Rozdział 41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*** Akcja jest w Hotelu jak Rose zabiła Wiktora***

Pov Rose:

Nigdy nie sądziłam że kiedykolwiek coś takiego zrobię.

Nigdy nie sądziłam że faktycznie zabije osobę, która nie była strzygą tylko morojem.

Nigdy nie sądziłam że zabije Wiktora Daszkow'a.

Kiedy zrozumiałam że jest martwy wiedziałam iż miał on racje.

Jestem potworem....

- Powinnam odpowiedzieć za śmierć Tatiany.- powiedziałam do Dymitr'a opierając się o parapet.

Siedzimy teraz w hotelu, zaś Sonia zabrała Jill i Luke'a do restauracji, aby coś ciepłego zjedli... Chociaż to chyba nie chciała, aby mój synek widział mnie w takim stanie.

- Nie mów tak, Roza.- powiedział Belikow podchodząc do mnie od tyłu i przytulając od tyłu, chwilę później dodając.

- Jesteś niewinna i wiesz o tym. Wiktor zasłużył na śmierć. Kochanie nic złego nie zrobiłaś.

-Dymitr...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ mój mąż wpił się zachłannie w moje usta.

Odwzajemniłam pocałunek rozpinając powoli jego koszule.

- Przypomnij mi gdzie się już kochaliśmy?- zapytał pomiędzy pocałunkami Dymitr powili zsuwając ze mnie spodnie, na co ja mruknełam w jego usta zdejmując koszule męża.

- W tym pierwszym hotelu za nim uciekłam ponad dwa tygodnie temu, w kryjówce stróżów, w domku Sonii, był szybki numerek w domu Jill, na polu namiotowym no i jeśli się nie mylę to zaraz tu zachaczymy.- powiedziałam szybko zdejmujac swoją bluzkę pozostając tylko w czerwonej bieliźnie.

-Oh, Roza nie mylisz się skarbie.- powiedział Belikow zdejmując swoje spodnie zostając jedynie w czarnych bokserkach u których widać było bardzo duże wybrzuszenie.

Zarumieniłam się delikatnie kiedy strażnik zdjął mój biustonosz i zaczął składać pocałunki na moich piersiach.

Czułam bardzo dużą przyjemność, zaś moje podniecenie rosło z każdą sekundę.

Nie minęła chwila, a byliśmy już nadzy. Nie wiem nawet kiedy mój ukochany wszedł we mnie mocno i zaczął poruszać się we mnie bardzo szybko.

Nie obchodziło nas to że uprawiamy seks na stojąco oparci o ścianę hotelu.  Nie liczyło się teraz nic tylko my.

Kiedy doszliśmy w tym samym momencie krzycząc swoje imiona położyliśmy się razem w łóżku.

Nie minęła chwila,a zasneliśy wtuleni w siebie...

~  ~ ~

- Taszo odstaw broń.- powiedziała Lissa wptrując się w ciotke Christian'a, która mierzyła we mnie bronią.

Nie pytajcie co się stało bo nie uwierzylibyście.

Jedyne co mogę powiedzieć w tym momencie to jest to że właśnie Natasza Ozera mierzy we mnie bronią ponieważ to ona i mama Adriana są morderczyniami Tatiany.

-Nataszo...- powiedział Dymitr nie pewnie do kobiety, którą uważał za przyjaciółkę.

- Wybacz mi Dimka.- powiedziała kobieta, po czym nacisnęła spust.

Na sali wtedy rozległ się istny huk, a ja poczułam ból...okropny ból.

Upadłam na podłogę ostatnie co widząc to Dymitr'a i Lisse.

- Mamusiu!- krzyk Luke'a to było ostatnie co słyszałam, ponieważ straciłam przytomność.

To mój koniec....

Umieram...

~ · ~ · ~

Hehe...

Zabić vs Nie zabić?

Oto pytanie każdego (chyba) spontanicznego autora.

Co sądzicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro