29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano obudziłam się wtulona w ciało Alana. I z ogromnym kacem. Dobrze że moja mama i mama Alana okazały się być na tyle wyrozumiałe że pozwoliły nam nie iść do szkoły. Cicho jęknęłam czując okropny ból głowy.

- Hej kochanie - usłyszałam szept Alana który obejmował mnie w talii. Twarz miałam wtuloną w jego szyję w którą lekko dmuchnęłam. Usłyszałam cichy śmiech chłopaka więc znów dmuchnęłam. - Stop - powiedział jednak nie posłuchałam go. - Błagam Riley... - jęknął. Zaśmiałam po czym pocałowałam go w to miejsce.

- Wyspałeś się? - Zapytałam. Chłopak lekko kiwną głową na co ucieszyłam się. - Boli cię coś?

- Zależy o co pytasz...

- O wszystko.

- Już się wszystko goi tylko brew miałem mocno rozciętą i przez to że było szycie trochę mnie boli a po za tym mam kaca i boli mnie głowa.

Kac morderca nie ma serca.

Jak ja.

- Lekarz dał ci jakieś leki przeciwbólowe na tą brew?

- Powiedział żebym brał paracetamol jak będzie boleć - powiedział przytulając mnie mocno do swojego ciała.

- Poczekaj chwile to ci przyniosę...

- Spokojnie nie boli mocno.

- Jesteś pewien? - Spytałam na co kiwnął głową. - Jak my się tu wogóle znaleźliśmy..?

- Nie pamiętasz? - Zaczął się śmiać.

- Urwał mi się film mniej więcej po tym jak Zoe prawie mnie pobiła..

- Dobrze że to pamiętasz. Chyba najciekawsza część - zaczął się śmiać. - Dziękuję kochanie - wyszeptał po chwili całując mnie w czoło. - No więc co mi kupiłaś?

- Nie wiem... Otwórz to się dowiesz - powiedziałam cicho wzruszając ramionami. Chłopak wstał aby wziąć prezent odemnie gdy ja podniosłam się do siadu.

- Który to? - Zapytał patrząc na conajmjiej dwadzieścia pakunków. Trzy razy tyle stało w salonie.

- Taki mały w papierze w samochodziki.

- Lepszego papieru nie miałaś? - Zaśmiał się.

- Był jeszcze w jednorożce ale tamten dałam Mateo na jego urodziny i by nie starczyło - powiedziałam na co pokręcił głową z rozbawieniem. Po chwili znalazł prezent odemnie po czym usiadł obok mnie. Zaczął rozrywać papier a ja z każdą sekundą zaczynałam stresować się bardziej. Co jak mu się nie spodoba?

Patrzyłam na jego twarz kontem oka patrząc jak odpakowuje prezent. Przygryzłam lekko wargę gdy chłopak wyjął z pudełka funko popa Spider-Mana. Chłopak lekko uśmiechnął się po czym spojrzał na mnie.

- Kocham cię wiesz? - Wyszeptał patrząc w moje oczy po czym przyciągnął mnie do siebie aby połączyć nasze usta w pocałunku. - Dziękuję.

- To nie wszystko - wyszeptałam. Znaczy jeszcze oprócz tego i słodyczy... - Mruknęłam na co chłopak zmarszczył brwi patrząc do środka. Po chwili znalazł czerwoną kopertę i załącz ją otwierać.

- Nie zrobiłaś tego - powiedział patrząc na zawartość koperty.

- Cieszysz się? - Spytałam cicho bawiac się swoimi palcami.

- Kupiłaś mi pierdolone dwa bilety na mecz koszykówki mojego ulubionego klubu i się mnie pytasz czy mi się podoba? Kurwa to jest jakiś pieprzony sen - mruknął przyciągając mnie do siebie tak że teraz na nim leżałam. - Tak cholernie mocno cię kocham - wyszeptał całując mnie w czoło.

- Wiesz.. To już za dwa dni więc dużo w szkole cię nie będzie. I będzie trochę smutno bez ciebie tu. Ale chciałam żebyś się ucieszył więc...

- Pojedziesz ze mną prawda? - Przerwał mi.

- Nie wolisz wziąć Tonego? Albo Mateo? Oni się znają na koszykówce i wogóle.

- Nie. Myślę że ty jesteś idealną osobą żeby ze mną pojechać - powiedział gdy usiadłam na nim okratkiem. - Skąd wiedziałaś która drużyna to moja ulubiona? I gdzie ty kupiłaś dwa bilety w pierwszym rzędzie?

- Wiesz twój przyjaciel to mój brat a mój tata ma bardzo dużo wpływów na wiele ludzi..

- Jesteś niemożliwa... Wiesz że nie musiałaś mi tego kupować? Już i tak zaplanowałaś całą tą niespodziankę. Chociaż jak byś chciała mi coś dać to wystarczyłoby żebyś po prostu spędziła ze mną dzień. Naprawdę kochanie nie musisz mi nic kupować. Cholernie się cieszę że mi to kupiłaś ale nie musiałaś. To że jesteś moją dziewczyną jest wystarczającym prezentem - powiedział gdy w moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. - Hej ale nie płacz - zaśmiał się gdy ja schowałam twarz w zagłębieniu jego szyji oplatając go ramionami w pasie. - Kocham cię Riley - wyszeptał obejmując mnie.

- Ja ciebie też Alan - mruknęłam całując go namiętnie.

***

- Co się stało? - Zmarszczyłam brwi obserwując mecz. Kompletnie nic nie rozumiałam.

- Przeciwnicy zdobyli punkt kochanie - powiedział do mojego ucha obejmując mnie ramieniem.

- To dobrze czy źle?

- To źle ale nie najgorzej, bo ta drużyna której kibicuje dalej wygrywa - zaśmiał się. - Na prawdę nic nie rozumiesz? - Śmiał się ze mnie. Spóściłam głowę patrząc na moje buty po czym pokręciłam głową. - Przecież sama czasem grasz - wzruszyłam ramionami.

- Mówiłam że lepszym pomysłem będzie jak weźmiesz ktotegos z chłopaków. Oni by się lepiej bawili i wogóle - mruknęłam gdy chłopak pocałował mnie nie spodziewanie.

- Ale to mój prezent a ja bawię się lepiej z tobą - wymruczał w moje usta po czym wrócił do meczu.

***

- Hejka - powiedziałam podchodząc  do stolika w  Starbucksa przy którym siedziały moje przyjaciółki.

- No cześć! - Powiedziała Hazel.

- Mów jak było w Barcelonie - powiedziała od razu Cora.

***

Minął kolejny tydzień. Jest kolejny poniedziałek a ja znów umieram. Tym razem powodem mojego cierpienia jest okres. Nienawidzę tego.

Alanek: kochanie gdzie jesteś?:(
Alanek: Halooo
Alanek: Czemu cię nie ma?
Riley: Mam okres skarbie nie będzie mnie:*
Riley: brzuch mnie boliiiii
Riley: Pomocy Alan ja umieram
Alanek: Weź leki kochanie będę za dwadzieścia minut

Czekałam na chłopaka aż pół godziny później wszedł do mojego pokoju.

- Jakim sposobem wszedłeś do środka? - Spytałam od razu gdy chłopak dał mi torbę z jakimiś słodyczami.

- Mateo dał mi klucze do domu - powiedział kładąc się obok mnie. - Chcesz coś obejrzeć?

- Alan powinieneś wrócić do szkoły... - mruknełam gdy on zaczął załączać netflixa.

- Nie chce mi się - powiedział kładąc się wygodniejpo czym otworzył chipsy.

- Twoja mama nie będzie zła?

- Spokojnie nie martw się o to. Powiem jej że źle się czułaś a ja jako kochany chłopak się tobą opiekowałem - powiedział całując mnie w czoło. Zaśmiałam się lekko wtulając się w jego ciało.

- Ostatnio mało razem spędzaliśmy czasu - mruknęłam. - Ja ciągle wychodziłam z dziewczynami albo rodziną...

- Przez to że ja ciągle grałem. Po meczu obiecuję że będziemy spędzać więcej czasu razem.

- Jesteś uroczy - powiedziałam siadając na nim okratkiem po czym zaczęłam go całować.

- Kocham cię - powiedział pomiędzy pocałunkami które z chęcią oddawał. Uśmiechnęłam się lekko słysząc te słowa które tak wiele razu już od niego usłyszłam jednak dalej tak samo mnie cieszą. Po chwili chłopak zmienił zdanie i położył mnie za łóżko zwisając nademną. Zaczął schodzić pocałunkami coraz niżej przez szczękę do dekoltu.

- Alan... Mam okres - mruknęłam.

- Dobrze - Powiedział całując mnie ostatni raz szybko w usta po czym położył się obok mnie aby następnie przyciągnąć mnie do swojego boku.

- Nie jesteś wkurzony? - Spytałam cicho. Chłopak zaśmiał się szczerze całując mnie w głowę po czyn pokręcił głową.

- Nie jestem kochanie. 




DOBRA TERAZ WSZYSTCY SKUPIC SIE czy jest jakaś sprawa z książki której nie wyjaśniłam w żadnym rozdziale jeszcze? TYLKO MUSLEC SZYBKO BP JA CHCE NAPISAC 3O ROZDZIAL albo czy jest coś co chcecie przeczytać w 30 rozdziale kochani? Jak tak to piszcie śmiało w komentarzu lub na pv i widzimy się kiedyś TYLKO POSPIESZCJE ZJS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#love