Rozdział 12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trzy razy musiałam upewnić się, czy wszystkie możliwe wejścia do domu są zamknięte. Pozasłaniałam rolety i zasłony, czułam się obserwowana, więc zaczęłam panicznie zerkać za siebie, a odgłosy na zewnątrz wydawały się tak blisko, jakby za chwilę miały mnie dopaść. Siedziałam skulona na kanapie i owinięta szczelnie w koc. Trzymałam kurczowo telefon w dłoni i wpatrywałam się tępo w ekran telewizora, dopóki nie wydobył się dźwięk ze smartfona, sygnalizujący kolejną nową wiadomość od ukochanego.

Alan: Będę za 10 minut, kochanie

Przymknęłam powieki na chwilę i uświadomiłam sobie, że telewizor jest wyłączony, a w mieszkaniu panuje głucha, przytłaczająca cisza. Odchrząknęłam niepewnie i uruchomiłam urządzenie, by zająć czymś myśli, choć na chwilę.

Wciąż mam przed sobą groźny wyraz twarzy ćpuna, który naszedł mnie w domu rodziców i bez żadnych skrupułów wtargnął do środka i zaczął mi grozić.

Nie mam pojęcia, od jakiego czasu ten dom jest obserwowany, ale z pewnością niedługo. Rodzice wspomnieliby o tym, że ktoś podejrzany kręci się wokół.

Przeskakiwałam po kanałach, jak zahipnotyzowana. Odliczałam minuty do przyjazdu Brauna, było już nieźle po północy, co oznaczało, że urwał się ze zmiany i prawdopodobnie Mona musiała pojawić się w pracy i go zastąpić. Ta kobieta ma anielską cierpliwość, naprawdę.

Gdy tylko zadzwoniłam do Alana i powiedziałam o mężczyźnie, który wypytywał o niego, a później zaczął mnie nastraszać, nastała cisza w słuchawce i musiałam czekać, aż otrzeźwieje. Rozłączył się chwilę po tym i zapewnił, że przyjedzie, jak tylko będzie mógł i prosił, bym zadbała uważnie o swoje zdrowie, ten facet może być nieobliczalny.

Po zobaczeniu broni w jego kieszeni stwierdzam, że tę informację zdążyłam już przyswoić. Już po jego przekrwionych tęczówkach widziałam, że nie jest normalny i musiałam uważać na słowa, żeby nie skończyć z kulką w głowie.

Ukochany Nowy Jork...

Po tym, jak Chris uratował Alana, miałam nadzieję, że będzie po wszystkim i będziemy mieć spokój od takiego rodzaju sytuacji, jednak pomyliłam się i to cholernie.

Podskoczyłam wystraszona na kanapie, gdy wyrwał mnie z zamyśleń dźwięk dzwonka do drzwi. Zazgrzytałam zębami i stanęłam chwiejnie na nogi, by zobaczyć, kto stoi po drugiej stronie.

Tym razem użyłam wizjera, od dziś będę go używać już zawsze. Odetchnęłam z wyraźną ulgą, gdy Alan pomachał mi pospiesznie i zniecierpliwiony uśmiechnął się przed tym, jak wpadłam w jego silne ramiona.

Musiałam zamrugać kilkukrotnie, by upewnić się, że to na pewno on i dopiero, gdy wziął mnie na ręce i wniósł do salonu, zrozumiałam, że jestem bezpieczna. Postawił mnie na podłodze i chwycił za ramiona i zaczął uważnie przyglądać się mojej twarzy, by znaleźć na niej jakiekolwiek skazy, jednak nic takiego nie dostrzegł. Zmartwienie w jego oczach przyprawiło mnie o gęsią skórkę, jak zwykle sprawił, że się rozpływałam przez natarczywy wzrok.

— Kochana Adele, już jestem przy tobie!

Nagle drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a do domu wkroczył nie kto inny, niż Nate. Uśmiechnęłam się leniwie, gdy razem w trójkę tkwiliśmy przez ułamek sekundy przytuleni do siebie, co miało dodać mi otuchy.

— Nic ci się nie stało? — zapytał z troską w głosie, marszcząc brwi i zrobił to samo, co przed chwilą Alan.

Musiał mi się przyjrzeć i dopiero, gdy pokiwałam głową na boki, zrozumiał, że jestem cała i zdrowa. Przetarł teatralnie pot z czoła i poklepał przyjaciela po plecach.

Brunet od razu zrzucił z siebie bluzę, bo gotował się nie tylko ze względu na nagłą zmianę temperatury, ale głównie dlatego, że martwił się o mnie, jak nikt inny. Pociągnęłam ich za sobą na kanapę, na którą wspólnie opadliśmy bez żadnego słowa.

— Muszę zapalić, bo nie wytrzymam przez te nerwy — wycedził Alan przez zaciśnięte zęby po tym, jak ucałował krótko mój policzek.

Wiedziałam, że nie usiedzi w miejscu, dopóki nie opowiem mu całego zajścia ze szczegółami, by mógł zweryfikować mężczyznę, który mnie naszedł.

— Zapalisz w kuchni? Nie chcę, żebyś wychodził — powiedziałam, zarzucając ponownie koc na plecy, bo Nate, by poprawić mi nastrój, zaczął się ze mną przekomarzać.

Zgromiłam go spojrzeniem i poprosiłam, by opanował emocje choć na chwilę, bo nie mam niestety nastroju na takiego rodzaju zabawy. Natychmiast skierowałam się do drzwi frontowych i ponownie przekręciłam kluczyk i upewniłam się dwa razy, czy aby na pewno są zamknięte. Teraz będę mieć obsesję na punkcie bezpieczeństwa.

Odetchnęłam cicho i odwróciłam się, a ich już nie było w salonie. Potarłam oczy i skierowałam się do kuchni, gdzie oczywiście ich zastałam, siedzących przy oknie, by dym uciekał na zewnątrz. Alanowi drżała noga, co oznaczało, że niesamowicie stresuje się tym, co niedawno mi się przydarzyło. Siedzieliśmy przy stole w absolutnej ciszy, a wzrok Brauna utkwił w popielniczce, która okazała się niezwykle ciekawym przedmiotem. Przewróciłam oczami i pomachałam mu przed twarzą, by wrócił do świata żywych.

— Opowiedz mi wszystko, proszę — odezwał się poważnym tonem, zaciągając się śmierdzącym dymem, a jego lazurowe spojrzenie badało uważnie moją reakcję na te słowa. Odchrząknęłam niepewnie i podparłam łokcie o stół.

Nate puścił mi oczko i gestem dłoni mnie ponaglił, co wcale nie było takie łatwe.

— Zadzwonił ktoś do drzwi, myślałam, że to jakaś sąsiadka, która zmartwiła się tym, że mimo wyjazdu rodziców, światło wciąż świeci się w całym domu. — Zaczęłam bawić się palcami, obawiałam się reakcji Alana. — Ten facet stał odwrócony do mnie plecami i palił papierosa, nie wiedziałam, że to jakiś niebezpieczny typ — powiedziałam, wzdrygając się nieznacznie na krześle. W ustach mi zaschło, jednak ukochany przysunął mi pod nos energetyka, za co serdecznie podziękowałam i już po chwili mogłam mówić dalej. — Był naćpany, zapytał o Ciebie. Powiedziałam, że to na pewno pomyłka, ale gdy wypowiedział moje imię, przestraszyłam się. Wszedł do środka i mówił, że przyjdzie tutaj, jak już będziesz i że nie zrobi mi krzywdy.

Tęczówki Alana nieznacznie pociemniały, gdy wypuszczał z ust ostatni kłębek dymu i zgasił papierosa. Przełknął głośno ślinę i zacisnął dłonie w pięści, dając mi do zrozumienia, że złość przejmuje jego ciało i umysł. Cholera jasna.

— Groził mi, a na koniec kazał Cię pozdrowić.

— Powiedział, jak ma na imię?

— Powiedział tylko, że masz pozdrowienia od jakiegoś Moura?

Wciągnął gwałtowanie powietrze i stanął na równe nogi. Odepchnął krzesło z taką siłą, że wylądowało na podłodze, robiąc niezły hałas w całym domu. To imię zadziałało na niego, jak płachta na byka, miałam wrażenie, że włosy na głowie zaczęły jeżyć się jeszcze bardziej, mimo iż miał je ułożone.

Tym razem to ja przełknęłam gulę w gardle i popatrzyłam zdezorientowana na Nate'a, który dopalał fajkę i pokręcił na boki głową na znak, że też nie ma pojęcia, o co może chodzić.

— Od Merle'a? Miał na imię Merle?

Zmarszczyłam brwi i pokiwałam głową.

Przeklął na cały głos i kucnął przy lodówce, opierając się o nią plecami. Schował twarz w dłonie i rzucał wulgaryzmami na prawo i lewo, odganiając od siebie niechciane myśli. Westchnęłam zmartwiona i podeszłam do niego ostrożnie, by upewnić się, czy dobrze się czuje.

Jednak wiadomo, odpowiedź jest jedna. Również kucnęłam, by mieć idealny widok na jego zaczerwienioną twarz od złości.

Odciągnęłam mu dłonie i napotkałam przerażony wzrok, który kompletnie zbił mnie z tropu. Spodziewałam się wkurwienia i chęci mordu, jednak napotkałam coś zupełnie przeciwnego. Opadłam tyłkiem na podłogę i tym razem to ja oczekiwałam odpowiedzi, bo nie potrafiłam połączyć faktów.

Kim, do cholery, jest ten cały Merle?

— To jeden z tych facetów, których przymknęli.

Wydusił z siebie stłumionym głosem i uciekł wzrokiem, a mi krew odpłynęła z głowy. Uchyliłam usta przestraszona i popatrzyłam na równie zdezorientowanego Nate'a, który przystanął w miejscu.

Odczytałam z jego ruchu warg ciche ,,o kurwa" i powtórzyłam te słowa, tylko znacznie głośniej. Chwyciłam się gorączkowo za pasma włosów i zaczęłam niekontrolowanie za nie ciągnąć, by obudzić się z tego pojebanego koszmaru.

— Wysoki, łysy, napakowany facet. Tak wyglądał? — Natychmiast pokręciłam głową, przypominając sobie jego posturę.

— Był wysoki, ale na pewno nie był napakowany. No i miał włosy — powiedziałam przyciszonym głosem. Zaczął masować swoje skronie i przymknął leniwie powieki, co wprowadziło mnie w jeszcze większy niepokój. — Alan, no powiedz coś.

Chwyciłam go za przepoconą dłoń i powstrzymywałam łzy, które pragnęły ujrzeć światło dzienne, jednak uniemożliwiłam im to silną wolą. Nie będę płakać, musimy wspólnie wpaść na rozsądny pomysł, w jaki sposób rozwiązać tę sprawę.

— Ważne, że nie zrobił ci krzywdy. Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy w życiu.

Przyciągnął mnie nagle do siebie i otulił ramionami. Sapnęłam zaskoczona, gdy zaczął obcałowywać czule czubek mojej głowy, jakby został wyrwany z transu, w który go przed chwilą wprowadziłam opisem całej sytuacji. Nate trzymał się za głowę równie zaskoczony, co ja i patrzył pusto przed siebie.

Nie mam pojęcia, jak długo siedzieliśmy w absolutnej ciszy, ale potrzebowaliśmy tego wszyscy. Przede wszystkim musimy uspokoić się i dojść z tym do ładu. Prawdopodobnie ten mężczyzna chciał mnie tylko nastraszyć, nie myślał o tym, by zrobić mi krzywdę, bo wtedy Alan nie wykonywałby jego poleceń, przy następnym spotkaniu, tylko po prostu by go zabił z zimną krwią.

Przekazał wiadomość, co swoją drogą, udało mu się bezbłędnie. Pytanie brzmi: jak będzie wyglądać jego następny krok?

— Chyba nie wie, że mieszkamy na Brooklynie. Nie bez powodu przyszedł właśnie tutaj.

Nate pomógł nam podnieść się na nogi i ruszyliśmy znów do salonu, gdzie będziemy mogli spokojnie omówić plan działania. Od zimnych płytek odmroziłam prawie tyłek.

— Martwię się o rodziców. Boję się, że stanie im się krzywda, jak nas tutaj nie będzie.

Musiałam wyznać, co najbardziej mnie męczy, odkąd ten podejrzany mężczyzna wyszedł z domu. Alan obejmował mnie szczelnie ramieniem, zaznaczając tym samym swoją obecność i co jakiś czas składał pocałunek przy moim uchu.

Uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy zrobił to po raz kolejny.

— Masz jakiś pomysł? — zapytał Nate, siedząc na fotelu obok.

Wydęłam wargę i przyznałam, że teraz nie potrafię wpaść na absolutnie żaden rozsądny pomysł, jeśli chodzi o bezpieczeństwo rodziców.

Na ten czas to oni są zagrożeni, my na Brooklynie będziemy bezpieczni, dopóki ten przyjemniaczek nie dowie się, że nie mieszkamy tutaj już od dobrych pięciu lat.

— Wiecie, że może nas teraz obserwować, no nie? Wiedział, że Adele zadzwoni po tym do ciebie, a ty przyjedziesz najszybciej, jak tylko się da. — Zmroziło mi krew w żyłach po przemyśleniach Nate'a i muszę przyznać, że w tej kwestii ma rację, jak nigdy dotąd.

Wzruszył ramionami, gdy Alan spojrzał na niego zamyślony.

— Nie wiemy też, jak długo obserwuje ten dom. Może zaczął dzisiaj, kto wie? Jak na razie rodzice są na wyjeździe, nic nie będziemy im mówić.

— I myślisz, że jak tutaj przyjdzie, nie zapyta o Alana? Pamiętaj, że nas wtedy może już tutaj nie być, a twoja mama może być sama w domu.

— Nate, nie pomagasz — zagroził Alan, widząc drastycznie zmieniający się wyraz mojej twarzy. Przełknęłam gorzką żółć, która właśnie podeszła mi do gardła, powstrzymując wymioty. — Spokojnie, nie wiemy, czy to na pewno był Merle. Może wcale nie jest taki groźny, na jakiego wyglądał.

— Miał w kieszeni broń — wydukałam zmartwiona, podciągając kolana do klatki piersiowej. Ta informacja wstrząsnęła dwójką, Nate zaczął niekontrolowanie kaszleć, a Alan wciągnął gwałtowanie powietrze do płuc ze świstem i powoli je wypuścił.

Tak ważny szczegół umknął mi tylko dlatego, że zmartwiłam się stanem ukochanego, kurwa mać. Mogłam powiedzieć to od razu.

— Widzisz, stary? Nie ma czasu, żeby się zastanawiać.

— Co masz na myśli?

— Musicie może upozorować rozstanie, czy coś w tym stylu? Nie spotykalibyście się przez dwa tygodnie, a ty byś siedziała tutaj, na wszelki wypadek, jakby przyszedł ten typ. Powiedziałabyś mu, że masz Brauna w dupie, bo znalazłaś innego faceta? — Patrzyłam na blondyna zaskoczona absurdalną propozycją, którą wymyślił na poczekaniu. — No nie patrz się tak na mnie, macie inny pomysł? A żeby było jeszcze lepiej, powiesz, że teraz jesteś w związku z jego najlepszym kumplem. I tak masz teraz przerwę semestralną, a do pracy zawoziłbym cię Chrisa furą.

Pokręciłam głową, która rozbolała mnie od nadmiaru niedorzecznych słów, które płynęły z ust Nate'a, niczym wodospad.

— Skoro powiesz, że znalazłaś innego faceta, to faktycznie musi tak być, prawda?

Tym razem mój wzrok spoczął na Alanie, który analizował w głowie słowa przyjaciela. Zacisnął usta w wąską linię i zmarszczył brwi, a ja głupkowato się roześmiałam, bo starałam się odszukać w tym wszystkim jakiegoś pieprzonego żartu, czegokolwiek.

— Stary, to jest popieprzone...

— Zgadzam się — powiedziałam.

— Ale masz rację.

Odsunęłam się gwałtownie od ukochanego i przeskanowałam go spojrzeniem. Nie mogę uwierzyć, że przystał na pomysł szalonego, niezrównoważonego Nate'a, bo przysięgam na Boga, chciałam ich tutaj ukatrupić za to, że zaczęli sobie słodzić, jakby mnie nie było między nimi.

— Adele, kochanie, pomyśl tylko. To może się udać.

— Zwariowaliście do reszty.

Wyrzuciłam ramiona w górę i wstałam z kanapy. Popatrzyłam na nich z wyrzutami i bez słowa uciekłam do łazienki, w której zamknęłam się na klucz. Dopiero tutaj byłam w stanie złapać oddech, stojąc przed lustrem i przyglądając się swojemu aktualnemu wyglądowi.

Byłam zaczerwieniona na twarzy, włosy w nieładzie, a dolna warga drżała i za żadne skarby nie potrafiłam tego opanować. Trzymałam się umywalki, by z wrażenia nie upaść na podłogę i nie rozwalić sobie głowy, bo mogłabym tego nie przeżyć. Zaczęłam wyobrażać sobie te dwa przyszłe tygodnie bez Alana i prawie zaczęłam krzyczeć przez tę wizję, której bym nie zniosła fizycznie i psychicznie.

Alan Braun jest moim tlenem, bez którego nie potrafię normalnie funkcjonować.

Niechętnie jednak muszę przyznać, że pomysł Nate'a nie należy do najgorszych, choć jest równie absurdalny, jak cała ta popieprzona sytuacja. Gdyby to mogło pomóc uchronić zarówno rodziców, jak i nas przed niebezpieczeństwem, zgodzę się bez dwóch zdań.

To będą tylko dwa tygodnie. Czternaście dni.

Popukałam się po czole i przemyłam twarz zimną wodą, by zrozumieć powagę sytuacji. Dwa porządne wdechy i byłam gotowa, by wyjść z łazienki i zgodzić się na układ, który z pewnością zdążyli już omówić pod moją nieobecność.

— Może to wcale nie jest taki głupi pomysł — powiedziałam od niechcenia.

Siedzieli zadowoleni w kuchni i zajadali się spaghetti, które zdążyłam przyrządzić, zanim zostałam rozbita emocjonalnie przez tego psychopatę. Kącik ust ruszył w górę, gdy Nate zamruczał zadowolony, a zaraz po tym Alan pochwalił danie, jakby nigdy nie jadł nic lepszego. Mieli pełne usta, więc nie mieli możliwości opowiedzenia całego planu i może to nawet lepiej... Zapomniałam, jak bardzo jestem głodna, dopóki nie zobaczyłam jedzenia.

— Muszę wam coś pokazać.

Pognałam do salonu, gdzie miałam swoją torbę i wyciągnęłam z niej dużą, męską koszulkę. Musiałam teraz dowiedzieć się, czy należy ona do któregoś z chłopaków, bo gdy wdrożymy ten irracjonalny plan, może być już za późno.

Moja pamięć ostatnio często mnie zawodzi.

— Kojarzycie tę koszulkę? — zapytałam, rozkładając ją tak, by mogli uważnie jej się przyjrzeć. Czekałam chwilę, dopóki równocześnie nie pokręcili głowami. — Znalazłam ją pod łóżkiem.

Alan zachłysnął się makaronem, co spowodowało niekontrolowany śmiech Nate'a, ale natychmiast zaczął ratować przyjaciela, klepiąc go mocno po plecach. Napięta atmosfera na chwilę została rozwiana przez rozbawionego blondyna, za co jestem serdecznie mu wdzięczna.

— Chcesz mi powiedzieć, że Irwin przytył od naszej ostatniej wizyty?

Popukałam Brauna po głowie pouczająco i nałożyłam sobie porcję spaghetti na talerz, bo mój brzuch nagle obudził się do działania. Opadłam na krzesło obok Alana i położyłam koszulkę na stole.

— Może to Chrisa? — zapytałam, co spotkało się z głupkowatym komentarzem Nate'a, na temat piwnego brzucha naszego przyjaciela, którego teraz niestety przy nas nie ma. — To już sama nie wiem.

Po tych słowach zaczęłam delektować się makaronem.

Więc teraz mam dwa zmartwienia.

Jedno poważniejsze, a drugie o wiele mniej poważne...




tym razem krótszy, ale zacznie się dziać!!

littlebabyx12

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro