17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Święta minęły a zarazem zbliżały się wyniki tego kto jest najpiękniejsza kobietą które były dokładnie dziś wieczorem. Okropnie się stresowałam. Od rana nie wiedziałam co ubrać, jak się zachować.. 

- I co cię tak bawi co? - warknęłam do Alana z którym rozmawiałam właśnie przez telefon.

- Ty małpko. Riley na prawdę nie rozumiesz że to nie ms znaczenia? Jesteś Riley Walker wygrasz to. A jak nie jesteś dla nich najpiękniejsza to jesteś dla mnie. Jakiś rabdimowy typ przyjdzie se i ci powie że jesteś brzydka a ja ci powiem ze jesteś najpiękniejsza. Kogo posłuchasz?

- Tego typa - mruknęłam.

- Co?

- Alan powiedziałeś mi ze sto razy ze mnie kochasz. Jeśli tak jest to nie widzisz moich wad skarbie - powiedziałam szukając sukienki.

- Bo ich nie masz! - Krzyknął.

- Mam małe cycki, duży brzuch, duże uda... wymieniać dalej? - Zapytałam a chłopak westchnął.

- Skarbie jesteś idealna. Bez względu na wszystko. Kocham cię. Nie przejmuj się jakimiś osobami które mogą się nie znać dobrze? - Zapytał na co w odpowiedzi mruknęłam coś pod nosem.

- Alan? - odezwaam się po chwili. - Pojedziesz tam ze mną prawda?

- Oczywiście miałbym przegapić jak moja małpka odbiera nagrodę? Nigdy. Jeszcze jakiś inny typ by mi cię zabrał - zaśmiał się.

Alan

Czekałem już na Riley i panią Lily tak jak kazała mi moją małpka przed domkiem. Akurat gdy otworzyłem drzwi przyjechały kobiety. Riley wysiadła z samochodu biegnąc w moją stronę jednocześnie próbowała nie zabić się na szpilkach.

- Cześć małpko - mruknąłem do niej gdy ta podbiega do mnie przytulając się. Dziewczyna złączyła nasze usta w pocałunku który odrazu oddałem.

Popatrzyłem na jej strój i o mój Boże znów wyglądała ślicznie. Miała na sobie czarną długą sukienkę na ramiączka rozkloszowaną na dole. Suknia miała rozcięcie na lewej noce aż do połowy uda. Do tego założyłam czarno złote szpilki które z pewnością były kurewsko drogie. Na włosach miała czarną kokardę a z szyi i uszu zwisała złota biżuteria. W dodatku pomalowała usta na ten cholerny czerwony kolor. Nienawidzę jej.

Kochasz ją nad życie Alan.

Dobra zamknij mordę.

- Wyglądasz... Boże... Zemdleje zaraz. Czemu zawsze musisz wyglądać tak kurewsko dobrze dziewczyno - jęknąłem. - I gdzie masz coś do okrycia się? Riley masz całe ramiona odkryte i dekolt będziesz chora małpko.

- Spokojnie mam w samochodzie - zaśmiała się. Razem udaliśmy się do granatowego prawie czarnego Suv-a jej mamy w którym siedziała kobieta. Miała na sobie granatową długą obcisłą sukienkę a na głowie z jej ciemnych włosów miała zrobionego koka.

- Dobry wieczór pani Walker - przywitałam się z kobietą.

- Dzień dobry Alan - uśmiechnęłam się do mnie. - Skarbie tata z Mateo będą od razu na miejscu gdy my dojedziemy a Adrien z Jamesem nie mogą przyjść.

- Po co tam tata? Znaczy Dobra tatę rozumiem. Ale po co mi tam Mateo? Będzie mnie tylko dupek denerwować - warknęła cicho z naburmuszoną miną. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na nią.

- Skarbie nie nazywaj tak brata... Mateo chce cie wspierać. Adrien i James też chcieli i będą to robić tylko oni będą w domy - powiedziała kobieta a jej głos był na prawdę miły i przyjemny.

- Mógł mnie wspierać jak Adrien i James. Dobrze że przynajmniej ich nie będzie. Albo nie mógł przyjechać James zamiast niego? - Dziewczyna wtuliła plecy w oparcie siedzenia a jej mama jedynie pokręciła głową.

Delikatnie złapałem dłoń dziewczyny a ona spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się odwzajemniając uścisk. Odpięła pas po czym przesiadła się bliżej mnie znów się zapinając. Przytuliła się do mnie opierając głowę o moje ramię. Ciągle trzymałem jej dłoń ktora niemiłosiernie sie trzęsła. Po chwili dziewczyna podniosła się szukając czegoś w torebce. Po tym jak bardzo trzęsła się jej ręką oraz jak bardzo płytkie brała oddechy nie trudno było się domyśleć że szuka tabletek na ataki paniki.

- Cholera - warknęła cicho.

- Riley wyrażaj się skarbie - upomiała ją mama.

- Nie ma moich tabletek - powiedziała zaczynając bardziej panikować. - Wkładałam je do torebki. Pamiętam to. Nie na opcji że ich nie wzięłam - mówiła.

- Riley pomóc ci? - Spytałem cicho dziewczyny. Ta energicznie pokiwała głową podając mi torebkę. Zaczęła wyłamywać se palce gdy znalazłem jej tabletki. Podałem je dziewczynie która od razu wzięła jedną pigułkę całując mnie w policzek. Poprawiłam swoje usta które rozmazany jej się podczas całowania gdy byliśmy już pod budynkiem. Schowała czerwoną pomadkę do torebki po czym wyszliśmy z samochodu. - Jesteś gotowa małpko? - Szeptam tuż przy jej uchu.

- Ani trochę - mówi przerażona. Złapałem jej rękę gładząc kciukiem zewnętrzną część jej dłoni. - Co jak zrobię coś nie tak?

- Riley to nie jest jakiś cholerny teatr czy pokaz mody że masz być idealna pod każdym względem. Nie możesz zrobić nic źle bo nie ma takiej opcji że się tak da kochanie - powiedziałem ciągnąc ją za jej matką.

- Co jak się przewrócę? - Zapytała chyba rozumiejąc że protest nic nie da ponieważ zaczęła normalnie już iść.

- To się podniesiesz.

- A jak skręcę kostkę? Albo złamię nogę?

- To do ciebie podbiegnę i zabiorę do najblizeszego lekarza na rękach - powiedziałem całując ją w głowę gdy mijaliśmy ochroniarzy. - Dasz radę Riley.

- Na prawde tak myślisz? - Spytała na co prychnałem cicho pod nosem.

- Oczywiście że tak. Głowa do góry kochanie. Wygrasz to - Mówię przekonany. Bo tak jest. Jestem w stu procentach pewien że wygra. Jak nie to ci idioci nie mają gustu. A jak powiedzą że moja małpka jest za mała to pójdę i coś im zrobię. Kurwa sami ją tam chcieli. Ona się sama nie zgłaszała. W dodatku oni ją przyjęli.

- Chodźcie dzieci idziemy poszukać Mateo i Milesa - powiedziała Lily. Razem z jej córką kroczyliśmy za nią  gdy ona prowadziła nas do ich rodziny.

- Cześć Alan - mruknął Mateo.

Starszy brat Riley był moim kumplem od kilku lat i wiedział że podoba mi się jego siostra jednak ciągle był przekonany że jesteśmy za młodzi. Myślał że ciągle mamy po dziesięć maksymalnie trzynaście lat. 

- Cześć Mateo- przywitałem się z kolegą. - Dzień dobry panie Walker - zwróciłem się do ich ojca.

Po chwili wszystko się zaczęło. Mało mnie to interesowało wszytko więc jedynie stałem oparty o ścianę przytulając dziewczynę. Riley całą trzęsła się ze strachu pomimo że niedawno brała tabletkę. Wodziłem ręką po jej przed ramieniu drugą ręką przyciskając ją do plecami do mojej klatki piersiowej. Czerwonowłosa chętnie wtuliła się w mój tors bawiąc się palcami mojej drugiej ręki. Zazwyczaj przeszkadza mi to jednak gdy robi to ona jest to przyjemne. Po półgodzinnej zbędnej gadce w końcu zaczęli ogłaszać wyniki a my oboje jak na zawołanie zaczęliśmy słuchać. Nie żebym nie wierzył w Riley jednak mi samemu skórczyl się żołądek więc co się dziwić mojej biednej małej małpce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#love