4. A tobie nie za wygodnie, panie Archibald?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Oto twój pokój. – Riccardo odezwał się jako pierwszy, gdy tylko stanął z księżniczką pod drzwiami do jej komnaty.

Przez całą drogę nie przeprowadzili między sobą ani jednej sensownej rozmowy, co niepokoiło blondynkę. Nawet gdy próbowała zacząć jakąkolwiek rozmowę to książę ją ignorował, lub czasem odpowiadał jakimś niezrozumiałym mruknięciem. Było to trochę przykre dla Nerissy ale przecież nie zmusi chłopaka, by ten z nią rozmawiał na siłę. Niepewnie na niego spojrzała, po czym chwyciła za klamkę od drzwi i pociągnęła ją w dół.

Pomieszczenie było duże oraz bardzo przestronne. Pierwsze co przykuło uwagę księżniczki było duże, dwuosobowe łóżko które znajdowało się po lewej stronie. Było zaścielone białą pierzyną, zaś na samym łóżku znajdowało się kilka drogo zdobionych poduszek. Obok łóżka znajdowała się mała szafeczka z szufladką, zaś po drugiej stronie łóżka stała dużych rozmiarów skrzynia. Gdy Nerissa odwróciła głowę w prawą stronę zauważyła ładnie ozdobioną białą toaletkę, przed którą znajdowało się malowane na złoto krzesło. Koło toaletki znajdowała się duża dębowa szafa. Wreszcie gdy spojrzała przed siebie, jej niebieskie oczy zabłysnęły z podekscytowania.

Podeszła bliżej balkonu, po czym otworzyła na oścież wejście i aż dech zaparło jej w piersiach gdy zobaczyła jaki ma widok przed sobą. Widziała przed sobą bezkresne morze które wydawałoby się, że nie ma końca. Uśmiechnęła się do siebie uważała, że był to naprawdę wspaniały widok.  

- Mam nadzieje, że podoba ci się komnata. – z zachwytu wyrwał ją głos Riccarda, który nagle pojawił się koło niej.

Niebieskooka uśmiechnęła się szeroko.

- Jest wspaniała książę! – zawołała szczęśliwa, na co brązowowłosy skinął jedynie głową.

- Muszę załatwić jeszcze kilka spraw, dlatego muszę cię teraz zostawić – mówić to książę odwrócił się i zaczął kierować się w stronę wyjścia z komnaty. – spotkamy się dopiero na kolacji. Ktoś z naszej służby przyjdzie po ciebie.

Zanim Nerissa zdążyła cokolwiek powiedzieć, książę zdążył już wyjść. Postanowiła zostawić otwarte wejście na balkon, by wpuścić do pokoju trochę świeżego powietrza. Po tym usiadła na łóżku i zaczęła wypakowywać swój kuferek, który zabrała ze sobą w podróż. Ubrania włożyła do szafy, szczotkę oraz biżuterię położyła na białej toaletce a na szafeczce przy łóżku po chwili stała złota ramka, z zdjęciem na którym stoi ze swoimi przyjaciółmi. Uśmiechnęła się lekko do siebie.

To zdjęcie zostało zrobione w jej osiemnaste urodziny. Nerissa stała na środku fotografii, z jednej strony obejmowała ją ramieniem Cerise, z drugiej zaś obejmowała Buddy'ego na którego ramionach siedziała Trina. Za nimi stał Falco, który akurat w tym czasie kłócił się o coś z Frankiem, zaś przy nich stali uśmiechnięci Zippy i Keenan. Terry stał z założonymi ramionami i z rozbawieniem patrzył na kłócących się rycerzy. 

Blondynka chwyciła ramkę w dłonie i przytuliła ją do klatki piersiowej.

- Damy sobie radę – powiedziała do siebie, odkładając po chwili ramkę na szafkę. – w końcu jesteśmy w tym razem.

***

Kiedy Nerissa ubierała swój ulubiony naszyjnik, usłyszała jak ktoś puka do jej drzwi. Zaciekawiona uniosła brew, jednak nim zdążyła wstać z krzesła drzwi otworzyły się. Odetchnęła z ulgą gdy zobaczyła, że w drzwiach stoi jej doradca Terry. Uśmiechnęła się do niego, po czym ruchem dłoni zaprosiła go do środka, kiedy tylko zamknął drzwi bez żadnego słowa ruszył w stronę łóżka księżniczki i wygodnie się rozsiadł. 

- Masz lepsze łóżko niż to, które mam w swojej kwaterze, – przyznał kładąc się na zaścielonym materacu. – jak podoba ci się pokój?

- Jest naprawdę wspaniały – przyznała, po czym zmarszczyła lekko brwi. – a tobie nie za wygodnie, panie Archibald? 

Białowłosy tylko cicho się zaśmiał.

- Właśnie bardzo mi wygodnie księżniczko. – odpowiedział po czym złośliwie się uśmiechnął. – Ty, mam pomysł, ja się tu przeniosę a ty będziesz spać z Keenanem i Zippy'm. Pasuje ci taki układ?

Blondynka tylko się roześmiała i pokręciła głową z niedowierzenia. Wstała z krzesła po czym podeszła do łóżka i położyła się koło doradcy. Często tak robili gdy byli jeszcze w Shaxell, wtedy najczęściej księżniczka zwierzała się swojemu przyjacielowi z wszystkich zmartwień a ten zawsze starał się jej pomóc. Teraz też miała potrzebę by to zrobić.

- Terry? – chłopak skinął jedynie głową dając tym znak, że słucha. – Martwię się.

- Czym dokładniej? – zapytał patrząc w sufit.

Dziewczyna cicho westchnęła.

- Tym, że mogę nie być odpowiednią kandydatką na żonę księcia Riccardo. – powiedziała w końcu. – Wiesz, jest na pewno wiele więcej ładniejszych księżniczek niż ja, najpewniej mają też o wiele bardziej barwną osobowość ode mnie. 

Śliwkowe oczy chłopaka spojrzały na zmartwioną twarz blondynki, zastanawiał się jak może jej pomóc. Podniósł się do pozycji siedzącej, po czym całkowicie zwrócił się ciałem do leżącej Nerissy. Blondynka również usiadła i spojrzała prosto w oczy swojego doradcy, szukając w nich jakiejkolwiek odpowiedzi. Terry uśmiechnął się lekko w jej stronę, po czym położył swoją dłoń na jej rumianym policzku.

- Rissa – zaczął pocierając delikatnie jej policzek. – nie wiem co strzeliło ci do głowy z taką myślą. Jesteś naprawdę śliczną dziewczyną z wyjątkową osobowością oraz, co najważniejsze, z dobrym sercem. Proszę, nie mów nigdy już więcej takich głupstw, dobrze?

Niebieskie oczy dziewczyny zalśniły, gdy usłyszała słowa swojego doradcy. Przyłożyła swoją mniejszą dłoń do tej białowłosego i uśmiechnęła się do niego. Zaczęła kciukiem gładzić jego skórę, wywołując tym mały uśmiech na jego ustach. Zawsze był gotowy ją wysłuchać, była mu za to ogromnie wdzięczna i wiedziała, że nigdy nie da rady mu się za to odwdzięczyć. 

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, Nerissa oraz Terry szybko wstali z łóżka, po czym księżniczka nakazała pukającej osobie wejść. Do pokoju weszła pokojówka, która oznajmiła, że książę Riccardo prosi o zejście na kolację. Nerissa oraz Terry spojrzeli znacząco na siebie, po czym oboje wyszli z pokoju księżniczki. Blondynka wiedziała, że będzie to najpewniej najbardziej stresująca kolacja w jej życiu. 

***

- Spóźniłaś się o dokładnie dwie minuty, – kiedy tylko dziewczyna weszła do jadalni, do jej uszu doszedł karcący głos młodego księcia. – czym było to spowodowane?

- Przepraszam, zgubiliśmy się – przyznała zgodnie z prawdą. – twój zamek jest ogromny. 

Riccardo tylko zmarszczył swoje brwi.

- Ale wysłałem o wiele wcześniej służącą do ciebie, więc nie powinnaś się spóźnić. Dodatkowo dzisiaj pokazywałem ci gdzie znajduje się jadalnia. – mówił z skrzyżowanymi ramionami na klatce piersiowej.

Stojący obok blondynki Terry czuł, że powoli zaczyna się w nim gotować z irytacji. Przecież kto normalny robi problem o dwu minutowe spóźnienie? Poza tym, nie podobał mu się sposób w jaki książę odzywał się do Nerissy – oschle i karcąco jakby ta zrobiła nie wiadomo jaką zbrodnie. Już wiedział, że jego sympatia względem księcia Inazumy będzie bardzo niska.

- Przecież to tylko dwie minuty – odezwał się wreszcie białowłosy. – poza tym, jeszcze nie zdążyła się przyzwyczaić do zamku. Miała prawo się zgubić.

Riccardo spojrzał gniewnie swoimi brązowymi oczami na doradcę swojej przyszłej małżonki. Nie polubił go od momentu, gdy zobaczył go na dziedzińcu, miał dość duże przeczucia, że będą z nim problemy. Jedyne co sprawiało, że jakkolwiek go tolerował była jego posada doradcy księżniczki. Brązowe tęczówki mierzyły się z tymi śliwkowymi, tocząc walkę której żaden z nich nie chciał przegrać. 

- Z tego co wiem, to służba je w innych godzinach – zauważył brązowowłosy, wywołując tym samym kolejną falę irytacji w białowłosym. – dlatego proszę cię byś wyszedł.

Nerissa widziała, że Terry szykuje się do kłótni z jej przyszłym mężem więc spojrzała na niego wzrokiem, który mówił by ten wykonał rozkaz księcia. Terry mimo tego, że był niechętny, wyszedł z jadalni klnąc cicho pod nosem na brązowookiego. W tym momencie blondynka została sama z Riccardem, który mierzył ją swoimi pięknymi brązowymi oczami, pod wpływem jego wzroku dziewczyna czuła, że się rozpływa. Jednak gdy oderwała wzrok od księcia zauważyła, że nigdzie nie widać króla Inazumy, czyli ojca Riccarda. Chłopak zauważył, że blondynka szuka wzrokiem jego ojca więc zanim ta zdążyła zadać pytanie powiedział, że król dzisiaj zjadł swoją kolacje godzinę wcześniej.

- Dlaczego tak? – zapytała zaciekawiona, na co Riccardo tylko wywrócił oczami na drugą stronę. 

- Poprosiłem go o to, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać na osobności.

Wtedy przez kręgosłup dziewczyny przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zaczęła się stresować bardziej niż wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro