Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dymitr...

- - - - -

Widząc straznika radość jaką czułam była wielka.

Jednak się udało...

Luke dał radę...

Luke....

Radość jaką w tym momencie czułam była nie do opisania, ale na wzmiankę o 5 latku, który prawdopodobnie przyczynił się do tego długo wyczekiwanego wydarzenia.

- Gdzie Luke?- zapytałam się zmartwiona kiedy strażnik podszedł do mnie i pomógł mi wstać.

Spojrzałam mu w oczy zmartwiona...

W te czekoladowe oczy, które kochałam....

Strażnik uśmiechnął sie delikatnie, po czym zaprowadził mnie do wyjścia.

Kiedy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia wychodząc poczułam zapach świeżego powietrza oraz kwiatów. Brakowało mi tego zapachu już bardzo długo i przyznam szczerze bałam się iż więcej więcej nie poczuję tego zapachu ani nie ujrze przyjaciół oraz swojego ukochanego.

- Mamo!- usłyszałam krzyk Luke'a, który był lekko tłumiony.

Spojrzałam w stronę dźwięku i poczułam radość. W samochodzie obok, którego stała Alberta, która pilnowała chłopca walącego w szybę, poniewaz biedactwo nie umiało otworzyć drzwi samochodu.

- Boże, Luke! - krzyknęłam i szybko pobiegłam do dziecka obolała.

Szybko podbiegłam do samochodu i zdenerowana otworzyłam drzwi. Luke natychmiast rzucił się na mnie zapłakany przytulajac się mocno jakby bał się że mu zniknę.

- Mamusiu.- powiedział zapłakany chłopiec szczęśliwy z tego że mnie widzi.

Ja również cieszyłam się na jego widok....

Ogólnie cieszyłam się na widok wszystkich będąc szczęśliwa iż nam się udało.

Tylko szkoda ze Susan nie doczekała tego....

Pov Dymitr:

Kiedy tylko ujrzałem w pomieszczeniu Rose, która siedziała przy martwym ciele dziewczyny z jednej strony cieszyłem się z tego iż moja ukochana Roza żyję, a z drugiej strony byłem wściekły na tego mężczyznę, który zgotował mojej ukochanej piekło i zabił niewinną kobietę.

Teraz kiedy widziałem moją Rozę, która tuliła w tym momencie zapakanego chłopca cieszyłem się z tego iż jest tu teraz i udało mi się ją uratować z tego piekła.

Powoli podeszłem do dziewczyny tulącej chłopca i powiedziałem.

- Wsiadajcie do auta. Zabierzemy was do Akademii.

Dziewczyna spojrzała na mnie zapłakanym wzrokiem, po czym bez żadnego "ale" wykonała wraz z chłopcem mój rozkaz i wsiadła do samochodu.

Spojrzałem na strażniczkę Petrov, która zrozumiała o co chodzi i również wsiadła do auta. Chwilę później i ja wsiadłem do tego samochodu co Roza na miejsce kierowcy i odpaliłem silnik.

- Mamo gdzie my jedziemy?- zapytał chłopczyk mojej ukochanej kiedy ruszyliśmy w strone Akademii.

- Do domu, skarbie. Już jesteśmy bezpieczni.- powiedziała moja ukochana, a ja kątem oka spojrzałem w lusterko, aby zobaczyć co u dziewczyny.

Rose dalej przytulała dziecko, które miało łzy w oczach. To wyglądało naprawdę uroczo, ale nie rozumiałem tego czemu chłopiec mówi do mojej Rose "mamo"?

Może kiedyś się dowiem może i nie, ale teraz nie to jest ważniejsze...

Tylko moja Roza oraz jej "synek"....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro