Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znowu to samo... krew.... ciało... ciało Susan...krew.... ciało... ciało Roxany....krzyk... krzyk Luke'a.... strzał... i...
Cichy Nate...

- Mamo, mamo wstawaj.-powiedział Luke wybudzając mnie z krainy koszmarów w, której od kilku dni jestem uwięziona.

Tak nadal śnią mi się czasy porwania, a jesteśmy już od dwóch dni u rodziny Dymitr'a.

Z początku chciano bym porozmawiała z psychologiem, ale ja się uparłam i nie zgodziłam. Już i tak myślałam że to tylko jednorazowe jednak, dalej śni mi się to piekło, które przeżyliśmy.

Spojrzałam na Luke'a, który stał obok mnie o dziwo ubrany. Kiedy on się ubrał?

Ja się tam nie znam na dzieciach, ponieważ sama nie miałam takiego rodzaju kontaktu jaki jest teraz. Luke'owi od kiedy tylko nas uwolniono zawsze ja wybierałam ubranie, ponieważ chłopiec tak naprawdę to zimą by w, krótkich spodenkach oraz podkoszulku wyszedł zimą.

- Co się dzieje, skarbie?- zapytałam chłopca podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Strazniku Belikow powiedział żebym cię obudził, bo przespisz cały dzień.- powiedział chłopiec, a ja spojrzałam na zegarek.

Siódma trzydzieści pięć....

No bez przesady to nie południe!

- Okej, a kto cię Luke ubrał?- zapytałam chłopca zdziwiona.

- Straznik Belikow.- powiedział Luke, a mnie zatkało.

Nie spodziewałam się tego że Dymitr wybierze Luke'owi ubranie zwłaszcza iż chłopiec nie jest jego synem, bratem, siostrzencem czy też kuzynem.

Ogólnie Belikow od kilku dni mnie zaskakiwał, a zwłaszcza od kiedy tu jesteśmy.

Kiedy Dymitr przeszedł tylko przez próg swojego rodzinnego domu miałam wrażenie że go pomienili. W otoczeniu swojej rodziny był otwarty oraz uśmiechnięty.

Nie miał na sobie maski straznika tylko był sobą.

A jeśli chodzi o rodzinę Dymitr'a to jest wspaniała.

Matka Dymitr'a, Olena jest miła i ciepła kobietą, która dosłownie jest przeciwieństwem mojej matki. W sumie to moja matką cudem jeszcze nie wie o tym iż jest babcią Luke'a i o tym że go wychowuje, bo by tego po pierwsze nie poparła, a po drugie awanturowała się.

- Dobrze, skarbie. Już zaraz będę gotowa.- powiedziałam, po czym wstałam i szybko zaczęłam się ubierac.

Zdecydowałam się na czarną koszulkę z rękawem 3/4 oraz przyzwoitym dekoltem, czarne legginsy oraz tenisowki. Włosy szybko związałam w kucyka, po czym wraz z chłopcem wyszłam z swojego pokoju, który "przypadkowo" był obok pokoju Dymitr'a.

Zeszliśmy na dół gdzie w salonie siedział Dymitr wraz z swoimi siostrami - Karoliną i Wiktorią oraz babcia Yewą. Olena i Sonia prawdopodobnie były dzisiaj już ostatni dzień w pracy, więc na spokojnie niedługo będziemy mogły się bardziej poznać.

Jeśli chodzi zaś o siostrzeńca Dymitr'a, Pawkę i jego siostrę Zoye to zapewne maluchy jeszcze śpią.

Kiedy Dymitr nas zauważył uśmiechnął się delikatnie, po czym powiedział do Luke'a.

- Dobra robota, Luke.

Zaraz z czym? Z moją pobudką?

~ • ~ • ~

Urodzinowy rozdział już na dzień dobry ode mnie.

I jak się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro