Rozdział 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ALAN

Zacisnąłem mocno dłonie na kierownicy i zwiększyłem prędkość, by jak najszybciej znaleźć się pod szpitalem. Czułem pulsującą żyłę wkurwienia na mojej skroni, więc odetchnąłem ciężko, gdy dotarło do mnie, że zaczynam się pocić.

Zatrzymywałem się na tych pieprzonych, czerwonych światłach, choć miałem ogromną chęć przejechać, jakby było zielone.

— Kurwa mać — przekląłem sfrustrowany, gdy jakiś palant wjechał przede mnie, jakby chciał, żebym wjechał mu prosto w tylni zderzak. Zacząłem na niego trąbić, mimo iż włączył awaryjne, by mnie przeprosić.

Miałem ochotę coś rozpieprzyć.

— Stary, wyluzuj trochę.

Popatrzyłem gniewnie na Chrisa, podczas gdy on siedział pewny siebie na miejscu pasażera i popijał piwo z butelki.

— Jaki mamy plan? — Westchnąłem i z piskiem opon ruszyłem przez skrzyżowanie, by w końcu wjechać na parking pod szpitalem.Wypuściłem powietrze ze świstem i zatrzymałem samochód obok drzewa, w miejscu, gdzie nie było lamp. Świetnie się składa.

— Greyson napisał mi wiadomość, że niedługo ten skurwiel dostanie wypis i wyjdzie ze szpitala — powiedziałem krótko i wyszedłem na zewnątrz, by odetchnąć świeżym powietrzem.

Potrzebowałem tego, by uleciały ze mnie wszelkie negatywne emocje, jakie teraz zdominowały mój organizm. Z ogromnym bólem serca musiałem zostawić Adele w tym cholernym łóżku, napaloną, jak nigdy dotąd. Ja również miałem nadzieję na długi, upojny wieczór w towarzystwie ukochanej, jednak po SMS-ie od znajomego lekarza, starałem się opanować za wszelką cenę. Nie mogłem dopuścić do tego, by Adele dostrzegła moje wkurwienie i zaczęła dopytywać, dokąd się wybieram i za ile będę.

Nie potrafiłem odpowiedzieć na te pytania, ze względu na to, iż czas operacyjny jest nieoszacowany.

Z pewnością jest teraz na mnie piekielnie zła i będę musiał się postarać, żeby mi wybaczyła. Albo raczej mój język będzie musiał się wysilić. Już ja o to zadbam.

— Po prostu z nim porozmawiamy. Ale nie tutaj.

Wyciągnąłem z paczki papierosa i poczęstowałem również Chrisa oraz Nate'a, bo nalegali, bym sam nie dokarmiał raka. Roześmiałem się sucho i zaciągnąłem dymem. Zaciskałem dłoń w pięść, rozluźniałem i tak na okrągło, dopóki nie dostrzegłem tego sukinsyna, wychodzącego ze szpitala. Miał na twarzy opatrunek, czyli wychodzi na to, że Danielle faktycznie złamała mu nos. Szkoda, że zdążyli mu go poskładać, bo będą musieli zrobić to na nowo.

Skinąłem głową w jego kierunku, by dać im do zrozumienia, że to na niego czekamy. Zmierzał chodnikiem lekko kulejąc, a oczy miał skierowane w ekran telefonu.

Nawet nie podejrzewał, że czeka na niego coś o wiele gorszego, niż mała pięść Glayn. Oparłem się plecami o auto i wypuściłem leniwie dym z płuc, gdy w końcu podszedł bliżej, prawdopodobnie zamierzał wsiąść do swojego samochodu, który również był zaparkowany na parkingu.

Nie tym razem.

— Nadepnąłeś na odcisk nie temu człowiekowi, co trzeba. — Zacisnąłem szczękę i odepchnąłem się nogą od auta. Włożyłem dłonie w kieszenie dresów i patrzyłem, jak urządzenie niemal ląduje na chodniku z przerażenia. — Chcę tylko pogadać — oznajmiłem sarkastycznie, gdy odwrócił się, by uciec, jednak Chris z Natem już stali na baczność i chwycili go za ramiona, śmiejąc się w głos.

— Zacznę krzyczeć.

— To ja pójdę na policję i pokażę nagrania z wczorajszej imprezy. Chcesz tego?

Podszedłem do niego i stanąłem z nim twarzą w twarz. Czułem na twarzy jego nierównomierny oddech i mimo panującego na dworze mroku, wiedziałem, że się mnie boi. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie ma czego się bać.

Uwolnił demona przeszłości, którego do tego czasu udawało mi się trzymać na smyczy i nie spuszczać z niej nawet na krok. Nie chciałem do tego wracać, nie przy ukochanej kobiecie, która postawiła mój świat na nogi i sprawiła, że poczułem się ważny i doceniony.
Jednak teraz Adele przy mnie nie ma.

— Teraz grzecznie wsiądziesz do samochodu i pojedziemy porozmawiać.

Chłopak zaczął wyrywać się z mocnego uścisku, choć wszelkie starania były na marne. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie ma zbyt wiele siły i jest po prostu słaby. Przysięgam na życie mojej matki, że chciałem potraktować go ulgowo i zwyczajnie porozmawiać, jak facet z facetem. Dopóki nie splunął mi prosto w twarz i chytrze nie roześmiał.

— No więc inaczej porozmawiamy — warknąłem, ocierając twarz.

Bez zawahania wziąłem zamach i uderzyłem go z pięści prosto w twarz. Oczy uciekły w głąb czaszki, a ciało niekontrolowanie opadło, jakby wyzionęło ducha. Prychnąłem sfrustrowany i nakazałem przyjaciołom, by wcisnęli go na tylne siedzenia. Odpaliłem kolejnego papierosa, wciąż ocierając twarz w rękaw kurtki i patrzyłem przed siebie, by upewnić się, że nikt na nas nie spogląda.

Mimo, iż znajduje się tu szpital, jest to cholernie niebezpieczna okolica. Dilerzy kręcą się za każdym rogiem, często mając w kieszeni broń, więc wolałbym nie zadzierać z ,,dawnymi kumplami".

Widziałem w oczach Chrisa przerażenie, gdy Naygin stracił przytomność, ale zapewniłem, że nic mu nie będzie. Oczywiście, jeśli będzie ze mną współpracować. Wypaliłem powoli papierosa i nie odpowiadałem na żadne pytania, które kierowali do mnie na przemian, bo mógłbym niekontrolowanie wybuchnąć.

Szanuję go za odwagę, postawił mi się. Niestety tego pożałuje.

— Wsiadajcie — nakazałem, wrzucając niedopałek do kałuży i również wsiadłem do auta, by nie zwlekać dłużej. Chciałem już mieć to za sobą i wrócić do mojej malutkiej Adele, która z pewnością wylewa łzy w poduszkę przez to, z jakim dupkiem postanowiła się związać pięć lat temu.

Nic na to nie poradzę, że żądza zemsty przejęła w pełni mój umysł i kierowałem się postanowieniem, że musi pożałować tego, co zrobił. Nawet poświęciłem się w tej kwestii i napisałem wiadomość do starego znajomego, który pracuje w szpitalu, by dowiedzieć się, czy aby na pewno do niego trafił.

Jednymi słowy — wisiał mi przysługę za to, że dawałem mu często towar za darmo, wówczas gdy on pomagał mi go rozprowadzać. Nie musiałem okłamywać kolegi. Napisałem mu, jak sprawa wygląda, a on znał doskonale moją dawną wersję i wiedział, że ze mną po prostu się nie zadziera.

Gdy oświadczyłem, że Naygin mi podpadł, Greyson nie zamierzał prostestować. Ja szanuję go, a on mnie, na tym polega nasza znajomość. Ten skurwysyn poczuje się dokładnie tak samo, jak Adele, gdy ją napastował.

Bezsilny i bezradny.

— On na pewno żyje? — Prychnąłem rozbawiony i spojrzałem w lusterko, by dostrzec Chrisa i Nate'a, którzy przykładają głowę do klatki piersiowej tego pieprzonego zboczeńca. — Co zamierzasz z nim zrobić?

Mimowolnie uśmiech rozciągnął się na moich ustach, gdy wyjechałem na boczną drogę, by znaleźć dogodne miejsce na rozmowę z Nayginem. Takie miejsce, gdzie nikt go nie będzie w stanie usłyszeć. Puściłem oczko do Nate'a i wcisnąłem pedał gazu.

— Zabić.

***

Znaleźliśmy w środku lasu opuszczoną, starą szopę, która jest idealnym miejscem na przetrzymywanie chłopaka. Żeby sprawa była jasna, tak naprawdę nie chcę go zabić, zgrywałem się.

Chcę mu tylko udowodnić, że powinien żałować tego, co zrobił. I przede wszystkim, musi mnie za to przeprosić. Na kolanach.

Przywiązałem wciąż nieprzytomnego blondyna do krzesła, przy pomocy Chrisa i uśmiechnąłem się pewnie do przyjaciół, którzy otworzyli kolejną puszkę z piwem, bo na trzeźwo mogliby tego nie znieść psychicznie.

Ja, niestety lub stety, miałem do czynienia już w takiego rodzaju sytuacjami, jak byłem po uszy w gównie w czasach nastoletnich. Pobicia w ramach spłacenia długów były na porządku dziennym i każdego dnia żałuję, że znalazłem się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej porze.

Widziałem zbyt wiele rzeczy, zbyt brutalnych, z którymi trudno samemu sobie poradzić. Wtedy na pomoc przyszedł mi Chris. Wyciągnął w moim kierunku pomocną dłoń i za to jestem mu serdecznie wdzięczny.Jako jedyny wie, jak poważne miałem problemy w przeszłości. Po pierwszym pobiciu błagałem go, by trzymał język za zębami i za żadne skarby nie wygadał Danielle, że handluję dla bardzo niebezpiecznych ludzi. Od razu poszłaby na policję i mnie wydała, nie dlatego, by mnie przyskrzynić, broń Boże.

W ten sposób uchroniłaby mnie przed dilerami, którzy nie dawali mi spokoju i wciąż naciskali, bym dla nich dilował. Wtedy rozpętałoby się piekło, a wszyscy moi bliscy by na tym ucierpieli, bez żadnego wyjątku.

Nigdy nie chciałem tego robić. I cholernie tego żałuję, jednak nie jestem w stanie cofnąć czasu. Byłem złem wcielonym, dopuszczałem się okrutnych rzeczy i udało mi się wyciągnąć z tego wnioski.

Mianowicie: jeśli ktoś jest niewinny to będzie potrafił to uargumentować. Jeśli jest winny, należy mu się kara.

— Alan. — Głos przyjaciela przywrócił mnie do rzeczywistości, więc natychmiast odwróciłem się w ich kierunku i oblizałem dolną wargę koniuszkiem języka, gdy dotarło do mnie, że Naygin się przebudził.

Pokręcił głową zdezorientowany całą sytuacją, jednak gdy poruszył się na krześle, przerażenie wymalowało się w jego spojrzeniu. Żywiłem się jego strachem, potrzebowałem go, by zachować resztki przyzwoitości i nie zacząć go bić, aż wyzionie z siebie ostatnie tchnienie. Nate z Chrisem oparli się o ścianę i patrzyli na blondyna ostrzegawczo.

Wydał z siebie głośny, wystraszony krzyk, a w odpowiedzi, odezwało się głuche echo. Skrzyżowałem ramiona i zrobiłem krok w jego stronę, by widzieć go uważnie.

— Chciałem porozmawiać, jak cywilizowani ludzie. Sam mnie do tego zmusiłeś, no rozumiesz.

Znów poruszył się niespokojnie na krześle i przeklął w powietrze, a zaraz po tym zaczął błagać o pomoc. Podszedłem do niego, zagryzając wnętrze policzków.

— Jeszcze, kurwa, raz krzyknij, a znowu stracisz przytomność. Tylko później możesz się już nie obudzić. — Schyliłem się i popatrzyłem w rozbiegane oczy.

Usta wciąż miał rozchylone, aczkolwiek tym razem głos ugrzązł mu w gardle, jakby dotarła do niego powaga sytuacji. Wyciągnąłem z kieszeni po raz kolejny paczkę z papierosami i umieściłem sobie jednego między wargami. Czułem na sobie jego spojrzenie, gdy delektowałem się niezdrowym nałogiem, a w szopie zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie głośnym przełknięciem piwa przez Chrisa.

— Porozmawiamy? — zapytałem ostatni raz i oczekiwałem tylko jednej odpowiedzi.

— Pytaj. Co chciałbyś wiedzieć?

Wyprostował się dumnie na krześle i zacmokał złośliwie. Mięśnie twarzy gwałtownie mi się napięły, gdy zauważyłem w jego oczach błysk zadowolenia. Uśmiechnął się nieznacznie i mierzył wzrokiem papierosa, którego przekazałem przyjacielowi, bo ten sukinsyn ewidentnie nie miał pojęcia, do czego jestem zdolny.

— Chciałbyś wiedzieć dlaczego pocałowałem Adele? — Wciągnąłem powietrze, a serce obiło się kilkukronie o moją klatkę piersiową, jakby za chwilę miało rozedrzeć ją na pół. Nie dam się sprowokować. — Dlatego, że spodobała mi się już pierwszego dnia na uczelni. Jest naprawdę piękna, mądra i ma niesamowicie jędrny tyłek. I dlatego, że miałem na to ochotę. — Uniosłem brwi i patrzyłem na to, jak śmieje się szyderczo ze swoich słów.

Czy to możliwe, że ten chłopak faktycznie ma problemy psychiczne?

— Uważaj na słowa — ostrzegłem, stając obok Nate'a. — Nie powinieneś był tego robić. Nigdy.

— Oj, daj spokój. Skąd wiesz, że ona też nie miała na to ochoty? Widziałem, jak napalona była.

Przekroczył granice.

Kolejny raz wymierzyłem mu cios w szczękę i jęknąłem usatysfakcjonowany, gdy głowa odchyliła mu się w tył. Nie stracił tym razem przytomności, więc swobodnie mogłem pozwolić sobie na kolejne uderzenie.

Właśnie nakarmiłem demona przemocy. Tylko, że on jest wiecznie głodny.

— Zadawaj pytania, ty pierdolony sukinsynie! No dalej! Co chcesz wiedzieć! — Podniósł głos i splunął na podłogę razem z krwią, która wylała się na jego dziąsła. Przekręciłem głowę, by przyjrzeć się lepiej jego szczęce i mimowolnie uśmiechnąłem się do samego siebie.

Nareszcie zaczyna się cierpienie.

— Przypomnij sobie, jak rozmawialiśmy przez telefon — zacząłem spokojnie. — Pamiętasz, co Ci wtedy powiedziałem?

— Że Adele ma ciasną cipkę. Czułem ją przez materiał tej...

Kolejny, mocniejszy cios wylądował na jego nosie. Wykrzyknął obolały, a twarz wykręciła się w niezadowolonym grymasie. Chris z Natem nawet nie próbowali mnie powstrzymywać. Patrzyli uważnie na moje poczynania i na to, jak masakruję jego twarz bez żadnych skrupułów. Furia przemawiała przez moje pięści, miałem ogromną ochotę go zatłuc na śmierć.

— Rozwiąż mnie i pogadamy, jak na mężczyzn przystało. — Kolejny raz wypluł krew, tym razem łącznie z zębem, którego zdołałem wybić. Zmarszczyłem brwi zdezorientowany jego prośbą.

— Tabletkę gwałtu też musiałeś dorzucić, jak na mężczyznę przystało?

Otarłem dłoń z czerwonej mazi i syknąłem, gdy zobaczyłem swoje obtarte kostki. Nie patrzyłem na niego. Wziąłem od Nate'a puszkę z piwem i wypiłem dwa porządne łyki, by ugasić pragnienie, mimo jego sprzeciwów, że będę wsiadał za kółko.

— Chciałeś odurzyć moją kobietę i ją zgwałcić. Jak na mężczyznę przystało.

Tym razem uderzyłem go w brzuch, co spowodowało jego głośne sapnięcie. Odebrało mu na chwilę możliwość oddechu, więc wykorzystałem sytuację i ciszę, by znów zapalić papierosa. Teraz to nikotyna daje mi ukojenie, prócz widoku krwi i podbitego oka. Czekałem, aż odzyska zdolność mowy i wyszedłem na zewnątrz, by zażyć świeżego, orzeźwiającego powietrza. Popatrzyłem przed siebie w ciemność i wsłuchałem się w spokojne odgłosy natury. Wyjąłem telefon z kieszeni, gdy poczułem wibracje. Adele próbowała się do mnie dodzwonić kolejny raz, jednak ja znów musiałem odrzucić połączenie, choć miałem ogromną ochotę odebrać i usłyszeć jej aksamitny głos.

Z pewnością zaczęłaby na mnie krzyczeć, więc wolę wytłumaczyć jej później wszystko, bez owijania w bawełnę. Teraz czas na dalszy ciąg zabawy.

— Słuchaj, wystarczy, że przeprosisz.

Podszedłem do niego z szyderczym uśmiechem. Krew spłynęła mu z nosa, co oznaczało, że znów go złamałem. To jest to, co uwielbiam. Adrenalina.

— I udowodnisz, że jest ci przykro. — Pochyliłem się przed jego twarzą i zazgrzytałem zębami. W jego oczach dostrzegłem strach, zmieszany z pełną satysfakcją. Zmrużyłem powieki i wskazałem chłopakom gestem dłoni, że mają wyjść z tej cholernej szopy.

My musimy porozmawiać, jak facet z facetem. Chris poklepał mnie po ramieniu i zaciągnął Nate'a na zewnątrz, bo blondyn ewidentnie obawiał się o to, co zamierzam z nim zrobić. I miał absolutną rację.

Naygin śledził ich wzrokiem, delektując się krwią spływającą na jego usta i pokazał mi zaczerwienione zęby.

— Gdyby nie ta pieprzona Danielle, Adele już dawno byłaby moja. Wypieprzyłbym ją, a potem błagałaby o więcej. Więcej i więcej i więcej, podczas ssania mojego fiuta.

Zrzuciłem z siebie kurtkę i straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Poczułem narastający gniew, wyjąłem z kieszeni scyzoryk i rozciąłem linę, którą był ten skurwiel związany.

— Dawałem ci szansę, zapamiętaj to sobie.

Zacisnąłem dłonie w pięści i uchyliłem się od ciosu, który wymierzył wprost w moją twarz. Nie zamierzałem dłużej się litować nad psychopatą, gdyż chciał skrzywdzić moją kochaną, bezbronną Adele.

Przewróciłem go bez problemu, a jego głowa z łoskotem obiła się o spróchniałe deski, przez co na chwilę go zamroczyło. Warknąłem wkurwiony do granic możliwości i zacząłem okładać go z całych sił po mordzie. Usiadłem na nim i pomimo wierzgań, nie zaprzestawałem ciosów, pragnąłem jego krwi.

Chciałem, by lała się strumieniami, by pożałował tego, co próbował zrobić. Jego oczy były podpuchnięte, a szczęka ruszała się w prawo i w lewo.Ręce opadły mu bezwładnie na podłogę, nie próbował się bronić.Po prostu leżał i przyjmował moje pięści na twarz, a ja chciałem więcej.

Chciałem go, kurwa, zabić.

Podbiegłem do młodego chłopaka i pchnąłem go z całych sił, by w końcu przestał uciekać. Dobrze wiedziałem, kim on jest i ile ma lat i wiedziałem również, że jest zbyt młody, by znajdować się w takim miejscu, jak to.

Powinien cieszyć się nastoletnim życiem, wyjściami ze znajomymi, pierwszą imprezą i smakowaniem różnego rodzaju używek.

Jednak nie tych, które rozprowadzam po całym Nowym Jorku. Gdy dawałem mu prochy w kredo, opowiadał mi o tym, że nie radzi sobie psychicznie z depresją, z którą aktualnie się zmaga.

Poszperałem w Internecie i znalazłem jego profil w mediach społecznościowych. Miesiąc wcześniej zmarł jego ojciec. Zrobiło mi się go cholernie szkoda i pierwszą zaliczkę postanowiłem odpuścić, bo nie miał przy sobie złamanego grosza.

Nie liczyło się dla mnie to, że ten towar, który rozprowadzałem, był maczany w dopalaczach i ktoś mógł przez to umrzeć. Musiałem martwić się tylko i wyłącznie o siebie i o zarobiony pieniądz, żeby tylko Rick nie dowiedział się o tym, co zrobiłem dla tego dzieciaka. W tym biznesie liczył się tylko hajs.

Jeśli szef go nie dostawał do ręki od swojego handlarza, wówczas handlarz dostawał po mordzie. Bardzo mocno.

Zazwyczaj kończyło się na złamaniach i wstrząśnieniach mózgu od uderzeń różnorodnymi obiektami. Najczęściej były to kije baseballowe.

Moi współpracownicy trafiali do szpitala i lądowali pod aparaturą na kilka dobrych tygodni, a później musieli wrócić i oddać wszelkie pieniądze, oczywiście z nadwyżką. Z tego biznesu nie ma ucieczki, oni zawsze po ciebie wrócą i wezmą to, co należy do nich. Ja nie chciałem doświadczyć na własnej skórze złego oblicza szefa. Choć nie chciałem zrobić młodziakowi krzywdy, musiałem to zrobić prędzej czy później. Nie płacił mi od trzech miesięcy i za każdym pieprzonym razem mówił, że potrzebuje pieniądze na lekarstwa. Tym razem nie mogłem mu odpuścić.

Przyszedł do naszej ,,firmy" i poprosił mnie przy znajomych o kolejną, darmową działkę, gdy przestałem odbierać od niego połączenia. Musiałem mu udowodnić, że nie może pogrywać sobie ze mną w taki sposób. Nie w naszej siedzibie. Zaraz zjawi się Rick i gdy dowie się, co tutaj się rozgrywa, rozpęta się piekło. A ja będę ofiarą diabła.

— Ty pieprzony idioto!

Kopnął mnie spanikowany prosto w brzuch, a ja warknąłem obolały i rzuciłem się na niego. Widziałem przerażenie w jego oczach, nie miał doświadczenia w takiego rodzaju sytuacjach. Nie potrafi się bić, nie potrafi się bronić. Wpędził się w przeraźliwe uzależnienie, które prowadzi do ślepej uliczki. Tym razem również był pod wpływem kokainy. Jego źrenice słabo reagowały na światło, a pociąganie nosem świadczyło tylko i wyłącznie o jednym.

— Jak mogłeś być taki głupi, powiedz! — wykrzyknąłem mu w twarz, czując na sobie wzrok ,,kolegów", jak okładam piętnastolatka na ich oczach.

Nie chciałem, naprawdę nie chciałem tego robić, w końcu to jeszcze gówniarz, ale nie mogłem podpaść. Jestem tutaj nowy. Jego twarz pociemniała od uderzeń.

— Mów! Dlaczego, kurwa, jesteś tak głupi! — Moje pięści automatycznie uderzały w jego twarz. Nigdy nie czułem się tak źle.

Chciałem być na miejscu tego chłopaka. Jego matka będzie przerażona, jak zobaczy go w takim stanie. Ten widok złamie jej serce. Niedawno straciła męża, teraz przeze mnie straci syna.Jestem potworem.

— Stary, wystarczy, bo go, kurwa, zabijesz! — A mimo to, ja nie mogłem przestać. Dławił się własną krwią, a ja poczułem się, jak pierdolony król świata.

— Co tu się dzieje, Braun?

Zastygłem z pięścią przy twarzy młodego chłopaka. Uchyliłem usta i otarłem pot z czoła.Oprzytomniałem momentalnie, gdy mocny uścisk na ramieniu sprawił, że chciałem odwrócić się i zacząć napierdalać wszystkich dookoła.

Rick, we własnej osobie stanął za mną i roześmiał gardłowo.Jego dwóch posłańców postawili mnie do pionu, a ja zadrżałem, czując narastającą furię. Zęby wciąż miałem zaciśnięte, miałem widok przysłonięty nieposkromioną złością, a żyła na skroni zaczęła uporczywie pulsować.

— Załatwcie to. — Nim zdążyłem zareagować, jeden z goryli wyciągnął z kieszeni spluwę.Bez zawahania wycelował prosto w jego głowę. Strzał i dziura w środku czoła.

Zabił go na moich oczach. Plama krwi i szum w głowie.

A w głębi duszy poczułem pustkę.

Zostałem odciągnięty od ledwo przytomnego chłopaka przez przyjaciół, którzy wparowali przerażeni do szopy. Potrząsnąłem głową zdezorientowany. Nie miałem pojęcia, skąd to wspomnienie pojawiło się w moim umyśle akurat teraz, ale jednego jestem pewny. Nigdy więcej nie chcę być taki, jaki byłem, zanim poznałem moją ukochaną.

Przestałem krzyczeć, gdy dotarło do mnie, do jakiego stanu doprowadziłem tego zwyrola. Dłonie miałem całe we krwi, tej zaschniętej i tej świeżej, która lała się strumieniem z łuku brwiowego. Zacisnąłem szczękę i odwróciłem się wkurwiony, by tym razem uderzyć w drewnianą ścianę. Syknąłem obolały i wyszedłem na dwór. Po czole spływały krople potu, a z oczu niekontrolowanie wypłynęły łzy.

Mój Boże, dlaczego pozwoliłem się wyprowadzić z równowagi.

Spędziłem wiele miesięcy na terapiach z psychologiem i z psychiatrą, by uwolnić się od wspomnień, krzywdzących moją psychikę, a teraz wszystko poszło się pierdolić. Podparłem się o kolana i nie mogłem powstrzymywać dłużej gorzkiej żółci, która podeszła mi właśnie do gardła. Zacząłem wymiotować, by wyrzucić z siebie urazy przeszłości. Byłem cholernie złym człowiekiem. Nie chcę do tego wracać, za żadne skarby. W uszach zaczęło mi piszczeć, a przeszywający ból przeszył moją czaszkę.

Atak migreny był jak kara za grzechy, których właśnie się dopuściłem. Ja wciąż jestem kurewsko złym człowiekiem. Boję się samego siebie.

— Co z nim robimy? — Otarłem usta rękawem bluzy i popatrzyłem zamglonym wzrokiem na Chrisa i Nate'a, podczas gdy trzymali zmasakrowanego blondyna, który był na wpół przytomny. Kaszlał krwią, a oczy miał na tyle spuchnięte, że nie mógł uchylić powiek. Wsunąłem palce we włosy i zacząłem za nie ciągnąć.

Kurwa mać.

— Alan, wszystko dobrze?

Pokręciłem głową i jedynie wskazałem palcem w kierunku samochodu, by tam go zanieśli. Nie mówili nic więcej, po prostu wykonali mój rozkaz i zostawili mnie samego w tej cholernej ciemności.

Zacząłem krzyczeć i uderzyłem ostatni raz w drewnianą szopę, która się rozpadła. Powbijały mi się w dłoń ostre kawałki desek, a gwóźdź rozdarł mi ją nieznacznie. Wziąłem dwa porządne wdechy i założyłem na siebie kurtkę, którą wcześniej podał mi przyjaciel. Muszę wziąć się w garść.

— Co tam się stało?

— Dałem się sprowokować — powiedziałem prosto z mostu i wsiadłem na miejsce kierowcy. Odpaliłem auto i jęknąłem obolały, gdy zauważyłem odprysk drewna, wystający z pomiędzy moich kostek.

— Ja pierdolę, pokaż mi to. — Nate wychylił się pomiędzy siedzeniami i chwycił ostrożnie moją dłoń. Popatrzył mi w oczy i ostrzegł, że może zaboleć. Zasłużyłem na ból. — Wiedziałem, że jak przyjadę to nie będę się nudził. Ale nie miałem pojęcia, że będzie aż tak wesoło — westchnął sarkastycznie i wyciągnął drewno z mojej ręki. Wyrzucił je przed okno i podał mi szmatkę, którą prawdopodobnie znalazł na tyłach auta.

Zawinąłem dłoń, by krew nie spływała po kierownicy podczas prowadzenia pojazdu. Cisza odbijała się echem w mojej głowie, więc włączyłem radio, by nie dać się zwariować w takiej sytuacji. Jeszcze chwila i bym nie powstrzymał się i go po prostu zabił.

Jeszcze nikt w życiu nie doprowadził mnie do takiej agresji, jak ten kutas.

— To jak? Co z nim zrobimy? — Wyciągnąłem telefon z kieszeni i popatrzyłem na ekran.

Greyson: Załatwiłeś to, co miałeś załatwić?

Alan: Za 10 minut zostawię go pod szpitalem. Zrób tak, by nikt inny się o tym nie dowiedział.

Uśmiechnąłem się cwaniacko do Chrisa i wyjaśniłem, co zamierzam teraz zrobić. Powiedziałem również o Greysonie i o tym, co dla niego robiłem, gdy jeszcze handlowałem prochami i topiłem się w gównie. Nie przerywali mi, bo zdawali sobie sprawę z tego, jak bolesne to dla mnie wspomnienia. Nie wracałem do tego tematu od dobrych czterech lat.

Wiedziałem, że nic nie trwa wiecznie.

Mogłem liczyć na Greysona, jest absolutnym pewniakiem w tego rodzaju sprawach. Gdy tylko udało mu się uwolnić od Ricka po tym, jak go przymknęli, zaczął w końcu się rozwijać i został lekarzem.

Warto mieć wszędzie wtyczki, nawet w szpitalu. Dreszcze przebiegły przez mój kręgosłup, gdy wjechaliśmy na główną szosę i wyminął nas radiowóz policyjny. Musiałem tym razem jechać przepisowo, nie mogłem dopuścić do tego, by nas zatrzymali i zobaczyli, że wieziemy w aucie pobitego chłopaka. Wtedy mogłoby być nieciekawie.

— Ten typ jest jakimś pojebem, serio. Ja jakbym przyjął takiego jednego sierpowego na ryj, od razu zacząłbym przepraszać na kolanach. — Roześmiałem się krótko ze słów pijanego Nate'a i spojrzałem w lusterko wsteczne, by upewnić się, że chłopak oddycha. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, więc to dobry znak. — Co powiesz Adele? Na pewno jej przykro, że zostawiłeś ją, jak prawie dochodziła. — Zagryzłem dolną wargę i zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy. — Nie żeby coś, ale słyszeliśmy was pod prysznicem. Oj, stary... Aż mi stanął, jak ją słyszałem.

— Nate, bo zaraz Ciebie też zostawię pod szpitalem — zagroziłem ze śmiechem i przejechałem przez skrzyżowanie.

Greyson napisał SMS-a, że da radę załatwić to bez problemu i mam zostawić chłopaka na parkingu. Zerknąłem na dłoń i na szmatkę, przez którą zaczęła przeciekać krew, co oznaczało, że potrzebny mi lepszy opatrunek.

Przeczesałem włosy do tyłu i skręciłem znów na szpitalny parking.

Było po dwudziestej trzeciej, więc nie było tutaj zbyt wiele aut. Kamer na szczęście również tu nie ma, są tylko przy wejściu na szpital i wokół niego. Chris poklepał chłopaka po twarzy, by go ocucić, co podziałało, bo zaczął mruczeć pod nosem coś niezrozumiałego. Musieliśmy poczekać, aż karetka na sygnale wyjedzie na drogę i dopiero wtedy możemy wypieprzyć go z samochodu. Trwało to zaledwie dwie minuty, więc korzystając z okazji, Chris z Natem szybko posadzili go na ławce i ponownie wsiedli do mojego samochodu. Odjechaliśmy z piskiem opon i natychmiast skierowałem się w kierunku mieszkania. Teraz czeka mnie coś o wiele gorszego.

Rozmowa z ukochaną.








no i wracamy do prawdziwego oblicza Alana

littlebabyx12

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro