7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MARCO

- 'If you loved me, why'd you leave me?' - zirytowany wcisnąłem guzik zmiany stacji radiowej gdy kolejna smętna piosenka rozprzestrzeniła się po samochodzie.
Obserwowałem jak Bella bezpiecznie dotarła do wejścia do klatki schodowej, aby dostać się do mieszkania aż usłyszałem gwizdanie przy uchu.
- Jest gorąca - Mario odezwał się z całkowitym przekonaniem, a ja przewróciłem oczami odwracając się przodem do szyby i odpalając silnik.
- No jest.
Gdy nie spuszczał ze mnie wzroku, odwróciłem się wzdychając ciężko i zastanawiając się o co mu chodziło. - Co?
- Co, co?
- Ile masz lat Mario? - zapytałem nie mogąc powstrzymać irytacji, a na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
Okazuje się, że w jego towarzystwie słowo 'irytacja' jest moim ulubionym.
- 24 - sięgnąłem przez skrzynię biegów i nie dbając o delikatność uderzyłem go dłonią w głowę.
Jęknął odpychając mnie, a ja położyłem rękę z powrotem na drążek. 
- Lecisz na nią? - zapytał nadal opętany swoim nowym tematem plotek.
- Co? Na...
- Powiedz jeszcze raz 'co?' a obiecuje, że dostaniesz w twarz - zagroził, a ja parsknąłem śmiechem. - Mam na myśli Isabellę. Podoba ci się?
- Jestem pewien, że podoba się wielu facetom - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Zapewne nie istniało wiele facetów, którzy nie zwrócili by na niej najmniejszej uwagi.
Uderzył mnie całkiem mocno w ramię.
- O co ci chodzi do cholery?
- Znam to spojrzenie Marco - prychnąłem lekko słysząc to.
- Nie wątpię, nazywa się 'zamknij dziób bo wylecisz z samochodu', widzisz je dosyć często.
- Ale z ciebie bachor - fuknął jak obrażony pięciolatek i obrócił się przodem w kierunku ulicy.
To było oczywiste, że uważałem Bellę za ładną, nawet piękną ale to nie zmieniało kompletnie niczego.
Ona miała faceta, ja nie byłem typem, który wchodził komuś w związek.
- Kojarzysz może kogoś o imieniu 'Neymar'? - zapytałem nie mogąc go zmieść. - Jestem pewien, że kiedyś słyszałeś. Jeśli tylko położyłbym palec na jej ciele w sposób w który by się jej nie spodobał, poczułbym zapach ziemi z mojego grobu.
- Dramatyzujesz blondyneczko - zacmokał, a ja zacisnąłem szczękę.
Jego osoba serio działała mi już na nerwy.
- Bez alkoholu jesteś nie do zniesienia.
- Zawsze możemy to zmienić.
Te słowa były jak miód dla moich uszu.
- Zawsze wiedziałem, że byłbyś dobrym wróżbitą Mario.

Jak tam moje panie, ostatni na dzisiaj?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro