Rozdział 24.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pożegnaliśmy się z Chrisem i Natem i podziękowaliśmy za podwózkę. Umówiliśmy się dodatkowo, że chłopak w razie potrzeby przyjedzie po nas, gdy tylko impreza będzie dobiegać końca. Chwilę marudził pod nosem, że miał ogromną ochotę na piwo, ale czego nie robi się dla przyjaciół. Drugą część zdania wypowiedział oczywiście z nieukrywaną ironią, jednak mogliśmy na niego liczyć.

Gołym okiem dostrzegłem, jak Adele jest zestresowana przed wejściem do restauracji. Na parkingu znajdowało się mnóstwo aut, co oznaczało, że matka naprawdę zaprosiła całą rodzinę, bez żadnych wyjątków. W środku już rozbrzmiewała muzyka, a zegarek na moim nadgarstku wybił kilka minut po dziewiętnastej. Dziewczyna popatrzyła na mnie niepewnie, zarzucając na ramię torebkę, choć doskonale wiedziała, że nie ma czego się obawiać. Rodzice uwielbiają ją i traktują, niczym własną córkę.

Z pewnością rodzicielka już opowiedziała zebranym gościom, jaka jest wspaniała.

— No chodźmy, umieram z głodu — przyznałem z pokrzepiającym uśmiechem na ustach.

Objąłem ją ramieniem w talii i delikatnie pchnąłem w stronę drzwi wejściowych, bo stała, jakby miała przygwożdżone stopy do chodnika. Wzięła głęboki wdech, poprawiając ostatecznie fryzurę, gdy otworzyłem przed nią drzwi i zaprosiłem ją do środka, jako pierwszą. Wciąż moja dłoń spoczywała na jej plecach, co miało dodać jej otuchy.

— Kochanie, uspokój się, bo się cała trzęsiesz. Wszystko będzie dobrze.

Odwiesiłem jej futerko na wieszak razem z moją kurtką. Zębami wgryzła się w dolną wargę i stała posłusznie pod ścianą, czekając na jakikolwiek ruch z mojej strony. Pokręciłem głową rozczulony, po czym ucałowałem jej policzek. Rozejrzałem się uważnie po ogromnej sali, ciągnąc za sobą ukochaną, która była zawstydzona do granic możliwości. Wnętrze było ustrojone w kolorach złota oraz czerni, co z pewnością wpasowało się w gusta mojej mamy. Goście, siedzący przy dwóch podłużnych stołach zaczęli przyglądać nam się, a ja próbowałem odnaleźć solenizantkę, jednak nigdzie jej nie było.

— Alan, no w końcu jesteście! Adele, moja kochana, wyglądasz prześlicznie! — Głos matki za naszymi plecami spowodował nagłe poruszenie mojej uroczej osoby towarzyszącej. Roześmiałem się krótko z jej reakcji i odwróciliśmy się równocześnie.

Gwizdnąłem zaskoczony, patrząc na kobietę, która teraz wcale nie przypominała Larissy Braun. Jej niegdyś blond włosy zostały zastąpione ciemnym brązem, co odmłodziło ją co najmniej o dziesięć lat. Zmierzała w naszym kierunku, ubrana w złotą, długą suknię, wyglądając niczym dama.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie widziałem matki od miesiąca. Cholera, czy to na pewno ona?

— Chodź tutaj, kochanie. — Patrzyłem zażenowany na to, jak kobieta przytula do siebie Adele i całuje czuje jej policzek. Nie ukrywam, poczułem się zazdrosny, mnie nigdy tak nie całowała. Skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej i odchrząknąłem, by zwrócić w końcu łaskawie na siebie uwagę. Moja ukochana dodatkowo pochwaliła nową fryzurę pięćdziesięciolatki i odsunęła się od niej z szerokim, niewinnym uśmiechem, by zrobić jednocześnie miejsce dla mnie.

— Wszystkiego najlepszego, mamo — powiedziałem, przykładając usta do jej policzka, a ona patrzyła na mnie groźnie, jakby chciała poderżnąć mi gardło. Wręczyłem jej torbę prezentową z kolczykami i winem, które zdecydowaliśmy się jeszcze dokupić w trakcie jazdy. Wyraz twarzy wciąż pozostawał niezmienny, więc zamierzałem zapytać, o co jej chodzi, ale zostałem oczywiście przez nią uprzedzony, jakby czytała mi w myślach. Szybkim ruchem przyciągnąłem Adele do swojego boku i puściłem matce oczko, by załagodzić sytuację.

— Macie nas częściej odwiedzać, bo ojciec już prawie zapomniał, jak wyglądasz, wyrodny synu.

Poklepała mnie pouczająco po policzku i podziękowała za prezent, przytulając kolejny raz Adele do siebie. Ruchem dłoni wskazała, że nasze miejsca są naprzeciw jej i taty, więc bez zawahania ruszyliśmy w kierunku wolnych krzeseł. Adele patrzyła na gości, a na jej policzkach już pojawiły się rumieńce. Restauracja była naprawdę ogromna, a zebranych tutaj osób było z siedemdziesiąt.

Nawet nie mam pojęcia, skąd ona wytrzasnęła tyle ludzi, przecież nasza rodzina nie jest aż tak obszerna. Po drodze oczywiście zostaliśmy zaczepieni co najmniej sześć razy przez ciotki i wujków, których kompletnie nie pamiętam, ale jak na grzecznego syna Larissy Braun przystało, przedstawiłem moją ukochaną i ucięliśmy z każdym po trochu krótką rozmowę. Praktycznie każdy wypytywał nas o ślub i dziecko, przez co brunetce ewidentnie zrzedła mina.

Odchrząknąłem i odsunąłem krzesło dla dziewczyny, by mogła usiąść naprzeciw ojca. Z nim przywitaliśmy się równie czule, co z rodzicielką. Bez ogródek przyznał, że cholernie za nami tęsknił i bardzo cieszy się, że w końcu mógł nas zobaczyć. Usprawiedliwiałem się tym, że cały czas pracuję i biorę każdą możliwą zmianę, by odłożyć jak najwięcej pieniędzy, co pochwalił. Ojciec jest typem pracoholika, nie usiedzi na tyłku jednego dnia bez jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Natomiast mama to jego zupełne przeciwieństwo. Praca, jako pielęgniarka doprowadza ją do białej gorączki i gdyby tylko mogła, zrezygnowałaby z niej, jednak ja jej w to nie wierzę. W szpitalu pracuje już dwadzieścia lat i weszło jej już to w rutynę. Zanudziłaby się na śmierć, siedząc w domu i nic nie robiąc.

Uścisnąłem udo brunetki pod stołem, dzięki czemu zwróciłem jej uwagę i uratowałem przed rozmową z wścibską ciotką Vergil.

— Jak się czujesz, kotku? Chyba już lepiej, co? — zapytałem zmartwiony, posyłając przepraszający uśmiech cioci. Ta jedynie prychnęła pod nosem i odwróciła ode mnie wzrok, co wywołało cichy śmiech ojca. — Nie przejmuj się, ona taka jest.

— Pytała mnie, czy chodzę do kościoła i czy uprawialiśmy już seks. — Jej twarz wykręciła się w grymasie zniesmaczenia. — Dla świętego spokoju powiedziałam, że chodzimy do kościoła dwa razy w tygodniu, a seks planujemy dopiero po ślubie — wyszeptała mi do ucha, by nie zgorszyć swojego teścia i nie oddziaływać na jego wyobraźnię. Mimo iż mamy już swoje lata, nadal nie przyznaję się przed ojcem, że kochamy się z Adele, bo czuję zdegustowanie. Wiem, że on nie jest głupi, bo mama sama zaszła w ciążę przed ślubem. Czasami nawet i on oznajmia, że chciałby już wychowywać wnuka lub wnuczkę. — Masz ogromną rodzinę.

— Kochanie, ja sam nie wiedziałem, że taką mam. Mama lubi robić szum i być na językach w całej rodzinie. — Wzruszyłem obojętnie ramionami i puściłem jej oczko. Kąciki ust ruszyły ku górze, a chwilę po tym przysunęła się do mnie i pocałowała mnie przelotnie.

Zaczęliśmy rozmawiać z ojcem na temat pracy, a Adele zaczęła opowiadać o studiach, gdy tylko rodzicielka nareszcie zasiadła obok taty i podziękowała wszystkim gościom za przybycie. Wsłuchiwałem się uważnie w to, z jaką pasją moja ukochana tłumaczy ze skupieniem szczegóły odnośnie pracy magisterskiej, którą musi napisać do czerwca. Uśmiechnąłem się pod nosem, podczas nakładania nam na talerze sałatki greckiej. Rękę umiejscowiłem na oparciu krzesła Adele i przeniosłem wzrok na wodzireja, który oznajmił, że po zjedzeniu posiłku, zaprasza wszystkich na parkiet.

Kątem oka zerkałem na brunetkę, by upewnić się, czy aby na pewno dobrze się czuje. Oczywiście zanim zaczęliśmy jeść, ojciec zaproponował kieliszek wódki na rozluźnienie, więc nie mogłem mu odmówić. Stuknęliśmy się kieliszkami i natychmiast pochłonęliśmy kolejne dwie porcje, bo jedna to było stanowczo za mało. Odetchnąłem z ulgą i w spokojnej atmosferze zjedliśmy to, na co tylko mieliśmy ochotę. Tata w międzyczasie pytał o to, jak jeździ mi się nowym samochodem. Temat zszedł na auta i motoryzację, czego Adele nie pochwalała, więc wdała się w rozmowę z mamą. Obwieściła jej szczęśliwą nowinę o ciąży Danielle, co oczywiście ożywiło kobietę. Zaczęła wypytywać się o każdy możliwy szczegół, dokładnie tak, jak rodzice Adele, jakby przyjaciółka miała urodzić lada moment, a jest w trakcie drugiego miesiąca. Dodatkowo do ich rozmowy wtrąciła się ciotka Vergil, która pytała o to, czy są po ślubie, że spodziewają się dziecka.

— Vergil, seks przed ślubem jest teraz normalny, wyobraź sobie. Ja z Brunonem poczęliśmy Alana, nie mając w głowie żadnego ślubu, prawda kochanie? — Ojciec zakrztusił się teatralnie kotletem, gdy mama poprosiła go o zdanie. Popatrzył na mnie błagalnie i otarł usta chusteczką, by nie zostało skrytykowane jego mówienie z pełną buzią. Adele przyglądała się tej komicznej sytuacji, powstrzymując śmiech za wszelką cenę. — W dodatku udane życie seksualne jest podstawą dobrego związku.

— O tak, kochanie, masz rację. Pamiętasz, jak wtedy, na plaży byliśmy sami i...

— Jesteście obrzydliwi, byście się wstydzili. — Oburzona ciotka stanęła na równe nogi i nasunęła okulary na noc. Dodatkowo zarzuciła szalikiem, jak królowa Anglii i oddaliła się od nas, mając zgorszenie wymalowane na twarzy. Nie mogłem powstrzymać się przed przybiciem z ojcem żółwika.

— Sasha i Rodney pytali się o ciebie.

Wybałuszyłem oczy na tatę, zaskoczony tym faktem. Nie spodziewałbym się, że kuzyn będzie chciał zjawić się na takiej nudnej imprezie z mamą. Rodney nie jest rodzinnym typem człowieka. To ostatnie, co mógłbym o nim powiedzieć. Nie widziałem go od ośmiu lat.

Przerażające jest to, że niegdyś byliśmy dla siebie, niczym bracia, a później wszystko zaczęło pieprzyć się razem z jego fałszywymi przyjaciółmi. Już jako dzieciaki spędzaliśmy ze sobą każdą, możliwą chwilę. Ciocia Sasha przywoziła go do nas po szkole, gdy jechała do pracy. Jest starszy ode mnie o dwa lata, więc nic dziwnego, że nauczyłem się od niego sporo rzeczy już od małolata.

Wstyd się przyznać, że pierwszego papierosa zapaliłem w wieku trzynastu lat wspólnie z kuzynem, jednak on wtedy już był od używek uzależniony. Zbyt wcześnie poznał mroczną stronę Nowego Jorku i przede wszystkim, świat narkotyków bardzo szybko zaczął go przerastać. Gdy byliśmy już starsi, a ja miałem szesnaście lat, wiedziałem, że nie zażywa jedynie lekarstw. Poczytałem trochę w internecie i zrozumiałem, że mój ulubiony kuzyn, którego traktowałem, jak brata, jest narkomanem. Nasz kontakt zaniknął z dnia na dzień, gdy wykrzyczał mi w twarz, że nie potrzebuje takiego małolata w swoim życiu, który w dodatku prawi mu morały o tym, co można robić, a czego nie.

Rodzice często opowiadali mi o tym, jak strasznie stoczył się Rodney i o tym, że jego matka, wychowująca go sama w pojedynkę, nie daję sobie rady z takim chuliganem. Można by było pomyśleć, że ja i Rodney, jesteśmy praktycznie tacy sami, a jednak inni. Kto wie, co by się ze mną stało, gdybym w liceum nie miał przy swoim boku tak wspaniałych przyjaciół, jak Chris i Danielle.

Różnica między nami jest taka, że ja szanuję pomoc, którą mi zaoferowano i ją przyjąłem, bo zależało mi na swoim zdrowiu i zdrowiu psychicznym osób, martwiących się o mnie. On niestety taki nie był i z pewnością nie jest. Możliwe, że stał się najgorszą wersją siebie. Nauczyłem się, by trzymać się z dala od takich ludzi i właśnie taki mam zamiar. Rodney w moim życiu już nie istnieje.

— Będzie jej miło, jak z nią porozmawiasz — powiedział ojciec, wyrywając mnie z amoku. Przełknąłem ślinę zaniepokojony i przeniosłem wzrok na Adele, która posłała mi pokrzepiający uśmiech, jakby potrafiła czytać mi w myślach. Odwzajemniłem gest i pocałowałem wierzch jej dłoni. Skinąłem do taty i poprosiłem ukochaną o towarzystwo, bo inaczej nie odważyłbym się porozmawiać z ciotką. Nie spodziewałem się, że będzie miała dla mnie jakiekolwiek dobre wieści odnośnie kuzyna, a wręcz przeciwnie. Wiem, jak cholernie musi być jej trudno, wychowywać go.

Rodney, odkąd pamiętam, szczycił się tym, że utrzymuje go matka i tak pozostanie, dopóki mu się nie znudzi. Był strasznym sukinsynem.

— Kim jest Rodney? — zapytała ukochana przyciszonym głosem, by nie zwracać na nas uwagi. Uśmiechała się do gości z uprzejmością, jednocześnie ściskając nerwowo moją dłoń, co zdradzało to, że wcale nie jest taka pewna siebie. Ja czułem się o wiele swobodniej, dzięki wódce, którą wlałem sobie w gardło. Dostrzegłem Sashę na samym końcu stołu, przygnębioną. Nie zmieniła się wcale od momentu, gdy ostatni raz miałem przyjemność ją widzieć. Kilka dodatkowych zmarszczek na twarzy świadczyło o tym, że ma za sobą wiele zmartwień i trudnych lat z buntowniczym synem.

— Opowiem Ci wszystko, jak będziemy sami — powiedziałem i puściłem oczko przepięknie wyglądającej partnerce, stąpającej powoli przy moim boku w wysokich szpilkach, jednak nie na tyle wysokich, by dorównać mi wzrostem. Z każdym kolejnym krokiem czułem narastający niepokój. Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej zmartwionej, co świadczyło tylko o tym, że sobie nie radzi psychicznie. Wziąłem dwa głębokie wdechy i położyłem dłoń na ramieniu kobiety, co przywróciło ją do świata żywych. Wzdrygnęła się niespokojnie i odwróciła w naszym kierunku. Zmarszczyła zaskoczona brwi i jestem pewny, że nie poznała mnie na pierwszy rzut oka. — Cześć, ciociu.

Roześmiałem się nerwowo, gdy uśmiech zaczął powolnie rozciągać się na jej twarzy. Przyłożyła dłoń do ust, nie dowierzając w to, kto stoi przed nią, jakbym był co najmniej Johnym Deppem.

— Alan, jak ty wyrosłeś. I wyprzystojniałeś! — Stanęła i przytuliła mnie do siebie, oczywiście całując dwukrotnie w policzki. Przewróciłem oczami rozbawiony i odwzajemniłem gest, by nie zrobiło jej się przykro. W tej chwili nie liczyło się nic innego, niż poprawienie jej humoru. — Ah, to miłość tak na ciebie działa — powiedziała rozczulona, gdy przeniosła wzrok na dziewczynę, stojącą przy moim boku. Wyciągnęła dłonie w jej kierunku, które brunetka oczywiście ujęła i przywitały się uprzejmie. Wyłapałem spojrzenie ojca w tłumie gości, zmierzających na parkiet. Puściłem mu oczko, by zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wspominałem już, że ciocia Sasha jest siostrą mojego ojca? — Usiądźcie tutaj ze mną, nie widziałam cię tyle lat! — zwróciła się do mnie i wskazała ruchem dłoni na wolne krzesła.

Adele bez wahania zajęła miejsce obok niej, a ja wybrałem to krzesło naprzeciw. Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o jej aktualnej sytuacji o tym, jak sobie radzi. Niegdyś była dla mnie, niczym matka, a teraz czuję, jakbym widział ją pierwszy raz w życiu. Rodzice gdy dowiedzieli się o tym, jak cholernie zbłądził Rodney, nalegali, by ciotka wyrzuciła syna na ulicę, jednak nie była w stanie tego uczynić. Każdemu z osobna wmawiała, że on się po prostu pogubił, ale nie jest z nim aż tak źle. Prawda jest taka, że ona nie miała zielonego pojęcia o tym, jaki był Rodney osiem lat temu. Widziała to, co chciała widzieć.

Nie docierało do niej to, że jej jedyne dziecko może mieć problemy z narkotykami. Jest dobrą aktorką. A Rodney wspaniałym reżyserem.

— Jak długo jesteście razem, jeśli mogę zapytać? — Adele spojrzała na mnie po tym pytaniu badawczo, jakby chciała upewnić się, czy znam odpowiedź. Pokręciłem głową rozbawiony, mrużąc na nią oczy.

— Niedługo minie sześć lat — odpowiedziałem dumny i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej.

Na jednym pytaniu odnośnie naszego związku nie zakończyło się, ciocia nie była wścibska, a zainteresowana moim losem. Interesowała się mną zawsze, a w tym była jednocześnie bezinteresowna, za co bardzo ją kochałem. Wiedziała, że każdy człowiek ma ustalone granice, których nie należy przekraczać i formułowała w ten sposób pytania, by można było odpowiedzieć tak, by nie poczuć się urażonym. Przy rozmowie z ciocią minęło ponad pół godziny, była bardzo podekscytowana faktem, iż Adele studiuje dziennikarstwo, gdyż to było jej największe marzenie, od zawsze. Jednak ciąża i śmierć męża uniemożliwiła jej realizację planów, co jest cholernie przykre. Pytała o to, jaki temat wypracowania wybrała, o nauczycieli i wykłady i o to, co zamierza robić po zakończeniu studiów z tytułem magistra. Patrzyłem zafascynowany na ukochaną, nie ukrywając szczęścia, jakie mi towarzyszyło. Jezu, kocham ją.

— Na samym początku chciałabym zacząć od czegoś prostszego. Może od artykułów internetowych, tabloidów i tego rodzaju spraw. Później mogłabym pomyśleć o wywiadach — powiedziała z błyskiem w oku, spoglądając na mnie kątem oka. Kurwa, jest taka seksowna.

Potarłem się wierzchem dłoni po zaroście i rozejrzałem się po sali, być może w nadziei, że ujrzę rudą czuprynę, należącą do mojego kuzyna. Chciałem zobaczyć na własne oczy, jak sobie aktualnie radzi. Ciekawe, czy zmienił się z wyglądu na przestrzeni tych ośmiu lat i czy wciąż jest w bagnie. Ciocia pochwaliła Adele, ściskając jej rękę.

— A co z Rodneyem? — zapytałem o jej syna, bo nie dawało mi to spokoju.

Jej entuzjazm momentalnie przygasł, co nie wróżyło dobrych wieści. Westchnąłem ciężko i podparłem się na łokciach, mierząc wzrokiem jej twarz, pokrytą zmarszczkami, przygotowując się psychicznie na informacje. Doskonale wiem, że to jest temat, którego nie chciałaby poruszać i to dlatego zaczęła wypytywać Adele o to, czym się zajmuje. Miała nadzieję, że choć na chwilę uda jej się zapomnieć o piekle, którego przysporzył jej rudowłosy chłopak.

— Jeśli pytasz o to, czy się zmienił to odpowiedź może być dla ciebie banalnie prosta, jednak dwa lata temu wyrzuciłam go z domu. Przepraszam, Adele, że muszę przy tobie mówić takie rzeczy o własnym dziecku, ale... Rodney był bardzo specyficznym dzieckiem. — Grymas wymalował się na jej twarzy, a spojrzenie utkwiło w talerzu na stole. — Spotkałam się z różnymi opiniami w rodzinie na temat tego, jak go wychowałam. Virgil jest osobą, która rozsiewa najwięcej plotek i od niej należy trzymać się z daleka. Wiesz, kiedyś mi powiedziała prosto w twarz, że to moja wina, że Rodney wyrósł na takiego bandytę. ,,Gdyby tylko matka była w domu i pilnowała dziecka, wiedziałaby, na kogo wyrośnie" — zacytowała, wykonując w powietrzu cudzysłów za pomocą palców. — Szkoda tylko, że jest samotną, bezduszną gnidą, która nie ma dzieci i nie ma pojęcia, z czym się borykałam.

— Przepraszam, muszę iść do toalety. — Uśmiechnąłem się do ukochanej wdzięcznie, gdy zarzuciła torebkę na ramię i odwzajemniła mój gest.

Oddaliła się od nas, więc prawdopodobnie wyczuła gęstą atmosferę, w której nie powinna uczestniczyć. Oczywiście później opowiem jej wszystko z najmniejszymi szczegółami, natomiast teraz chciałem wyciągnąć od cioci to, jak sobie radzi Rodney. Musiałem wiedzieć, na co się nastawić przed rozmową z nim.

— Alan, posłuchaj... To nie tak, że ja się odwróciłam od twoich rodziców i od ciebie, wiesz o tym, prawda? — Zmieniłem miejsce, by siedzieć bliżej niej i dodać jej otuchy. Chciałem pokazać jej, że mi może powiedzieć o wszystkim. Nie ma jednak pojęcia, że przechodziłem przed to samo, co jej jedyny syn i wiem, do czego zdolny jest człowiek pod wpływem narkotyków. Staje się nieobliczalny. — Nie chciałam obarczać was swoimi problemami. Wiem, że za długo zwlekałam z wyrzuceniem go na ulicę, ale cholera, to moje dziecko. To nie było takie łatwe. — Objąłem jej dłoń zmartwiony zmieniającym się tonem. Głos załamywał jej się przez emocje, które zaczęły nią targać. — Zabrzmię, jak potwór, gdy powiem, że cieszę się z tego powodu? Cieszę się, że w końcu odważyłam się zadzwonić na policję, że mój syn leży na klatce pod wpływem narkotyków i awanturuje się. Cholera, faktycznie źle to brzmi.

Roześmialiśmy się wspólnie pod wpływem nerwów. Popatrzyła na mnie ze znikomym uśmiechem i poklepała mnie delikatnie po policzku. Łzy zbierały się w kącikach jej oczu, a widząc to, poczułem ukłucie w sercu.

— Ty jesteś dobrym chłopakiem, wspaniałym. Rodney czasami o tobie wspominał, gdy wracał do domu nad ranem. Dwa razy nawet mówił, że za tobą tęskni. — Zacisnąłem usta w wąską linię. Starałem się nie przywiązywać wagi do tego, że kuzyn o mnie myślał, gdy przestaliśmy się widywać. Mógł odezwać się do mnie w każdym momencie, jednak tego nie uczynił. Nie jestem na niego zły, a wręcz przeciwnie. Jestem na niego obojętny. — Porozmawiasz z nim? Pewnie jest na dworze i pali trawę, jak to on ma w zwyczaju.

— Porozmawiam, ciociu. — Przyłożyłem jej dłoń do ust i złożyłem na niej pocałunek. Zaszlochała cicho i przyciągnęła mnie do siebie, by mocno mnie uściskać. Uśmiechnąłem się mimowolnie i również ją do siebie przytuliłem, by dodać otuchy i dać do zrozumienia, że będę przy niej, choćby nie wiem co by się stało. — Pamiętaj, że u nas jesteś zawsze mile widziana — powiedziałem, wstając z krzesła. Ciocia Sasha ruchem głowy wskazała na Adele, która właśnie zmierzała w kierunku naszych początkowych miejsc.

— Zajmij się ukochaną. Gołym okiem widać, że jest dla ciebie wszystkim.

— To prawda, jest dla mnie wszystkim.

Skinąłem i pogładziłem ją pokrzepiająco po ramieniu. Kurwa, nie spodziewałbym się, że rozmowa z nią wpędzi mnie w takiego doła. Nie chciałem słyszeć o tym, że Rodney o mnie wspominał, bo to jest niczym cios prosto w serce. Byliśmy dla siebie najbliżsi, a teraz jesteśmy dla siebie zupełnie obcy i tak powinno zostać, chcąc lub nie chcąc. To on postanowił, że nasz kontakt urwie się z dnia na dzień, nie ja. Nie jestem mu niczego winny. Zaczesałem włosy do tyłu i musiałem zdjąć marynarkę, bo zrobiło mi się piekielnie gorąco przez tę jedną wiadomość, która nie dawała mi spokoju. Czułem na sobie wzrok zebranych gości, jednak najważniejsza w tej chwili była moja ukochana. Siedziała sama jak palec, wpatrując się w ekran telefonu, więc musiałem coś zrobić, by ją rozweselić. Miałem nawet doskonały pomysł, jak to uczynić.

— Napijmy się, bo na trzeźwo tego nie zniosę — powiedziałem i nie oczekiwałem odpowiedzi. Nalałem nam do kieliszków wódkę, a dziewczyna nie protestowała. Skrzywiła się zniesmaczona po wypiciu pierwszej dawki alkoholu tego dnia, a chwilę po tym ponownie przysunęła kieliszek w moim kierunku.

— Lej, cholera. Nie wspominałeś nigdy, że w twojej rodzinie jest jeszcze większe ziółko, niż ty.

Uchyliłem usta zaskoczony tym kąśliwym komentarzem i przyłożyłem dłoń do klatki piersiowej, by zobrazować moje urażenie. Uszczypnęła mnie pod stołem w udo, przez co podskoczyłem zaskoczony i zgromiłem ją spojrzeniem. Zaczęła się śmiać z wyrazu mojej twarzy i wypiliśmy równocześnie wódkę, by dodać sobie tym samym pewności siebie. Westchnąłem zadowolony i wstałem z krzesła tylko po to, by wyciągnąć dłoń do mojej ukochanej, która wygląda jak milion pieprzonych dolarów. Popatrzyła na mnie lubieżnie, zagryzając dolną wargę.

— Zwariowałaś, kobieto.

Rozejrzałem się spanikowany, czy aby na pewno nikt nie widział tego, co ta bezbożnica zamierzała zrobić. Zaśmiała się krótko, po czym ujęła moją dłoń i jednocześnie przyjęła zaproszenie do tańca.

Starałem się udawać, że nie próbowała przed chwilą chwycić mojego kutasa przez materiał spodni, jednak nie wychodziło mi to najlepiej. W dodatku, że ta sukienka przypomina mi o gorącym seksie w przymierzalni. Odwiesiłem wcześniej marynarkę na oparcie swojego krzesła, by swobodniej poruszać się na parkiecie, za co Adele podziękuje mi później.

Spokojne melodie rozbrzmiewały z głośników, więc to idealny moment na wolny taniec. Podobnie do balu wiosennego w liceum, podczas którego tańczyliśmy wspólnie do piosenki Perfect. Zwinnie owinąłem jedno ramię wokół szczupłej talii brunetki i przyciągnąłem bliżej siebie jednym ruchem.

— Nigdy więcej tak nie rób. Chcesz żeby mi stanął tutaj, przy całej rodzinie? — zapytałem rozbawiony, gdy zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki.

Uśmiechnąłem się serdecznie do rodzicielki, która tańczyła z tatą, a gdy moja dłoń zupełnie przypadkowo zsunęła się na pośladki Adele, zagroziła mi palcem. Uniosłem przepraszająco ramiona i wyszczerzyłem się jeszcze szerzej, doprowadzając mamę do istnej frustracji, co zaczęło mnie bawić.

— Robisz to specjalnie?

— Broń Boże, kochanie. — Pocałowałem ją szybko w środek ust i obróciłem, by spojrzeć na krągły tyłek. Tak, nadal jest idealny. — Co do Rodneya... — zacząłem niepewnie, by zbadać grunt. Nie byłem pewny, czy chce wysłuchiwać o obcym jej chłopaku, który ma równie bujną przeszłość, jak ja.

Wiem jednak, że temat narkotyków jest dla niej dotkliwy ze względu na to, jak potraktowałem ją na jednej z domówek jeszcze w liceum i chciałbym go unikać. Niestety nawet na imprezie rodzinnej jest to nie do ominięcia, a Adele była widocznie poruszona, gdy ciotka Sasha zaczęła opowiadać o synu. Zamierzałem wytłumaczyć jej to od podszewki, by mogła spojrzeć na to swoimi bystrymi oczami. Mogłaby mi doradzić, co powinienem zrobić w kwestii niegdyś najlepszego kuzyna, a przede wszystkim przyjaciela. Jej zdanie jest dla mnie bardzo ważne.

— Kiedyś, jako małolaci, byliśmy ze sobą bardzo blisko. Spędzaliśmy ze sobą praktycznie każdy dzień, jak tylko ciotka przywoziła go do mnie po szkole. — Skinęła głową, jednocześnie dając pozwolenie na to, bym kontynuował. Odetchnąłem z ulgą, gdy w jej oczach ujrzałem zaciekawienie tą historią. Adele Carter jest naprawdę niesamowita. — Jak skończył szesnaście lat, zaczął się sypać, ja miałem wtedy czternaście.

— Byliście dla siebie prawie jak bracia. Co się stało?

Gładziłem delikatnie jej nagą skórę pleców, by ją odprężyć, co przynosiło zamierzony skutek. Czułem na klatce piersiowej jej sutki, które naprężyły się przez kontakt z moją koszulą, ale mi to nie przeszkadzało. Trzymałem ją bardzo blisko siebie, by nikt nie mógł dostrzec idealnych sutków mojej kobiety, dzięki czemu nasza rozmowa będzie jeszcze bardziej prywatna. Baczne spojrzenie mamy nie pozwalało mi na nieodpowiednie ruchy, więc starałem się hamować. Jednak czując ciepło, bijące od dziewczyny, było to niemalże awykonalne.

— Złe towarzystwo, papierosy, alkohol i narkotyki, niestety. Rodney od zawsze żył w swoim świecie. Powtarzał, że będzie żyć z muzyki i zostanie rozpoznawalnym raperem i może by mu się udało, kto wie. — Zagryzła wnętrze policzka, wszedłem teraz na niebezpieczny grunt. — Później jego podejście do ciotki zmieniło się. Zaczął ją lekceważyć i po prostu jej nie szanował, a ojciec nie wytrzymał. Powiedział, że Rodney nie może do nas przychodzić, ale temu dupkowi było to na rękę. Stwierdził, że jestem tylko gówniarzem i nie mam żadnego pojęcia o życiu. Teraz mógłby się nieźle zdziwić — powiedziałem przygaszony, kolejny raz tego wieczoru skanując osoby, poruszające się po sali oraz na parkiecie. — Co o tym myślisz? Chcę poznać Twoje zdanie.

Narzuciła mi ręce na szyję, by swobodnie mówić mi do ucha. Serce zabiło mi szybciej, gdy poczułem ciepły oddech na szyi. Przymknąłem powieki na moment, by się opamiętać i również ją ciasno objąłem. Poruszała biodrami kuso i gdyby nie to, że w środku znajduje się jakieś siedemdziesiąt osób, dostałaby solidnego klapsa za rozpalanie mnie w nieodpowiednim miejscu.

— Powinieneś z nim pogadać i zbadać teren. Szkoda mi twojej cioci, jest strasznie smutna.

Przyznałem jej rację. Włosy pachniały owocami, więc wtopiłem w nie twarz i w ciszy poruszaliśmy się w rytm muzyki. Pocałowałem wdzięcznie jej policzek i przetańczyliśmy jeszcze dwie piosenki, tym razem wymagające o wiele więcej ruchu.

Nie byłbym sobą, gdybym nie poprosił mamy do tańca, więc tak też uczyniłem. Tata wówczas wziął w obroty Adele, a przez jej twarz przemknął cień zawstydzenia. Rodzicielka tańcząc ze mną tak się rozczuliła, że z niewiadomych mi powodów zaczęła cicho płakać i patrzeć na mnie wzrokiem smutnego szczeniaczka. Roześmiałem się krótko i obróciłem ją kilkukrotnie, by wybić jej z głowy jakiekolwiek smęty, gdy ma się bawić najlepiej w swoim życiu.

Otarłem pot z czoła, gdy piosenka zakończyła się i podziękowałem mamie za taniec. Wziąłem Adele pod ramię i ruszyliśmy w kierunku naszych miejsc, dysząc szybko. Musieliśmy skorzystać z tak pysznego jedzenia, więc bez wahania nakładaliśmy sobie po trochu każdej potrawy, w międzyczasie pijąc wódkę. Z każdą chwilą brunetka była coraz bardziej wyluzowana, co mnie cieszyło. Chciałem, by dobrze się bawiła w moim towarzystwie i zapamiętała tę imprezę na długo, bo dawno nie mieliśmy takiej przyjemności, by być na tak hucznych urodzinach. Powoli starzejemy się, bo jeszcze niedawno, w liceum, imprezowaliśmy niemalże co tydzień, a nawet zdarzało się w tygodniu. Teraz kończy się na tym, że pijemy piwo na kanapie i idziemy spać, bo rano musimy wstać do pracy.

— Dlaczego ty nawet spocony wyglądasz tak dobrze? — zapytała, wydymając wargę.

— Czy to naprawdę ten cholerny dupek, który uprzykrzał mi przez całe dzieciństwo? — Obróciłem się gwałtownie, by upewnić się, czy na pewno dobrze słyszę kobiecy głos. Kąciki ust automatycznie ruszyły ku górze, gdy ujrzałem długowłosą blondynkę z kolczykiem w nosie. Zapiszczała głośno i zaczęła podskakiwać w miejscu, dopóki nie stanąłem na nogi. — Ja pierdzielę, ale ty wyprzystojniałeś!

Wpadła w moje ramiona i uwiesiła się na szyi. Robiła dokładnie tak samo, gdy byliśmy dziećmi. Nigdy nie zapomniałbym jej piegowatej twarzy i włosów, które są prawie białe, a przede wszystkim - nie zapomniałbym jej piskliwego głosiku, który doprowadzał mnie niegdyś do furii. Odwróciłem się rozczulony w kierunku ukochanej, by zbadać jej reakcję na tę absurdalną sytuację. Patrzyła na nas zdezorientowana, więc puściłem jej oczko i czekałem, aż dziewczyna w końcu oderwie się ode mnie, bo Adele może za chwilę przypadkowo wydłubać jej oczy, jeśli nie przedstawi się w przeciągu kilku sekund.

— A ty pewnie jesteś Adele, ciotka Larissa wspominała, że jesteś śliczna, ale nie mówiła, że wyglądasz, jak Jenna Ortega. — Entuzjastycznie nastawiona kuzynka przysiadła się obok mojej ukochanej i również ją do siebie przytuliła. Skrzyżowałem ramiona na klatce i patrzyłem na ten rozczulający widok. Zwłaszcza, że szalona blondynka zapomniała przedstawić się w pierwszej kolejności. — A no tak, jestem Scarlett, kuzynka tego głąba! Wiesz, że jak byliśmy mali, włożył mi gumę do żucia we włosy? Musiałam ogolić się na łyso, dosłownie! Może się napijemy?

Słowotok w wykonaniu Scarlett jest najbardziej normalną rzeczą w jej osobie. Śmiałem się pod nosem, podczas odprowadzania długonogiej blondynki w kierunku swojego miejsca, a konkretnie w kierunku swojego kieliszka. Usłyszałem głośne westchnienie ukochanej, a chwilę po tym jej chichot. Podciągnąłem rękawy koszuli do łokci i oparłem się o krzesło brunetki tylko po to, by złożyć szybkiego całusa na czubku jej głowy. Spojrzała na mnie z dołu, dzięki czemu miałem idealny widok na jej piersi i twarde sutki.

Ta sukienka jest dla niej wręcz stworzona.

Nie musieliśmy szukać dziewczyny wzrokiem, jej pisk słyszeli na pewno przechodnie z zewnątrz. Głośny stukot obcasów świadczył o tym, że zmierza w naszą stronę. Jej również długo nie widziałem, cholera, z sześć lat.

— Widziałaś Rodneya? — zapytałem dziewczyny, gdy zasiadła ponownie obok brunetki.

Nie zwróciła uwagi na moje pytanie, bo od razu zaczęła zagadywać Adele. Wyciągnąłem więc paczkę z papierosami z torebki ukochanej i oznajmiłem, że wychodzę na dwór, dotlenić się. Zostawiłem ją w dobrych rękach, przynajmniej nie będzie się nudzić. Narzuciłem dodatkowo na ramiona marynarkę, przesyłając buziaka mamie, która jest ogromną przeciwniczką palenia. Zimne powietrze uderzyło mi w twarz, gdy przekraczałem próg restauracji. Skinąłem głową w kierunku osób palących i ruszyłem w przeciwnym kierunku, by trochę się wyciszyć. Piskliwy ton głosu Scarlett doprowadził mnie do szaleństwa w ułamku chwili. Włożyłem papierosa między wargi i dotarło do mnie, że nie wziąłem z domu zapalniczki.

— Kurwa — mruknąłem pod nosem, chcąc zawrócić i poprosić o zapalniczkę, któregoś z wujów. Jednak kaszel z altanki, oddalonej od restauracji o kilka metrów przyciągnął moją uwagę. Zmarszczyłem brwi i szybkim krokiem ruszyłem w to miejsce, bo wiedziałem, kogo mogę się w niej spodziewać.

— Mamo, daj mi spokój, proszę cię.

Usłyszałem dobrze mi znajomy głos i mimowolnie uśmiechnąłem się, wchodząc do słabo oświetlonej, drewnianej altany. Przy stole, tyłem do mnie siedział nie kto inny niż rudowłosy Rodney, zaciągając się skrętem. Wypuścił dym z ust, nawet nie zwracając uwagi na to, kto zakłócił jego spokój.

— Ładnie witasz ulubionego kuzyna — odezwałem się w końcu ironicznie, a moim oczom rzuciła się zapalniczka, która leżała na stole. Bez wahania po nią sięgnąłem i odpaliłem papierosa, oddychając z ulgą. Cichy śmiech wydobył się z jego ust, po czym wyrzucił skręta przed siebie tylko po to, by wstać i odwrócić się w moim kierunku.

Uśmiechnąłem się leniwie, gdy ujrzałem jego zmęczone oczy i roztrzepane włosy. Zmierzyłem wzrokiem jego wychudzoną sylwetkę i zrozumiałem, że jednak nie zmienił się wcale. Wciąż jest tym samym zbuntowanym nastolatkiem, którym był osiem lat temu. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, więc przybiłem z nim mocno pionę.

— A mamę to Ty szanuj.

— No jasne, kto inny, niż ty będzie prawić mi morały. — Pokazał mi środkowy palec i ponownie rozsiadł się wygodnie na ławce. — Dobrze cię widzieć, mimo wszystko. — Poczęstowałem go papierosem i oddałem mu zapalniczkę, za co podziękował skinieniem głowy. — Wiedziałem, że fajki przypadną ci w końcu do gustu — powiedział pewny siebie, co wywołało przewrócenie oczami w odpowiedzi. Zakaszlał gwałtownie, mrużąc przy tym powieki. Nie patrzył na mnie, a przed siebie, w pustą przestrzeń.

Nie zastanawiałem się wcześniej nad tym, jak będzie wyglądać nasze spotkanie, gdy będziemy już w pełni dojrzali i dorośli.

O czym mielibyśmy rozmawiać?

— Nie myśl sobie, że to dzięki Tobie zacząłem palić. Nie dodawaj sobie.

— Mój mały kuzyn nauczył się pyskować? Kurwa, tego bym się nie spodziewał.

— Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. — Zaciągnąłem się fajką i popatrzyłem na niego. — Słyszałem, że dużo dzieje się u Ciebie — zacząłem, opierając się plecami o altanę.

Nie chciałem wydawać szczegółów, które zdradziła mi ciotka odnośnie wyrzucenia go na ulicę, bo prawdopodobnie nie byłby zadowolony z tego, iż wiem więcej, niż miałbym wiedzieć. To od Rodneya chciałem usłyszeć, jak potoczyło się jego życie, choć zdaję sobie sprawę z tego, że niekoniecznie będzie miał chęć, by mi zdradzić cokolwiek. Zapanowała na chwilę cisza, obydwoje zastanawialiśmy się, co powiedzieć po tylu latach.

— Jesteś już tym sławnym raperem? — zapytałem żartobliwie, a w odpowiedzi usłyszałem suchy, krótki śmiech. Zaciągnął się papierosem, patrząc na mnie i zaczął kręcić głową na boki. Jego wzrok był przeszywający, jakby potrafił wyczytać ze mnie przeszłość, jak z otwartej księgi.

— Żadna wytwórnia nie chciała mnie przyjąć, przez brak kasy z mojej strony, niestety. Teraz zajmuję się tym, czym ty zajmowałeś się kilka lat temu, kuzynie. — Na ostatnie słowo nałożył ironiczny nacisk, aż cały zesztywniałem. Stanął na proste nogi i wyrzucił poza altanę palącego się jeszcze papierosa. Wsunął dłonie w kieszenie spodni i zrobił krok w moją stronę, jednak ja nie zamierzałem ustępować. — Chłopaki mi opowiadali o słynnym Braunie. Ale spokojnie, stary. Nie wspominałem o tym, że cię znam, bo miałbym nieźle przejebane.

Teraz staliśmy twarzą w twarz, a ja wciąż paliłem swojego papierosa. Na jego twarzy jednak pojawił się cień zmartwienia, jakby przejął się moim losem. Położył mi dłoń na ramieniu i wciągnął ciężko powietrze, spuszczając wzrok.

— Mogłeś się odezwać, pomógłbym ci. Dobrze o tym wiesz.

— Słuchaj, Rodney... — Zrobiłem krok w tył. Nie potrzebowałem jego litości, a tym bardziej współczującego spojrzenia, od którego robiło mi się niedobrze. — Nie wiem, co masz na myśli mówiąc, że byś mi pomógł. Podsunąłbyś mi kolejną dawkę mety?

Nie zamierzałem ukrywać, że podniósł mi ciśnienie. Pokręciłem głową i odszedłem od niego na krok. Podparłem się o drewnianą belkę i patrzyłem w kierunku sali, na której trwa pięćdziesiątka mojej mamy w najlepsze.

— Jeśli chcesz usłyszeć dobre wieści, które podniosą ci ego, to proszę bardzo. Ćpałem — powiedziałem dobitnie, gdy stanął obok mnie i również patrzył na restaurację. Przełknąłem ślinę, która uformowała się w gardle chyba w kamień. — Skoro tak bardzo ucieszył Cię fakt, że palę fajki to jeszcze bardziej ucieszy Cię to, że uzależniłem się od twardych.

— Co ty pierdolisz, Alan. Co ty, kurwa, pierdolisz teraz, stary. W jaki sposób ma mnie to ucieszyć? — Jego pretensjonalny ton mnie zdezorientował. — Mam się cieszyć z tego, że mój młodszy kuzyn miał takie problemy, jak ja? Nie jestem potworem, kurwa mać. — Zacisnąłem usta w wąską linię i przymknąłem na chwilę powieki.

Nie chciałem współczucia, nie od niego.

— Nie udawaj, że Cię to obchodzi.

Tym razem to ja wyrzuciłem niedopałek i zacisnąłem dłonie na drewnie. Poczułem nagły przypływ złości i choć starałem się nad tym zapanować, zaczęło wymykać mi się to spod kontroli. Kochałem go, jak brata i obrałem go sobie za autorytet do naśladowania, jako dziecko. Imponowało mi to, że jest starszy, nie boi się świata i mówi głośno o swoich marzeniach, odnośnie bycia raperem. Podziwiałem go za odwagę i za bycie sobą. Byłem wtedy tylko dzieciakiem, a gdy nasz kontakt uciął się, przestałem o nim rozmyślać i o tym, ile zła wyrządził w moim życiu. Wciąż wmawiałem sobie, że nigdy nie skończę tak, jak właśnie Rodney, ale niestety tak się stało i to boli mnie najbardziej.

— Od ilu lat handlujesz? — zapytałem prosto z mostu.

— Kto by to liczył? — Roześmiał się nerwowo za moimi plecami. — A ty? — Odwróciłem się gwałtownie i wybałuszyłem na niego oczy. Musiałem wziąć dwa głębokie wdechy, podczas wyciągania paczki z fajkami z kieszeni spodni. Poczęstowałem tego gnoja i podziękowałem jednocześnie za zapalniczkę, którą mi pożyczył do odpalenia papierosa.

— Skończyłem z tym sześć lat temu. — Usiadłem obok niego na ławce i wypuściłem dym z ust z ulgą. Gdy tylko przypomnę sobie, jaką drogę musiałem przejść, by w pełni zrezygnować z tego popieprzonego, narkotykowego środowiska, jestem dumny z siebie za samozaparcie. — I Tobie też radzę z tym skończyć.

— Oj, stary. Z tym nie da się skończyć, bo zawsze znajdzie się na ciebie haczyk, żebyś wrócił i zarabiał dla tych sukinsynów. Zawsze, pamiętaj.

Mając papierosa między wargami stanąłem na nogi i podciągnąłem koszulę, by mógł zobaczyć moją bliznę na brzuchu. Odchrząknąłem, gdy przyglądał się jej zbyt długo i chwilę później zmarszczył brwi zaskoczony, jakby próbował zrozumieć, co wspólnego ma moja blizna z tym tematem. Choć wspomnienia z tego dnia nie należą do najprzyjemniejszych, nie wstydzę się o tym mówić. Tak jak nie wstydzę się mówić o przeszłości i o tym, jakim byłem człowiekiem.

— Ale co to ma do...

— Pracowałem dla kogoś, jak byłem w liceum. Przyjaciele pomogli mi z tego wyjść, poszedłem na odwyk i terapię, ale z jednym masz rację. Oni zawsze po Ciebie wrócą. Tak też było ze mną, ale poszli siedzieć.

Wzruszyłem obojętnie ramionami, czując na sobie jego zmartwione spojrzenie, którego tak cholernie nienawidzę. Ponownie zasiadłem na ławce i patrzyłem uważnie na to, jak Rodney wyciąga telefon z kieszeni spodni. Przez chwilę coś wystukiwał, a chwilę później podał mi go, bym wpisał mu numer do siebie. Roześmiałem się gardłowo, jednak wykonałem to bez żadnego ale, wciąż jest moją cholerną rodziną.

— Jest z tego wyjście. Przede wszystkim kobieta postawiła mnie na nogi — wyjaśniłem zgodnie z prawdą, odchylając głowę do tyłu. Poczułem ulgę w głębi serca, z niewiadomego mi powodu. — Jak będziesz chciał pogadać, spotkać się, to dzwoń.

Założyłem na siebie marynarkę i pożegnałem się z kuzynem, bo wiedziałem, że on nie przyjdzie na salę, by dobrze bawić się z rodziną.

To nie jest w jego stylu.

___

dłuższy rozdział, przepraszam za opóźnienie;(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro