126. descriptive chapter

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myślał o tym naprawdę długo. Nie wiedział jak rozegrać tę partię tak, aby każdy na swój sposób wyszedł z niej wygrany.
Zazdrość opanował. Tym bardziej, że jakimś pieprzonym cudem jego młodsza siostrzyczka, jego krew, ta, której miał pilnować... Oh zlitujmy się. Ta parszywa poczwara, której rodzice za cholerę nie zgodzili się oddać, choć ich przecież przestrzegał, że to wyrośnie na głupie i nieodpowiedzialne coś, ale NIE! Jak ona mogła mu to zrobić na Salazara? Z Douglasem? Przecież wiedziała, że typa nie znosi. Na zieloną Avadę, zrobiła to specjalnie! Chciała mu się odgryźć za wsze czasy, był tego pewien! Co z tego, że ponoć byli razem od trzech miesięcy? Nie zauważył, i co? Więc nie, nie byli razem. Drugi pomiot Diabła był po prostu jakimś nietrafionym eksperymentem, mutacja się wdała i o! Powstało takie oto dziwne coś. I spotykało się w dodatku z Sevenem Douglasem! No przecież Merlin przewraca się w grobie!

No, ale wracając. Pozbył się zazdrości i nawet zaczął tolerować tego jej najlepszego przyjaciela. Czego więcej oczekiwała? Przecież był dobrym chłopakiem. Zależało mu na niej, starał się, był gotów o nią walczyć. Co jeszcze miał zrobić? Może w pierwszej kolejności by tak dolać sobie kolejną szklaneczkę tego pysznego soczku, bo już mu się skończył! Tak! Ten szkarłatny kolor idealnie pasował do soku jabłkowego, choć pewnie był po terminie, bo zalatywał czymś mocnym. A co tam! Jak żyć, to żyć, sfermentowane soczki potrafiły zdziałać cuda!

Hunter z uśmiechem niewinnego dziecka siedział tak jeszcze z dobrych dwadzieścia minut, póki nie zasnął w fotelu, zrzucając przy tym na wpół pełną szklankę na podłogę. I, bynajmniej, nie był to sok.

*****

- Ruszyłbyś ten kanciasty tyłek i w końcu coś zrobił. Od samego gdybania jeszcze nikt nic nie zrealizował, a już na pewno nie odzyskał kobiety - Scorpius leżał na łóżku swojego przyjaciela z głową spuszczoną w dół przy krawędzi materaca. Ta pozycja przez chwilę wydała mu się idealna.

- Zaraz zemdlejesz, jak ci za dużo krwi do mózgu napłynie - rzucił beznamiętnie mulat.

- A tam, sam spróbuj, to może wtedy powiesz coś sensownego.

- Z doświadczenia raczej tego nie mówisz.

- Zamknij się, chuju, bo powiem Aspen, że wolałbym innego szwagra, bo ty się nie nadajesz - blondyn wyprostował się w końcu i wyłożył na całym łóżku.

- A ona magicznym cudem nagle stwierdzi, że cię posłucha - Hunter z ironią wypisaną na twarzy zrobił zadziwiającą minę, uśmiechając się przy tym w tak nieszczery sposób, że jego słodycz mogłaby psuć dzieciom mleczaki.

- Na pewno mam więcej do powiedzenia, niż ty. Ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego ty tu dalej siedzisz i kminisz jakieś chore plany, skoro całość jest tak łatwa - nerwowo gestykulował rękami nad swoją głową - Wstajesz. Bierzesz prysznic, bo kurwa nie pokazuj się tak przed moją siostrą. Następnie przepraszasz, dajesz jakiegoś badyla i z głowy. Przecież to nie jest strategia na Mistrzostwa Świata w quidditcha, no proszę cię - żachnął się Scorp.

Zabini nie odpowiedział. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyjaciel może mieć sporo racji, ale nigdy by się do tego nie przyznał na głos, bo utleniacz już chyba całkowicie przysłonił by ego chłopaka.

- Po prostu mam świadomość tego, że to nie będzie tak łatwe, jak próbujesz mi to wmówić. Nie ma opcji, jest zbyt zła.

- Zła? Stary, ty jej nie widziałeś w domu. Chodzi smutna, głównie siedzi w pokoju i ogląda bajki...

- A ty z nią - przerwał mu Szatan, uśmiechając się przebiegle, jakbym właśnie przyłapał przyjaciela na kłamstwie. Blondyn nachmurzył się i ciskał piorunami z oczu, a po chwili na jego usta wpłynął uśmieszek.

- Hunter.

- Czego?

- Ulepimy dziś bałwana? - Malfoy zaczął się chichrać na widok miny czarnowłosego. Dopiero po chwili przewracania się z boku na bok, uspokoił się i otarł niewidzialną łzę - Jesteś głupi i się nie znasz.

- Ale to nie ja w tym wieku oglądam bajki.

- Bo jesteś głupi, nie każ mi się powtarzać. Twoja mama musiała mieć zachcianki na śnieg, bo z ciebie bałwan jakich mało.

- Lepiej wróćmy do tematu, zanim powiem Rose, z kim się związała.

- To ona lubi oglądać bajki, nic nie wskórasz, masz słabe argumenty jak na Szatana - zrobił cudzysłów przy pseudonimie. Odetchnął moment i ponownie zaczął mówić - Idź do niej, powiedz, że debil jesteś, tęsknisz, kochasz ją i tyle. Nie wiem co więcej możesz zrobić, ale ważne, żebyś się ruszył. Minęły wystarczająco dużo czasu, nie każ jej dłużej czekać. 

- Powtarzasz się. A tak w ogóle, to od kiedy zrobił się z ciebie taki troskliwy braciszek, hm?

- Nigdy, powtarzam nigdy, nie zrozumiesz więzi łączącej bliźniaków. To nie jest po prostu siostra. Ona jest częścią mnie. Wiem, że jest smutna i doprowadza mnie to do szału, bo to twoja wina.

- Na Merlina, zejdź ze mnie! - mulat wstał gwałtownie z krzesła i wyrzucił ręce w powietrze.

- Siedzisz na dupie od ponad trzech tygodni, Zabini! Gdyby ci zależało, to dawno byś to zrobił - Malfoy stanął w otwartych drzwiach gotowy do wyjścia. Wcześniej szybką wiadomością dał znak Sevenowi, że się zbierają. Jak na zawołanie ten stanął za nim, a na jego ramieniu uwieszona Peggy. Para z zainteresowaniem czekała na rozwój akcji.

- Znalazł się kurwa ekspert - zaszydził - A tu kolejny - palcem pokazał na chłopaka swojej siostry - Idźcie do niej wszyscy, nagadajcie na mnie i będziemy to mieli z głowy!

- Z głowy to ty masz już tą całą swoją żałosną fatygę. Nawet do niej nie przychodź.

Scorpius walnął drzwiami, a następnie z parą skierował się do salonu, aby skorzystać z kominka. Hunter wściekły zrzucił z szafki wszystkie zeszyty i stos papierów od taty odnośnie firmy. Zazgrzytał zębami i puścił muzykę na full.

*****

Zaczytana kofeina była dzieckiem Hermiony Malfoy. Powstała z niczego, jak feniks z popiołów. Przez lata interes się rozwijał i kwitł. Lokal został powiększony o kolejne piętro, gdzie kiedyś znajdowało się biuro starszej księgowej. Po remoncie górna część została podzielona. Większa część została podzielona na różnego rodzaju boksy wyłożone dużymi poduchami ze stolikami po środku. Każdy taki 'stolik' był urządzony w innym sposób i dawał poczucie prywatności przez moskitiery i baldachimy, które Hermiona postanowiła zamontować. Wieczorami głównie to piętro było zajęte przez pary i studentów, którym przypadła do gustu nauka w wygodzie. Drugą część stanowił duży balkon. Znajdował się on dokładnie nad oranżerią na parterze i został zagospodarowany w identycznym stylu. Nie można jednak było porównać widoków - zwykłe uliczki na dole, a z góry pięknie oświetlony nocą St. James's Park w oddali.

Aspen jako małe dziecko lubiła przesiadywać w kawiarni. Mama sadzała ją na wysokim blacie tak, aby nie przeszkadzało to nikomu i wygłupiały się razem przy przyrządzaniu kawy i posiłków. Reszta załogi również polubiła małą blondyneczkę, która po czasie dołączyła do zespołu. Młoda Malfoy postanowiła rozszerzyć menu o ofertę stricte śniadaniową i wyszukiwała coraz to ciekawszych kawowych pozycji. Sama bardzo lubiła kombinować i często kawą dnia były jej wymysły. 

Ubrana w szarą bluzę, czarne spodnie i tego samego koloru zapaskę, przechadzała się po piętrze zbierając brudne naczynia. Zebrała kilka domówień i wróciła na dół. Tego dnia nie było wielu klientów, choć pogoda wyjątkowo dopisywała. Pewnie ci, którzy mogli, wybrali się na wycieczki.

- Kanapka z indykiem, ale bez pomidora i gofr ze śmietaną, czekoladą i truskawkami, zostawiam bloczek - rzuciła do stojącego kawałek dalej Hiro i podeszła do dużego ekspresu. Ściągnęła podwójną kolbę i nabiła ją świeżo zmieloną kawą. Po podstawieniu odpowiednich kubków nacisnęła jeden z przycisków. W między czasie nalała jeszcze dwa soki i wszystko postawiła na tacy. 

Już miała wychodzić zza lady, gdy tuż przed nią wyrósł wysoki i postawny chłopak. Jej serce zabiło szybciej na jego widok. Te jego ciemne, zawsze zmierzwione włosy, czarne oczy i tatuaże wystające spod podwiniętych rękawów białej bluzy. Dawno go nie widziała i w pierwszym momencie po prostu ją zatkało. 

- Cześć - powiedział niepewnie, widząc jej minę. 

- Hej - wydukała, poprawiając sobie tackę na ręce - Muszę to zanieść, przesuniesz się? - chłopak westchnął i bez słowa zrobił jej miejsce, aby przeszła. Wróciła po chwili, niepewna tego, jak powinna zareagować. Brakowało jej go, ale jakaś część nie pozwala jej na napisanie do niego. Może duma, a może obawy. Nie mniej jednak, nie mogła zaprzeczyć, że sam jego widok wystarczył, aby przypomniała sobie, jakimi uczuciami go darzyła.

Przeszła cicho obok niego i zrobiła kilka niepewnych kroków na boki. Byle by nie zauważył, że się denerwowała.

- Przyszedłeś i milczysz.

- Mam do ciebie prośbę - podrapał się po karku - Albo raczej propozycję - oparł się dłońmi o blat, lekko się nad nim pochylając - Chciałbym cię gdzieś zabrać i porozmawiać. Na spokojnie, bez osób trzecich. Myślę, że minęło już i tak za dużo czasu - westchnął.

- Ok - odpowiedziała po chwili - Chyba to będzie rozsądne wyjście - pokiwała głową na potwierdzenie.

- Jutro?

- Jutro jest piątek.

- Tak - zaśmiał się mimowolnie na jej ton głosu - Pracujesz? - dopiero sobie uświadomił, że mogła mieć jakieś plany.

- No właśnie tak, ale wiesz, zamykamy o dziewiętnastej - mruknęła.

- Mam cię zgarnąć po pracy czy wolisz żebym przyjechał pod dom o dwudziestej?

- Dwudziesta będzie ok - uśmiechnęła się miło. Zawsze był dziesięć minut wcześniej, żeby porozmawiać jeszcze ze Scorpiusem i ją pogonić.

- To jestesny umówieni - odwzajemnił uśmiech.

- Tak.

- Super - nastała między nimi dziwna cisza - To ja się będę zbierał, ale mogę jeszcze przed tym prosić o kawę? - zaśmiał się cicho, na co pokręciła głową i obróciła się, podchodząc do ekspresu. Nie musiała pytać, w kawiarni zawsze pił czarną z bitą śmietaną i wtedy nie potrzebował już łyżeczki cukru. Złapała za jeden z kubków na wynos i po chwili unosiła się nad nim para gorącego napoju. Przykryła to wszystko wysokim snopem śmietany i posypała czekoladą.

- Na koszt firmy - posłała mu ostatni uśmiech i zawróciła, aby wziąć gotową kanapkę i gofra. Widziała jak wychodzi i po minucie odjeżdża swoim czarnym pickupem.

*****

Powiedzieć, że się denerwowała, to było mało. Jej nerwy szalały z niepewności. Nie była pewna na jaki obrót spraw się przygotować. Sama nie była pewna swoich uczuć. Słyszała, jak jej mama otwiera drzwi i wita się z Hunterem. Tak jak zawsze, był dziesięć minut wcześniej. Nie chciała kazać mu dłużej czekać, więc ostatni raz zerknęła w lustro. Miała na sobie jeansy z wieloma dziurami na całej długości nóg, czarną, zwiewną bluzkę wykończoną koronką ze sznureczkiem przy dekolcie i beżowe espadryle ze słomianym efektem na koturnie. Poprawiła włosy, złapała torebkę wraz z kurtką jeansową i wyszła.

- Mam nadzieję, że wrócicie oboje w jednym kawałku - usłyszała głos Hermiony Malfoy i wywróciła oczami.

- Tata kazał ci nam sprzedać jakiś tekst, a ty postawiłaś na to? - położyła dłoń na ramieniu mamy, gdy już do nich podeszła.

- Coś w tym stylu - pani domu pokręciła głową. Czasami nie mogła uwierzyć w swojego męża i jego udziwnienia. Życzyła parze miłego wieczoru i wyszli.

- Jedziemy w jakieś wybrane miejsce czy byle gdzie? - zapytała, gdy już ruszyli.

- Mam już wybrane, a chcesz gdzieś konkretnie jechać? - popatrzył na nią pytająco, na co pokręciła głową. Tak zadała pytanie, żeby rozluźnić atmosferę.

Słuchali muzyki, nie odzywając się do siebie. To im wystarczyło, oboje mieli burze myśli w głowie.

Po piętnastu minutach czarnowłosy zjechał z głównej drogi i po chwili zobaczyła wielki znak oznajmiający, że znajdują się przed kinem samochodowym. Aspen uśmiechnęła się podekscytowana, zawsze chciała pojechać w takie miejsce, ale nigdy nie było okazji. Zerknęła na chłopaka kontem oka, jednak ten kupował im akurat przekąski. Pokręciła głową i odwróciła wzrok.

- To zmiana miejscówki - powiedział jej, gdy zaparkował tyłem do wielkiego ekranu. Wysiedli, po czym Hunter pomógł dziewczynie wejść na pakę samochodu. Zaraz po tym rzucił tam ogromny koc i poduszki, aby im było wygodnie. Następnie z koszem z owocami, ciastkami i popcornem wskoczył na miejsce obok niej.

- Film ma się zacząć za pół godziny, więc możemy chwilę posiedzieć - zaczął dość niezręcznie. Aspen potaknęła ruchem głowy i sięgnęła po swoją torebkę.

- Nie sądziłam, że będę miała okazję, ale byłam na to przygotowana już wcześniej - zdziwił się, gdy usłyszał jej głos. Gdy się odwróciła pomyślał, że nie chce z nim rozmawiać. Blondynka rozglądnęła się i szybko wyciagnęła z torebki zapakowany w czarny papier prezent. Chłopak był już przyzwyczajony do zaklęcia rzuconego na jej torebkę, jej mama również z niego korzystała przez większość życia.

- Nie musiałaś - pokręcił głową, zdziwiony.

- Przestań - pokręciła głową - I tak nie miałam w tym roku pojęcia co ci kupić, więc w ogóle będzie dobrze, jeśli ci się spodoba - mruknęła - Wszystkiego najlepszego - uśmiechnęła się niezręcznie.

Mulat oddał uśmiech i otworzył pudełko. W środku znajdowały się jego wymarzone buty, których nie zdążył kupić zaraz po tym, gdy weszły do sprzedaży. Jego rozmiar jako pierwszy został wykupiony. Z boku leżały także dwie bransoletki z czarnych koralików. Jedna ze srebrnym wężem, druga ze srebrnym zniczem. Po dotknięciu ich, gad wił się przez kilka sekund, a skrzydła rozkładały się i trzepotały.

- Wow, Asp, dziękuję - na jego ustach zagrał szeroki uśmiech. Założył bransoletki, odkładając buty kawałek dalej. Popatrzył jej prosto w oczy i nie mógł się powstrzymać, żeby nie ucałować jej policzka. Miał ochotę w końcu ją przytulić i pocałować mocno, ale wiedział, że nie może aż tak przeskoczyć tej sytuacji - To jest naprawdę świetne - pochwalił, zerkając na obie części podarunku.

- Skoro tak, to bardzo się cieszę - mimowolnie wyszczerzyła się jak dziecko. Zaczęli luźną, niezobowiązującą rozmowę. Nim się spostrzegli, seans się zaczął, a dookoła nich zapanowała cisza. Dużo osób siedziało w autach z otworzonymi oknami. Niektórzy, tak jak oni, mogli sobie pozwolić na wygodniejsze rozwiązanie.

Panna Malfoy zaśmiała się, gdy usłyszała piosenkę początkową. Hunter doskonale wiedział, jak bardzo kochała bajki. Zastanawiała się jak długo musiał tego szukać.

- Ty masz mnie za głupią dzikuskę, lecz choć cały świat zwiedziłeś, zjeździłem wzdłuż i wszerz. I mądry jesteś tak, że aż słów podziwu brak. Dlaczego powiedz mi tak mało wiesz? Maaałooo wieeesz... - Aspen nie mogła się powstrzymać i śpiewała nie zwracając uwagi na nikogo i nic. Siedzący obok niej Szatan śmiał się pod nosem, jednocześnie z uwielbieniem wpatrując się w dziewczynę. Zawsze lubił słuchać jej śpiewów.

W pewnym momencie blondynka oparła głowę na ramieniu chłopaka. Tak wciągnęła się w bajkę, że nawet nie zwróciła na to uwagi. Może ktoś uznał by to za dziwne, że w takim wieku kocha bajki, ale umówmy się - większość je kocha, tylko niektórzy się nie przyznają.

Nawet nie wiedzieli kiedy minęło tyle czasu, a seans dobiegł końca. Ludzie powoli zaczęli się pakować i opuszczać parking, a oni siedzieli i patrzyli na wszystko w ciszy. Oboje byli świadomi, że to jeszcze nie koniec. Przecież tak naprawdę zamienili tylko kilka, mało znaczących słów. Aspen przykryła się kocem i oparła o najwygodniejszą poduszkę. Siedzieli opierając się o szybę samochodu, ale po dwóch stronach przestrzeni załadunkowej. 

- Too? - zaczęła dziewczyna, gdy dookoła nich znajdowało się już tylko kilka pojedynczych aut.

- Tak - zaczął głupio, za co już po chwili chciał walnąć sobie w twarz. 

- I w tym momencie twoja elokwencja sięgnęła sufitu - parsknęła.

- Zdaję sobie z tego sprawę - podrapał się po karku i po chwili przekręcił go tak, że kości strzeliły tak samo jak w palcach, ale głośniej. Dużo osób nie lubiło tego dźwięku i wręcz ich brzydził, ale blondynka nie miała takiego problemu. Patrzyła jak rozmasowuje sobie te części szyi.

- Dobra, nasza przerwa przerodziła się chyba w milczącą i dość ciążącą sytuację - zaczęła po chwili - Ja swoje przemyślałam, ale wszystko zależy od naszej dwójki - wzruszyła ramionami.

- Tak, wiem o tym. Chcę, żebyś wiedziała, że zależy mi na tobie i dlatego byłem i będę zazdrosny, ale po tym co się stało, nie pozwolę więcej na takie akcje. Poza tym porozmawiałem kilka razy z Sevenem i wytłumaczyliśmy sobie to i tamto.

- Tak, mówił mi - zaśmiała się cicho. Zabini rzucił jej niedowierzające spojrzenie i zazgrzytał zębami, mamrocząc pod nosem. Jemu ten idiota nic nie chciał powiedzieć, a do niej latał na skargę. 

- Nieważne - postanowił podsumować - Nie wiem jak ty - ponownie westchnął - Ale jak dla mnie ta przerwa była wystarczająco długa i mam jej już po prostu kurwa dość - skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się w gwiazdy rozsypane na niebie. Gdzieś w oddali szła burza. 

- Myślałam o tym i mam mieszane uczucia - na te słowa przymknął powieki. Przegrał, ona mu tego nie daruje.. - Nie wiem czy to lepiej, że wynikła taka sytuacja, czy bardziej mam ochotę ci przywalić, że w ogóle musiało do niej dojść - przymrużyła oczy i zaśmiała się z jego wyrazu twarzy. Hunter nachylił się i złapał jej rękę. Pocałował jej palce i uśmiechnął się czule. 

- Możemy to zostawić za sobą i znowu być normalnie razem? - śmiał się, gdy to mówił. Jego głos zdradzał aż nazbyt, że jest szczęśliwy. Napięcie zeszło z jego mięśni, gdy Malfoy podniosła się delikatnie i podeszła do niego, po chwili siadając na jego udach. Przytulił ją mocno do siebie, wdychając znajomy zapach szamponu i jej ulubionych perfum - Czy to znaczy tak? - uśmiechnął się, na co blondynka pokręciła głową, śmiejąc się.

- Tak - patrzyli sobie w oczy - Ale jeśli jeszcze raz odstawisz taką akcję, jak na tamtym spotkaniu u was, to cię Avadą i idę szukać innego chłopa - popatrzyła na niego groźnym spojrzeniem, co poskutkowało jego prychnięciem.

- Jasne, kto by cię chciał - zanim zdążyła się oburzyć, złożył na jej ustach delikatny pocałunek. To wystarczająco rozproszyło Aspen. Już po kilku sekundach powtórzyła tę czynność, tylko mocniej.

- Mój tata cię kiedyś zabije - wygłupiali się jak dzieci, rzucając w siebie poduszkami - A mama mówiła, że pakuj się w związek ze Ślizgonem! - ich śmiechy roznosiły się po pustym parkingu. Leżeli tam tak długo, dopóki burza nie zbliżyła się w ich stronę do tego stopnia, że zaczęło mocno wiać. Pozbierali się i wrócili do niego. Tej nocy odespali cały ten czas, gdy niespokojne myśli nie pozwalały zasnąć. Przytuleni i z uśmiechami na ustach. 





***

Nie miejcie mi za złe, że już tego tak dogłębnie nie sprawdzę, ale zbyt długo się z tym męczyłam i widzę jedno i to samo, nieważne ile razy to przeczytam xd

Jak wrażenia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro