10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Sugerujesz, że mamy udawać przyjaźń z nadzieją, że może udawanie zamieni się w prawdę? - zapytałam nie będąc pewną czy dobrze to zrozumiałam.
Pokiwał głową.
Wlałam sobie zawartość kieliszka do ust, wiedząc, że na trzeźwo nie zniosę jego obecności.
Znałam Bartrę już przed poznaniem Ney'a i wiedziałam, że niesamowita przyjaźń nas nie połączy.
- Ten plan ssie - mruknęłam machając na kelnera prosząc go o kolejny kieliszek. - A Neymar nie jest kretynem. Zobaczy, że coś jest nie tak.
- Pogramy w grę - powiedział patrząc na mnie z błyskiem w niebieskich oczach. - Lubisz gry, prawda? Kto uda bardziej przekonująco.
- Jesteś kretynem - skomentowałam nie spuszczając z niego spojrzenia. - Oboje za sobą nie przepadamy więc po co udawać?
- Nam obojgu zależy na Ney'u - powiedział obkręcając w szklance alkohol. - A ja chciałbym mieć z tobą ciepłe stosunki.
- Dla dobra Ney'a? - upewniłam się starając się nie roześmiać.
Ten plan był z góry skazany na porażkę.
Wiedziałam, że Brazylijczyk nie był aż takim kretynem aby uwierzyć w tą całą szopkę.
Uniosłam kieliszek tak aby mógł uderzyć w niego swoim.
- Umowa stoi.

Stałam oparta o ścianę i przyglądałam się jak Marco biegał na bieżni.
Powiedzmy, że obserwowałam go tylko aby doglądać ćwiczeń.
Tak, tylko dlatego.
Wcale nie obserwowałam jak mięśnie na jego plecach poruszają się przy każdym kroku czy jak klatka piersiowa poruszała się w rytmie miarowych oddechów.
Wcale.
- Nie wyglądasz najlepiej - powiedział posyłając mi lekki uśmiech gdy odwrócił głowę w moją stronę.
- Ciężka noc - odparłam odwracając wzrok gdy blondyn zszedł z bieżni i chwycił ręcznik ze stojaka.
- Masz jakieś problemy? - zapytał, a mnie zaskoczyło jego zainteresowanie.
Uśmiechnęłam się w jego stronę. - Możesz mi powiedzieć, wiesz o tym prawda?
- Za dużo wczoraj wypiłam - odpowiedziałam szybko, słysząc jego śmiech. - Twój kolega z drużyny mnie prześladuje.
- To bardzo nieładne obgadywać innych Bella - przewróciłam oczami gdy usłyszałam jego irytujący głos za plecami.
Marco uśmiechnął się rozbawiony. .
- Chyba o wilku mowa.
Bartra podszedł bliżej i objął mnie ramieniem.
Zostałam przyciągnięta do jego boku.
- Nudzi ci się? Przeszkadzasz nam.
Zaśmiał się.
- Patroluje - odpowiedział, a ja dałam mu plusa za szczerość.
Nawet nie próbował się wykręcać.
- Powinieneś robić to dyskretnie - zauważyłam unosząc jego ramię i się spod niego wydostając.
- Będę pamiętał następnym razem - mrugnął do mnie, a wtedy jego uwaga przeniosła się na Reus'a.
Podszedł do niego i zaczęli rozmawiać o powrocie blondyna do gry, a ja mogłam odebrać telefon, który zaczął dzwonić
- Cześć przystojniaku - powiedziałam do urządzenia z szerokim uśmiechem i usłyszałam lekki śmiech.
- Cześć ślicznotko - moje serce ścisnęło się na dźwięk jego głosu.
Tak za nim tęskniłam. - Ładnie się tam bawicie?
- Tęsknie za tobą - wyznałam patrząc przed siebie za okno.
Na stadionie reszta piłkarzy miała właśnie trening co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać dlaczego Marc w nim nie uczestniczy.
- Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęłam się. - Zobaczymy się w sobotę. To miała być niespodzianka ale nie umiem nic przed tobą ukrywać.
- Marc mi i tak o tym powiedział.
- Zabiję go - zaśmiałam się lekko. - Muszę uciekać skarbie. Kocham cie.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, połączenie się urwało, a ja przez chwile jeszcze stałam z telefonem przy uchu.
Jeszcze miesiąc i wszystko wróci do normy.
Prawda?

***
Drugi maraton pora zacząć.
Wybaczcie za zwłokę.
Pamiętajcie, im więcej komentarzy, tym szybciej nowy rozdział.

Miłego dnia miśki i miłego weekendu xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro