Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Spokojnie, Rose wszystko będzie dobrze.- powiedział mój ojciec kiedy staliśmy przed kościołem.

Przyznaję się troszkę denerwuje się tym co zaraz następni, ponieważ lekki strach ogarnia mnie na samą myśl o tym mogę naprzyklad upaść lub palnąć coś głupiego.

Jednak największy strach siedzi mi w głowie na myśl iż mój ukochany może powiedzieć nie albo tak naprawdę może nie pojawić się na ślubie.

Staram się zniszczyć te wstrętne i okrutne dla mnie myśli co z wielkim trudem się udaję.

- Mam nadzieję że wszystko pójdzie dobrze.- powiedziałam wzdychając zestresowana.

- Na pewno będzie wszystko dobrze. - powiedział mój ojciec, po chwili dodając.

- Jesteś przepiękna. Ksiezniczka po prostu.

Zarumieniłam się delikatnie na słowa ojca dzięki, którym poczułam się lepiej.

Spojrzałam na zegarek na nadgarstku ojca, aby ujrzeć która godzina obecnie jest.

- Już wszyscy czekają.- powiedział ojciec biorąc mnie pod rękę.

- Boję się.- powiedziałam szeptem robiąc pierwsze kroki w stronę kościoła w, którym czekali wszyscy goście wraz z małym Luke'iem.

- Wiem skarbie to normalne. - powiedział powoli robiąc ze mną kroki w stronę wejścia do kościoła, po chwili dodając.

- Jeśli coś ci nie daj Boże zrobi dzwon do mnie, a pożałuje.

Kiedy usłyszałam słowa ojca miałam ochotę się zaśmiać, ale już nie momencie to już nie mogłam bo stanęliśmy w progu wejścia do kościoła.

Właśnie wtedy rozległ się marsz weselny, dający wszystkim znać iż już się zaczyna.

Wszyscy spojrzeli w naszą stronę, a my powolnym krokiem zaczęliśmy iść w kierunku ołtarza gdzie był juz Dymitr wraz z księdzem i świadkami.

W trakcie drogi przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Było prześliczne, ja odnosiłam wrażenie że to jest tylko bajka.

Chwilę później już byliśmy przy ołtarzu. Stanęłam na swoim miejscu, zaś mój ojciec odszedł na swoje miejsce.

Gdy już wszystko i wszyscy byliśmy na swoim miejscu muzyka ucichła, a za nami stanęli świadkowie.

Świadkiem Dymitr'a był jego kuzyn Aaron, zaś moją świadkową pięknie ubrana Wiktoria, której uśmiech nie schodził dzisiaj ani razu.

- Moi kochani! Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tych oto dwoje ludzi świętym węzłem małżeńskim. - powiedział ksiądz rozpoczynajac ceremonię, po chwili dodając.

- Zacznijmy od panny młodej. Czy ty Rosemarie Hathaway bierzesz sobie tego oto Dymitr'a Belikow'a za męża ślubując mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską czy to w zdrowiu czy w chorobie oraz że nie opuścisz go aż do śmierci?

- Tak. - powiedziałam pewnie wpatrując się w oczy Dymitr'a, który wręcz promieniał z szczęścia.

- A czy ty Dymitrze Belikow bierzesz sobie tą oto Rosemarie Hathaway za żonę ślubujac jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską czy to w zdrowiu czy w chorobie oraz że nie opuscisz jej aż do śmierci?- zapytał ksiądz patrząc tym razem na Dymitr'a.

- Tak- powiedział strażnik,  a ksiądz znowu przemówił z uśmiechem.

- A więc ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.

Dymitr'owi nie trzeba było powtarzać dwa razy, ponieważ strażnik szybko wpił się w moje usta całując namietnie z miłością.

Odwzajemniłam pocałunek szczęśliwa jak nigdy w życiu, a na sali rozległy się brawa i nawet gwizdy.

Gdy się od siebie odsunęliśmy od siebie zabiły dzwony weselne, a my powolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

Czyli już od teraz jestem Rosemarie Belikow.... wspaniale

~ • ~ • ~

A oto i ceremonia ślubu!

I jak się wam podoba?

W mediach zdjęcie ołtarza!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro