10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Razem z Alanem siedzieliśmy na balu do około pierwszej w nocy. Potem stwierdziliśmy że jedziemy gdzieś indziej. Nie wiedzieliśmy gdzie możemy się podziać więc pojechaliśmy do domu Alana w którym na szczęście nikogo nie było.

- Potem odwiozę cię do domu dobrze? - Powiedział.

- Nie musisz... Ale dziękuję - uśmiechnęłam się.

- Chcesz coś zjeść albo się napić? - Zapytał na co pokręciłam głową. - To chodź - powiedział po czym wystawił rękę w moją stronę którą chwyciłam. Szliśmy gdzieś w jedynie jemu znanym kierunku domu jednak domyślałam się że idziemy do jego pokoju. - Możesz czuć się jak u siebie - powiedział kładąc się na łóżko. Usiadłam lekko przy nim patrząc na jego twarz. Przewrócił oczami po czym przyciągnął mnie do siebie kładąc mnie na swoim nagim torsie. Chwilę wcześniej zdjął koszule i marynarkę bo było mu niewygodnie więc teraz leżałam na jego klatce piersi na której nie było żadnego materiału.

- Alan? - Zaczęłam na co on coś mruknął chyba zasypiając. Zmieniłam pozycje tak aby patrzeć teraz na jego idealna twarz po czym położyłam policzek na jego prawej piersi. - Czemu nie śpiewasz całych piosenek? Na przykład... Justina Biebera śpiewałeś tylko te momenty o zakochaniu a o rozstaniu omijałeś... - Powiedziałam a chłopak otworzył oczy. Cicho westchnął po czym usiadł przez ci też byłam do tego zmuszona. Usiadłam na nim okratkiem przytulając się tym razem do jego szyji. Byłam śpiąca.

- Wiesz to... Może dla tego że... Jest spowodowane to tym... - mów jednak co chwile przerywał. - Wiesz powiem ci to innym razem bo teraz zasypiasz.

- Nie prawda. Słucham cię. Tylko po prostu potrzebowałam się przytulić do kogoś...

- Powiedzmy że ci wierzę... - Mruknął.

Patrzyłam w jego oczy po czym pocałowałam go wiedząc że tyn razem nikt nie będzie na nas patrzeć. Odwzajemnił pocałunek pogłębiając go. Całusy były coraz bardziej namiętne i dłuższe.

***

Rano obudziłam się przytulona do chłopaka. Obejmował mnie ramieniem a ja byłam wtulona w jego bok.

- Która godzina? - Spytał. Odsunęłam się lekko od chłopaka sięgając po telefon.

- Ósma rano - jęknęłam śpiąca.

- Chcesz żebym cię odwiózł teraz czy później? - Zapytał przyciągając mnie bardziej do siebie.

- Nie musisz... Mogę pójść na pieszo.

- Mhm... - Mruknął a gdy miał coś powiedzieć zadzwonił mój telefon.

- To moja mama... - Powiedziałam odbierając. - Cześć mamo co jest?

- Riley kochanie wszystko dobrze? Nie było cię całą noc.

- Przepraszam mamo zapomniałam napisać.

- Dobrze nic nie szkodzi. Pamiętasz że dziś jedziemy razem z Ciocią Harper i wujkiem Mikiem? Będziemy dopiero w poniedziałek. Twoich braci nie będzie też więc mam nadzieję że masz klucze.

- Tak spokojnie mamo. A tak przy okazji kiedy wychodzicie?

- Ja z tatą teraz a twoi bracia zaraz po nas a czemu pytasz?

- Nie tak po prostu... To widzimy się w poniedziałek. Pa mamo - powiedziałam klikając czerwoną słuchawkę. - Możemy iść do mnie. Moich braci nie będzie.

- To dobrze bo moja rodzina zaraz wcara. I chyba powinniśmy się ubrać - zaśmiał się. Zeszliśmy w końcu łóżka chłopaka po czym zaczęliśmy się ubierać. Założyłam moją sukienkę a chłopak dał mi swoją bluzę. - Tylko masz mi ją oddać - pogroził mi palcem.

Marzyć nikt nie zabroni.

- Mówię serio to moja z drużyny. Trener mnie zabije chyba jak nie będę jej mieć. Znaczy mam drugą ale dalej masz mi ją oddać. Weź se od Mateo będziesz mieć swoje nazwisko na tej jest moje.

Dla tego ci jej nie oddam skarbie.

- Mhm zobaczymy - mruknęłam. Alan pokręcił z rozbawieniem głową po czym się ubrał. - Jedziemy do mnie? - Spytałam na co kiwnął głową.

Chwilę później znaleźliśmy się w samochodzie chłopaka jadąc do mnie do domu. Gdy tam dotarliśmy na szczęście nikogo nie było w domu. Podczas jazdy wymieniłam kilka wiadomości z braćmi dowiadują się że będą jutro sieć cały dzień mam dom tylko dla siebie. Weszliśmy do środka a ja poszłam się przebrać. Ubrałam czarne spodenki dresowe do kolan oraz bluzę chłopaka a następnie zbiegłam na dół gdzie był Alan.

- Chcesz herbatkę? - Spytałam na co kiwnął głową. Poszłam do kuchni gdzie zaparzyłam herbatę z goździkami i miodem. Gdy była gotowa chwyciliśmy kubki z piciem. Usiedliśmy przed palącym się kominkiem na dużej pufie worku po czym zaczęliśmy romawiać gdy w tle leciały świąteczne pioseneki. - Last chrismas... - zaśpiewałam cicho. - I gave you my heart.

Położyłam głowę na ramieniu chłopaka który okrył nas szczelniej kocem. Wzięłam łyk herbaty walcząc smaa ze sobą aby nie zasnąć. Wzięłam do ręki dłoń chłopaka zaczynając się nią bawić jednak po chwili chłopak złączył nasze dłonie.

- Kocham zimę... - Powiedziałam wtulona w ramię chłopaka.

-  A ja kocham ciebie... - powiedział.

- Co?

- Co?

- Co ty powiedziałeś...

- Że cię kocham przygłupie - powiedział całując mnie.

- Co?

- No... Kocham cię Riley.

- Ale jak to? Od kiedy?

- Od podstawówki. Naprawdę Riley kocham cię bardzo.. - Mruknął chyba żałując że mi o tym powiedział. Chyba nie tego oczekiwał. Zrobiło mi się głupio więc spóściłam głowę patrząc ma swoje nogi. Pragnęłam również powiedzieć mu co czuje jednak żadne słowo nie chciało przejść mi przez gardło. - Nie ważne... Kiedyś do tego wrócimy bo zrobiło się niezręcznie.

- Przepraszam - mruknęłam ze skruchą.

- Chcesz zostać sama? - Zapytał cicho przytulając mnie.

- Nie wiem... Chce ale nie chce... A ty? Chcesz iść?

- Nie ale czuje ze powinienem już się zbierać.

- Jesteś zły? - Spytałam gdy chłopak podniósł się na równe nogi.

- Co? Za co? - Zapytał gdy ja również wstałam. Sięgałam mu jedynie do ramion i dalej miałam spuszczoną głowę więc nie mógł zobaczyć moich oczu w których zebrały się zły.

I czego ty ryczysz idiotko?

- No bo ty mi mówisz że mnie kochasz a ja nic ci nie odpowiedziałam...

- Nie jestem... Przemysł sobie wszystko. Do zobaczenia w poniedziałek małpko - powiedział całując mnie lekko w czoło po czym wyminą mnie i poszedł. Stałam jeszcze przez chwilę beż ruchu jak słup soli jednak opamiętałam się gdy uslyszlam otwierające się drzwi. Szybko zerwałam się do biegu po czym pobiegłam do wejścia.

- Alan! - Krzyknęłam gdy chłopak szedł do samochodu. Byłam jedynie w kapciach, krótkich spodenkach i bluzie Alana jednak wybiegłam na zewnątrz. Podbiegłam do chłopaka który był prawie w samochodzie po czym ustalam na palcach i pocałowałam go w usta. Chłopak nie reagował przez chwilę jednak kilka sekund później opamiętał się. Dłonie położył na moich biodrach pogłębiając pocałunek. Zaczął padać śnieg i było mi cholernie zimno jednak nie przejęłam się tym. Wystarczył mi on. Oderwaliśmy się od siebie patrząc sobie w oczy. Po chwili zaczęłam płakać jednak uśmiecham się ciągle. Przytuliłam się do szyji chłopaka a ten zaczął kołysać mną lekko uspokajając.

- Zmykaj do domu małpko bo znów będziesz chora - zaśmiał się.

- I to przez ciebie - powiedziałam śmiejąc się z nim.

- Ta nauczyciele mnie zabiją a zwłaszcza pan od francuzkiego - powiedział ostatni raz mnie całując. - Do zobaczenia małpko.

- Do zobaczenia Alan..

Powiedz mu.

Nie mów.

Powiedz.

Za późno. Odjechał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#love