2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nienawidzę i kocham zimę jednocześnie. Dziś są mikołajki więc zgodnie z tradycją mojej rodziny dziś wszyscy dekorujemy dom na święta. Wstałam rano patrząc w lustro. Dalej miałam sukienkę z wczoraj oraz rozmazany makijaż. Zmyłam pozostałości po nim po czym przebrałam się w czarne jeansy oraz beżową bluzę Mateo. Położyłam się na łóżku ponownie aby obejrzeć story moich znajomych. Po dziesięciu minutach do mojego pokoju wbiegł James.

- Nie uwierzysz! - Krzyknął skacząc mi na łóżko. - Pamiętasz Emily? Ta o której ci mówiłem - powiedział z uśmiechem.

- No wiem - Zaśmiałam się.

- Przyjdzie do nas do domu. Będziemy robić razem projekt - powiedział przytulając się do mnie.

- Mhm i kiedy przyjdzie? - Spytałam brata bawiąc się jego włosami.

- Jutro po szkole - powiedział.

Po chwili zawołała nas mama. Zeszliśmy na dół gdzie byli już wszyscy. Jak co roku zaczęliśmy od posprzątania domu a potem do dekorowaliśmy dom. Ja z mamą zajmowałyśmy się wnętrzem a boi bracia z tatą dekorowali go zewnątrz. Potem gdy wszyscy skończyliśmy razem ubieraliśmy ogromną choinkę.

Gdy skończyliśmy przyjechała do nas ciocia Jena z moją kuzynką i jej córką. Mia miała małą córeczkę Emmę. Dziewczynka miała zaledwie pięć lat.

- Emma! Kochanie chodź do cioci - Zaśmiałam się rozkładając ręce. Dziewczynka podbiegła do mnie przytulając się do moich nóg.

- Ciocia! - Zaśmiała się gdy podniosłam ją w górę.

- A z nami się nie przywitasz? - Zaśmiał się Mateo. Postawiłam ją a dziewczynka pobiegła do moich braci.

***

Rano weszłam do szkoły spóźniona. Korytarze były już puste więc szybko zaczęłam biec w stronę klasy. Po drodze niestety na ktoś na mnie wpadł.

- Alan do cholery co ty tu robisz? - warknęłam gdy podał mi rękę aby pomóc mi wstać. Chwyciłam ją podnosząc się na równe nogi gdy on ze śmiechem na mnie patrzył.

- Hm myślę że chodzę tu do szkoły - powiedział pomagając złapać mi równowagę.

- Wiesz że nie chodzi mi o to - przewróciłam oczami.

- Idę na lekcje - wzruszył ramionami.

- Przecież mamy angielski. To w drugą stronę mózgu - powiedziałam a on zmarszczył brwi.

- Angielski? Jesteś pewna? - Zapytał poważnie. Kiwnęłam głową a on wyciągnął telefon. - Cholera rzeczywiście... - Mruknął po czym spojrzał na mnie. - Wszystko dobrze? Wydajesz się strasznie blada...

- Wszystko dobrze to nic takiego po prostu nie nawidze się spóźniać... Nie lubię gdy wszyscy patrzą na mnie w taki oceniający sposób i wogóle - skrzywiłam się na myśl.

- To pójdźmy razem. Obronie cię przed nimi i nie będziesz miała się czego bać - powiedział na co zaśmiałam się.

- Prowadź bohaterze - powiedziałam a on ruszył. - Alan? - Zaczęłam. - Możesz nie mówić o tym że wiesz kto jest moim tatą? Jakby nie ukrywam tego jakoś mocno ale po prostu razem z moimi braćmi i rodzicami nie chcemy żeby ktoś na razie wiedział.

- Spokojnie nikomu nie powiem - powiedział z uśmiechem.

- Mam nadzieję... Bo znajdę twój dom a potem uduszę cię we śnie.

- Ale ty straszna jesteś... Czemu tak bardzo nie chcesz żeby na razie ktoś wiedział kto jest waszym tatą?

- No wiesz... Mój tata należy do zespołu którego kocha pięćdziesiąt procent nastolatek. I nie boję się że ktoś będzie chciał mnie wykorzystać, Adriena czy Mateo bo wiem że chłopcy nie są głupi a mnie nawet jakby ktoś próbował to moi bracia razem z tatą by... Nie darowali by tej osobie tego. Ale z Jamesem jest inaczej.. On jest jeszcze dzieckiem. Znaczy jest od nas tyko trzy lata młodszy ale dalej jest tylko dzieckiem. I chyba nie do końca rozumiem że ma już czternaście lat. Zaczyna bardziej interesować się dziewczynami i jedna mu się podoba ale... On by sobie nie poradził. Po prostu nie dał by sobie rady. On zawsze ze wszystkich moich braci najbardziej wszystko przeżywał i zawsze wszystko ukrywał. A potem przychodził do mnie i o wszystkim mówił. Nigdy nic przedemną nie ukrywał, bo wie że może mi wszystko powiedzieć ale wydaje mi się że im jest starszy tym mniej mi mówi i rozumiem go ale martwię się i dla tego nie chce żeby ktoś wiedział. Ludzie zaczną to wykorzystywać i jakby na mnie czy na Adrienie i Mateo nie zrobiłoby to większego wrażenia to James myślałby że oni na prawdę go lubią. Potem wszyscy by go zostawili a jemu byłby tak cholernie trudno i pomimo że wiedział że to toksyczni ludzie on zrobiłby wszystko żeby tylko go lubili. Zawsze tak robił... I to nie jest właściwie jego wina. Zawsze starałam mu się to tłumaczyć ale on dalej nie rozumie i dla tego to jest dla mnie takie ważne...

- Nie masz o co się martwić. Obiecuje że nikomu nie powiem. Przecież nie znamy się od dziś Riley - szturchnął mnie lekko na co blado się uśmiechnęłam oddając mu. - Nie boisz się o siebie? Że na przykład teraz ja zechce cię wykorzystać?

- Mój tata jest strasznie nie ufny Alanku. Mama mówiła że gdy pierwszy raz do cioci Harper przyszedł wujek to tata strasznie się wściekł. Ciężko było mu zaufać wujkowi i trochę to trwało pomimo że podsłuchiwał mamę i ciocie jak rozmawiały o tym że wujek uratował ciocie więc niestety nie uda ci się nawet jeśli będziesz chciał. Z resztą nie tylko mój tata... Ich jest więcej w mojej rodzinie. Ja jestem ich księżniczką razem z moimi kuzynkami. Wujek Ash od kiedy mama z tatą zaczęli się przyjaźnić ciągle się z moją mamą kłócił. Bardzo długo. Do póki nie zrozumiał że to nic nie da i w końcu pogodzili się a on zaakceptował mojego tatę. Z wujkiem Davidem też tak było a gdy się poznali zaczęli razem znęcać się nad moim ojcem - skrzywiłam się. - Wujek Mike do nich dołączył gdy ożenił sie z ciocią. Teraz całą czwórką z moimi braćmi i kuzynami czekają tylko aż znajdziemy se z kuzynkami chłopaków żeby mieć na kim się znęcać.

- Widać że was kochają przynajmniej - powiedział na co kiwnęłam głową.

- Za bardzo chyba...

- Wchodzisz pierwsza czy ja? - Spytał gdy znaleźliśmy się pod klasą.

- Ja mogę.. - Mruknęłam. Kiwnął głową uśmiechając się lekko po czym otworzył mi drzwi. - Dzień dobry przepraszam za spóźnienie - mruknęłam.

- Dzień dobry - powiedział głośno Alan a na jego ustach był ogromny uśmiech.

I czego ty się tak szczerzysz debilu? Spóźniłeś się dwadzieścia minut na lekcje wchodzisz tam z inną typiarką i jesteś zadowolony z życia że wszyscy się na ciebie gapią jak na kosmitę.

Nie to że ja nie lubiłam być w centrum uwagi. Po prostu nie w momencie gdy ci wszyscy toksyczni ludzie tak na mnie patrzyli.

- Spóźnienie? - Prychnął nauczyciel. - Nie było was na połowie lekcji. To jest nieobecności - warknął gdy my szliśmy do ławek. - Gdzie wy idziecie? Chodzicie tu - chłopak westchnął jednak tak jak ja grzecznie wrócił na środek sali. - Czemu byliście nieobecni?

- Zaspaliśmy - wzruszył ramionami Alan.

- Czyli byliście razem?

- Nie - przewrócił oczami. - Weszliśmy do szkoły równocześnie i spotkaliśmy się na korytarzu a gdy szliśmy na zajęcia rozmawialiśmy.

- To trzeba mieć budziki ustawione na odpowiednią godzinę. Wiecie że nienawidzę spóźnień bardziej niż nieobecności.

- Okej to możemy wyjść - wzruszył ramionami chwytając moją dłoń po czym jakby nigdy nic ruszył w stronę drzwi.

- Wracajcie tu! - Krzyknął nauczyciel jednak chłopak ani trochę go nie słuchał.

Usiedliśmy na ławce przed klasą gdzie od razu zaczęłam szukać tabletek na uspokojenie. Miałam kolejny atak paniki. Ręce zaczęły mi drżeć, zrobiło mi się słabo i miałam duszności. Alan popatrzył na mnie po czym zmarszczył brwi.

- Hej wszystko dobrze? Riley? Co jest? Pomóc ci jakoś? - Zadał pytania kucając przedemną. Pokręciłam głową szukając tabletek. - Riley ci się dzieje? Pójść po któregoś z twoich braci? Albo po dziewczyny?

- Dam radę - powiedziałam czując się gorzej. - To tylko atak paniki. Niedługo przejdzie... - mówiłam próbując się uspokoić bez tabletek których nie mogłam znaleźć.

- O Boże... Hej Riley spójrz na mnie - powiedział kładąc dłonie na moje policzki. Odwrócił moją głowę tak abym na niego spojrzała. - Czego szukasz w plecaku? Jak ci pomóc?

- Tabletek... Potrzebuję tabletek... - powiedziałam a on zaczął szukać.

- To te? - kiwnęłam głową po czym wzięłam tabletkę pijając ją wodą. Po około dziesięciu minutach przeszło.

- Dziękuję - powiedziałam cicho przytulając chłopaka. Odsunęłam się od niego równo z dzwonkiem.

- Nie ma za co - puścił mi oczko po czym wstał kierując się w stronę szafek.

- Riley jak to się stało że weszliście oboje razem? I co tu robiliście przez dwadzieścia minut? - Usłyszałam Lucy.

Cicho przeklnęłam pod nosem odwracając się w stronę trzech przyjaciółek czekających na moje tłumaczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#love