8.1∆
- Blanche, zdajesz sobie sprawę z tego, że minęło pół roku, a ty nadal nie zrobiłaś nic w sprawie pozbycia się Kevina? - mruknął Casey, odwracając się w jej stronę.
Czarnowłosa wpatrywała się w biurko, przy którym siedziała. Ta sprawa przestała jej się podobać zaraz po tym, jak Larson wyjaśnił jej, co takiego ma zrobić. I pomyśleć, że znalazła w gazecie ogłoszenie o dobrze płatnej pracy, której tak bardzo potrzebowała.
- Patrz na mnie! - syknął chłopak, a kobieta dopiero wtedy nieśmiało uniosła głowę do góry, nerwowo bawiąc się palcami.
- Dlaczego mnie nie wypuścisz, skoro i tak nic z tym nie robię? Daj mi żyć normalnie, wtedy mogłabym się zatrudnić choćby na kasie!
Brunet zaśmiał się pod nosem i wstał z fotela, podchodząc do dziewczyny.
- Potrzebujesz tych pieniędzy. Przecież Twoja mama regularnie bierze leki, które powoli jej się kończą, a chyba nie macie ich za co kupić - stwierdził z satysfakcją. - Poza tym, za dużo już wiesz, dlatego doprowadzisz sprawę do końca, słoneczko.
Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w nich stanęła starsza kobieta, prowadzona przez dwóch osiłków.
- Mamo! - przeraziła się szatynka, wstając z krzesła. Została zatrzymana przez Casey'ego, który wyszeptał wprost do jej ucha:
- Masz czas do końca tygodnia, więc lepiej się pospiesz. Inaczej "coś złego" może przytrafić się Twojej matce.
Dziewczyna wyrwała się i natychmiast podbiegła do staruszki.
- Kochanie, co się dzieje, co ja tu robię?
- Wszystko w porządku, zwyczajnie się martwiłam o Ciebie, a Ci mili panowie pomogli mi Cię znaleźć - uśmiechnęła się blado w odpowiedzi. - A teraz wracajmy do domu, dobrze? Do widzenia, panie Larson - mruknęła, przeszywając wzrokiem młodszego.
Kiedy drzwi za nimi zatrzasnęły się, Casey usiadł w fotelu, oparł brodę na splecionych dłoniach i powiedział na głos:
- Sprawię, że będziesz cierpieć jeszcze bardziej niż ja, braciszku.
///
Taki krótki przedsmak kolejnych dwóch, ostatnich rozdziałów <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro