Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Davos dołącza do nas, siada obok Nili, przez co dziewczyna traci apetyt i siedzi jak na szpilkach. Nie podoba mi się ta demonstracja siły ze strony mojego przyjaciela, ale mam świadomość, że robi to specjalnie. Czasami wyłazi z niego prawdziwy skurwiel, który nie okazuje litości. Nie lubię tego w nim.

– Cieszę się, że wreszcie wróciłeś do domu. Reszta nadal nie dotarła, a Nathaniel miał ważne wieści.

– Nie ufałem mu od samego początku, stary. Był jakiś strachliwy i zawsze nieco odstawał. Nie uważasz?

– Może odrobinkę, ale był lojalny i odwalał swoją robotę. Od zawsze byłeś najszybszy w zespole, więc może oni potrzebują więcej czasu, aby dotrzeć na miejsce. Inaczej kiepsko to widzę, Jacob. A jeśli wpadli?

– Oczywiście, że nie wpadli, ponieważ gdyby tak było, w wiadomościach nie mówiliby o niczym innym.

– Tak, pewnie masz rację. Na razie jedyne, o kim mówią, to ona – kiwa głową na Nilę, która nerwowo wierci się na krześle – Paplają, że została uprowadzona, jej rodzice wciąż są w wiadomościach. Coś ty tam odpierdolił, stary? – przecieram twarz rękami i opowiadam mu wszystko ze szczegółami. Zaczynając od samej ucieczki, zahaczając o postrzał, a kończąc na dotarciu do domu Nili i nieproszonym gościu, który spaprał mój plan – Faktycznie wszystko się spieprzyło, ale nie powinieneś był jej zabierać, wiesz?

– Wiem, ale zadziałałem instynktownie. Nie mogłem pozwolić sobie na złapanie, Davos! Nie po to półtora roku obmyślałem plan, żeby ponownie wylądować za kratkami. Gliniarz wspomniał o armii, a ja mu uwierzyłem. Widziałem nie jeden patrol na drodze, przez co musiałem odbijać i jechać zadupiami. Miałem szczęście, że udało mi się dotrzeć do domu. Ona miała być moim zabezpieczeniem, to był dobry plan.

– Możliwe, ale co teraz? Masz zamiar ją dla siebie zostawić i bawić się w dom? To będzie trudne, Jacob.

– Nie obawiaj się, poradzę sobie z nią. Nila to ostatnie, czym powinieneś się martwić. To tylko dziewczyna.

– Poważnie? Są przebiegłe i zdradliwe, przyjacielu. Wiesz, co się stanie, jeśli uda jej się stąd uciec?

– Nie uda jej się, zapewniam cię. Uruchomiłem monitoring, brama podłączona jest do alarmu, poza tym Nila nie ma dokąd uciec. Nie ma pieniędzy ani paszportu. Dopadnie ją ktoś z zewnątrz i sprzeda.

– To jest pewne jak diabli. Boję się tylko tego, że przed dorwaniem może dotrzeć na posterunek policji. Jestem pewny, że mają tam jej wizerunek, wystarczy, że postawi tam nogę i jej pomogą. Co wtedy?

– Wróci do domu, a ja pojadę tam i zabiję ją oraz jej rodzinę – spoglądam na Nilę, która zaciska usta i patrzy mi w oczy. Muszę pokazać jej, że to nie są żarty, że naprawdę byłbym w stanie zrobić jej krzywdę. Nie pozwolę, żeby moja rodzina wpadła w bagno – Brzoskwinko, jak uważasz, czy mógłbym zabić twoją rodzinę? – niepewnie przytakuje i spuszcza wzrok na swoje dłonie – Widzisz, przyjacielu? Utemperuję ją i wychowam po swojemu. Nic ani nikt nie zagrozi temu, co jest dla mnie najważniejsze. Zapamiętaj to.

– Pamiętam, Jacob. Jednak jeśli coś pójdzie nie tak, nie zawaham się jej zabić, albo sprzedać. Zarobiłbym na niej kupę szmalu – odwraca się w jej stronę, owija sobie kosmyk jej włosów na palcu i prześlizguje z góry na dół, oglądając jej szczupłe ciało – Skoro ma być twoją zabaweczką, może urządzimy przyjęcie z okazji twojego powrotu do domu, a ona będzie jego atrakcją? – uśmiecha się chytrze, dotykając jej pleców. Nila prostuje się, oddycha szybko, chaotycznie, a w jej oczach dostrzegam strach. Powinienem podnieść dupę z krzesła, zabrać ją i schować w swoich ramionach, ale nie robię tego tylko z jednego powodu; musi się bać. Musi mieć świadomość, że nie jest na wakacjach – Więc? Jak będzie, Jacob?

– Wybacz, stary, ale znasz mnie. Nie lubię się dzielić, a Nila wyjątkowo mi się podoba. Nie chcę, żeby miała w sobie innego kutasa, oprócz mojego – puszczam jej oczko, czym doprowadzam ją do płaczu. Wielkie krople łez toczą się w dół po jej policzkach, a Davos wybucha śmiechem – Nie bój się, słodziutka. Chodź do mnie – wystawiam dłoń, Nila zeskakuje z barowego krzesełka i ku mojemu zaskoczeniu, wtula się we mnie niczym małpka, owijając ramiona wokół mojego pasa – Och, cała drżysz. Uspokój się, to są żarty.

– Uroczy widok, Jacob. Oby nie skończyła tak, jak Domi – salutuje i wychodzi, zostawiając nas samych.


Przenosimy się do sypialni, a na widok ogromnego łóżka, które spokojnie pomieściłoby kilka osób, Nila robi krok w tył. Davos solidnie ją przestraszył, a ja nie wiem, jak ją uspokoić. Nie znam się na tych bzdetach.

– No już, wyluzuj – ciągnę ją w stronę łóżka, po czym układam na poduszce. Sam kładę się obok niej, obejmuję i przyciągam do siebie. Na początku odrobinę walczy, ale szybko się poddaje – Tak jest lepiej, Nila, zawsze będzie, wiesz? Nie walcz ze mną, ponieważ jestem jedyną osobą, która chce dla ciebie dobrze. Uwierz, że jeśli odwrócisz się ode mnie, skończysz znacznie gorzej. W tym domu nic ci nie grozi.

– Ten człowiek mnie przeraża, Jacob – och, Jacob. Jest postęp – Mówi straszne rzeczy, boję się go.

– Davos znany jest z pierdolenia głupot. Doskonale wie, że jesteś moja. Mamy pakt, który mówi o tym, że nie rusza się lasek kumpli, tak więc przy mnie jesteś bezpieczna. Oni mogą jedynie popatrzeć, kotku.

– Nie chcę, żeby nawet patrzyli. Nie jestem rzeczą, jestem człowiekiem, który się boi i jest przerażony.

– Wiem, że to dla ciebie trudne, ale przyzwyczaisz się i przywykniesz do moich przyjaciół. Nie są źli, czasami mają pojebane pomysły i wygłupiają się, ale nie zrobią ci nic złego. Jesteś z nami, Nila.

– Nie chcę być z wami, chcę wrócić do domu – szloch ucieka z jej ust, a ja wzdycham z rezygnacją – Tęsknię za rodziną, za przyjaciółkami. Nie możesz mnie tutaj trzymać wiecznie. To się za cholerę nie uda.

– Owszem, uda się. Nikt nie wie, gdzie teraz jesteś. Możesz zostać ze mną na zawsze, nie znajdą cię tutaj.

– Nie chcę tego słuchać! – odsuwa się, siada i chowa głowę w kolana – Chcę zadzwonić do mamy, proszę!

– Żadnych telefonów, żadnych e–maili i innych tego typu gówien, Nila. Nie narażę nikogo, żebyś mogła porozmawiać z rodziną, wybacz. W tym domu jest mnóstwo telefonów oraz dostęp do internetu, ale mój człowiek już wszystko zablokował, żebyś nie mogła z tego skorzystać. Z tego byłyby kłopoty, kotku.

– Nie mów tak do mnie! Nie jesteś twoim kotkiem ani brzoskwinką! – zrywa się z miejsca, wybiega z sypialni i robi się cicho. Mam ochotę przyjebać sobie w twarz za zabranie tej smarkuli. Na własne życzenie sprowadziłem sobie na głowę kapryśną dziewczynkę, dla której będę robił za tatusia. Wspaniale!

– Och, Nila – burczę pod nosem i ruszam w ślad za nią. Przeszukuję kilka pokoi, ale po chwili daję sobie spokój. Idę do pomieszczenia z monitoringiem i przeglądam kamery. Nie mija sekunda, a widzę Nilę, która stoi przy basenie. Będę musiał kupić jej kilka strojów kąpielowych, aby mogła popływać. Uśmiecham się na tę myśl, wychodzę z pokoju i schodzę na dół, po czym dołączam do niej. Nie podnosi głowy, gapi się w taflę wody i bawi palcami – Nie możesz wciąż się ze mną kłócić, wiesz? Zwariuję przez ciebie, dziewczyno!

– Więc mnie wypuścić i pozwól wrócić do domu. Będziesz miał święty spokój, czyż to nie brzmi świetnie?

– Owszem, brzmi, ale przy tobie ów spokój również mogę mieć. Jeśli nadal będziesz taka kapryśna, kłótliwa i będziesz pyskować, zamknę cię w piwnicy – gwałtownie przekręca głowę, a jej mina wyraża szczery szok – Nie żartuję, brzoskwinko. Teraz proponuję ci moją własną sypialnię, moje osobiste łóżko i sen przy moim boku. Zastanów się, gdzie chcesz spędzić, być może, resztę swojego życia. Ze mną, czy w piwnicy? – gapimy się na siebie, a wokół panuje idealna cisza. Mam wrażenie, że właśnie toczymy niemą bitwę na spojrzenia, którą Nila przegra. Nie ugnę się, nie dam jej swobody, prywatności, ani czego tam będzie chciała. Może mi zaszkodzić, do czego nie dopuszczę – Więc? Jaki jest twój wybór, kochanie?

– Będę spać w piwnicy – zaskakuje mnie, przysięgam! Nie mogę uwierzyć, że jest tak głupio uparta!

– W porządku – chwytam ją pod ramię, stawiam na nogach i ciągnę w dół, gdzie znajduje się jej nowe lokum. Kiedy schodzimy do piwnicy i robi się chłodniej, jej ciało pokrywa gęsia skóra. Mimo tego, że w Panamie jest naprawdę ciepło, im niżej schodzimy, tym jest zimniej – Obok twojego nowego pokoju jest pomieszczenie z winem, ale to cię chyba raczej nie będzie interesować – mijam jedne drzwi i otwieram kolejne. Rzadko się tutaj zapuszczam, bo i nie mam po co – Proszę, czuj się jak u siebie, maleńka.

– Na czym mam spać? – pyta cicho, rozglądając się naokoło. Nie ma tutaj dosłownie nic, oprócz krzesła.

– Nie wiem, to już nie mój problem. Dałem ci wybór, to jest właśnie on – odwracam się, zamykam drzwi i przekręcam klucz, po czym wchodzę na górę i zamykam dodatkowe drzwi. Z ciekawością wracam do pokoju z monitoringiem i przełączam kamerę z piwnicy. Nila siedzi skulona w kącie, kiwa się na boki i mamrocze coś pod nosem. Włączam głos, który umożliwi mi podsłuchanie jej, a kiedy w głośnikach rozlega się cichutka modlitwa, mam wrażenie, że spada na mnie tona cegieł, przygniatając do ziemi.


Opuszczam dom, uprzednio włączając alarm i jadę do miasta. Jaka szkoda, że po odsiadce w więzieniu moja jakże cenna anonimowość poszła się pieprzyć. Dzięki temu, że przy skoku zawsze mieliśmy maskę na twarzy, po wszystkim swobodnie mogłem przechadzać się po mieście. Teraz niestety nie było to możliwe. Moja twarz została ujawniona, każdy mógł mnie wydać, więc musiałem się naprawdę kamuflować. Na szczęście czapka z daszkiem odrobinę mnie kryła, dzięki czemu mogłem załatwić kilka spraw i zahaczyć o centrum handlowe, gdzie miałem zamiar kupić kilka rzeczy dla Nili. Była nieposłuszna, pyskuje, a ja byłem dla niej za dobry, jednak nie mogła paradować w jednych legginsach i koszulce. Szybko się złamie i będzie chciała opuścić piwnicę, jestem tego pewny, a wtedy będę czekał na niż z rozchylonymi ramionami.


Wracam do domu dwie godziny później. W środku panuje cisza jak w grobie, rzucam torby na kanapę i człapię do pokoju z kamerami. Nila chodzi wzdłuż pomieszczenia, pociera ramiona i próbuje dodać sobie trochę ciepła. Dochodzi dziewiętnasta trzydzieści, na pewno jest tam zimno, a ona nie ma na sobie zbyt wiele. Jaka szkoda, że musi być tak kurewsko uparta! Naprawdę jestem aż takim potworem?


O dwudziestej wpada do mnie Davos, który przedstawia plany następnego skoku. Kiedy tylko przeglądam zaplanowaną akcję, przewracam oczami na ich głupotę. Nie wiem, kto to zaplanował, ale skok pójdzie się pieprzyć i być może ktoś ponownie wyląduje w więzieniu. Szybko nanoszę poprawki, dokładniej sprawdzam każde wejście i zmieniam im godzinę. Teraz wygląda to o wiele lepiej i ma sto procent szans powodzenia.

– Nie ukrywam, brakowało nam ciebie, przyjacielu. Nie leń się zbyt długo, co? Jesteś nam potrzebny.

– Wiem, bo beze mnie gówno zrobicie. Może jednak pojadę dzisiaj z wami, co? Tęskniłem za tym.

– Wierzę, ale to nie jest dobry czas. Dopiero wróciłeś, przywyknij do życia na wolności. Wylecz bark.

– Niech ci będzie, ale kolejny skok należy do mnie. Tylko razem tworzymy niezniszczalny team.

– Co racja to racja, pomyślimy. Jutro robimy imprezę, szykuj się. Możesz zabrać ze sobą tę małą, Nilę?

– Tak, Nilę. I zabiorę ją, Davos, ale na moich warunkach. Wiesz, jaki obowiązuje nas pakt, prawda?

– Oczywiście, że wiem, tak samo jak i reszta. Czy to oznacza, że ona jest twoją dziewczyną, stary?

– Tak, jest moją dziewczyną – ściemniam, ale tak będzie lepiej. Dzięki temu nikt nie położy na niej łap.

– Zaskakujesz mnie, poważnie. Nie byłeś z nikim, odkąd Domi zniknęła z twojego życia. Mam rację?

– Masz. Czas ruszyć dalej, zapomnieć i zaznać szczęścia z kimś innym. Nila jest piękna i mądra.

– Mam nadzieję, że z tą mądrością masz rację. Lepiej niech niczego nie próbuje, bo marnie skończy.

– Nie spróbuje, zatroszczę się o to. Wie, gdzie jest jej miejsce i zna konsekwencje, jakie poniesie.

– Nie ufaj jej zbytnio, Jacob. Porwałeś ją, zabrałeś wbrew woli. Uważasz, że ona się z tym pogodziła?

– Nie, jest na mnie wściekła. Jednak powiedziałem jej, przy kim będzie bezpieczna, a przy kim nie.

– Och, wspaniale! A więc za przykład jak zawsze podałeś mnie, ty bydlaku! Kiedy wreszcie odpuścisz?!

– Nigdy – mrugam okiem i stukam butelką piwa w jego – Obaj wiemy, jakie miewasz pojebane pomysły.

– Naprawdę wzięlibyśmy za nią kupę forsy. Ma twarz dziecka, piękne ciało. Może się zastanowisz, co?

– Spieprzaj – wybucham śmiechem i walę go w ramię – Nila należy do mnie, jest moją własnością. Czaisz?

– Okej, co złego to nie ja – przewracam oczami, bo to gówno prawda – Dobra, muszę się przygotować.

– Daj znać, jak będzie po akcji. Obym nie musiał odwiedzać waszych tyłków w kiciu. Nie polecam, stary.

– Uwierz mi, nie wybieram się do tego piekła – przybija mi piątkę i wychodzi, a ja nareszcie zostaję sam.

– Szlag – zrywam się z miejsca, pędzę na dół i otwieram zamek. Przez Davosa zapomniałem o Nili, której miałem podać kolację i cieplejsze ubrania. Kiedy tylko otwieram drzwi, do środka wpada światło padające z korytarza – Brzoskwinko – podchodzę do niej, odgarniam kosmyk włosów i oddycham głęboko. Śpi skulona na betonowej posadzce, przemarznięta do szpiku kości – Taka mała, a taka uparta – biorę ją na ręce, wchodzę na górę i kieruję się prosto do łazienki. Jedną ręką odkręcam kurki, a drugą podtrzymuję jej plecy – Budzimy się, panienko – dotykam palcami jej policzków, uważnie przypatrując się jej twarzy. Naprawdę ma twarz dziecka, jest tak delikatna, idealna, niesamowita. Gdyby tylko zechciała ze mną współpracować, miałaby bajkowe życie – Nila, hej – porusza ramionami, krzywi się i zaczyna trząść. Na szczęście wanna zapełniła się do połowy, więc w ubraniach wsadzam ją do środka, przez co natychmiast się budzi. Patrzy na mnie zaskoczona, zaspana i smutna – Zdejmij ubrania, i tak nie są ci potrzebne – bez słowa sprzeciwu pozbywa się kolejno spodni, majtek, koszulki i stanika, po czym zanurza się po samą szyję i zamyka oczy. Kucam obok wanny, biorę jej dłoń i kciukiem głaszczę kostki – Musisz być taka uparta?

– Nic na to nie poradzę, Jacob. Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz. Ile się znamy? Cztery dni, jak dobrze liczę, prawda? – uchyla powieki i patrzy na mnie obojętnie – To tyle, co nic, a ty zabierasz mnie z domu, przywozisz do obcego kraju i obłapiasz na każdym kroku nie szczędząc przy okazji sprośnych słówek. Nie jestem taka, wiesz? Miałam spokojne życie z rodziną, garstkę przyjaciół, szkołę i byłam szczęśliwa. Nie jestem rozrywkową laską, która bez problemu wskoczy ci do łóżka. Ta sytuacja jest dla mnie trudna.

– Wiem, Nila, dlatego chcę ci to ułatwić jak mogę, ale ty wolisz ze mną walczyć i pokazywać pazurki.

– A czego się spodziewałeś? Że będę wykonywać twoje polecenia, jakbyś był moim właścicielem?

– Jakby nie patrzeć, jestem twoim właścicielem – zaciska usta, a jej wzrok ciska pioruny – Należysz do mnie, zabrałem cię, przywłaszczyłem sobie i tak wygląda teraz rzeczywistość. Naprawdę zacznij myśleć i wybierać mądrze. Nie robię ci krzywdy, nie biję cię, nie gwałcę, a mógłbym to zrobić, bo dlaczego nie? – wzruszam ramionami, z Nila gwałtownie siada – Twoje uczucia mogą mnie kompletnie nie obchodzić, prawda? – kręci przecząco głową, a jej dolna warga drży – Mógłbym traktować cię jak osobistą dziwkę, która rozkładałaby nogi na każde moje zawołanie, wiesz? – zamyka oczy, a po jej policzkach płyną łzy – Mógłbym to zrobić, Nila, bo potrafię być takim człowiekiem. Sęk w tym, że nie chcę, bo mi się podobasz. Niestety nie ułatwiasz mi sprawy, a ja nie mam cierpliwości, żeby za tobą ganiać. Jeśli nie zaakceptujesz swojego losu, będę zmuszony oddać cię w ręce Davosa – blefuję, ale te słowa działają na nią niemal natychmiast. Owija ręce wokół mojej szyi, przytula się mocno i szlocha wprost do mojego ucha, trzęsąc się niczym tężejąca galaretka. Liczę na to, że dotarło do niej, jak powinna się zachowywać – Już dobrze.

– Przepraszam, przepraszam... – powtarza jak mantrę, dociskając się do mnie mocniej. Brzeg wanny wbija się w mój tors, co nie jest zbyt przyjemne, więc wyjmuję ją z wanny, chwytam ręcznik i wchodzę do sypialni. Nie protestuje, kiedy wycieram jej ciało, ale nie przestaje płakać – Nie o–oddawaj mnie mu, błagam cię – kuca przede mną, opiera dłonie na moim torsie i patrzy mi w oczy – Zrobię wszystko, Jacob.

– Nie musisz robić wszystkiego, brzoskwinko, po prostu mnie słuchaj i nie walcz ze mną. Mam tego dość.

– Dobrze – ponownie przytula się do mnie, układam dłonie na jej plecach i głaszczę czule, aby zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa – Wolałabym odebrać sobie życie, niż trafić w ręce twojego przyjaciela.

– Nie pleć bzdur, proszę cię. Davos nie jest złym człowiekiem, ma tylko specyficzne poczucie humoru.

– Jasne, wierzę. Wspominał, że mnie sprzeda i dostanie mnóstwo pieniędzy. A ty? Sprzedasz mnie?

– Nie, nie sprzedam cię. Wymagam jedynie posłuszeństwa, Nila, a wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi.

– Na zaufanie potrzeba czasu. Pokaż mi, że mogę ci zaufać, a zrobię to. Teraz jest jeszcze za wcześnie.


Nazajutrz budzi mnie ruch obok. Uchylam powieki, mrugam kilka razy i spoglądam w bok. Nila wierci się, próbując przekręcić na drugi bok, niestety kajdanki jej na to nie pozwalają. Cóż, wczoraj powiedziała, że muszę pokazać jej, że może mi zaufać, a to tyczy się również jej, dlatego przez najbliższy czas mam zamiar przykuwać ją do siebie. Mam pewność, że wtedy nie ucieknie, ponieważ kajdanki nie są na klucz, a na kod, który znam tylko ja. Nie ma możliwości, że uda jej się uwolnić. Taki sprytny ze mnie gość.

– Chryste, Nila, ależ ty się wiercisz – jedynym ruchem przyciągam ją do siebie i wtulam jej plecy w swój tors. Nie budzi się, porusza się jeszcze przez chwilę i śpi dalej. Niesamowite, że tulę do siebie laskę, którą poznałem raptem pięć dni temu. Szaleństwo, ale kurewsko mi się to podoba – Ty mi się podobasz – szepczę cichutko, wciągając do płuc piękny zapach jej włosów. Nila jest moja, a niebawem będzie i ciałem, i duszą. Złamię ją na kawałki i poskładam tak, jak będzie mi pasowało. Będzie i d e a l n a.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro