Rozdział 35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Dymitr:

Po moich słowach iż moja żona ma zrobić 200 kółek wokół Akademii myślałem że wybuchnę śmiechem widząc minę mojej ukochanej.

Mina Rozy była przekomiczna i wręcz urocza, a w jej oczach widziałem niedowierzenie, które wrecz rozbrajało.

Tak ten żart mi się udał.

Przez 15 minut Rose próbowała się wyratować z biegania, co moim zdaniem było wręcz rozbrajająca, ale zgodziłem się na to by zrobiła jedno kółko wokół Akademii.

Dampirzyca nie chętnie zgodzila sie zaczeła biec. Gdy tylko moja żona zniknęła mi z oczu, powoli zaczołem iść do Luke'a.

Chłopczyk grzecznie siedział na drewnianej ławeczce i rysował coś na kolorowance. Lukey wyglądał uroczo kiedy był skupiony,naprawdę.

Był bardzo uroczy...

I bardzo podobny do mojej żony...

Tak on i Rose byli bardzo podobni do siebie z wyglądu co w sumie nie było dziwne w końcu to syn siostry bliźniaczki mojej ukochanej.

Tak wiem kim jest Luke dla mojej ukochanej i szczerze to traktuje go tak jakby to było moje własne dziecko, którego matką jest moje żona.

Sam wygląd chłopca sprawia iż mam wrażenie iż dziecko wdało się w Roze z wyglądu przez co nie odczuwam tego w świadomości iż Luke nie jest nasz.

Kiedy bylismy w Rosji pewna ludzka staruszka, która byla przyjaciółką mojej babci zaczepiła nas na placu zabaw jak byliśmy z Pawką i Luke'iem mówiąc iż Luke z wyglądu jest podobny z do Rose zaś z charakteru do mnie.

Przyznam że gdy to usłyszałem byłem z tego bardzo dumny.

Byłem dumny z tego iż ludzie widzą we mnie ojca Luke'a. To było cudowne i cieszyło mnie bardzo. Kocham Luke'a jak syna i jestem dumny oraz szczęśliwy z tego iż mogę być jego ojcem.

Zwłaszcza że jego biologiczny ojciec to tak naprawdę skurwysyn jebany, który nie szanuje kobiet i któremu należy pożądnie wpierdolić tak mocno, aby się nie podniósł.

Całe szczęście chłopczyk nie jest do niego wcale podobny.

- Co tam rysujesz ,Luke?- zapytałem chłopca kucając naprzeciwko niego.

- Mamusię w czarnej sukience. - powiedział uśmiechając sie delikatnie.

- A kim jest ten pan?- zapytałem patrząc na rysunek.

- To ty strażniku,Belikow - powiedział chlopczyk, a ja poczułem ciepło na sercu.

Uśmiechnąłem się delikatnie do chłopca, który zawstydził się na chwilę.

- Strażniku Belikow?-zapytał nie pewnie chłopiec, a w jego slicznych czekoladowych oczach widziałem nie pewność.

- Tak, Luke?- zapytałem chłopca.

- Nie powinienem tego strażnikowi mówić, bo mama powiedziała że to jest sekret. - powiedział chłopiec przez co ja zmarszczyłem zdziwony brwi.

Jaki sekret?

- Jaki sekrecik,Luke?- zapytałem troszkę zaniepokojony.

Luke pochylił się do mojego ucha ostrożnie wcześniej odkładając kolorowanke z kredkami na ławeczkę. 

Chwilę czekałem na odpowiedź z strony 5 latka, aż usłyszałem coś co dosłownie sprawiło iż wzruszyłem się.

- To że cie bardzo kochamy, tato.

~ · ~ · ~
Jestem!

Sory ale jadę nad morze i pisać będzie ciężko.

Co sądzicie o rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro