Rozdział 4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podeszłam do młodej pary i życzyłam smacznego, uprzejmie się uśmiechając. Przychodzą do naszej kawiarni odkąd sięgam pamięcią i są bardzo sympatycznymi ludźmi.

Dlaczego? 

Powód jest prosty. Zawsze zostawiają mi napiwki za miłą obsługę.

Nic dziwnego, w pracy muszę chociaż zachowywać pozory, że jestem miła i bardzo dobrze wychowana.

Kto chciałby przyjść do kawiarni, gdzie obsługa jest wiecznie naburmuszona? Podejrzewam, że nikt by nie skusił się na taki lokal, nawet jeśli ceny byłyby o połowę niższe, niż w większości restauracji.

Naleśniki ze szpinakiem pachną naprawdę przepysznie, kucharka w naszej kawiarni uwielbia swoją pracę i przykłada do tego największą wagę.

Nie zdarzyło się jeszcze, że komuś nie smakowało to, co przyrządziła. Dochodziła godzina osiemnasta, a co się złym wiąże? Niedługo skończy się również moja zmiana. Będę mogła wrócić do domu i cieszyć się po prostu widokiem Alana, który dziś idzie na nocna zmianę. W sobotę zawsze jest największy ruch, nieważne czy jest to klub, restauracja, czy kręgielnia. Ludzie zachowują się jakby coś ich opętało. Gdy przychodzi godzina 20, natychmiast wychodzą z domu i ruszają że znajomymi na grubą imprezę. Pracę mogłabym skończyć już o godzinie osiemnastej, jednak szefowa zaproponowała mi o wiele większą stawkę, niż mam na co dzień, żebym tylko pomogła Alice, mojej koleżance z pracy.

Grzechem byłoby to, gdybym się nie zgodziła na tak zachęcającą prośbę z jej strony. Z resztą zarówno mi, jak i Alanowi zdecydowanie przyda się powiększenie budżetu, chociażby o te kilka stów.

Mamy w planach, by przeprowadzić się do własnego gniazdka za jakiś czas. Ktoś mógłby pomyśleć, że mieszkanie z przyjaciółmi musi być niesamowitym przeżyciem. To prawda. Dopóki nie musisz podnosić z podłogi również majtek chłopaka przyjaciółki. Wtedy pojawia się problem.

Po Alanie przyzwyczaiłam się sprzątać, Jednak po Chrisie nienawidzę sprzątać. Jest największą fleją z całej naszej czwórki. Chciałabym wrócić kiedyś do domu, w którym panuje nieskazitelny porządek. Mieszkając Z Chrisem wiem, że jest to niemożliwe.

Musimy zacząć myśleć poważnie naszej przyszłości, W końcu mieszkamy ze sobą już dobrych pięć lat. No i nie zapominajmy o tym, że nie zawsze mamy chwilę dla siebie, jeśli mamy na to ochotę. Po dłuższym czasie staje się to po prostu uciążliwe.

— Cześć, Adele. 

Odwróciłam wzrok od telefonu. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie mogłam oderwać się od naszych wspólnych zdjęć z Alanem, które mam w galerii. No tak naprawdę to od Alana bez koszulki. Gdy zobaczyłam, kto stoi za ladą, wzdrygnęłam się, co na pewno chłopak zauważył. Dziwne, jakby nie zauważył, że urządzenie prawie wyleciało mi z rąk na podłogę. W ostatnim momencie chwyciłam smartfon i odetchnęłam z ulgą. Na nowy telefon raczej nie mogłabym sobie pozwolić, głównie dlatego, że to Irwin mi go zasponsorował, gdyż poprzedni najzwyczajniej stracił swoją żywotność.

Żartuję.

Wypadł mi z rąk wprost do wody, gdy latem chciałam Alanowi zrobić zdjęcie. Na całe szczęście ojczym jest bardzo wyrozumiały. Gorzej z mamą...

Ona od razu na mnie naskoczyła i mówiła, że jestem nieodpowiedzialna.

— Naygin, hej — powiedziałam zmieszana, widząc jego przepraszający wzrok. Nie rozmawialiśmy ze sobą od momentu, gdy Alan postanowił bronić mnie przed ,,natrętnym typem" (tak go nazwał).

Jednak muszę przyznać, choć może to być mylne wyobrażenie. SMS, którego do mnie przysłał, brzmiał dwuznacznie. Mógł przecież napisać od razu, że wszyscy nasi znajomi z roku wybierają się na imprezę do klubu i może miałabym ochotę dołączyć. Wtedy Alan nie zareagowałby tak napastliwie, jak w tamtej chwili, jednak w pełni go rozumiem. Ja zareagowałabym podobnie, gdyby jakaś siksa wysłała mu taką wiadomość. Gdy Alan zablokował go wszędzie, gdzie to tylko możliwe, miałam ogromne wyrzuty sumienia. Chciałam go odblokować i przeprosić za porywczość ukochanego, ale jeśli by to zobaczył, mógłby się zdenerwować. Lub jeszcze gorzej. Wkurwić. Tego bym nie chciała.
Nikt by nie chciał.

— Może miałabyś chwilę, żeby porozmawiać? Chociaż pięć minut. — Wciągnęłam niepewnie powietrze ze świstem i rozejrzałam się po sali.

Na razie nie było aż takiego natłoku, że Alice mogłaby sobie z tym nie poradzić. W końcu pracuje tu o wiele dłużej niż ja. Poza tym, kelnerstwo to jej drugie imię. Czasami podziwiam ją, że potrafi donieść cztery tace do stolika i to bez żadnego problemu.

— Zaraz się dowiem, poczekaj chwilkę. — Ruszyłam na zaplecze, gdzie Alice spędzała swoją przerwę.

Siedziała na krześle, przy stoliku i zajadała się naleśnikiem, którego prawdopodobnie przygotowała dla niej Rita — nasza kucharka. Przeglądała oczywiście media społecznościowe, jak to na młodych ludzi teraz przystało. Telefony mamy przygwożdżane do dłoni i niestety nic nie możemy na to poradzić. Dwudziesty pierwszy wiek...

— Alice potrzebowałabym pięciu minut przerwy. Muszę załatwić pewną sprawę. Zamienię Cię nawet do dziewiętnastej, jeśli będziesz chciała! — powiedziałam zachęcająco. Dziewczyna podsumowała to cichym pomrukiem. Wiem, że się zgodzi. Jest naprawdę najsympatyczniejszą osoba z całej naszej załogi i gdy widzę, że mam z nią zmianę, aż chce mi się iść do pracy.

— Pewnie, nie ma sprawy — powiedziała, wstając na równe nogi.

Odetchnęłam z ulga i serdecznie jej podziękowałam. Otrzepała spodnie z resztek naleśnika i owinęła się fartuchem firmowym.

— Ktoś składał zamówienie? — Wyszłyśmy z zaplecza na salę. Naygin zajął miejsce przy stoliku tuż obok lady i gdy mnie dostrzega znikomo się uśmiecha. Zmarszczyłam brwi, bo musiałam wysilić pamięć i przypomnieć sobie, czy ktoś zamawiał cokolwiek z naszego menu.

— Staruszka pod oknem zamawiała czarna kawę i jabłecznik. Rita o wszystkim wie, zaraz powinna przygotować wszystko — zapewniłam i pospiesznie zrzuciłam z siebie czarny fartuszek. — Zaraz wrócę i dziękuję Ci bardzo!

— Nie spiesz się.

Mrugnęła do mnie zawadiacko. Dotarło do mnie dlaczego to zrobiła, dopiero, gdy spojrzałam na Naygina, który ewidentnie nie może doczekać się rozmowy.

Zaraz, zaraz... Czy ona pomyślała, że ja i on?

O mój Boże, Alice wstydź się. Stać mnie na coś więcej... Na przykład na mojego cudownego Brauna.

Wskazałam do chłopaka ruchem głowy, że wyjdziemy porozmawiać na zewnątrz. Dobrze, że narzuciłam na siebie kurtkę, bo po opuszczeniu kawiarni, aż zadygotałam przez chłodne powietrze.

— A więc... — zaczęłam niepewnie. Oświetlało nas jedynie światło lampy, obok której akurat stanęliśmy.

Nie wiem dlaczego, ale na uczelni, wśród ludzi czuję się przy ni m o wiele pewniej. Prawdopodobnie dlatego, że przyzwyczaiłam się do jego widoku w miejscu nauki. Nigdy wcześniej nie wychodziliśmy na piwo, czy na wspólny lunch. Od takich przyjemności mam moją ukochaną Danielle.

No i nigdy wcześniej nie czułam takiej potrzeby, żeby spędzać z nim więcej czasu, niż podczas zajęć.

Dlatego tak niepewnie czuję się teraz w jego towarzystwie.

— Może zacznę od przeprosin za tego głupiego esemesa. — Skinęłam głową, bo to bardzo dobry pomysł. — Nie chciałem, żebyś tak to odebrała. Przecież wiesz, że cię lubię, ale tylko tyle... Wiem, że jesteś zajęta. Swoją droga, mam zacząć treningi boksu? Albo chociaż samoobrony? Twój chłopak chyba mnie nie lubi.

Włożył dłonie w kieszenie i uśmiechnął się nonszalancko.

— Może aż na boks nie musisz iść... Ale samoobrona z pewnością Ci się przyda — powiedziałam ironicznie i dałam kuksańca w ramię.

Udawał, że przeraźliwie go zabolało, a po chwili złożył ręce do gardy. Roześmiałam się szczerze i pokręciłam rozbawiona głową.

— Przepraszam Cię za niego. Jest po prostu trochę o mnie zazdrosny.

— Też byłbym zazdrosny o taką kobietę.

Zadrżałam, słysząc te słowa. Uznam to za przyjacielski komplement.

— Skoro mamy wszystko wyjaśnione to może jednak wpadniesz na imprezę? Będzie kilka osób z roku i ja zaprosiłem też kilku znajomych. Grzech odpuścić sobie taka zabawę.

Zmrużyłam oczy, wyszukując się jakiegokolwiek haczyka, jednak brzmi ten plan naprawdę bezpiecznie i nie powinnam o nic się martwić. Patrzę na Naygina i jego zachęcający uśmiech. Jak nie przyjdę na tak zajebistą imprezę, wyjdę na sztywniarę.

Nie mogę na to pozwolić!

— Będzie Susan? — zapytałam z nadzieją w głosie. Jednak, gdy odpowiedział twierdząco teraz już wiem, że muszę tam być. — No dobra, porozmawiam z chłopakiem.

Zawył radośnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku, żebym przybita mu triumfalna piątkę. Tak więc uczyniłam.

— Jak nazywa się klub?

— Europe club. Na pewno go nie przeoczysz. Jest ogromny.

— Okej. Spóźnię się chwilę. Kończę pracę za pół godziny. Będę musiała jeszcze się uszykować.

— Mogę po ciebie przyjechać, jeśli chcesz.

Serce zakołatało mi szybciej przez tę propozycję. Przed chwilą rozmawialiśmy o tym, że mam chłopaka. W dodatku cholernie zazdrosnego.

Spojrzałam na zegarek i dotarło do mnie, że czas mojej pięciominutowej zmiany dobiega końca. Pożegnałam się z chłopakiem i oznajmiłam, że postaram się zjawić w klubie i chłopak mnie podrzuci. Tak naprawdę muszę jedynie porozmawiać z Alanem i przekonać go, że będzie więcej osób z roku, niż sam Naygin.

Weszłam z powrotem do środka i dostrzegłam nowego klienta, który przegląda gazetę. Alice przywołała mnie pospiesznie do siebie, więc natychmiast udałam się na zaplecze, by przygotować się do obsłużenia mężczyzny. Z uśmiechem na ustach podchodzę do klienta, który aktualnie siedzi plecami odwrócony do mnie.

— Dzień dobry — zagaduję.

Mężczyzna podnosi wzrok i wprowadza mnie w niemałe zakłopotanie. Nie mam pojęcia dlaczego, język ugrzązł mi w gardle. Jestem niemalże stu procentowa pewna, że go nie znam. Jednak zawzięcie próbuję przypomnieć sobie, skąd znam to bystre, przenikliwe spojrzenie, którym teraz skanuje wyczekująco moją twarz.

Widziałam już je kiedyś, choć nie dam sobie uciąć ręki, czy aktualnie moja wyobraźnia nie płata mi figli.

W takim razie, jestem pewna na dziewięćdziesiąt dziewięć procent, że go nie znam. Musieliśmy się spotkać chociażby jeden raz. Równie dobrze może być klientem w naszej kawiarni.

— Przepraszam bardzo, przypomina mi Pan kogoś — mówię zażenowana.

Facet jedynie lekko się uśmiecha i odkłada gazetę na stolik.

— Byłem tutaj kilka razy. Może dlatego mnie pani kojarzy.

Rozwiewa moje wątpliwości. Śmieję się nerwowo i przyjmuje zamówienie na espresso macchiato i kawałek sernika. Wciąż jednak patrzę wprost w oczy mężczyzny. Głos ma niski i zachrypnięty. Podchodzi na pewno pod pięćdziesiątką. Ma siwe włosy i widoczne zmarszczki na twarzy.

— Kojarzysz go? — pytam Alice podejrzliwie, gdy już przekazałam zamówienie Ricie. Dziewczyna wstaje ze stołka i przygląda się schludnie ubranemu mężczyźnie. Nie wiem dlaczego, jednak intuicja podpowiada mi, że skłamał prosto w oczy.

Tylko dlaczego miałby to robić?

— Pierwszy raz widzę faceta na oczy. Dlaczego pytasz?

Przełykam nerwowo ślinę i odwracam wzrok od mężczyzny, który teraz patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Teraz już wiem, że na pewno nie zjawił się tutaj przypadkiem. Serce zaczyna mi szybciej bić przez niepewność, która wtargnęła w moje myśli.

— Nieważne... — mówię wymijająco i zaczynam poważniej zastanawiać się nad tym, skąd mogę go kojarzyć.

Te oczy... Cholera jasna...

Do dziewiętnastej pozostało zaledwie dwadzieścia minut. Klienci, którzy już zjedli, pożegnali się ze mną i Alice, a niektórzy oczywiście zostawili dla nas napiwek. Zawsze dzielimy się na pół zawartością słoiczka na koniec tygodnia lub początek następnego.

Oprócz dwójki starszych ludzi, został ten tajemniczy mężczyzna, któremu zaniosłam zamówienie. Starałam się opanować drżenie dłoni, jednak czując na sobie jego przenikliwe spojrzenie, zaczęłam się najzwyczajniej w świecie stresować. Patrzyłam zniecierpliwiała na zegar, zawieszony na ścianie. Chciałam iść do domu i nie zastanawiać się dłużej, skąd kojarzę ten wyraz twarzy i baryton.

— Adele, możesz iść, jak ci się spieszy. Nie potrzebuje pomocy przy emerytach, którzy już i tak dopijają herbatę i będą zbierać się do domu. Po prostu idź.

Zapiszczałam radośnie ze słów brunetki. Wbiegłam na zaplecze i zrzuciłam z siebie fartuch. W ekstremalnie szybkim tempie ubrałam się w zimową kurtkę i owinęłam się szalikiem. Chciałam wyjść szybciej, niż podejrzany klient.

— Jestem twoją dłużniczką.

Ucałowałam na pożegnanie jej policzek i jeszcze raz podziękowałam za jej dobroć. Narzuciłam torbę na ramię i opuściłam miejsce pracy.

Do momentu, gdy nie zjawił się ten mężczyzna, miałam ochotę wyrwać się z domu i zaszaleć w gronie znajomych. W drodze napisałam jeszcze wiadomość do ukochanego, że właśnie wracam do domu. Odchrząknęłam zaniepokojona, gdy lampa nade mną zgasła. Jak na złość żaden samochód akurat nie przejeżdżał i kierowałam się przed siebie, nie zwalniając kroku. Głównie dlatego, że ktoś ewidentnie za mną szedł. Wciągnęłam zimne powietrze w płuca i odważyłam się odwrócić. Odetchnęłam z wyraźną ulgą, gdy okazało się, że to starsza kobieta, wyprowadzająca psa na wieczorny spacer.

Zbyt często mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, jednak w tym przypadku mam konkretny powód do zaniepokojenia.

Naoglądałam się za dużo horrorów.

Jednak kiedyś Chrisa poniosła fantazja i wpadł na ,,fenomenalny "pomysł przestraszenia mnie, gdy wracałam z pracy. Alan nie szczędził wtedy od wyzwisk, skierowanych w stronę przyjaciela. Wróciłam cała roztrzęsiona do domu i nie potrafiłam się uspokoić przez pół nocy. Nie mogłam puścić mu tego płazem. Danielle pomogła mi zaplanować zemstę przeciwko chłopakowi. Schowałam się pod łóżkiem w ich sypialni, a dziewczyna czekała na powrót Chrisa z pracy. Gdy zjawił się łaskawie w mieszkaniu, blondynka powiedziała, że jestem w kawiarni, a Alan w barze. Przyszedł do sypialni i położył się na łóżku, a ja mogłam zacząć swój misterny plan. Wpierw wyrzuciłam na środek pokoju piłkę od tenisa.

Jego reakcja była bezcenna!

Wołał Danielle i szamotał się nade mnie, jednak dopiero gdy chwyciłam go za nogę, zaczął piszczeć, jak mała dziewczynka. Oczywiście blondynka wszystko nagrała, a on obraził się na nas na kilka dobrych dni.

Jak to mówią, zemsta jest słodka!

Dyszałam, jakbym przebiegła setki kilometrów, ale w końcu udało mi się dotrzeć do mieszkania. Zorientowałam się w połowie drogi, że staruszka już za mną nie idzie, a mężczyzna. Dlatego przyspieszyłam kroku. Wpadłam na korytarz i zatrzasnęłam drzwi, żeby dać znać domownikom, że wróciłam właśnie z pracy. Nie chciałabym kolejny raz przyłapać Danielle i Chrisa pieprzących się na kanapie.

Do moich uszu dostał się głośny śmiech przyjaciółki, który dobiegał z kuchni. Rozebrałam się szybko, bo chciałam już się z nią przywitać. Uśmiechnęłam się mimowolnie, słysząc również radosny głos Alana.

Odczytałam jeszcze wiadomość od Naygina. Wszyscy będą czekać na mnie w klubie, więc tak naprawdę nie muszę się spieszyć. Jedyne co może mnie ominąć to drinki lub shoty. Tak, odblokowałam go. Alan może delikatnie się na mnie zdenerwować, jednak dziś uda mi się pominąć ten fakt. Chcę iść na tę imprezę i dobrze się bawić.

— Co tak ładnie pachnie?

Wchodzę do kuchni. Rozkoszuję się przepięknym zapachem curry i zastaję bardzo niecodzienny widok. Dwójka przyjaciół świetnie bawi się podczas wspólnego gotowania, a co jest najdziwniejsze?

Oni się nie wyzywają, ani nie przedrzeźniają.

Upalili się?

— To dla mnie? Jesteście kochani, nie jadłam nic cały dzień!

Ucałowałam ich policzki i przecisnęłam się do kuchenki. Na patelni była pysznie wyglądająca chińszczyzna. Nie mogłam się powstrzymać...

Wzięłam między palce kawałek gorącego kurczaka i wrzuciłam sobie do ust. Zamruczałam zadowolona i popatrzyłam na nich. Próbowałam nie zwracać uwagi na to, że mordują mnie wzrokiem.

— Dlaczego nic nie jadłaś? Żartujesz sobie?

Alan umył dłonie przy zlewie i odwrócił się do mnie. Wiedziałam, że ta informacja go zdenerwuje i tak też się stało. Danielle wciągnęła ze świstem powietrze i wzięła do ręki piwo. Mała alkoholiczka...

— Kochanie... Zjem dwie dokładki teraz, obiecuje.

Wpadam w jego ramiona, by załagodzić atmosfera. Muszę przecież poprosić go, żeby podwiózł mnie do klubu. Objął mnie w pasie i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Rozkoszowałam się zapachem jego perfum i zaczęłam rozważać zostanie w domu.

Dlaczego on za każdym razem musi tak dobrze wyglądać i pachnieć?

To jest tak cholernie niesprawiedliwe, że mam na niego ochotę na każdym kroku. Ciężko zachować przy nim zdrowy rozsądek...

— Zaraz zwrócę to piwo, a bardzo chciałabym tego uniknąć. Także proszę, darujcie już sobie.

— Wczoraj mi nie przeszkadzało to, że się pieprzyliście w salonie. Trochę wyrozumienia, Danielle — powiedziałam rozbawiona.

Pokazała mi środkowy palec i jednym haustem opróżniła resztę butelki. Alan nałożył mi porcję, jak dla żołnierza. Powiedział, że nigdy więcej mam się nie głodzić, bo inaczej sobie ze mną porozmawia. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie zmieszczę w siebie tego wszystkiego. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam tak cholernie głodna. Siedzieliśmy przy stole w kuchni i wspólnie jedliśmy ich chińszczyznę.

Muszę przyznać, smakowała jeszcze lepiej, niż w Buckley's. Patrzyłam na Alana z uśmiechem na ustach, by zasygnalizować mu, że muszę zadać mu bardzo ważne pytanie.

— Zawieziesz mnie dzisiaj na te imprezę? Proszę — powiedziałam błagalnym tonem i obserwowałam, jak wyraz jego twarzy radykalnie się zmienia.

Zdenerwował się. Otarł usta chusteczką i zacisnął usta w w wąską linię. Mogę czytać z niego, jak z otwartej księgi. Mierzymy się wzrokiem dłuższą chwilę, dopóki nie wyrywa nas z pojedynku wkroczenie Chrisa do domu.

— Danielle pójdzie ze mną!

Wpadłam na świetny pomysł, wskazując palcem na przyjaciółkę. Gdy tylko usłyszała mój plan, zaczęła podekscytowana wymachiwać rękoma.

— Co tu się dzieje, do jasnej cholery?

W tym momencie podminowany Chris przekroczył próg kuchni. Jednak, gdy Danielle postawiła na stole dodatkowy talerz z porcją dla chłopaka, rozchmurzył się.

— Idziemy z Danielle na imprezę. — Brunet po tym wyznaniu zmarszczył czoło i podniósł wzrok na swoją kobietę. Uśmiechnęła się do niego czarująco i złożyła dłonie do modlitwy.

Jeśli Chris się zgodzi, Alan będzie tylko formalnością.

— A ty co tym myślisz, stary? — Pomogłam dziewczynie w sprzątnięciu naczyń ze stołu i mrugnęłam do niej znacząco.

— Nie da mi spokoju, jak jej nie puszczę.

— Alan, ja tu jestem — powiedziałam ostrzegawczo.

Skrzyżowałam ramiona i razem z przyjaciółką czekałyśmy na ostateczny werdykt. Patrzyli na siebie dość długo, miałam wrażenie. że minęła wieczność.

— Nie puściłbym cię samej, bo wiem, że ten dupek tam będzie. Ale skoro Danielle pójdzie z tobą, to lepiej zacznijcie się szykować. Macie pół godziny.

Podskoczyłam podekscytowana i ucałowałam czule polik Brauna. Pobiegłyśmy szybko do sypialni, żeby uszykować się na bóstwo. Miałam ogromna ochotę się wystroić, więc tak też zamierzam zrobić!
W trzydzieści minut może jednak nie wyjdzie to tak, jak bym chciała.

Jednak liczą się chęci, prawda?


miłego poniedziałku xx

littlebabyx12

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro