Akt IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Louis podjeżdża pod adres, który wcześniej wysłał mu Harry, dwa razy sprawdza, czy dane lokalizacji na pewno się pokrywają i nerwowo przełyka ślinę. Nie powinien być zaskoczony, bo oczywiście dyrektor generalny megakorporacji będzie miał drogie gusta, ale mimo wszystko...

To miejsce jest eleganckie.

Jakby nie było to już widoczne po złoconej elewacji, marmurowych kolumnach, ozdobnych napisach, rzeźbionej zieleni - jego gapienie się zostało przerwane przez dżentelmena w czerwono-złotym mundurze, który podszedł do okna jego samochodu i uprzejmie zapytał, czy nie zechciałby skorzystać z usług parkingowego.

Louis jest zbyt przytłoczony, żeby zrobić cokolwiek innego poza kiwnięciem głową.

Wręcza klucze mężczyźnie niemal w oszołomieniu i przechodzi przez drzwi - otwarte dla niego przez innego umundurowanego młodzieńca - do równie ekstrawaganckiego foyer. Na końcu korytarza, stojąca za dużą drewnianą amboną, ostro wyglądająca kobieta wita go z szerokim uśmiechem, przeczącym wybiórczą energią, jaką emanuje.

- To przyjemność gościć pana dziś wieczorem w Saint Ambrosio's. Czy ma pan rezerwację?

- Uch... - Louis oblizuje usta - Myślę, że tak?

- Wspaniale - mówi kobieta - Pod jakim nazwiskiem?

- Eee, pewnie Harry? Styles? - mówi Louis - Jestem Louis. Tomlinson.

- Ach tak - mówi kobieta - Pan Styles powiedział, że mamy się pana spodziewać. Pan Styles jest już tutaj, proszę za mną.

Jej wysokie obcasy pewnie stukają o marmurową podłogę, gdy prowadzi go przez restaurację do przytulnego boksu w tylnym rogu sali, gdzie Harry już siedzi i samotnie studiuje menu. Na dźwięk kroków podnosi wzrok, by zobaczyć zbliżającego się Louisa i jego twarz się rozjaśnia. Jego uśmiech jest szeroki i ciepły, a jego zielone oczy wręcz świecą.

Louis czuje, jak jego usta robią się suche, gdy wślizguje się na siedzenie naprzeciwko.

- Cześć - mówi cicho.

- Hej - mówi Harry, wyciągając rękę, by dotknąć dłoni Louisa - Wyglądasz spektakularnie.

Louis wygląda najwyżej na zdecydowanie niedostatecznie ubranego, ale przyjmie komplement.

Każdy inny mężczyzna w tym miejscu ma na sobie pełny garnitur, w komplecie z wykrochmalonymi koszulami i idealnie zawiązanymi krawatami, podczas gdy on dokonał wątpliwego wyboru ładnej skórzanej kurtki i obcisłego szarego T-shirtu z najciaśniejszą parą dżinsów, którą udało mu się znaleźć w szafie i ulubionymi vansami.

Przynajmniej Harry ma nieco bardziej nietypowy pomysł na pełny garnitur, bo szerokie czerwone pasy rozciągają się na tradycyjnej czerni materiału co kilka centymetrów, więc Louis nie czuje się wyjątkowo jako jedyny nie na miejscu.

Może Harry to lubi. Może ktoś, kto zawsze pasował do schematów i oczekiwań wyższych sfer, jest podekscytowany czymś tak prostym jak nieoszlifowana normalność.

Louis sam do końca tego nie wie.

- Czy mogę przynieść panom coś do picia?

Louis podskakuje, ze zdziwieniem spoglądając w górę. Nie dotknął jeszcze karty dań, nie mówiąc już o podjęciu decyzji.

Za to Harry nawet nie mrugnął, uśmiechając się ciepło do kelnera.

- Butelka Chardonnay* dla dwojga - mówi - Na początek proszę brochettes** z kaczki z karmelizowaną brzoskwinią i kozim serem - spogląda na Louisa - Czy to ci odpowiada, Lou?

- Jasne, tak - mówi Louis, starając się nie brzmieć na tam oszołomionego, jak się czuje - Ufam ci.

Nawet gdy po odejściu kelnera Louis w końcu spojrzał na menu, zauważył, że w cenach jest zdecydowanie za dużo zer, więc zaraz odłożył je i oświadczył, że ​​Harry może zamówić jedzenie dla nich obu - co, jak się wydaje, bardzo spodobało się Harry'emu.

- Wypróbowałem wszystko, co to miejsce ma do zaoferowania - zapewnia Louisa - Jesteś w dobrych rękach.

Louis powstrzymuje się od sprośnego komentarza na temat tego, w czym jeszcze ręce Harry'ego są dobre. Dopiero co tu dotarli. Potrafi udawać przyzwoitość przez pięć minut.

- Jak minął ci dzień? - mówi zamiast tego - Wiem, że masz dużo zajęć, bo w przyszłym miesiącu odbędzie się pokaz sezonu jesień/zima.

- A miesiąc później premiera nowej kolekcji, a potem London Fashion Week. Tak, w tej branży naprawdę nigdy nie ma chwili nudy - mówi Harry ze śmiechem - Terminarz zdecydowanie trzyma mnie w napięciu, ale mój personel ma wszystko pod kontrolą. Cherie i Donovan zajmują się pokazami od lat i są absolutnymi gwiazdami. Lubię być informowany, ale nie chcę mikromanagementować tam, gdzie tego nie potrzebują. Dlatego ich zatrudniłem.

- Nie ma potrzeby komplikować im pracy, na której się najlepiej znają - zgadza się z nim Louis, kiwając głową - Świat byłby przyjemniejszy, gdyby wszyscy szefowie to rozumieli.

Harry się śmieje.

- Robię, co mogę - mówi - A ty, co ostatnio robiłeś? Poza pracą, mam na myśli.

Louis uśmiecha się na tę idealną okazję.

- Właściwie to pomagałem siostrze w jej projekcie - mówi - Zawsze interesowała się kosmetykami, a ze względu na wrażliwą skórę potrzebuje bardzo prostych, naturalnych składników. Opracowała własną linię produktów, więc pomagałem jej w budowaniu marki i projektowaniu.

- To brzmi bardzo imponująco - mówi Harry, pochylając się nad stołem - Nad jakimi produktami pracuje?

- Hmm, wszystko po trochu - mówi Louis, nieco zaskoczony intensywnością zainteresowania Harry'ego - Kremy nawilżające, pomadki, cienie do powiek... zaczyna szeroko, mając nadzieję, że zobaczy, czego chcą ludzie, aby pokierować jej następnymi krokami.

Harry kiwa głową.

- Czasami ukonkretyzowanie jest pomocne, ale równie wiele potencjalnych korzyści daje szeroka sieć wyboru. Wszystko zależy od podejścia.

- Tak - mówi Louis - Lottie wie, co ją wyróżnia, jaka jest jej oferta i jej nisza, więc to jest naprawdę kluczowe.

- Tak jest - mówi Harry szczerze - Jest tak wiele małych marek i nie zrozum mnie źle, tak wiele z nich jest doskonałych, ale... trudno jest wybrać jedną z nich. Wszystkie trochę się mieszają - uśmiecha się - Ale wygląda na to, że twoja siostra ma głowę na karku. Daj mi znać, jeśli kiedyś będzie chciała porozmawiać o interesach, chętnie jej udzielę kilku rad - nie żeby jej było potrzebne wiele!

- Lottie jest mądrą dziewczyną - mówi Louis, a jego słowa zabarwia czułość - Nie mógłbym być bardziej dumny.

- Rzeczywiście - mówi Harry - Och, to idealny moment na wino!

Louis nawet nie zauważył, że ich kelner się zbliża, ale odwrócił się akurat na czas, by zobaczyć, jak stawia na stole dwa kieliszki do wina.

- Nasze Chardonnay to cudowne, letnie białe wino, bardzo orzeźwiające i klarowne - mówi im, wyciągając korkociąg, by otwierzyć butelkę i radośnie napełnić dwa złote kieliszki - Leżakowało w dębie przez sześć lat, co dało idealną równowagę słodyczy i bogactwa.

- Pięknie - mówi Harry, biorąc szklankę i gestem dając Louisowi znak, żeby zrobił to samo - Za twoją siostrę - mówi - Oby spełniły się wszystkie jej marzenia.

- Za to mogę wznieść i sto toastów - mówi Louis, uśmiechając się i biorąc łyk - Zdecydowanie mam taką nadzieję. To wszystko, o co mógłby prosić starszy brat. Zrobiłbym wszystko, żeby jej się udało.

- Czyli tak, jak należy - zgadza się Harry - Drugi toast, zatem: za rodzeństwo, które nas szczyci.

Louis chętnie bierze kolejny łyk, delektując się smakiem wina rozlewającym się po jego języku - przy tak dobrym winie wypije niemal wszystko.

__

*Chardonnay - najbardziej znany na świecie szczep białych winogron, a zarazem najpopularniejsza na świecie odmiana białych winorośli, wykorzystywana zarówno do win słodkich, jak i wytrawnych

**Brochettes - wykwintne szaszłyki podawane zazwyczaj w formie przystawki przed daniem głównym

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro