2. Tyle śniegu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Że niby co? Chyba jednak nie mamy nic do powiedzenia – powiedział Mike unosząc lekko głos.
Jessica tylko zmarszczyła brwi, tupnęła noga o drewnianą podłogę i poszła ścieżką do miejsca spotkania. 
- A jej co? – zapytałam z zdziwieniem.
- Gorączkuje się, bo myślała, że już wyznam jej całą miłość, a powiedziałem jej, że niczego z tego nie będzie – powiedział i wzruszył ramionami.
Nie chciałam za bardzo wgłębiać się w ich sprawy... Jeszcze wyjdzie, że Jessica udusi mnie w nocy poduszką, albo nastraszy na zawał i tyle będzie z ingerencji.
- To idziemy dalej? - zapytałam. Na pewno tam na nas czekają już i na koniec wyjdzie, że długo szliśmy, bo zajmowaliśmy się sobą na wzajem... Już widzę te minę Chris'a jak zobaczy nas razem... Choć czy to jest złe...
- Hej Sam może bitwa? - zapytał pokazując mi śnieżkę w dłoni.
- Chyba nie mówisz na serio? Mike my nie jesteśmy dzi - nie dokończyłam, bo Mike stracił mi z głowy czapkę przy pomocy śnieżki - Ooo Mike... - powiedziałam i zmarszczyłam brwi, a on na to tylko się uśmiechnął. Jak ja nie lubię jego naiwnego uśmiechu...

 Chciał mnie już kolejną trafić, ale zrobiłam unik i już byłam na miękkim śniegu.
Zaczęłam robić kulkę na ten jego uśmiech.
- I już nagle taka bojowa się zrobiłaś - powiedział.
- Jeśli chodzi o pokonanie ciebie to zawsze - powiedziałam i rzuciłam w niego śnieżką. Trafiłam w jego ramie.
- A ty od kiedy tak dobrze celujesz? - zaśmiał się.
- W ciebie nie ciężko nie trafić - powiedziałam z uśmiechem i zaczęłam szukać miejsca gdzie mogę się ukryć.

Biegłam aż idealnie przede mną wylądowała śnieżka  i trafiła w drzewo za mną. Chciałam dalej biec, ale Mike przygwoździł mnie do drzewa.
- Hymm czyli wygrałem - powiedział z zwycięskim uśmiechem pokazując białe zęby.
- W twoich snach - powiedziałam tak samo z uśmiechem.
- A może w twoich snach... - powiedział i czułam te maślane spojrzenie Mike'a.

 Mike powoli zamknął oczy i rozchylił lekko usta i niebezpiecznie przybliżając się do mnie. Czy on chce mnie pocałować?! Nie, nie, nie... On chyba sobie żarty robi... Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi! Chyba... Czułam jak moje policzki się palą. Już nie wspomnę o moim sercu które zaraz padnie z nadciśnienia. Usłyszałam jak gałązka się łamie. Lekko spojrzałam do góry i lada moment spadnie gałąź na Mike'a! Może walnięcie w głowę obudzi jego myślenie... Lub poruszy jego komórki mózgowe.
- Mike uważaj! - krzyknęłam i przytuliłam go mocno do siebie, a on pocałował drzewo.

 Widziałam jak dość duża gałązka spadła na ziemie. Prędzej ona go zabiła niż nauczenia nie całować drzew. Mike odwrócił się i zobaczył gałązkę. Od razu rozszerzył oczy, że coś takiego mogło an niego spaść.
- Dzięki... Wielkie dzięki, uratowałaś mi życie... - powiedział i znowu zrobił maślane oczy w których widziałam iskierki.
-Tak odwdzięczysz mi się kiedyś - powiedziałam i odeszłam od jego ramion - Najlepiej w sklepie z twoim portfelem - dodałam z uśmiechem.

Tak mi serce biło... Prawie bym tam oszalała... O mały włos nie oszalałam.
- Idziesz czy wolisz czekać jak inna gałązka na ciebie spadnie - powiedziałam i wróciłam po swoją czapkę którą znów ubrałam na głowę.
- To księżniczka nie czeka na księcia z bajki? - zapytał z zalotnym uśmiechem.
- Choć w twoim przypadku to ty jesteś księżniczką w opałach - powiedziałam z lekkim śmiechem na co Mike się zmieszał i podrapał się po karku - Lepiej chodź, bo księże na koniu odjeżdża - dodałam i zrobiłam gest jakbym trzymała lejce od konia.
- Ohhh poczekaj, bo zgubiłem gdzieś pantofelek - powiedział i wygiął swe usta w pół uśmiech.

Przeczuwam, że ta droga będzie niesamowicie długa...

__________
Kolejny rozdział ^^ Mam nadzieje, że się spodoba i przepraszam za błędy ;^;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro