Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Drogi Bracie Maksymilianie,

nawet nie wiesz jak często kreśliłam te słowa i zaczynałam skrobanie listu na nowo. Mam nadzieję, że jesteś zdrowy oraz szczęśliwy.

I znów zrobiłam przerwę w pisaniu na jakieś dwadzieścia minut. Tak, zdaję sobie sprawę, że dla Ciebie też jest to trudne. Wiem, że powinnam przeprosić. W sumie, to powinnam zrobić wiele rzeczy i żadną z nich nie powinna być ucieczka bez słowa.
Ha, założę się, że wpatrujesz się w te nieszczęsne, powtórzone "powinnam". Oboje wszak wiemy, że z nas dwojga, to Ty miałeś talent do zaganiania wyrazów we właściwe miejsca.

Cóż, nie przedłużajmy. Wciąż nie mam w zwyczaju przepraszać za życie, które wybrałam. A przede wszystkim - nie zwracam się z prośbą o wybaczenie.

Muszę Cię jednak o coś prosić. Życie mojej córki Oktawii nie potoczyło się tak, jak chciała. Żałuj, że jej dotychczas nie poznałeś! To mądra dziewczyna, choć definitywnie brakuje jej ognia oraz zaradności. A przecież sam wiesz, co dzieje się z takimi poczciwymi duszami, które nie wiedzą, dokąd zmierzają. Raz-dwa upomni się o taką młódkę ulica. U nas, na prowincji, to co druga kurwa z wenerą i...
Dobra, nie chce mi się tego kreślić, zmarnowałam już zbyt wiele tuszu i papieru.

Chodzi o to, że dotychczas byłam w stanie pomagać Oktawii finansowo. Poszła nawet na studia za granicę, wyobrażasz to sobie? Kobieta na uczelni! Wstrzymaj te swoje nerwowe parsknięcia, ona naprawdę ma dyplom.

Sęk w tym, że nie ma ani męża, ani posagu, ani perspektyw na lepszą przyszłość. Zdaje się, że cały świat wypiął się na urokliwe dziewuszki, które żyją w swoim świecie. Teraz to ona - malarka za piętnaście scepterów* musi utrzymywać i mnie, i siebie.

Straszna jest rzeczywistość przegranych marzycieli. Dlatego też pisanie do Ciebie przychodzi mi z wielkim trudem. Ale pomóż jej.

Jestem chora. Lekarze nie dają mi zbyt dobrych rokowań. Na dodatek co drugi to konował i wypisuje zielska, których cena zdaje się odzwierciedlać wykonanie ze złota oraz nawożenie przez diamentowe krowy, srające ambrą. Aż żal wydawać na to pieniądze! Ledwie we dwie zbieramy na czynsz i jedzenie, a wiem, że Oktawia w pojedynkę...

Ona próbuje malować te swoje portreciki, udzielać lekcji, nawet chciała wykonywać ilustracje do gazety. Gdyby nie moje zaskórniaki z doli praczki, krawcowej i śpiewaczki, byłoby naprawdę kiepsko. Chcę pracować, ale jest coraz gorzej. Zupełnie, jakby moje ciało powiedziało: "Dość" i zamieniło się w spróchniałe drewno. Wydaje mi się, że nie wytrzymam zbyt długo.

Teraz wiem, że nie każdy może najeść się do syta snami o lepszym, pełnym wolności, życiu. Oktawia nie jest mną - nie spakuje się pewnego dnia, i na złość ojcu, nie ucieknie z pełnym uroku dorożkarzem. Jest nieco wycofana, lecz na wskroś poukładana. Może w stolicy znalazłby się ktoś dla niej? Niech ma ten swój dom z ogródeczkiem. A zanim to się stanie, przyjąłbyś ją pod swój dach? Ma czyste papiery, DBP-iarze** nic na nią nie mają. No, nie licząc tych studiów, ale to zmieściła się czasowo przed ukazem basileusa, więc wyjechać mogła.

Nie obraziłabym się nawet, gdybyś przyjął siostrzenicę jako pokojową, kucharkę, albo i służkę na włościach. Niech zazna w życiu nieco nudy, której tak nienawidziłam. To dobra dziewczyna. Odpisz na ten adres lub - gdyby coś się stało - podaję adres znajomej Okty, która zgodziła się odstąpić nam nieco miejsca (jakbyśmy uznały, że mamy dość płacenia chamowi-zdziercy za cieknący dach nad głową). Jednak to ostateczność, lepiej odpisz szybko na adres z koperty. Chyba że będziesz długo zwlekał, to wtedy na ten drugi.

Wspominałam, że Okta nie narobi Ci kłopotów? Czasami zachowuje się, jakby na co dzień żywiła się kijami od miotły! Naprawdę, przypomina w tym Ciebie!

PS. Nie proszę o nic dla siebie, tylko dla córki. Ona w niczym nie zawiniła. No, chyba że bycie życiową pierdołą, to przewinienie.

Ewa

                                                                * * *

Szanowna Pani Ewo,

list dotarł do mnie, gdy wciąż jestem zdrów na ciele i umyśle. Raduję się z tego powodu, bo dzięki temu kreślenie słów przyszło z łatwością. Nie wiem, kim jest Oktawia, ani z jakiej racji miałbym ją wesprzeć. Skoro nawet nie wiedziałem o jej istnieniu przez tyle lat, nie mam serca, aby zawracać sobie nią głowy teraz. Aby nie marnować tuszu i papieru, zakończę ten list teraz.

Najszczersze pozdrowienia,

M.

Uwaga: Urząd Pocztowy zwraca list do nadawcy.

Powód: Adresat nie żyje.

                                                               * * *

Szanowna Pani Oktawio,

nie zna mnie Pani, ani ja nie miałem przyjemności Pani poznać. Mam nadzieję, że będzie okazja ku temu, aby to zmienić. Jestem Pani wujem, bratem Ewy. Nie wiem, czy i co Pani matka o mnie wspominała.

Chciałbym otrzymać więcej informacji odnośnie pogrzebu ś.p Ewy.

Przed śmiercią Pani matka napisała do mnie.  Wspólnie ustaliliśmy, że w dobrej wierze byłoby, gdyby Pani wróciła w rodzinne strony. Mam świadomość, że samotną, młodą kobietę na języki weźmie wiele osób - w Helvic byłaby Pani wolna od wszelkich plotek i podejrzeń.

Zatem serdecznie zapraszam. Z racji zastosowanego zaproszenia, czuję się zobowiązany pokryć wszelkie koszty podróży. Proszę tylko napisać, kiedy może Pani wyjechać, a opłacę bilety kolejowe. Sprawdziłem połączenia - najpierw musiałaby Pani dostać się do Ermetyny, stamtąd udać do Amallidion, a następnie do stolicy. Tam czekałbym na Panią na dworcu - wspólnie wrócilibyśmy do domu.

Najszczersze pozdrowienia - i mam nadzieję do rychłego zobaczenia,

M.

Komisarz Departamentu Bezpieczeństwa Państwa delegatury Helvic, uśmiechnął się kpiąco, czytając cudzą korespondencję. Sporządził notatkę, a w kopii dostarczonej poczty porobił liczne adnotacje.

"Sprawdzić Oktawię (nazwisko: Haynt? Ojciec: ?), córkę Ewy Haynt". "Prześledzić trasę Maksymiliana Haynta"."Podejrzany może osobiście przekazywać kontrabandę puczystom".

Zapowiadał się nader pracowity tydzień.



* Scepter - jednostka walutowa.

** DBP - Departament Bezpieczeństwa Państwa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro