Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nila

Naokoło panuje przeraźliwa cisza. Nie słychać nic, oprócz naszych mieszających się ze sobą oddechów. Nie spuszczam wzroku z oczu Coltona, a po jego minie nie mogę niczego odgadnąć. Czy w tym momencie zastanawia się, czy powiedzieć o wszystkim Jacobowi? A może sam chce mnie skrzywdzić?

– Co ty wyprawiasz, dziewczyno? – mówi cicho, nieco mocniej ściskając palce na mojej brodzie – Naprawdę aż tak ryzykujesz, dzwoniąc do Enzo w środku nocy? Gdyby to był Jacob, rozniósłby cię. Wiesz o tym?

– Wiem – przełykam ślinę i łzy, które czają się pod powiekami – Co mam ci powiedzieć? Przeprosić?

– Kurwa, nie chcę przeprosin – syczy przez zęby, zabiera dłoń z mojej brody i wsuwa ją w moje włosy, zaciskają odrobinę mocniej. Nie robi mi tym żadnej krzywdy, mam wrażenie, że chce pokazać powagę sytuacji – Totalnie ci odbiło, żeby robić takie rzeczy. Czy nie wspominałem ci, żebyś była... miła? Jacob ma na twoim punkcie jebanego pierdolca, Nila, a chcesz to zepsuć. Uspokoił się, wyluzował, nie serwuje ci tych debilnych kar, a ty stoisz tutaj, rozmawiając z kimś, kto jest na jego czarnej liście. Co z tobą?

– N-nic – jąkam się i zamykam oczy. Mam serdecznie dość! – Przeraża mnie to miejsce, nie chcę tutaj być.

– To już nie zależy ode mnie. Gdybyś nie zwiała, pewnie nadal byłabyś w Panamie. Nie widzisz, że twoje zachowanie ma swoje konsekwencje? Kiedy zrozumiesz, że nie masz innego wyjścia? – zaciskam szczękę, uchylam powieki i mrużę oczy w gniewie – Wiem, że ci się to nie podoba, wiem, że jest ci ciężko, że tęsknisz za rodziną, ale musisz zdecydować, co jest dla ciebie dobre w obecnej sytuacji. Gdyby to Jacob cię przyłapał, obawiam się, że nie okazałby ci za grosz litości. Tym przekreśliłabyś dosłownie wszystko. Tego chcesz? – unosi brew, kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie mówię nic, bo nie wiem, cóż miałabym powiedzieć w takiej sytuacji – Jeśli obiecasz mi, że to się nie powtórzy, nic mu nie powiem. Więc?

– N-nie powiesz mu? Jak to? – jego słowa szczerze mnie szokują. Gapię się na niego jak ciele w malowane wrota, a na jego ustach pojawia się lekki uśmiech. Boże, lubię go jeszcze bardziej – Dlaczego, Colton?

– Bo wtedy rozpęta się piekło na ziemi, Nila, ot dlatego. Zapłacisz za to i tym razem na pewno byłoby to coś bardzo bolesnego, czego długo nie byłabyś w stanie wymazać z pamięci. Nie chcę się do tego przyczynić, nie chcę, żebyś cierpiała. Dlatego zachowamy to dla siebie, okej? – rzucam mu się na szyję, czym go zaskakuję, bo robi dwa kroki w tył, aby zachować równowagę – Jesteś szalona, przysięgam – wzdycha ciężko, obejmuje mnie i unosi lekko, aż moje stopy odrywają się od jasnych płytek – Proszę, nie świruj, dobrze? Lubię cię, wariatko, ale dla własnego dobra musisz przestać walczyć. Zrobisz to dla mnie?

– Postaram się – odpowiadam cicho, mocniej wtulając się w jego ciało – Dziękuję. Jestem ci wdzięczna.

– Pamiętaj o tym, gdyby do głowy przyszedł ci jeszcze jakiś zwariowany pomysł. Co powiedziałaś Enzo?

– Właściwie to nic konkretnego. Na pewno nie to, gdzie jesteśmy, bo sama tego nie wiem. Tęsknię za nim, on za mną również, poza tym stwierdził, że będzie o mnie walczył. Boję się, że Jacob go zabije.

– Dlatego właśnie musisz uważać na to, co robisz. Gdyby Jacob wiedział o telefonie, wylazłby z własnej skóry i jestem pewien, że zrobiłby wszystko, żeby go znaleźć. Chwilowo dał sobie spokój, więc proszę cię, nie pogarszaj sytuacji – dociska mnie do siebie mocniej i wchodzi do domu – Zmykaj do łóżka, mała.

– Dziękuję – odsuwam się od niego i soczyście cmokam w policzek. Przewraca oczami, ale kiedy na chwilę nasze spojrzenia się krzyżują, dociera do mnie, jak blisko siebie jesteśmy – Gdyby nie ty, byłoby źle.

– Cicho – kręci głową, karcąc mnie spojrzeniem – Nie myśl o tym. Miałaś dzisiaj odrobinę szczęścia i tyle.

Do spania – stawia mnie na podłodze, czochra włosy i popycha lekko w stronę sypialni – Wyśpij się.

– Ty też – uśmiecham się, macham i wchodzę do pokoju. Skradam się na paluszkach, wsuwam pod kołdrę i zerkam na Jacoba, który wierci się i przekręca na bok. Jego dłoń odruchowo szuka mojego ciała, a kiedy znajduje, przyciąga mnie do siebie i mruczy pod nosem. Dzięki ci Boże za Coltona.

Jacob

Budzę się obok ciepłego ciała Nili, która leży odwrócona do mnie tyłem. Odgarniam jej długie włosy, całuję w kark i wdycham zapach jej skóry, który tak bardzo uwielbiam. W mojej głowie natychmiast pojawia się wczorajszy wieczór oraz to małe nieporumienienie. Przez alkohol i zioło odlecieliśmy, doświadczając czegoś nowego. Nie planowałem tego, stało się to przez przypadek, ale liczę na to, że nie zrobiłem jej krzywdy. Było to coś niesamowitego, aż do tej pory mój kutas pulsuje. To szalone, że mi na to pozwoliła.

– Mmm – jej cichy pomruk wyrywa mnie z moich myśli. Wierci się, porusza ramionami i rozbudza powoli. Obejmuję ją mocniej, dociskam do siebie i całuję w płatek ucha – Dzień dobry – przekręca głowę, marszczy brwi i patrzy na mnie niepewnie. Wygląda tak, jakby się czegoś bała. Pytanie tylko; czego? Mnie?

– Dzień dobry, brzoskwinko. Odwróć się – ziewa przeciągle, przekręca się na drugi bok i wtula w mój tors. Podsuwam jej t–shirt w górę i delektuję się jej ciepłą skórą – Jak się spało, hmm? Wszystko w porządku?

– Tak, tylko jeszcze się nie obudziłam. Naprawdę grzejesz jak kaloryfer, a tutaj jest dość gorąco.

– Taki mój urok, maleńka – puszczam jej oczko, wsuwam palce we włosy i przeczuję, a Nila zamyka oczy – Nie wiem, czy mi się to śniło, czy też nie, ale chyba wstawałaś w nocy. Co się działo? Coś cię bolało?

– Nie, skąd. Chciało mi się siku, a potem zeszłam na dół, żeby napić się wody i wróciłam do ciebie.

– Mogłaś mnie obudzić – kręci głową, mocniej wtulając się w moją dłoń – Chcesz pogadać o wczorajszym?

– O, Boże! Nie! – zawstydza się i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi – Proszę, zapomnijmy o tym.

– Nie mogę – szczerzę się jak idiota, ale jej zawstydzenie jest urocze – Hej, nie wstydź się, kotku, nie mnie. Spójrz mi w oczy – mocniej dociska się do mojego ciała, oplatając w talii i zarzucając na mnie nogę – Jesteś słodka, kiedy się zawstydzasz – chichoczę i jednym ruchem przekręcam ją na plecy, aż piszczy – Mam cię! – chwytam jej nadgarstki, unoszę nad głowę i zakleszczam ramionami, przez co nie może odwrócić głowy – Mam nadzieję, że nie zrobiłem ci krzywdy, Nila. Wszystko gra? Jeśli nie, powiedz mi o tym. Dobrze?

– Nie martw się, nic mi nie jest. Rano czułam dziwny dyskomfort, ale już jest okej. Nie mówmy o tym.

– Ale ja chcę o tym porozmawiać, maleńka. Nie planowałem tego, naprawdę! Po prostu przez zjaranie się i alkohol chyba ciut się zapomniałem i źle wycelowałem – oboje zaciskamy usta, a po chwili śmiejemy się jak wariaci – Co za sytuacja, bez kitu. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale to było coś... wow! Bolało?

– Jak skurwysyn – odpowiada pewnie, a na przekleństwo unoszę brwi – To znaczy, bolało jak diabli.

– Hej, nie chodziło mi o to, że przeklęłaś. Raczej o to, że aż tak bolało. Wybacz mi, brzoskwinko.

– Nie mam ci czego wybaczać, serio. Nic się nie stało. I tak byłam zjarana, więc było mi łatwiej.

– Chcesz to powtórzyć? – wbija zęby w wargę, spuszczając wzrok w dół. Przypominam sobie jej wijące ciało, jęki, wilgoć na moich palcach. Kiedy doszła, orgazm trwał i trwał, a jej ciało drżało w moich ramionach. Kiedy zasypiała, wyznała, że nigdy nie miała tak silnego orgazmu – Powiedz mi, proszę.

– Sama nie wiem. Było... inaczej, intensywniej, ale ten ból mnie zniechęca. Jezu, to krępujące!

– Wcale! Przecież jesteśmy razem, tak? Chcę próbować z tobą nowych rzeczy, podobało mi się, wiesz?

– Domyślam się – uwalnia nadgarstek z mojego uścisku, wsuwa palce w moje włosy i przeczesuje delikatnie. Cholera, uwielbiam, kiedy to robi – Może kiedyś, ale nie prędko. A teraz podnieś tyłek, jestem głodna.


Nila

W południe jemy śniadanie. Wszyscy wyglądają jak z krzyża zdjęci, łącznie z Harper, która wczoraj namówiła mnie na wypalenie skręta. Na początku się opierałam i bałam, jak zareaguje na to Jacob, ale potem doszłam do wniosku, że raz się żyje, a mi przyda się odrobinę zapomnienia. Nie sądziłam, że trawka to tak zajebista sprawa. Rozluźniłam się natychmiast, wyłączyłam myślenie i nie zadręczałam się swoim losem. Paliłam, śmiałam się i korzystałam z chwilowego zamroczenia. W mojej nieco beznadziejnej sytuacji, śmiało mogłabym się od tego uzależnić, dlatego powinnam trzymać się od zioła z daleka.

– Chryste, zaraz coś mi rozpierdoli łeb – Davos jęczy, wypijając buteleczkę wody za jednym zamachem.

– A ja się dobrze czuję – Jacob uśmiecha się szeroko, chwyta moją dłoń i całuje wierzch – Dzięki tobie.

– Ach, tak? – zawstydzam się, bo doskonale wiem, do czego pije – Ja również czuję się nie najgorzej.

– Poważnie? Jakim cudem, skoro Jacob zalał robaka, a Nila zjarała się z Harper? Zdradźcie nam przepis.

– Seks, bracie – Jacob puszcza mu oczko, na szczęście nie zdradzając szczegółów – Wyjątkowy seks.

– Wyjątkowy? A jaki to jest wyjątkowy seks, stary? – Davos unosi brew, wlepiając wzrok prosto we mnie.

– Chciałbyś wiedzieć, co? – uśmiecham się chytrze, nie spuszczając z niego oczu. Nie tym razem – Musisz obejść się smakiem, ponieważ rzeczy, które dzieją się w sypialni, zostają w sypialni, Davos.

– Jesteś tego taka pewna? Poczekaj tylko, jak zostanę z Jacobem sam, a wszystko mi pięknie wyśpiewa.

– Wyśpiewasz? – patrzę z nadzieją na Jacoba, ale jeśli to zrobi, przysięgam, że uduszę go gołymi rękoma.

– Nigdy, brzoskwinko – pochyla się, całuje mnie w czoło, a ja oddycham z ulgą – To nasz mały sekret.

– Coś dużo tych sekretów – do rozmowy włącza się Colton, a moje serce dosłownie staje. Błagam go spojrzeniem, aby nawet nie zaczynał tematu, bo Jacob nie jest głupi. Domyśli się w mig! – Żartowałem!

– Debil – Davos uderza brata w plecy, a atmosfera się rozluźnia. Modlę się, żeby Jacob nic nie zaczaił.


Po śniadaniu Jacob zabiera mnie na spacer po plaży. Trzyma moją dłoń, drugą wkłada do kieszeni dresowych spodenek i co rusz na mnie zerka. Nie wiem, co sobie myśli, ale mam dziwne wrażenie, że po ostatniej nocy coś się między nami zmieniło. To tylko seks, nieco inny, ale nadal seks. O co mu chodzi?

– Myślę o ślubie – gwałtownie przekręcam głowę, aż boli mnie kark. Moja mina zapewne musi być komiczna, bo Jacob chichocze – Mówiłem, że poczekamy pół roku, prawda? Cóż, chyba przyszedł odpowiedni moment.

– C-co? – zatrzymuję się, a moja dłoń wypada z jego dłoni. Nie! – Ale ja nie jestem gotowa na ślub, Jacob!

– Nie oszukujmy się, nigdy nie będziesz, Nila – wzrusza ramionami, zawieszając wzrok na przepięknym widoku – Zawsze będziesz widzieć we mnie swojego porywacza i nigdy za mnie nie wyjdziesz. Prawda?

– N-nie wiem, co przyniesie przyszłość, ty też nie. Mam dopiero dziewiętnaście lat, nie chcę ślubu.

– Nosisz pierścionek, który ci podarowałem – unoszę dłoń, oboje spuszczamy wzrok i gapimy się na palec, na którym faktycznie połyskuje piękny pierścionek – Przecież uprzedzałem cię o tym, co nastąpi.

– W-wiem, ale to za wcześnie. Proszę – robię krok, opieram dłonie na jego torsie i błagam go spojrzeniem, żeby nie zmuszał mnie do czegoś, czego robić nie chcę – Może za kilka lat, kiedy bardziej dojrzeję.

– Kotku, ja nie pytam cię o zdanie – uśmiecha się czule, głaszcze mnie po policzku i patrzy mi w oczy.

– Więc chcesz siłą zaciągnąć mnie przed ołtarz? – pytam z niedowierzaniem i odsuwam się od niego jak najdalej – Nie wierzę, że naprawdę byś się do tego posunął. Nie możesz, Jacob! To złe, nie rozumiesz?!

– Nie krzycz – mruży oczy i wystawia palec jako ostrzeżenie – Dlaczego jesteś tym tak bardzo zaskoczona? Nie ukrywałem tego przed sobą, doskonale wiedziałaś, że chcę, abyś została moją żoną. Mam rację?

– Wiem, że nie ukrywałeś, ale nie sądziłam, że wyskoczysz z tym akurat teraz. Proszę, to za wcześnie.

– Myślę, że moment jest idealny. Nasz ślub będzie cudowny, brzoskwinko. Wieczorem, na plaży, przy blasku świec i delikatnym wietrze. Zorganizuję wszystko, nie będziesz musiała się o nic martwić. Obiecuję.

– Boże, tu nie o to chodzi! Ja nie chcę ślubu, nie czuję się na niego gotowa! Nasza sytuacja nie jest prosta, a ty chcesz zmusić mnie, żebym powiedziała "tak"! Cholera, nie możesz tego zrobić! To absurdalne!

– Nie chcę cię zmuszać. Myślałem, że mnie kochasz, Nila. Wciąż to powtarzasz, kłamiesz? – zaciska zęby, podchodzi do mnie i chwyta moją szczękę. Patrzę mu w oczy, a w moich własnych zbierają się łzy. Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę, że chce zrobić coś tak ważnego wbrew mojej woli – Odpowiedz, kochanie. Kłamiesz, kiedy mówisz, że mnie kochasz? – Boże! I co ja mam mu powiedzieć?! Powinnam być szczera, wyznać, że mąci mi w głowie, że mnie zepsuł, złamał i faktycznie poskładał tak, jak mu pasowało. Coraz mniej należę do samej siebie, a więcej do niego. To on ma kontrolę, decyduje o moim życiu, a ja nie mogę nic, absolutnie nic. Jestem tylko słabą dziewczynką w jego silnych dłoniach, którymi może zrobić ze mną wszystko. Niby jak miałabym przyznać, że sama nie wiem, co czuję? Jednego dnia wydaje mi się, że go kocham, jestem szczęśliwa, zadowolona i mam dobry humor, ale kolejnego jestem na dnie, załamana własnym losem, tym, co ze mną zrobił i o miłości nie ma nawet mowy. Boję się, że po takim wyznaniu poniosłabym karę – Obudź się, Nila. Co się dzieje, hmm? – obejmuje mnie w talii, dociska do siebie i siada, sadzając mnie między swoimi nogami – Powiedz mi, bądź ze mną szczera, brzoskwinko. No dalej.

– Jestem zagubiona – szepczę cicho, schylam głowę i ściskam w palcach rąbek sukienki – To miejsce, chociaż bardzo piękne, przeraża mnie, bo wiem, że jest z dala od cywilizacji. To mnie dobija, bo nie zabierzesz mnie do restauracji, na zakupy czy na spacer. Uwieżiłeś mnie tutaj, a ja nie mam prawa głosu – zaciska usta, moje serce bije jak szalone, a Jacob milczy – Kocham cię i nienawidzę jednocześnie. Kiedy jesteś dla mnie dobry, zapominam o tym, co mi zrobiłeś, a potem karzesz mnie boleśnie i wraca wszystko to, co się wydarzyło i wtedy pojawia się nienawiść. Miałeś rację... – oddycham głęboko, a ciepłe łzy zalewają moje policzki. Jacob unosi moją głowę, obejmuje ją dłońmi i patrzy na mnie zaskoczony – Złamałeś mnie doszczętnie. Nic ze mnie nie zostało, już nie jestem tą Nilą sprzed pół roku, jestem Nilą Jacoba, kompletnie mi obcą. Więc tak, kocham cię, bo nowa Nila tak została zaprogramowana.

– Nie płacz – ociera moje łzy, nie spuszczając ze mnie wzroku – Pragnę, aby moja Nila była szczęśliwa i uśmiechnięta, nie smutna. Zatroszczę cię o ciebie, najdroższa, będziesz miała ze mną wspaniałe życie. Niczego ci nie zabraknie – ależ zabraknie; Rodziny – dodaję w myślach – Obiecuję, że będę cię kochał, szanował i wielbił każdego dnia, brzoskwinko. A pewnego dnia wyjedziemy dokąd będziesz chciała.

– Do moich rodziców? – pytam z nadzieją, a Jacob posyła mi słodki uśmiech – Zabierzesz mnie do nich?

– Zabiorę, przysięgam na wszystko – cmoka mnie w usta, obejmując mocno. Nowa Nila skacze z radości,

nie mogąc się tego doczekać. Stara zaś puka się w czoło, nie dowierzając w naiwność nowej, naiwnej Nili.


Jacob

Kolejne trzy tygodnie zajmują mi przygotowania. Przez pierwsze dwa Nila walczyła ze mną jak lwica, grając mi na nerwach i co rusz wyprowadzając z równowagi. Stawiała się, pyskowała, czego nie robiła już od dawna, więc musiałem pokazać jej kilka razy, gdzie jest jej miejsce. Nie była z tego zadowolona, ale moje poczynania przynosiły skutek i tylko to się liczyło. Widziałem, jak zamyka się w sobie, pochmurnieje, poddaje. Musiałem się do tego posunąć, inaczej nic bym nie zdziałał. Czasami jej waleczna strona chciała się przebić przez tę słabą, do czego dopuścić nie mogłem. Kochałem ją, była ze mną i tak miało pozostać do końca naszego życia. Jak mógłbym pozwolić jej na sprzeciw? To tylko by ją nakręciło, a ja nie miałem ochoty znosić jej humorków i pretensji. Byłem pewny, że po czasie, który razem spędziliśmy, wreszcie zaakceptowała swój los. I może zachowywałem się jak skurwiel, ale cóż, byłem skurwielem i dla Nili byłem gotów posunąć się do ostateczności. Zrobiłbym wszystko, aby ją przy sobie zatrzymać, dlatego ślub musiał się odbyć. Po dwóch tygodniach karcenia jej zachowania, Nila była grzeczną dziewczynką.


W międzyczasie odwiedziła nas Rita, która zaaplikowała Nili kolejny zastrzyk. Jej nastrój oraz zmiana klimatu mogły wpłynąć na jego działanie, dlatego lepiej dmuchać na zimne. Rita również poleciła mi kilka zaufanych osób, które zajmowały się organizowaniem ślubów. Oczywiście nie będzie to ślub kościelny, ale to nie miało znaczenia. Liczył się fakt, że w świetle prawa Nila będzie moją żoną, będzie nosiła moje nazwisko i obrączkę. Opowiadałem jej codziennie, jakie to będzie wspaniałe uczucie i jak piękny będzie nasz ślub. Uśmiechała się smutno i przytakiwała, niczym zaprogramowany robot. Nie podobało mi się to i zaangażowałem ją w przygotowania. Na początku nie chciała tego robić, ale nie pozostawiłem jej wyboru i z pomocą Laury wybrała sukienkę online. Skupiła uwagę na dekoracji oraz kolorze kwiatków, które miały zostać przywiezione przez chłopców. Nikt oprócz nikt nie mógł się dowiedzieć, że jesteśmy w tym miejscu. Byłem im wdzięczny, że wzięli na siebie odpowiedzialność dostarczenia mnóstwa rzeczy, jak i kateringu. Mieli przylecieć dzisiaj, a Nila nie mogła doczekać się spotkania z Laurą. Cieszył mnie jej dobry humor.


Wchodzę do kuchni, w której Nila przygotowuje obiad. Piękny zapach roznosi się po całym domu, ale nie to przyciąga moją uwagę, a Harper, która stoi obok niej. Cofam się o krok i podsłuchuję ich rozmowę.

– Nie rób tego, na Boga! Nie możesz za niego wyjść, dziewczyno. Czy ty wiesz, co to będzie oznaczać?

– Że będę jego żoną? Będę nosiła obrączkę i jego nazwisko? – odpowiada obojętnie, krojąc cebulę.

– Żeby tylko to! Będziesz z nim związana, Nila! On to wykorzysta, będziesz jego własnością na zawsze!

– Jestem jego własnością od siedmiu miesięcy. Oprócz obrączki na moim palcu, niewiele się zmieni.

– Nie wierzę, że to mówisz! Pogodziłaś się z tym, tak po prostu?! Nigdy się już od niego nie uwolnisz!

– Ze ślubem, czy też bez i tak się od niego nie uwolnię, wiesz o tym. Kocham go, a on kocha mnie.

– Bredzisz! – wyrzuca ręce w górę, a ja zaciskam szczękę z nerwów – Jezu, to nie dzieje się naprawdę!

– Co jest, stary? – Davos zaskakuje mnie od tyłu, klepiąc w plecy – Nie ładnie tak podsłuchiwać, wiesz?

– Jeśli nie ogarniesz swojej kobiety, zrobi się nieprzyjemnie – marszczy brwi, zerkając w stronę kuchni.

– Kochasz go?! Bez jaj! – Harper śmieje się z kpiną, a Davos marszczy brwi – Jego nie można kochać!

– Proszę... daj mi spokój – Nila wymięka, jej oddech przyśpiesza, a warga drży – Jesteś dla mnie okrutna.

– Pszczółko – Davos przerywa rozmowę, wchodzi do środka i morduje swoją dziewczynę spojrzeniem – Co ty wyprawiasz, huh? Dlaczego mówisz jej te wszystkie rzeczy, do jasnej cholery?! Co cię napadło?!

– Nic! Naprawdę nie obchodzi cię ta komedia?! On zniszczy jej życie, musisz coś zrobić, rozumiesz?

– Nic nie muszę! Ty również nie powinnaś się wtrącać, ponieważ Nila i Jacob są dorośli. Robią, co chcą.

– Właśnie, że nie! Nila nie wie, co robi, bo jest do tego zmuszona! Ona wcale nie chce tego ślubu!

– Jeszcze słowo, a tego pożałujesz – wchodzę do środka, a Nila gwałtownie unosi głowę – Daj jej spokój.

– Och, tak byłoby najlepiej, prawda? Nic nie mówić, tylko patrzeć na to, jak odbierasz jej wolność!

– Niczego jej nie odbieram, do kurwy nędzy! Kocham ją, Harper, pragnę, żeby była moją żoną.

– Jaka szkoda, że ona ma inne zdanie na ten temat, które niestety masz w dupie. Idealne małżeństwo.

– Dosyć! – Davos podnosi głos, aż obie podskakują – Idziemy – chwyta ją za ramię i wyprowadza.

– Brzoskwinko – podchodzę do Nili, obejmuję ją i pozwalam, aby się wypłakała – Przepraszam, że na to pozwoliłem. Już się do ciebie nie zbliży – zakręcam gaz, biorę ją na ręce i zanoszę do naszej sypialni. Ostrożnie układam na łóżku, tulę do siebie i głaszczę po plecach – Jestem przy tobie, moja maleńka.

O dwudziestej trzydzieści ciszę przerywa warkot silnika. Wszyscy wychodzimy na molo, aby powitać resztę mojej załogi. James, Paul, Jacob, Lucas z Laurą oraz Milan wychodzą z samolotu i witają się z każdym po kolei. Kiedy moja dziewczyna zostaje przytulna przez Laurę, na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech. Lubiłem ją, bo była o wiele spokojniejsza od Harper i nigdy nie wtrącała się w nie swoje sprawy. Może będzie dla Nili lepszą przyjaciółką, nie wciskającą nosa w jej prywatne życie, jak cholerny krasnal.

– Tak bardzo się cieszę, że nareszcie mogę cię zobaczyć – Laura ogarnia długie włosy Nili i patrzy na nią z rozczuleniem – Mam nadzieję, że zrobimy dzisiaj wieczór panieński, co? To przecież tradycja! Jacob?

– Jasne, oczywiście, że możecie zrobić sobie taki wieczór. Dla mojej przyszłej żony zrobię wszystko.

– Wspaniale! – Laura klaszcze w dłonie, a Harper przewraca oczami. Suka! – Będzie cudownie, Nila!

– Więc my powinniśmy uczcić twój ostatni wieczór jako kawalera, przyjacielu – James wali mnie w plecy, nie okazując krzty litości – Przywieźliśmy ze sobą spore zapasy, więc alkoholu i zioła nie zabraknie.

– Zioła, powiadasz? – drapię się po brodzie, a Nila robi się czerwona jak burak – Na pewno się przyda.

– Świetnie! Więc daj nam chwilę, żebyśmy się ogarnęli i możemy działać. Wooohoo, będzie się działo!

– Idźcie – kręcę głową rozbawiony, wszyscy wchodzą do domu, a ja zostaję z Nilą, która podchodzi bliżej i wsuwa swoją małą dłoń w moją – Cieszysz się, że Laura przyleciała? – przytakuje głową, posyłając mi lekki uśmiech – Więc! Chcesz trochę zioła? Chętnie ci je podrzucę – poruszam brwiami, porywając ją w swoje ramiona i okręcając dookoła, aż piszczy – Może znowu się zapomnimy i totalnie odlecimy, hmm?

– Kto wie? – wzrusza ramionami, wsuwając palce w moje włosy – Jeśli będziesz grzeczny, to może.

– Grzeczny? Ja zawsze jestem grzeczny – oblizuję usta, układam dłoń na jej głowie i przyciągam ją bliżej siebie – Pocałuj mnie – Nila marszczy brwi, jakby była zaskoczona moją prośbą. Chcę, aby to ona pierwsza połączyła nasze usta. Uwielbiałem jej nieśmiałość, która przez siedem miesięcy wciąż nie zmalała.

– Och, Jacob – oddycha głęboko, zarzuca dłonie na moją szyję i całuje mnie delikatnie i czule.


Nila

O dwudziestej drugiej rozdzielamy się. Chłopcy zajmują jedną część domu, my drugą. To będzie pierwsza noc od mojej ucieczki, którą spędzę bez Jacoba. Laura uparła się, że ten jeden raz nie powinniśmy spać razem, a osobno. Jacob kręcił nosem, ale lubił ją i chyba tylko dlatego się zgodził. Tak oto wielki salon zastawiony był przekąskami, alkoholem i... ziołem. Z obawy przed tym, że znowu moja odwaga wybije skalę, nie zamierzałam po nie sięgać. Im dalej leżało, tym lepiej dla mnie. Wolałam nie ryzykować.

– Może chcesz przymierzyć sukienkę, hmm? – Laura zagaduje mnie, a ja dopiero teraz sobie o niej przypominam! Na zdjęciu wyglądała zjawiskowo – Krawcowa zapewniła, że jest idealna, ale dała mi kilka wskazówek, jeśli trzeba będzie upiąć tu i ówdzie – Laura sięga po biały pokrowiec i rozsuwa go – Gotowa?

– Tak, ale chyba się stresuję – męczę biedne palce, wyginając je, jakby to miało mi pomóc. Niestety stres nie odchodzi, a kiedy Laura wyjmuje suknię, zasłaniam usta dłonią. Na żywo wygląda obłędnie – Wow.

– Tak, jest niesamowita. Przymierz – Laura posyła mi pocieszający uśmiech, zrzucam z siebie spodenki i bluzkę, po czym wciskam się w krótki top oraz długą, zwiewną spódnicę – Boże, wyglądasz cudownie!

– Jestem w niej zakochana – oglądam się w ogromnym lustrze, które zdobi ścianę i okręcam dookoła. Spódnica wiruje wokół mnie, odbijając światła z żarówek – Nie wierzę, że tak idealnie pasuje!

– Ten salon jest świetny! Wystarczyły twoje dokładne wymiary, a krawcowa wiedziała już, co ma robić.

– Nie rozumiem, dlaczego jaracie się tą szopką – pierwszy raz głos zabiera Harper. Zaciąga się skrętem, zamyka oczy i delektuje rozchodzącym się po ciele cieple – Jacob ją do tego zmusza, a wszyscy udają, że się cieszą. Jak można cieszyć się z czegoś, co nie jest szczere? Nila tego nie chce, ale przestała walczyć.

– Harper – Laura wzdycha ciężko, patrząc na mnie ze współczuciem – Nie wiesz, jaka jest prawda.

– Oczywiście, że wiem! Nila ma zaledwie dziewiętnaście lat, poza tym ich sytuacja jest nieźle popaprana. Porwał ją, zabrał od rodziny, przyjaciół i normalnego życia, a teraz zmusza ją do ślubu. Cyrk na kółkach.

– Gdyby Nila tego nie chciała, na pewno powiedziałaby "nie". Prawda, kochanie? Powiedz jej, jak jest.

– Daj spokój, Laura. Nic mi nie powie, bo nie może. Decyzja została podjęta, ona nie ma prawa głosu.

– Jezu, jesteś okropna, Harper. Może przestań palić to gówno, bo zaczynasz pieprzyć bez sensu!

– Nie było cię tutaj przez ten czas! Nila przeszła przez niego piekło, nie widzisz tego?! Zniszczył ją!

– Pewnie tak było, ale Jacob ją kocha! Może i jest stuknięty, ale nigdy nie widziałam go tak zakochanego.

– Poważnie? Jeśli się kogoś kocha, nie krzywdzi się go, nie karze, nie znęca się. On robił to cały czas!

– Gówno o nim wiesz, Harper – Laura spluwa z kpiną, mordując ją spojrzeniem – Jacob miał chujowe życie.

– A kto z nas go nie miał, huh?! Też nie miałam łatwo, matka mnie olała, a ojciec strzelił sobie w łeb, i co? Znalazłam Bogu ducha winnego chłopaka i zrobiłam mu pranie mózgu? Nie wydaje mi się, Laura!

– Błagam! Nie mówcie tak, jakby mnie tutaj nie było!! – wydzieram się, rzucam do drzwi i przesuwam je, po czym wypadam z domu jak wystrzelona z procy. Biegnę na plażę, upadam na piasek i wylewam z siebie żal, strach, bezradność i poczucie winy. Przeklinam siebie w myślach, że jestem tak żałosna, beznadziejna i miękka. Za słabo walczyłam, za słabo się starałam, za słabo próbowałam wrócić do swojego życia. Powinnam była olać te cholerne kary, postawić się i opuścić jego dom. Mam świadomość, że to graniczyło z cudem, ale nienawidzę siebie za to, co zrobiłam ze swoim życiem. Przegrałam. Poddałam się. To koniec.






*************************

Hello! :)

Chyba posypie się hejt na Jacoba za pomysł ze ślubem ;)


Jakie chciałybyście zakończenie? Dobre czy złe?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro