Koniec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło pół roku od kiedy nasze trojaczki pojawili się na świecie. Od tamtego czasu wiele się zmieniło w naszym życiu. W końcu wychowanie trójki dzieci nie jest łatwe. Sumie to już rozumiem dlaczego Clint przeszedł na wczesną emeryturę. Nawet w dwójkę nie za bardzo dajemy sobie rady. Choć trzeba przyznać Penny starą się nam pomagać jak tylko może, ale wiadomo ona ma dopiero sześć lat i także potrzebuje opieki. Bardzo pomagają nam moi rodzice, a w szczególności moją mamą, która często u nas bywa i pomaga w opiece nad całą czwórką.

Właśnie weszłam do sypialni, gdzie na był Clint. Od razu walnęłam się na łóżko.

- Zmęczona?- spytał Clint kładąc się koło mnie.
- Raczej wykończona.
- Aż tak?
- A żebyś wiedział. Aż tak, ale dzisiaj się w końcu wyspie, bo teraz twoja kolej w nocy iść do nich.
- Co proszę?- spytał z wyrzutem.
- No co? W końcu to też i twoje dzieci. Nie tylko moje.
- Dobra, ale...
- O nie. Żadne, ale.
- A właśnie tak.
- A właśnie, że nie.
- Wiesz co zachowujemy się jak dzieci.- powiedział śmiejąc sie.
- Masz rację.- przytakuje również śmiej się. - To co chciałeś?
- Co chciałem? A tak. Spędzić tę noc z kobietą za która szaleje. - powiedział kładąc się na mnie i pocałował mnie namiętnie w usta, a ja od razu odwzajemniam pocałunek.

Nagle usłyszeliśmy płacz jednego z naszych dzieci. Na co oderwalismy się od siebie i spojrzelismy na drzwi wyjściowe.

- No tatauśku wstawaj i idź, bo obowiązek cie wzywa. - mówię śmiejąc się pod nosem na co Clint coś tam mruczy pod nosem i podnosi się i wychodzi z sypialni.

Wt czasie, kiedy go nie ma ja układam się na łóżku do snu. Po kilku minutach czuje jak materac się ugina i jak mój mąż kładzie sie obok mnie i przytula mnie do siebie.

***
Minęły dwa miesiące. Teraz mamy grudzień i święta, ktore spędzamy z drużyną w wieży. Dziś postanowiliśmy pójść do Central Parku, gdzie zaczęliśmy się wszyscy rzucać ścieżkami. Na początku wszyscy wracaliśmy na wszystkich, ale później podzieliliśmy się na drużyny. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że wybierać będę ja i Clint. W mojej drużynie była Nat, Bucky, Tony i Pepper, a w Clint'a drużynie był Steve, Sam, Wanda i Penny.

Jedynie Rohdey'e się z nami nie bawił, ponieważ wszyscy wiemy z jakiego powodu. Ale i on miał zabawę bo mógł się z nas pośmiać i przy okazji pilnował trojaczków.

Wygrała druzyna mojego męża tylko dzięki Penny, która trafila w Bucky'ego dzięki czemu wygrali.

Teraz wszyscy razem sobie rozmawiamy i śmiejemy się jak to było kilka lat temu. Ja na rękach mam naszą córkę Jennifer, która zaczęła płakać i ja uspakajam.

- Nie no, ale wiesz...Steve, a to jest jest przypadkiem twoja tarcza?- pytam widząc córkę, która zjeżdża z górki na tarczy kapitana i jak widzać podoba jej się.
- No nie wierzę. Skąd ona wogule ja wzięła?- pyta na co wszyscy się śmiejemy.
- Penny podejść tu do nas na chwilę!- krzyczy do niej mój mąż.
Jak tylko Penny zjechała z górki podbiegam do nas i smalec obok swojego taty.
- Tak?
- Penny powiedz no skąd wzięłaś tarczę wojna Steve'a?
- Dziadek Tony mi ja dał. Powiedział, że fajnie się na niej zjeżdża.- powiedziała na co nas wszystkich zatkało i spojrzelismy w tym samym czasie na Teny'ego.
- No co? - pyta udając głupiego.
- Ile razy mam Ci mówić, że mmasz mojej tarczy nie tykać?- pyta wkurzony kapitan.
- A mówiłeś mi wogule coś takiego? - pyta głupio, a chwilę potem zaczyna uciekać, a Steve go goni próbując go uderzyć śnieżną, a my wszyscy się z nich śmiejemy.

Z nimi jak z dziećmi. Ci dwaj nigdy nie dojdą do porozumienia, ale jak widać tak już musi być.

Hej kochani to już oficjalnie koniec tego opowiadania. Przepraszam jeśli myśleliscie, że będzie jeszcze jakieś rozdziały, ale po prostu nie mam wogule pomysły na dalsze części, więc pora powiedzieć, że to koniec przygód Isabelle córki Tony'ego Starka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro