Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Rose:

Dwa dni....

Już równe dwa dni tu siedzę...

I dziwię się czemu jeszcze nie zwariowałam.

Przez te dwa dni nie byłam w stanie pójść na trening ani nic zrobić co było dla mnie w małym stopniu normą.

Teraz to na obecną chwilę pomagam Susan i wraz z nią robię obiad, znaczy się podaję jej składniki, a ona robi dalej swoje bo ze mnie to chujowa kucharka.

Luke zaś ogląda telewizję grzecznie co powiem szczerze trochę mnie zadziwia. Chłopiec nic nie marudzi że głodny czy coś tylko grzecznie siedzi i ogląda sobie to co wyskoczy mu na ekranie telewizora.

- Mamo! Ciociu Su! Zobaczcie!- powiedział chłopiec pokazując na telewizję przez co wraz z Susan szybko obróciłyśmy się w stronę telewizji.

Niedowierzenie pojawiło się w moich oczach kiedy ujrzałam że jestem poszukiwana w naszych wiadomościach.

~ Dwa dni temu zaginęła 17 letnia uczennica Akademii im. Św. Vladimir'a - Rosemarie Hathaway... ~ powiedziała kobieta, którą prowadziła wiadomości.

Radość w tym momencie była niesamowita.

Cieszył mnie fakt że mnie szukają i to bardzo bo miałam jeszcze większą nadzieję na to iż niedługo strażnicy nas znajdą i wrócimy bezpiecznie do Akademii.

Jestem pewna iż to tylko czasu...

Pov Dymitr:

Już od dwóch dni nigdzie nie ma Rose. Wraz z strażnikami szukamy jej niestety na razie bez skutecznie. 

Przyjemniej do teraz tak myślałem.

Obecnie teraz jadę z Albertą samochodem w stronę miejsca gdzie czeka na nas jeden "świeżo upieczonych" strażników, który zadzwonił do nas mówiąc że to pilne i musimy jak najszybciej przyjechać. N

Nic jednak nie było by w tym dla mnie niepokojące gdyby nie to iż w głosie mojego straznika słyszałem coś na kształt strachu.

Szybko dojechaliśmy do miejsca gdzie czekał na nas młody strażnik. Zaparkowałem na poboczu i wraz z strażniczką wysiadłem z samochodu.

Szybko wraz z strażniczką podeszliśmy do młodego straznika, który stał i czekał na nas.

- Dziękuję za szybkie przybycie. - powiedział, po czym skierował się w głąb lasu dając nam znać dłonią żebyśmy udali się wraz z nim.

Przez kilka minut szliśmy w głąb lasu, a z każdym krokiem nie pokoiłem sie co bardziej o moją słodką Rose.

- To tutaj. - powiedział, a ja dosłownie miałem wrażenie że chyba śnie.

Na ziemi w nie głębokim dole leżała dziewczyna ,która dosłownie wyglądała jak Rose. Była ubrana w czarny sweter i dżinsy. Przez chwilę dosłownie chwilę nie wierzyłem, ale kiedy usłyszałem głos mówiący iż dziewczyna jest tu od dwóch dni zdałem sobie sprawę iż to co widzę teraz jest prawdą.

Ale to niemożliwe by Roza nie żyła.

Niemożliwe.

- Rose!- krzyk Księżniczki wtargnal do moich uszu przez co wraz z straznikami spojrzałem w stronę dźwięku.

Ksiezniczka biegła w naszą stronę, a za nią młody Ozera. Zdziwienie jakie w tym momencie towarzyszyło nam wszystkim musiało być dla innych komiczne, ale jakim cudem ksiezniczka tutaj trafiła skoro tylko ja, dyrektorka i Alberta wiedzieliśmy o tym wszystkim.

- Wasza wysokość.- powiedział strażnik, a ja w ostatniej chwili złapałem blondynkę, która prawie wpadła do dołu z ciałem.

- To nie Rose! To nie Rose!- krzyczała zapłakana wpatrując się w ciało, zaś bratanek Nataszy spojrzał w dół z niedowierzeniem.

- Księżniczko....

- To nie Rose! Ona nie ma tatuażu na dłoni !- krzyknęła Vassylissa przerywając Albercie, przez co wszyscy spojrzeliśmy na dlonie martwej dziewczyny.

I faktycznie na dłoni martwej dziewczyny był tatuaż w kształcie diamentu czego nie miała nigdy moja Roza.

Jaki ja głupi że tego wcześniej nie zauważyłem.

Ale przynajmniej teraz byłem pewny jednego.

Moja Roza żyję, a ja nie spoczne do puki jej nie znajdę.

Tylko kim jest klon mojej Rose?

~ • ~ • ~

Oto kolejny rozdział!

Zdjęcie tatuażu w mediach!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro