❣Rozdział 5❣

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy już miałam kierować się z Adrienem do właściciela tego lokalu, zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - dzwoni Edmond. Ciekawe czego jeszcze od nas chce. Przecież już praktycznie nie pracujemy dla niego. Odebrałam.

- Halo? - zapytałam.

- Witaj Marinette. Przepraszam cię najmocniej, ale pomyliły mi się daty.

- Jakie daty?

- Daty, od kiedy mieliście z Adrienem zacząć nową pracę.

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że...?

Edmond westchnął.

- Pracę zaczynacie dopiero pojutrze.

- Pojutrze!? - wrzasnęłam - Adrien mnie zabije - jęknęłam.

- Za co?

- Bo tak jakby go obudziłam i na niego nawrzeszczałam, że się spóźnił.

- No to faktycznie fatalna sprawa. Ale muszę już kończyć. Raczej nie sądzę, ale do widzenia Marinette!

- Elo - i się rozłączyłam.

Odwróciłam się i spojrzałam na Adriena. Widocznie oczekiwał wyjaśnień, po mojej wypowiedzi, że mnie zabije.

- No to spadamy - powiedziałam i brutalnie łapiąc blondyna za ramię, poprowadziła go do wyjścia.

- Czekaj, Mari! Gdzie my idziemy? Pomyliliśmy adres?

- Nie adres, a daty - mruknęłam nie chętnie.

- Jak to?

- No co ty? Po francusku nie rozumiesz!?

- W takim razie kiedy powinniśmy się tu zjawić?

- Pjtrze - wybełkotałam.

- Co?

- Jajco. Pojutrze.

- Dopiero!? No i po co mnie budziłaś!?

- Dobra idź sobie już zapaść w ten twój sen... najlepiej wieczny - dwa ostanie wyrazy dodałam szeptem. Adrien nie był w stanie ich usłyszeć.

- W takim razie dobranoc i do zobaczenia pojutrze! - już chciał odejść, ale jakaś dawno zapomniana część mnie kazała mi krzyknąć:

- Czekaj! A nie możemy spotkać się trochę wcześniej? - naprawdę nie im co mną kierowało kiedy to mówiłam.

Twarz chłopaka natychmiast rozjaśnił szeroki uśmiech. Widocznie spodobała mu się ta propozycja. W przeciwieństwie do mnie...

- Pewnie. To może jutro? Na kawę, tam gdzie przed chwilą byliśmy? Lepiej się poznamy, a to będzie bardzo przydatne jeśli mamy razem pracować.

- To na którą? - to nadal nie byłam ja. Dlaczego nie potrafię mu powiedzieć: sorry, nie rozmyśliłam się? Ile razy spławiałam ludzi takimi tekstami, nie potrafię zliczyć. Więc dlaczego teraz jestem taka chętna na to spotkanie, a słowo sprzeciwu nie przechodzi mi przez usta?

- Co powiesz o... piętnastej?

- Dla mnie spoko - NIE, ty wcale nie chcesz iść.

- No to jednak do jutra!

- No siema.

Po tych słowach udałam się do domu.

/Następny dzień\

A więc to dzisiaj - pomyślałam ziewając. Wstałam z łóżka i odbyłam moją poranną toaletę. Pomalowałam się mocno jak zwykle: ciemno czerwone usta i mocno podkreślone na czarno oczy. Ubrałam się w czarne dresy i ciemno szarą bluzkę. Włosy związałam w wysokiego kucyka.

Do spotkania z Adrienem mam jeszcze pięć godzin, ponieważ wstałam o dziesiątej. Właściwie to nie widzę sensu w tym, że już się pomalowałam, skoro nie zamierzam dzisiaj nigdzie przed piętnastą wychodzić. Ale lepiej czuję się skrywając prawdziwą sobie nawet pod maską makijażu... nawet w domu.

/Cztery i pół godziny później\

Zastało mi tylko trzydzieści minut na przebranie się i dojście do miejsca spotkania. Powinnam zdążyć.

Postanowiłam, że ubiorę się zwyczajnie, tak jak do pracy. W końcu to jest tylko przyjacielskie spotkanie, a nie randka czy jakaś konferencja prasowa. Nałożyłam więc czarno-białe leginsy i granatową bluzkę, odsłaniającą pępek.

Przebranie się zajeło mi tylko pięć minut, a w dwadzieścia spokojnie dojdę do kawiarnio-restauracji, więc zostaje mi jeszcze pięć minut w zapasie. Idealnie. Co jak co, ale punktualna to ja jestem.

/20 minut później\

Przed kawiarnią stał już Adrien. Widocznie też chciał mieć pare minut w zapasie. Podeszłam do niego.

❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣❣

541 słów
(bez pogrubionej końcówki)

Hejo!
Narazie kończę w takim trochę dziwnym momencie :/
ALE następny rozdział będzie ciekawszy, (a przynajmniej się postaram, żeby taki był) i wreszcie zacznie się coś dziać :D

❣Folumii07❣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro