ROZDZIAŁ 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


            Droga do Beacon Hills była nudniejsza niż mi się wydawało. Na całe szczęście trwała krócej niż myślałam. Nie należę do osób, które lubią bezczynnie siedzieć. Długa jazda nie jest dla mnie. Owszem, uwielbiam jeździć, to moja pasja. Ale nie lubię, gdy jazda jest monotonna. Podczas drogi dużo myślałam. 5 dni temu pochowaliśmy mojego najlepszego przyjaciela, Stefana. Był dla mnie wielkim oparciem po przemianie. To właśnie on nauczył mnie kontroli i pomógł mi po śmierci rodziny. Pokazał mi, że życie wampira wcale nie jest takie złe. Przez 18 lat żyłam jako czarownica, a w jednej chwili moje życie diametralnie się zmieniło. Śmierć rodziny i odblokowanie genu wampira. Tak, nie zostałam zmieniona przez nikogo. Urodziłam się z genem wampira, ponieważ mój ojciec nim był. Moja mama, potężna czarownica, zablokowała jego wampiryzm, dzięki czemu mogli mieć dzieci. Zarówno ja, jak i moja siostra miałyśmy uśpiony wampiryzm. Dopiero po morderstwie dokonanym przez nas ten gen się odblokował. Tak było w moim przypadku. Niestety, moja siostra została zamordowana zanim zmieniła się w wampira. Gdyby nie Stefan, nie poradziłabym sobie. Dzięki niemu jedyną krew jaką piję to krew z woreczka. Zwierzęca mi nie podeszła, za krwią prosto z żył nie przepadam. Nie chciałam stać się krwiożerczą bestią, a on mi w tym pomógł. Dlatego jego śmierć była dla mnie okropna i szokująca. To był główny powód mojego wyjazdu. Tam wszystko i o nim przypominało, a mnie za bardzo to bolało.

            Moje rozmyślanie przerwała tablica z napisem ,, BEACON HILLS ". Uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie rozpoczynam nowe życie. Oby było lepsze od poprzedniego. Skierowałam się do mojego domu. Jestem dzień wcześniej, więc Scott będzie miał niespodziankę. Zaparkowałam samochód i weszłam do domu, gdzie znalazły się już moje wszystkie rzeczy. Wystarczyło zahipnotyzować kilka osób i proszę, wszystko gotowe. Dom był w nowoczesnym stylu i trochę za duży jak dla jednej osoby. Ale znając moje szczęście, zaraz ktoś będzie ze mną mieszkał albo będą mi się kręcić po domu. Tak jest zawsze, mój dom jest czymś w rodzaju miejsca spotkań.

            Postanowiłam od razu iść do Scotta i pogadać z nim o tym gadzie biegającym po mieście. Nie uśmiecha mi się bieganie za jaszczurką, ale obiecałam pomoc. Wsiadłam do auta i skierowałam się do jego domu. Całe szczęście, że pamiętam drogę. Ostatni raz byłam tu 5 lat temu z moją rodziną. Mam dobre wspomnienia związane z tym miastem. Przypomina mi o naszych wędrówkach rodzinnych, zabawach i imprezach. Dotarłam do Scotta i zapukałam do drzwi. Ciekawe, czy Melissa będzie w domu. Tak, mówię do niej po imieniu, sama tego chciałam. Twierdziła, że nie jest aż tak stara, aby zwracać się do niej na Pani. Nagle drzwi zostały otwarte przez Melissę.

- Nina? To Ty? O matko, nic się nie zmieniłaś - z uśmiechem na twarzy przytuliła mnie, co od razu odwzajemniłam.

- Ty również jesteś młoda i piękna co 5 lat temu - zaśmiałyśmy się.

- Co Cię sprowadza do naszego miasta pełnego uroków?

- Wprowadziłam się tu. Wiesz, w Mystic Falls wszystko przypominało mi o rodzinie, dodatkowo ostatnio zmarł Stefan. Nie mogłam dłużej tam mieszkać. Za bardzo bolało. Chciałam zmienić otoczenie.

- Stefan? - spojrzała na mnie zdziwiona. - Ten przystojniak? O matko, tak mi przykro. Może wejdziesz i pogadamy?

- Dziękuję, ale nie bardzo mam teraz czas. W sumie szukam Scotta. Jest w domu?

- Nie. Zadzwonił ktoś do niego i razem ze Stiles'em wybiegli z domu jakby się paliło. On wie, że przyjechałaś?

- Tak, dzwoniłam do niego. Nie zawracam Ci już głowy. Pojadę do siebie i zadzwonię do niego - uśmiechnęłam się.

- Dobrze, ale obiecaj mi, że wpadniesz do mnie na plotki. Dawno nie rozmawiałyśmy. 

- Pewnie - odpowiedziałam z uśmiechem. - A teraz przepraszam, ale muszę już iść. Do zobaczenia!

- Pa, Nina. Uważaj na siebie.

            Ostatni raz uśmiechnęłam się do Melissy i odjechałam. Po drodze próbowałam się dodzwonić do Scotta. Oczywiście nie odbierał, jak zwykle. Coś mi mówiło, że Scott wpakował się w tarapaty, to do niego podobne. Zawsze w coś się mieszał, a ja później musiałam bawić się w superbohatera i go ratować. Zatrzymałam się pod domem i postanowiłam wkraść się mu do głowy. Zaleta bycia czarownicą. Już po chwili widziałam świat jego oczami. I co zobaczyłam? Są w lesie. Oczywiście musieli wpakować się w kłopoty, jak zwykle. Westchnęłam i ruszyłam z piskiem opon do lasu. ,, Jeśli on to przeżyje, to osobiście go zamorduje " pomyślałam. Czas zmierzyć się z wielkim, złym gadem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro