okulary na nos, bezwstydnie oglądając mnie z góry na dół. Nic mnie tak nie wkurza, jak jej panoszenie się w tym domu – Więc! Jaką karę zarobiłaś za swój wyskok? Jestem bardzo ciekawa.

– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Powiedziałam ci, żebyś się nie wtrącała. Nic ci do tego.

– Ależ ty jesteś dla mnie milusia, wiesz? Nic ci nie zrobiłam, a ty mnie nienawidzisz. Jesteś zazdrosna?

– A jak myślisz? Zjawiasz się tutaj Bóg wie skąd, panoszysz i całujesz mojego chłopaka. Chyba zapomniałaś, że jesteś przeszłością Jacoba, Domi. Wasz związek to skreślony rozdział, wynoś się z tego domu.

– Rozczaruję cię, kochana. Mam zamiar odzyskać mojego chłopaka. Należy do mnie, zawsze należał. Niebawem znowu będzie mój – dumnie unosi brodę, wstaje i zostawia mnie samą. Pieprzona suka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro