Rozdział 24:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

5 dni później...

- Dalej pospiesz się! - krzyknęła Mia.

- No idę. - odpowiedziałam i założyłam buty. Wyszłam z łazienki i okręciłam się w nowej spódniczce, w czarno - biały motyw zebry.

- Pięknie, a teraz się pospiesz, bo zaraz temu taksówkarzowi znudzi się czekanie. - zganiła mnie i popchnęła do wyjścia. - Baw się dobrze. - pomachała mi. Pospiesznie zeszłam na dół i podałam adres taksówkarzowi. Nie chciałam dzwonić do Alana i go uprzedzać, bo chcę mu zrobić moją wizytą niespodziankę. Ostatni raz widzieliśmy się 3 dni temu kiedy Mia zaprosiła go do nas, by naprawił jej coś w laptopie, ale już wtedy dziwnie się zachowywał.

Kiedy taksówkarz stanął na wielkim podjeździe do willi, zapłaciłam i skierowałam się w stronę drzwi. Zadzwoniłam i ku mojemu zdziwieniu otworzył dyrektor.

- Ooo. Agnes, jaki miło Cię widzieć. Proszę, wejdź. - uśmiechnął się i zaprosił mnie do środka. - Alana jeszcze nie ma, ale możesz poczekać u niego w pokoju. - zabrał moją kurtkę i powiesił na wieszaku.

- Dobrze. - przytaknęłam i weszłam na górę. Otworzyłam drzwi pokoju i zamknęłam za sobą. Rozejrzałam się trochę i moje zainteresowanie przykuły zdjęcia na komodzie. Był na nich Alan i za pewne jego rodzice... Parę zdjęć z chłopakami i jego samego. Usiadłam na fotelu przy biurku i zamierzałam tak poczekać. Okręciłam się parę razy i zobaczyłam małą karteczkę koło lampki z widoczny odciskiem czerwonych, pomalowanych szminką ust. Strasznie mnie pokusiło. W końcu chwyciłam kartkę i przeczytałam:

,,Pięknie razem wyglądamy, prawda? Żałuję, że tak postąpiłam, ale na początku kochaliśmy się codziennie... a potem? Ważniejsze były dla ciebie wyścigi i kumple...Nie musi być nic więcej między nami niż tylko sex...Wiem, że tobie też tego brakuje..."

Nie... To już za wiele... Spojrzałam jeszcze raz na odcisk szminki i coraz bardziej byłam wściekła.

Odłożyłam kartkę i wstałam. Zeszłam na dół i ubrałam buty.

- Ale, Alana jeszcze nie ma.. - w drzwiach stanął jego ojciec.

- Wiem. Nie będę na niego czekać. Przyjdę innym razem. - rzuciłam powstrzymując emocje.. jakie się we mnie zbierały.

- Dobrze. Powiem mu, że byłaś. - rzucił.

- Nie, nie trzeba. Lepiej, żeby nie wiedział. - powiedziałam i czułam, że jeśli za chwilę nie wyjdę to dłużej nie powstrzymam łez. - Dobranoc. - powiedziałam i wyszłam. Było mi cholernie zimno, źle, smutno.. i nie wiem co jeszcze... Nie mam pieniędzy na taksówkę i nie wiem co mam zrobić. Szłam pustą ulicą nie wiem w którą stronę.. ale szłam. Nagle nadjechał samochód i zatrąbił. Odwróciłam się i nie widziałam kierowcy. Auto stanęło i kierowca opuścił szybę.

- Hej! Akademik jest w drugą stronę! - Ash. - Co się stało? - spojrzał na mnie już bez uśmiechu. Pewnie byłam strasznie rozmazana i wyglądałam jak zombie.

-Nic. - załkałam.

- Wsiadaj, podwiozę Cię! - krzyknął. Odwróciłam się, a chłopak wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi pasażera. Wsiadłam i zapięłam pasy.

- Dzięki. - podciągnęłam nosem.

- Chcesz porozmawiać? - zapytał. Spojrzeliśmy na siebie.

- Powiedz mi, kim do cholery jest Alan..? - powiedziałam wycierając twarz.

- Chujem. - powiedział lekko.

- Co? - myślałam, że źle usłyszałam.

- No jest kompletnym chujem. - wzruszył ramionami. .

- Czemu tak uważasz? - zapytałam.

-Bo jego życie składa się z motorów, alkoholu i przede wszystkim seksu. - powiedział. - Na początku nie wiedziałem co mam o tobie myśleć, bo co taka śliczna, mądra i porządna dziewczyna robi koło niego? - zmarszczył brwi. - Byłem na ciebie zły.... byłem cholernie wściekły, że to właśnie ciebie obrał sobie za cel. - słuchałam go z niedowierzaniem.

- Co..? Jaki cel? - pisnęłam.

- No... Zawsze obejmuje sobie nowe cele i ustala czas do jakiego będzie za nimi chodził by wskoczyły mu do łóżka. Bynajmniej zawsze były to jakieś 2 lub 3 dni, seks i ,, spadaj mała" - powiedział. Nie wierze w to co słyszę. - Zastopował trochę kiedy chodził z Jenefer, ponieważ miał ją 24h na dobę i to ona umilała mu czas. Jedyna dziewczyna, której po pierwszym razie nie zbył. Ale w sumie jest nie zła trzeba przyznać... - popatrzył na mnie i zmarszczył nos.

- Jesteście okropni! - krzyknęłam i nie mogłam się pozbierać. Nastała cisza...- Ale przecież... to nie jest droga do akademika. - spojrzałam przez boczną szybę, kiedy wjechaliśmy w jakąś boczną ulicę.

- Wiem. - westchnął.

****************
Hej kociaki!!
Jak wam się podoba?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro