Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Dymitr nas zauważył uśmiechnął się delikatnie, po czym powiedział do Luke'a.

- Dobra robota, Luke.

Zaraz z czym? Z moją pobudką?

- - - - -

- Nastawiasz przeciwko mnie, moje dziecko?- zapytałam rozbawiona mając na myśli pobudkę na zlecenie.

- Oczywiście, Roza. - powiedział strażnik, po czym wstał z fotela na, którym siedział i powolnym krokiem poszedł w moją stronę.

Przyznam się szczerze zdziwiłam się kiedy strażnik na oczach swojej rodziny oraz z Luke'a pocałował mnie czule, co oczywiście odwzajemniłam.

Niestety niechętnie przyznaje się odsunęłam się od mojego ukochanego.

Po mimo faktu iż kocham go to nie chciałabym robić Luke'owi wody z mózgu. W końcu co byśmy powiedzieli w Akademii gdyby Luke podbiegł na oczach kilkunastu uczniów i strażników do Dymitr'a krzycząc " Tato"?. Przecież to jest możliwe, a potem były by plotki, przez które ja i Dymitr byśmy mieli trudność w szkole.

Dymitr od razu zauważył o co mi chodzi, ponieważ uśmiechnął się delikatnie.

- Roza choć na chwilę. Mam dla ciebie prezent z okazji twojego powrotu. Jest na górze.- powiedział strażnik wpatrując się we mnie tajemniczo.

Kiwnęłam twierdząco głową, po czym spojrzałam na Luke'a, który zawstydzony wpatrywał się w podłogę.

- Luke zostań na chwilę, mama zaraz wróci. - powiedziałam, na co chłopiec kiwnął twierdząco głową.

Dymitr chwycił mnie szybko za dłoń, po czym oboje poszliśmy na górę po niby "prezent" od straznika.

Kiedy byliśmy już na górze Dymitr otworzył drzwi od swojego pokoju, po czym mnie tam wciągnął zamykając drzwi.

- To gdzie ten prezent, towarzyszu?- zapytałam rozbawiona straznika, rozgladając się dookoła.

Strażnik jednak nie odpowiedział tylko podszedł szybko do mnie pocałował namietnie. Odwzajemniłam natychmiast po mimo zaskoczenia jakie czułam z zachowania straznika.

Całowaliśmy się namietnie jakbyśmy zapomnieli o tym, że na dole poza moim małym Luke'iem jest również babcia i siostry mojego ukochanego.

Nie mogłam w to uwierzyć, naprawdę.

Pov Dymitr:

Kiedy całowałem Rozę czułem wielką euforię z tej chwili, która trwała i bardzo chciałem by była wiecznie.

Od momentu kiedy odnaleźlismy ją dzięki Luke'owi zauważyłem coś czego nie sądziłem że tak szybko i kiedykolwiek ujrze.

Przez te kilka dni kiedy jej niestety nie widziałem i szukałem odchodząc od zmysłów ona dojrzała.

Bardzo dojrzała z czego jestem dumny.

Moja Roza dorosła w takim młodym wieku.

Moja Roza mając 17 lat wzieła odpowiedzialność za 5 letnie dziecko nie wspominając o tym iż widziała śmierć dziewczyny z,która była uwięziona.

Moja biedna Roza tyle przeżyła, a na coś takiego nie zasłużyła.

W pocałunku pojawiały się wszystkie moje uczucia, które czułem czyli radość, szczęście i miłość. Miłość do niej...

Do mojej ukochanej....

- Przejdźmy się wieczorem.- powiedziałem pomiędzy namietnymi pocałunkami.

- A Luke....

- Zostanie z moją rodziną.- przerwałem  dziewczynie odsuwając się od niej i patrząc jej głęboko w jej śliczne brązowe oczka, które uwielbiam.

Widziałem iż Roza przez chwilę walczyła z myślami, ale niewinnilem jej za to. Patrząc na to co przeżyła to normalne. Po za tym bała się o chłopca, który nazywał ja swoją matka.

W końcu jednak usłyszałem odpowiedź od swojej ukochanej, przez co już wiedziałem jakie są moje plany na wieczór.

- No to z przyjemnością, towarzyszu. O której?

~ • ~ • ~

Rozdział Romitri!

I jak się podoba?

I co sądzicie o wieczornym wypadzie Romitri?

Od razu mówię może dzisiaj być mniej rozdziałów z powodu też mam urodziny i nie wiem co planuje moje rodzina 😁.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro