Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natychmiast odwróciłam się w stronę Belikow'a chcąc rzucić się w jego ramiona.

- Dymitr to jest....-przerwałam niedowierzając w to co widzę.

To niemożliwe...

- - - - -

To nie jest w żadnym stopniu możliwe. To co widzę jest moim marzeniem, ale nigdy nie sądziłam iż ujrze go w realu.

Może to sen i zaraz mnie obudzi Lissa mówiąc ze zaraz znowu się spóźnię na lekcje z Dymitr'em....

Jeśli to jednak sen to błagam nie budźcie mnie.

Przede mną klęczał na jedno kolano Dymitr, który trzymał w dłoni śnieżnobiałe pudełko w kształcie serca. Strażnik wpatrywał się we mnie z delikatnym uśmiechem, zaś ja poczułam że zaraz popłacze się z szczęścia.

Czy to możliwe, aby moje marzenie stało się prawdą?

- Wiem iż nie znamy się tak jak inne pary rok lub dwa... wiem też że nasze uczucie jest zakazane... wiem to wszystko i jestem tego wszystkiego świadomy... kiedy porwano cię umierałem z strachu co się z tobą dzieje.... kiedy znaleźliśmy martwe ciało dziewczyny podobnej do ciebie przez chwilę myślałem iż moje życie nie ma sensu.... jednak kiedy ujrzałem cię w tamtym pomieszczeniu całą zapłakaną to byłem pewny.... pewny tego co teraz zamierzam zrobić. Przysięgam ci tu teraz i w tym momencie kochać cię, być wiernym i traktować cię jak księżniczkę, która dla mnie jesteś.... obiecuję że bede przy tobie na dobre i na złe w zdrowiu i chorobie póki śmierć nas nie rozłaczy... A więc się pytam ciebie Rosemarie Hathaway... czy uczynisz mnie najszczesliwszym mężczyzna na świecie i wyjdziesz za mnie?- powiedział strażnik, a łzy radości spłyneły mi po policzkach kiedy strażnik otworzył pudełko ukazując w ten sposób śliczny pierścionek z różą.

Nie mogłam w to uwierzyć....

- Tak. Oczywiście że tak.- powiedziałam szczęśliwa, a po moich oczach spływały dalej słone łzy szczęścia, które nasilily się kiedy Belikow nałożył mi na palec pierścionek.

Nawet nie wiem kiedy Dymitr szybko wstał i wpił się w moje usta namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek i rozchyliłam delikatnie usta dając mu dostep, przez co chwile później oboje toczylismy walkę o dominację....

Która niestety przegrałam...

Całowaliśmy się namietnie zapominajac o wszystkim do nas otaczało dokoła. Zapomnieliśmy o Akademii, przyjaciołach i rodzinie ciesząc się z tego co teraz mamy.

Z tego co się stało....

Teraz liczyłam się tylko ja i on...

Tylko on i ja...

Tylko my...

~ • ~ • ~

Tak wiem krótszy niż zazwyczaj, ale trudno mam nadzieję że rozdział uszczęśliwił was.

Na górze w mediach zdjęcie pierscionka Rose  (nie znam się na biżuterii i jeśli komuś się nie podoba i twierdzi jest straszny to proszę wybaczcie mi ale ja sie na tym nie znam 😊).

A i pytanko!

Kto chce wpaść na wesele?

Może was wbije xD.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro