21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Te trzy zdania ciągle krążyły po mojej głowie.

- Riley nie przepraszaj. Rozumiem małpko. Ciiiiii tylko nie płacz - szeptał. - Rozumiem że nie chcesz nie musisz przepraszać.

- Alan nie chodzi o to! Chodzi o to że się boję. Boję się tego jak zareagują ludzie. Teraz wszyscy już mówią o mnie. O nas! I nie jest to łatwe gdy wszyscy dookoła mówią ci że nie zasługujesz na to co masz pokazując że jesteś nic nie wartym śmieciem! Kocham cię Alan ale nie możemy być razem. Przepraszam Alan - szeptałam w międzyczasie cicho szlochając.

- Just look at me the same. I don't wanna be your friend, I wanna kiss your lips. I wanna kiss you until I lose my breath. I don't wanna be your friend, I wanna kiss your lips. I wanna kiss you until I lose my breath. Oh, Riley. Tell me something nice. Like flowers and blue skies. Oh, Riley. I will follow you home. Although my lips are blue and I'm cold. I don't wanna be your friend, I wanna kiss your lips. I wanna kiss you until I lose my breath. I don't wanna be your friend. I wanna kiss your lips. I wanna kiss you until I lose my breath - zaśpiewał. Kocham gdy to robi.

- Alan... Przepraszam na prawdę. Ja... Ja nie sądziłam że to tak wyjdzie. Gdyby tak wyszło nigdy nie pozwoliłabym ci odprowadzić mnie do domu.

- Sam bym z tobą poszedł. Za bardzo bym się martwił - powiedział wyjmując telefon. - Pokaż środkowy palec do telefonu - powiedział uśmiechając się.

Wymusiłam uśmiech pokazując bardzo nie miły gest. Chłopak zrobił to samo po czym zrobił nam zdjęcie. Po chwili przyszło mi powiadomienie o tym że zostałam oznaczona na story. Zauważyłam nazwę Alana  po czym w to weszłam. Wyświetliło mi się nasze zdjęcie z napisem "pieprzcie się zazdrośni hejterzy lol". Zaczęłam się śmiać muskając ustami policzek Alana.

- Jesteś nie możliwy Alan. I nie możliwe jest to ja szybko poprawiasz mi chumor.

- Ze mną wszystko jest możliwe małpko - wyszeptał w moje włosy. - Nie smuć się już kochanie. Oddaj telefon - powiedział na co zmarszczyłam brwi.

- Oszalałeś? Nie oddam ci telefonu!

- Oddawaj go bo sam se wezmę - warknął. Oddałam mu telefon burcząc cicho pod nosem. - Grzeczna dziewczynka - powiedział całując mnie w głowę. Odłożył telefon na półkę obok wanny.

- Nie będziesz przeglądał go? - Zmarszczyłam brwi.

- Na prawdę myślałaś że chce zrobić coś takiego? Rozumiem wszystko ale tak nisko chyba jeszcze nie upadłem - mruknął.

- Po prostu to było pierwsze co mi przyszło do głowy - wzruszyłam ramionami.

- Wstawaj małpko - powiedział podnosząc się. Ustał na proste nogi po czym podał mi rękę. Chwyciłam jego dłoń a on podniósł mnie abym ustała na proste nogi. - Nie przejmuj się tymi idiotami z twittera kochanie dobrze? Zapomnij o nich. Zapomnij o wszystkich i wszystkim. Baw się dobrze na wyjeździe. Zadzwoń do rodziców i braci żeby ich ostrzedz a potem odłóż telefon i baw się kochanie - powiedział trzymając w dłoniach moje policzki. Gładził je lekko kciukiem po czym złożył szybki pocałunek na moich wargach. Jego ręce zjechały na moje ramiona przyciągając mnie do swojego torsu. - Kocham cię. Pamiętaj Riley że nie wygląd jest najważniejszy. A nawet jeśli jest... To i tak zdobędziesz serce każdego nie tylko moje. Będziesz miała każdego owiniętego wokół paluszka. Każdego którego zapragniesz.

- Nie chce nikogo innego. Chcę tylko ciebie Alan. Ty mi wystarczysz po prostu... Ty jesteś idealny. Piękny, kochany, opiekuńczy, śmieszny i po prostu wszystko co najlepsze. A ja? Ja wygrałam jakiś durny konkursik przez który wszyscy mnie nienawidzą. Razem ze mną... - wyszeptałam prawie nie słyszalnie.

- Oh Riley...

- Ja po prostu boję się że cię stracę. Boję się że jestem niewystarczająca. Boję się że nie dam sobie rady z tym.
Boję się że w końcu cię do siebie zniechęcę albo rozstaniemy się i pokłócimy a jesteś dla mnie najważniejszy.. 

- Hej posłuchaj mnie. Nigdy mnie nie stracisz jeśli nie powiesz mi że mam spieprzać gdzie pieprz rośnie i więcej nie wracać. Nigdy mnie do siebie nie zniechęcisz jeśli będziesz sobą czy tego chcesz czy nie. Kocham cię Riley i nie zmieni się to - powiedział całując mnie w głowę.

- Kocham cię... - Powiedziałam. Chłopak złapał mnie za uda podnosząc w górę. Zaśmiałam się cicho oplatając rękoma jego kark.

- Ja ciebie też - uśmiechnął się całując mnie. Przytuliłam się do niego gdy on położył mnie na łóżko kładąc się obok. - Jesteś dalej pewna że nie? - Zapytał a ja kiwnęłam lekko głową.

- Przepraszam Alan. Boję się że nie damy rady z hejtem i wszystkim innym.

- Damy radę kochanie. Ale jeśli nie chcesz spróbować to przysięgam że nie będę naciskał - powiedział gładząc kciukiem mój policzek.

- Alan chce ale nie chce w tym samym momencie. Kocham cię i chce z tobą być ale się boję że nie damy rady. Wszyscy będą naciskać na nas, oczekiwać czegoś w dodatku będziemy zobowiązani też do większej ilości rzeczy wobec siebie i boję się że nie damy rady z tą całą presją - powiedziałam kładąc się na brzuch tak aby mieć ukrytą twarz w poduszkach.

- Hej Riley - wyszeptał miękko gładząc mnie po plecach. Jego głos był tak przyjemny jakby mówił do dziecka i tak piękny że mogłabym słuchać go ciągle. Dotyk jego dłoni która masowała moje plecy był przyjemny i uspakajający. - Nie martw się o to. Z tym bez wątpienia damy sobie radę razem. 

- Boję się... Nic nie będzie już takie samo - wyszeptałam.

- Biorąc pod uwagę że zachowujemy się jak para zmieni się jedynie to że będę mógł cię całowć, twoi bracia i tata będą chcieli mnie zabić i nikt mi cię już nie zabierze kochanie - mrukną w moje usta. Odsunęłam się lekko. Zmieniliśmy pozycje a raczej ja zmieniłam tak że leżałam odwrócona do niego plecami. Chłopak lekko przysuną się obejmujac mnie lekko od tyłu. Gdy przyciągnęłam go bardziej do siebie wtulił głowe w moje plecy. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku gdy zasypiałam.

Jesteś taka głupia debilko. 



Jak święta kochani?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#love