Rozdział 35:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopacy rozłożyli nam obok siebie leżaki i położyliśmy się na nich. Trochę się wstydziłam tak od razu ściągnąć ubrania, ale widząc na sobie mrożący wzrok dziewczyn nie miałam wyboru. Szeptałyśmy z dziewczynami o tutejszych facetach, kiedy nagle przeszły mnie ciarki na ciepły oddech przy mojej szyi.

- Zabawę czas zacząć. - nie wiedziałam o co chodzi i zignorowałam go. Odwróciłam się w stronę Edith i dalej rozmawiałyśmy, dopóki Alan stojący nad moim leżakiem nie zwrócił uwagi reszty.

- Dalej idziemy popływać. - o cholera... Dziewczyny pierwsze zerwały się z leżaków i skierowały w stronę morza. Na pewno zrobiłam się teraz blada jak ściana.

- Agnes idziesz? - krzyknęła Mia, która wróciła się po mnie i stanęła obok Alana, który cały czas się śmiał.

- Ja...popilnuje naszych rzeczy.. - uśmiechnęłam się i puściłam jej oczko. Z nią nie było problemu. Kiedy pozbyłam się ich wszystkich, próbowałam się rozluźnić. Czemu jestem tak cholerne strachliwa. Wszystkiego się boję i wszystkim denerwuję... Och...Zamknęłam oczy i rozmyśliłam się.

- Och! - wystraszyłam się, kiedy ktoś położył mi mokre dłonie na moich udach.-Pogięło Cię! - spojrzałam na zadowolonego Alana. Tak mokry, był jeszcze bardziej seksowy niż zawsze i znów przy jego dotyku spięłam się i zestresowałam.

- Okej idziemy coś zjeść..? - usłyszałam głos Lucasa. Dziewczyny pokiwały głową na tak i zabrały swoje ręczniki. - Idziecie? - spojrzał na nas. Chciałam odpowiedzieć, że tak ale....

- Nie.. My zjemy później... - odpowiedział Alan cały czas uśmiechnięty i patrzący na mnie jak w obrazek.

- Okej, to my idziemy! - pokiwała mi Edi i puściła oczko.

- Ej! Zaczekajcie.. ja nie chce z nim zostać. - powiedziałam patrząc na ostatnią blisko mnie osobę, czyli Chrisa.

- Sorry... nie pomogę. - podniósł ręce w geście poddania i zaśmiał się. Kiedy już wszyscy odeszli spojrzałam na Alana.

- Możesz mnie puścić? - spojrzałam na niego zsuwając lekko okulary.

- Nie. - chwycił moje okulary i zdjął je. Oddalił się lekko, a ja wstałam za nim.

- Ej! No zostaw. - rzuciłam, lecz to nic nie dało. W końcu odłożył je na stolik, lecz nie pozwolił mi ich zabrać. Nagle chwycił mnie mocno za biodra i odwrócił w drugą stronę popychając do przodu. - Alan.. co ty robisz? - chciałam zrzucić jego ręce lecz to na nic.

- No, bo biedna musiałaś siedzieć na leżaku i pilnować naszych rzeczy, to teraz możesz wejść do wody. - zesztywniałam i chciałam się odwrócić lecz nie mogłam, a moje stopy nagle zaczęły robić się mokre.

- Nie! - krzyknęłam. - Proszę Cię nie... - chwyciłam jego ręce, które mocno zacisnęły się na moich biodrach. Stanęliśmy, a woda sięgała mi do kostek.

- Ale co nie? - zaśmiał się, a ja zaczęłam się trząść ze strachu.

- No.. po prostu nie mam ochoty... serio... chodźmy do hotelu. - powiedziałam próbując go przekonać. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie.

- Na pewno... ? - zapytał.

- Uhm... tak. - odpowiedziałam. Puścił mnie i przeszłam obok, lecz nagle zostałam uniesiona. - Alan! - krzyknęłam, chłopak wziął mnie na ręce i z powrotem skierował się w stronę morza. Wchodził do wody, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.- Alan... postaw mnie... - pisnęłam.

- Okej.. jak chcesz. - odpowiedział kiedy poczułam, że mój tyłek dotyka wody.

- Nie! - krzyknęłam i objęłam szyję chłopaka.

- To co ty w końcu chcesz! - zaśmiał się.

- Jery, Alan... wynieś mnie z tej wody... - pisnęłam, lecz poczułam, że moje stopy robią się mokre i chłopak postawia mnie. Wciągnęłam szybko powietrze i mocno spięłam mięśnie.

- Ej! Nie bój... jestem tu... - powiedział cicho, a ja otwarłam oczy i spojrzałam na niego. Dopiero po chwili poczułam, że zaczynają mnie boleć ręce od mocnego trzymania się jego. Alan sięgnął po moje ręce na szyję i rozłączył je. - Nie mówiłaś, że nie umiesz pływać. - rzucił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro