18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Pierwsze miejsce w tym roku zajmuje - powiedziała prowadząca po czym zrobiła pauzę. Wpatrywałam się w nią z niecierpliwością. Moje serce biło zdecydowanie za szybko a brzuch bolał niemiłosiernie. - Riley Walker! - Krzyknęła uśmiechając się. Znieruchomiałam. Wszyscy zaczęli bić brawa. Moje przeciwniczki wpatrywały się we mnie ze złością i zazdrością a ja nie czułam już silnych ramion Alana na moim ciele.

- Idź małpko. Dasz rade - wyszeptał Alan do mojego ucha. Kiwnęłam lekko głową po czym wysoko uniosłam ją idąc na scenę gdzie byli prowadzący.

- Gratulujemy Riley - powiedział prowadzący który miał na oko dwadzieścia lat. - Masz chłopaka? - powiedział żartem mówiąc tak aby nikt nie usłyszał jednak miał dalej włączony mikrofon przy twarzy.

Uśmiechnęłam się miło po czym popatrzyłam się w miejsce gdzie stała Alan. Kiwnęłam głową. Pogratulowali mi jeszcze raz po czym mogłam wrócić na swoje miejsce. Od razu rzuciłam się w raniona szatyna. Ustałam na palcach chwytając go dłońmi za kark po czym pocałowałam. Niemalże od razu oddał pocałunek jednak po chwili sam go przerwał.

- Twój brat i tata patrzą na mnie jakby mieli mnie zaraz zamordować- wyszeptał w moje usta.

- Ignoruj - powiedziałam cicho znów łącząc nasze wargi. Oddał pieszczotę jednak nie pogłębiał pocałunku. - Naprawdę boisz się mojego brata i taty? - Zaśmiałam się.

- Przyjaźnie się z twoim bratem wiem jak bardzo cie kocha i martwi się o ciebie. Byłby w stanie mnie zabić - powiedział przytulając mnie.  Z chęcią wtuliłam się w niego czując ciepło. Miałam na sobie jedynie cholerną sukienkę na ramiączka a jest koniec grudnia.

- Tak jak ty chciałeś zabić tego chłopaka? - Zapytałam śmiejąc się z jego zazdrości.

- Nie - powiedział od razu. - Nie jesteśmy razem możesz umawiać się z kim chcesz.

- Ale dalej byłeś zazdrosny.

- O ciebie? Cholernie. Zawsze - jęknął muskając moją głowę ustami.

- Przecież i tak nie chce nikogo innego. Chcę tylko ciebie Alan - wyszeptałam kładąc głowę na jego ramię. - Kocham cię.

- Ja ciebie też. Bardzo - wyszeptał w moje włosy. Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu i podeszła do nas moja rodzina. Mama, tata i Mateo ustali obok nas. Tato przytulał mamę gdy ta prawie płakała a on sam patrzył na mnie z dumą w oczach. Mateo za to uśmiechał się ale nie tylko do mnie. Uśmiechał się do nas. - To do ciebie? - pyta na co patrze na wyświetlacz telefonu po czym kręcę głową. - To tylko Tony - mruknął - chcąc odżucić połączenie jednak wyrwałam mu telefon wyzbywając się z jego objęć a następnie zaczęłam iść. Popatrzyłam na Alana który nie do końca zrozumiał co się dzieje. Zanim jeszcze odeszłam usłyszałam krótką wymianę zdań jego i Mateo. - Co się właśnie stało?

- Zabrała ci telefon. I gdzie ona do cholery idzie?

- Porozmawiać z Tonym - mruknął dalej nie przytomny do końca. Dalej już nie usłyszałam ponieważ było głośno a ja się oddaliłam. Wyszłam na zewnątrz gdzie odebrałam połączenie załączając kamerkę.

- Jest nasza gwiazda! - Krzyknął Tony na co zaśmiałam się. Obok niego pojawiła się cała reszta. Był Dylan, Tony, Andy oraz moje przyjaciółki. - Skąd masz telefon Alana?

- Wyrwałam mu gdy zadzwoniłeś- wzruszyłam ramionami. Po chwili poczułam ręce na mojej talii które pociągają mnie w tył więc cicho pisnęłam. Od razu zrobiło mi się odrobinę cieplej a strach przed tym kto to może być zniknął odrazu od poczułam woń wody kolońskiej Alana.

- Siema - mruknął całując mnie w policzek. Odsunął się odemnie zdejmując marynarkę po czym nałożył mi ją na ramiona.

- Dziękuję - powiedziałam do chłopaka miło.

- Boże czy oni nie są słodcy? - jęknęła Hazel. Cicho się zaśmiałam gdy na zewnątrz wyszedł Mateo.

- Przyjeżdżacie do nas? - Spytała Cora.

- Jasne! - powiedziałam odrazu. Mateo nie wtrącał się jedynie obserwował nas uśmiechając się sam do siebie.

- Pierw pojedziesz się przebrać - rozkazał od razu Alan.

- Co ci nie pasuje już? - Przewróciłam oczami.

- To że masz jedynie sukienkę na ramiączka w grudniu? Przeziębisz się idiotko - warknął zabierając mi jego telefon. Automatycznie odwróciłam się po czym pocałowałam go aby złagodzić jego złość.

- Bez przesady mała - odezwał się w końcu Mateo. - Chodźcie zawiozę was do domu Alana to się przebierze a potem do nas i możecie jechać - powiedział na co kiwnęłam głową.

- Do zobaczenia! - powiedziałam gdy Alan się rozłączał.

- Błagam nie obściskujcie się przy mnie bo się pożygam - wzdrygnął się.

- Czekaj. Nie masz o to problemu tylko o to że robimy to przy tobie? - Zapytałam. Być może trochę nie wyraźnie jednak oboje zrozumieli chyba.

- Nie mała. Tylko nie róbcie tego przy mnie błagam. Alan to jedyny facet któremu oddałbym moją małą siostrzyczkę - przyznaje idąc obok nas gdy zaczynamy się śmiać. - Znam cię Alan i mam nadzieję że dobrze się nią zaopiekujesz - mówi do chłopaka.

- Nie masz o co się martwić. Znasz mnie - mówi przyciągając mnie do siebie bliżej.

***

- Jesteśmy! - Krzyknął Alan wchodząc jak do siebie do domu jego przyjaciela.

Chłopak miał na sobie zwykłą czarną bluzę oraz tego samego koloru spodnie. Ja wyglądam prawie tak jak on. Również miałam jedynie czarną bluzę oraz spodnie czarne. Włosy zostawiłam rozpuszczone jak prawie zawsze a makijaż zrobiłam lżejszy niż wcześniej.

- Riley! - krzyknęli wszyscy przybiegając do nas po czym wszyscy na raz przytulili mnie. Zaśmiałam się po czym popatrzyłam na Alana stojącego z naburmuszoną miną jednak widać było lekki uśmiech który wkradał się na jego twarz a ob z całej siły wstrzymywał go.

- Gratulacje - powiedziała Cora.

- Jesteśmy z ciebie dumne - oznajmiła Hazel wycierając łzę z kąciku oka.

- Wiedziałyśmy że wygrasz - uśmiechnęła się Lucy.

- Dziękuję wam dziewczyny - powiedziałam przytulając je gdy chłopaki rozmawiali sami. - Ostatnio mało czasu spędzamy razem - mruknęłam smutno.

- Tak to prawda - poparła mnie Hazel.

- Każda zajęła się którymś z tych idiotów i nie miałyśmy dla siebie czasu - przyznała Cora.

- Hej a może gdzieś wyjedziemy? - Zaproponowała Lucy.

- To świetny pomysł. Mój tata kupił domek w Strasbourgu gdy wyjeżdżał w delegacje albo po prostu z nami. Znam tam kilka ładnych miejsc więc mogłabym was oprowadzić albo po prostu byśmy odpoczęły - zaoferowałam na co dziewczyny pokiwały głowami.

Moi rodzice kochali Strasbourg a jeszcze bardziej kochali Francję ponieważ to tam za pierwszym razem pojechali na wspólne wakacje gdzie towarzyszyli im ich przyjaciele. Lily i Miles mają przez to ogromy sentyment do tego kraju i mówią że gdyby nie rodzina, przyjaciele i inny język zamieszkali by ma stałe w Francji. Chodź najbardziej nie chcą zostawiać przyjaciół i rodziny.

- Gdzie jedziecie? - Zapytał Alan obejmując mnie od tyłu.

- W dupe - odpowiedziała mu Hazel.

- W dupe to tobie może wejść Tony - powiedział Alan na co moją przyjaciółka wystawiła mu środkowy palec a on jej język.

- Zachowujecie się jak dzieci - powiedziałam śmiejąc się razem z resztą.

- Dzieci nie używają takich brzydkich słów - powiedział Andy.

- Wracając gdzie jedziecie skarby? - Wtrącił Tony.

- Do Strasbourgu - odpowiedziała Lucy.

- Możemy z wami? - Zapytał Dylan.

- Nie - odpowiedziałyśmy wszystkie razem.

- Ale - zaczął Alan.

- Nie.

- Dziewczynki- odezwał się Tony.

- Nie.

- Prosimy - jęknął błagalnie Tony.

- Nie.

- No przecież - mruknął Dylan.

- Nie! - krzyknęłyśmy razem.

- Jedziemy same - warknęła Hazel.

- W dodatku mamy za mało sypialni i łóżek - dodałam.

- Mogę spać z tobą w jednym pokoju. Wspólne łóżko też nie będzie mi przeszkadzać - powiedział Alan przyciągając mnie do siebie bliżej.

- Miałyśmy odpocząć.... - mruknęła Cora.

- Odpoczniecie z nami - wzruszył ramionami jej chłopak.

- Dobrze... Tylko najpierw zapytam taty czy wogóle możemy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#love